Marzieh Hamidi po raz kolejny straciła wolność. Nie może wychodzić z domu, musiała przerwać treningi taekwondo, które odbywa z francuską kadrą narodową. Pod koniec sierpnia na Instagramie nazwała to, co robią talibowie z afgańskimi kobietami, apartheidem płci i poprosiła o udostępnianie hasztagu #LetUsExist – pozwólcie nam istnieć. Zamieściła swój apel po tym, jak talibowie, którzy wcześniej zabronili kobietom chodzić do szkół i do pracy, 22 sierpnia tego roku nakazali im milczenie w miejscach publicznych, co ma „promować cnotę i zapobiegać występkowi”.
Marzieh Hamidi: Jestem wojowniczką, nie poddam się
Nagranie Marzieh obejrzało 120 tysięcy osób. W ciągu dwóch dni sportsmenka dostała trzy tysiące gróźb, również w afgańskim języku pasztu. Zapowiedziano jej, że zostanie zgwałcona i zamordowana. Dostała policyjną ochronę, musiała zmienić miejsce zamieszkania, bo ujawniono jej adres, jednak nadal jest aktywna w mediach społecznościowych. – Siedzę zamknięta w tajnym miejscu, ale i tak uważam się za osobę uprzywilejowaną. Miliony kobiet w Afganistanie nie mają żadnej ochrony, są zdane na terrorystów i nikt nie może ich usłyszeć. Dlatego ja będę ich głosem. Jeśli zacznę płakać i się bać, talibowie wygrają. To dla mnie bardzo trudny czas, ale byłam w Afganistanie, widziałam, do czego są zdolni. Jestem wojowniczką, nigdy się nie poddam – powiedziała radiu RFI.
22-letnia Marzieh uosabia wszystko, czego nienawidzą talibowie. Jest odważna i niepokorna. Zaczęła trenować taekwondo w Iranie. To tam jej rodzice dwukrotnie uciekali z Afganistanu przed talibami. Pierwszy raz pod koniec lat 90., bo ojciec walczył przeciwko nim w afgańskiej armii. Marzieh urodziła się w Iranie i gdy miała kilka lat, rodzice, by zapewnić córkom lepsze życie, próbowali, z pomocą przemytników, przedostać się do Europy. Zostali złapani i deportowani do Afganistanu. Stamtąd wyjechali do Iranu – kraju, w którym mieli więcej wolności. Lecz i tam Marzieh spotkały represje. Nie pozwolono jej uczyć się w liceum, bo w dokumentach miała odnotowaną próbę nielegalnego przekroczenia granicy, choć była wtedy dzieckiem.
Marzieh Hamidi: taekwondo dało mi siłę
Żeby ją pocieszyć, przyjaciółka zaproponowała, by przyszła na trening taekwondo. – Już pierwszego dnia stwierdziłam, że to sport dla mnie, poczułam się silniejsza i bardziej pewna siebie. Po tygodniu trenerka powiedziała, że mam predyspozycje, ponieważ jestem wysoka, elastyczna i agresywna – opowiada hiszpańskiej edycji ELLE. Wkrótce zaczęła wygrywać zawody, w Iranie zdobyła 8 medali, w tym sześć złotych. Wspomina, że wiele zawdzięcza wsparciu rodziców: - Byli bardzo otwarci i wyrozumiali, choć więcej czasu spędzałam na treningach niż na uroczystościach rodzinnych. Natomiast ludzie insynuowali mojej mamie, że nie ćwiczę, tylko umawiam się z chłopakami. Mówili też, że sztuki walki nie są dobre dla kobiety i że przez taekwondo nie będę mogła mieć dzieci, bo za wysoko unoszę nogi. Na szczęście mama zawsze była po mojej stronie.