Natalie Janoszek są wszędzie, także w branży prawniczej

Wobec Natalii Janoszek współczucia nie ma obecnie chyba nikt, a Krzysztof Stanowski, nagłaśniając wątpliwości i ustalenia dotyczące jej medialnej kariery, w oczach wielu Polaków urósł niemalże do rangi narodowego bohatera.

Publikacja: 03.09.2023 19:22

Natalie Janoszek są wszędzie, także w branży prawniczej

Foto: PAP

Joanna Parafianowicz

Adwokatka procesowa. Wpisana na listę Mediatorów Naczelnej Rady Adwokackiej oraz listę Sądu Okręgowego w Warszawie. Jej kancelaria posługuje się Certyfikatem Kancelarii Przyjaznej Dziecku. Autorka książki "Jeżeli chodzi o prawo, to mogę doczytać".

Jak się okazuje, pośród wszystkich dziennikarzy i reporterów, którzy stanęli na drodze celebrytki, nikt nie zachował szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu informacji na jej temat, nikt też nie sprawdził zgodności z prawdą uzyskanych wiadomości, o podaniu ich źródła nie wspominając. Innymi słowy, żaden z przedstawicieli mediów nie uczynił zadość obowiązkom wynikającym z przepisów prawa prasowego (art. 12).

Medialna afera nie tylko pogrzebała wiarygodność Natalii Janoszek i pod znakiem zapytania postawiła jej talent i umiejętności, których wyraz dała bądź co bądź po wielokroć, biorąc udział w rozmaitych telewizyjnych programach i wykazując się przy tym pozazdroszczenia godnym wokalem i zdolnościami tanecznymi. Za sprawą doniesień Stanowskiego Polacy z zaskoczeniem skonstatowali bowiem, że po pierwsze: nie każdy człowiek mówi prawdę, a telewizja niekiedy kłamie, po drugie zaś: nie każdy gospodarz programu śniadaniowego lub telewizyjnego show zasługuje na miano dziennikarza.

Przebłyski tego, że powszechnie dostępne niemal dla każdego źródła codziennej wiedzy nie przykładają nadmiernej wagi do prawdy, powinny być zauważalne od dawna. Nie ma przecież możliwości, aby dwie różniące się od siebie jedynie źródłem finansowania (publiczne i prywatne) redakcje telewizyjne podawały równie prawdziwe informacje o tych samych wydarzeniach, skoro z relacji jednej wynika, że w zgromadzeniu publicznym wzięło udział 100 000 osób, drugiej zaś, iż pół miliona. Choć matematyka nie jest moją mocną stroną wiem, że z liczbami dyskutować nie sposób.

Nietrudno także nie zauważyć, że wielu dziennikarzom bliżej do miana celebryty niż tytana własnego fachu. Częściej bowiem można zapoznać się z doniesieniami o ich życiu prywatnym niż ciekawymi branżowymi publikacjami, reporterskimi książkami, wywiadami rzeka z ikonami naszych czasów, albo zrealizowanymi i po mistrzowsku opisanymi śledztwami ujawniającymi nieprawidłowe praktyki, nieuczciwość albo inne sytuacje, w których organa ścigania często są bezsilne- w odróżnieniu od dziennikarzy.

Ujawnione przez Krzysztofa Stanowskiego rewelacje dotyczące Natalii Janoszek obnażyły jednakże jeszcze jeden problem, którego dostrzeżenie zdaje się umykać osobom biorącym udział w dyskusji na ten temat. Możemy bowiem być w „team Janoszek” i dobrodusznie wierzyć w jej słowa, obiektywnie dostrzegać jej umiejętności, czy po prostu mieć ochotę powiedzieć „ok, Stanowski, ale może już dość?”. Mamy też prawo zasilić w tym sporze grupę zwolenników dziennikarza, bojownika o dowody i umiłowanego w prawdzie, której wartości nie sposób przecenić. Tym jednak, z czego nie powinniśmy się zwalniać i od czego uciekać nie wypada, to krytyczne przyswajanie treści i dystansu wobec tego, czym się nas indoktrynuje. Tymczasem, mam wrażenie, że straciliśmy umiejętność przesiewania informacji, które ważą od tych, które należałoby ważyć lekce.

W całym zamieszaniu na linii Janoszek-Stanowski nie ma tak naprawdę znaczenia to, czy faktycznie jest aktorką, czy ma status gwiazdy w Bollywood i czy wygrała jakikolwiek konkurs piękności. Podobnie zresztą jak i to, czy zgodnie z własną zapowiedzią zwróciła się przeciwko dziennikarzowi z pozwem o ochronę dóbr osobistych (który, na marginesie nie musiałby być skazany na niepowodzenie, bowiem dobra osobiste przysługują każdemu, a nie tylko osobom prawdomównym). Ta sprawa dotyczy w istocie nas samych.

Od lat głośno mówi się, że to, co widzimy w internecie jest jedynie wycinkiem czyjejś rzeczywistości, a mimo to, rzesze kobiet wypruwają sobie żyły, by wyglądać jak ich idolki -przy czym nawet one nie przypominają siebie. Choć coraz częściej prowadzone są akcje edukacyjne mające pokazywać naturalne piękno człowieka, salony kosmetyczne prześcigają się w promocjach na toksyny i kwasy, których zadaniem nie jest zatrzymanie wskazówek biologicznego zegara lecz jego cofnięcie nawet za cenę czoła, które marszczy się dopiero przy linii włosów, oczu pozbawionych mimiki i twarzy nie pozwalającej na odczuwanie emocji.

Dziś nasza uwaga i niechęć skupiła się na konkretnej osobie, ale Natalie Janoszek są wszędzie, także w branży prawniczej. Wystarczy bowiem włączyć instagram i okazuje się, że wystarczy rok praktyki zawodowej, aby odebrać klucze do kupionego za gotówkę lokalu własnej kancelarii. Że spędzając pół dnia na relacjonowaniu spacerów po mieście i wizyt w kawiarni można deklarować równoczesną obecność na trzech rozprawach i dwóch spotkaniach z klientem, a równocześnie wspomnieć o napisaniu kilku pozwów i jednego wezwania do zapłaty. Że nikogo nie śmieszy fakt, iż „partner zarządzający jednoosobowej kancelarii” (ekhm) pokazuje obserwatorom swoje biuro, w którym jest więcej bibelotów niż ludzi korzystających z komputerów, ale to i tak nie dziwi, skoro ściany nie zostały wyposażone w kontakty.

Niezależnie od tego, żyjemy w świecie, w którym wielu osobom łatwiej jest uwierzyć, że nie są nic warte, niż wyłączyć telefon i po prostu dobrze wykonywać swoją pracę.

Jak się okazuje, pośród wszystkich dziennikarzy i reporterów, którzy stanęli na drodze celebrytki, nikt nie zachował szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu informacji na jej temat, nikt też nie sprawdził zgodności z prawdą uzyskanych wiadomości, o podaniu ich źródła nie wspominając. Innymi słowy, żaden z przedstawicieli mediów nie uczynił zadość obowiązkom wynikającym z przepisów prawa prasowego (art. 12).

Medialna afera nie tylko pogrzebała wiarygodność Natalii Janoszek i pod znakiem zapytania postawiła jej talent i umiejętności, których wyraz dała bądź co bądź po wielokroć, biorąc udział w rozmaitych telewizyjnych programach i wykazując się przy tym pozazdroszczenia godnym wokalem i zdolnościami tanecznymi. Za sprawą doniesień Stanowskiego Polacy z zaskoczeniem skonstatowali bowiem, że po pierwsze: nie każdy człowiek mówi prawdę, a telewizja niekiedy kłamie, po drugie zaś: nie każdy gospodarz programu śniadaniowego lub telewizyjnego show zasługuje na miano dziennikarza.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarz
Paulina Szewioła: Szkodliwy trend na "bycie panią domu”
Komentarz
Joanna Parafianowicz o oskarżeniu Pauliny Smaszcz: Nawigacja wyłącznie pod wpływem emocji
Komentarz
Joanna Parafianowicz o tragedii w Andrychowie: Za śmierć dziewczynki w takim samym stopniu nie odpowiada nikt, jak i wszyscy
Komentarz
Joanna Parafianowicz o zabieraniu dziecka do pracy: Na tym można zyskać
Komentarz
Joanna Parafianowicz: Cieszący się renomą adwokat nie wykupi standu na targach rozwodowych