Rodzice są współodpowiedzialni za to, co staje się doświadczeniem ich dzieci

Od kilku dni Polska żyje tzw. aferą z youtuberami. Choć nicki i nazwy takie jak Stuu, Natsu, Boxdel, Marcin Dubiel, Fagata, czy Gargamel znane są głównie najmłodszemu pokoleniu, być może z przyczyn, które tu poruszę, powinny być bliższe jego rodzicom.

Publikacja: 10.10.2023 12:23

Joanna Parafianowicz: "Młode dziewczęta zbyt wcześnie dążą do inicjacji seksualnej".

Joanna Parafianowicz: "Młode dziewczęta zbyt wcześnie dążą do inicjacji seksualnej".

Foto: Adobe Stock

Nie dlatego, rzecz jasna, że wymienione osoby publikowały treści warte przybliżenia dorosłym, bądź poruszające tematykę z obszaru ich zainteresowań, ale z tej przyczyny, że najpewniej miały wpływ na kształtowanie świadomości i wiedzy o świecie ich dzieci w większym stopniu niż niejedna matka lub ojciec. Gwiazdy internetu, choć niewątpliwe w większości znane z bycia rozpoznawalnymi, stały się dla najmłodszych Polaków autorytetami, a nagłośniona przez „Olciak93” historia to jedynie objaw, a nie przyczyna choroby trawiącej od lat nastolatków. Wywołała publiczne oskarżenia pod adresem wielu osób. W sieci zaroiło się od oświadczeń i dowodów wskazujących na prawdopodobieństwo nawiązywania przez będących u progu pełnoletności lub dorosłych już mężczyzn bliskich relacji o charakterze erotycznym z dziewczynkami w wieku 12-13 lat.

Jako mama (w tej chwili już) dorosłego syna i zarazem rodzic, który zawsze żywo interesował się tym, co spotyka dziecko, muszę stwierdzić, że młode dziewczęta zbyt wcześnie, jeśli wziąć pod uwagę stopień emocjonalnej dojrzałości, dążą do inicjacji seksualnej. Zbyt chętnie dzielą się intymnymi nagraniami i zdjęciami z de facto obcymi sobie ludźmi i zdecydowanie zbyt lekko podchodzą do dywersyfikacji cielesnych wrażeń.

Jako mama blisko 12-letniej dziewczynki i zarazem rodzic mający za sobą wyżej opisane doświadczenia i spostrzeżenia nie umiem wyobrazić sobie, że poza moją wiedzą i kontrolą, córka korzysta z internetu, ma swobodny i nielimitowany dostęp do mediów społecznościowych i aktywnie w nich działa.

Czytaj więcej

Natalie Janoszek są wszędzie, także w branży prawniczej

Jako adwokatka od kilkunastu lat wspierająca osoby, które będąc dziećmi, doświadczyły przemocy seksualnej (zwłaszcza ze strony dorosłych), mam świadomość, że świat jest pełen zagrożeń, a najbardziej podstępne z nich czyhają tam, gdzie rodzice, najmniej mogliby się spodziewać, tj. w organizacjach harcerskich, klubach sportowych i szkołach. Jak się okazuje, także w mediach społecznościowych, które wprawdzie zabraniają publikowania zdjęć genitaliów, przemocy i seksu, ale wpływają na młode umysły gorzej, niż najbardziej perwersyjne filmy pornograficzne. Dlaczego tak się dzieje?

Za wcześnie na to, aby kategorycznie przesądzać o winie którejkolwiek z osób wymienianych kontekście omawianej afery. Nie jest jednak z pewnością za późno, aby mając na uwadze niepokojące doniesienia, podkreślić, że wykorzystanie seksualne dziecka stanowi tego rodzaju przestępstwo, które kładzie się cieniem na całym życiu pokrzywdzonego i wpływa na każdą ze sfer jego życia. U jednych wywoła chorobliwą potrzebę życia w normalności, doprowadzi do ponadnormatywnie szybkiego założenia rodziny i poświęcenia się jej w pełni - mimo że nie zostanie podjęta próba pogodzenia się z przestępstwem na specjalistycznej terapii. U innych skutkować będzie zamknięciem się na budowanie bliskości i jej unikaniem tak skutecznie, że niemożliwe okaże się stworzenie stałego, stabilnego i zdrowego związku. W obu przypadkach jednak osoba, wobec której zastosowano przemoc seksualną, niezależnie od tego, czy doszło do tego za jej (pozorną) zgodą, czy wobec braku wyraźnego sprzeciwu – będzie się czuła winna. Winna tego, że nie okazała się dość asertywna, że nie wiedziała, czym jest tzw. zły dotyk i sądziła, że to, czego doświadcza, jest normalne. Winna tego, że nie poprosiła o pomoc, ale i tego, że się o nią zwróciła.

Czy nastoletnia dziewczynka powinna wdawać się w relację z dorosłym mężczyzną i wysyłać mu „pikantne fotki”? Z pewnością nie, ale w odróżnieniu od odbiorcy takich treści i na ogół ich inicjatora, wiktymologia nie pozostawia złudzeń. Dziecko, choćby już miało biust i nosiło się doroślej, a nawet „prowokowało”, bądź wyrażało zgodę np. na współżycie, nie jest władne samodzielnie podjąć za siebie decyzji, bo nie zna jej wagi i znaczenia. W takim wypadku odpowiedzialność za dziecko powinni brać na swoje barki rodzice i to ich zadaniem, choć nie twierdzę, że prostym, jest taka obecność w życiu córki lub syna, która co najmniej zwiększy prawdopodobieństwo uchronienia ich przed nieszczęściem. Niezależnie do tego, czy wybór padnie na profilaktykę w postaci codziennej rozmowy, nieuleganie presji nielimitowanego dostępu do komórki, a nawet jawności dostępnych w niej treści, czy w grę wchodzić będą działania objawowe (zablokowanie dostępu do niebezpiecznej znajomości i powiadomienie o sytuacji odpowiednich instytucji), nie mam wątpliwości co do jednego. Rodzice, którzy w dzisiejszych czasach nie są zorientowani w aktualnych trendach, nie umieją korzystać z popularnych aplikacji i nie chcą tej wiedzy posiąść, są współodpowiedzialni za to, co staje się doświadczeniem ich dzieci. Nie wiedzą, kim są idole nastolatków i nie poświęcają czasu na wyczerpujące tłumaczenie pociechom, że świat kreowany przez media społecznościowe wprawdzie nie istnieje, ale realnie może wyrządzić krzywdę. Brutalne? Być może, ale nikt nie twierdził, że rodzicielstwo to bułka z masłem.

Nie dlatego, rzecz jasna, że wymienione osoby publikowały treści warte przybliżenia dorosłym, bądź poruszające tematykę z obszaru ich zainteresowań, ale z tej przyczyny, że najpewniej miały wpływ na kształtowanie świadomości i wiedzy o świecie ich dzieci w większym stopniu niż niejedna matka lub ojciec. Gwiazdy internetu, choć niewątpliwe w większości znane z bycia rozpoznawalnymi, stały się dla najmłodszych Polaków autorytetami, a nagłośniona przez „Olciak93” historia to jedynie objaw, a nie przyczyna choroby trawiącej od lat nastolatków. Wywołała publiczne oskarżenia pod adresem wielu osób. W sieci zaroiło się od oświadczeń i dowodów wskazujących na prawdopodobieństwo nawiązywania przez będących u progu pełnoletności lub dorosłych już mężczyzn bliskich relacji o charakterze erotycznym z dziewczynkami w wieku 12-13 lat.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarz
Paulina Szewioła: Szkodliwy trend na "bycie panią domu”
Komentarz
Joanna Parafianowicz o oskarżeniu Pauliny Smaszcz: Nawigacja wyłącznie pod wpływem emocji
Komentarz
Joanna Parafianowicz o tragedii w Andrychowie: Za śmierć dziewczynki w takim samym stopniu nie odpowiada nikt, jak i wszyscy
Komentarz
Joanna Parafianowicz o zabieraniu dziecka do pracy: Na tym można zyskać
Komentarz
Joanna Parafianowicz: Cieszący się renomą adwokat nie wykupi standu na targach rozwodowych