Anna Sawińska: Kobiety w Korei Południowej płacą ogromną cenę, żeby osiągnąć sukces zawodowy

W Korei Południowej kobiety na stanowiskach kierowniczych stanowią jedynie 15 proc. Zarabiają połowę tego, co mężczyźni. Gospodarka skoczyła do przodu, a społeczeństwo funkcjonuje na takich samych zasadach jak przed wiekami - mówi Anna Sawińska, mieszkanka tego kraju przez prawie 20 lat.

Publikacja: 27.06.2024 16:13

W Korei Południowej ciągle panuje przekonanie, że rola kobiety w społeczeństwie sprowadza się do rod

W Korei Południowej ciągle panuje przekonanie, że rola kobiety w społeczeństwie sprowadza się do rodzenia dzieci.

Foto: Adobe Stock

Jiyoung tygodniowo pracowała ponad 140 godzin, a płacono jej za osiem godzin dziennie. Eunju mimo ogromnego poświęcenia dla korporacji została pominięta w awansie. Haesoo – właścicielkę i prezeskę firmy VR traktowano jak asystentkę. Nie dowierzano, że kobieta może stać na czele firmy. Statystyki nie kłamią. W Korei Południowej kobiety na stanowiskach kierowniczych są rzadkością. Stanowią jedynie 15 proc. Za swoją pracę otrzymują połowę tego, co mężczyźni. - Mówi się o cudzie nad rzeką Han, ale rozwój społeczny stanął w miejscu. Kobiety próbują się wyrwać z tego impasu – mówi Anna Sawińska, autorka reportażu „Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej”.

Anna Sawińska do Seulu przeprowadziła się w 2002 roku. Przeszła pozytywnie kilka etapów rekrutacji, dostając się tym samym na Globalne Stypendium Samsunga. Dwa lata spędziła na koreańskim uniwersytecie, trzy w tradycyjnej korporacji, tzw. czebolu Samsung Electronics i kolejne dziewięć w czebolu Daewoo Shipbuilding and Marine Engineering. W latach 2017-2019 pracowała też w Korei dla Delegatury Unii Europejskiej. Od 2021 mieszka z rodziną w Polsce. Ale jak mówi: Nie na zawsze. Swoje doświadczenia opisywała na blogu, jest także autorką kilku książek o tym kraju: „W Korei. Zbiór esejów 2003-2007”, „Za rękę z Koreańczykiem” i „Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej”. Obecnie pracuje nad kolejną książką o koreańskiej edukacji.

Pięć powinności według Konfucjusza

- Kultura koreańska została ukształtowana przez konfucjanizm, który oddziaływał na ten kraj przez praktycznie 2 tys. lat. Przez 400 lat Korea była krajem pustelniczym, zamkniętym na wszelkie wpływy z zewnątrz. Ograniczone kontakty utrzymywano jedynie z Japonią i Chinami. Nauki Konfucjusza stosowano w tym okresie bardzo dosłownie, nawet bardziej niż w samych Chinach – tłumaczy Anna Sawińska.

Polka wyjaśnia, że w konfucjanizmie obowiązuje „pięć powinności”, które określają hierarchiczne zależności w życiu społecznym. - Poddany ma słuchać władcy, żona męża, syn ojca, młodszy brat starszego, a przyjaciele muszą zachowywać tę relację w równowadze. Kobieta przez tysiące lat plasowała się na najniższym szczeblu w tej hierarchii. Jeżeli była niezamężna, musiała słuchać ojca, jeżeli mąż umarł, musiała się słuchać najstarszego syna. Kobiety nigdy nie były niezależne. Ich funkcją była opieka nad domem, dziećmi i zarządzanie finansami – tłumaczy pisarka. Sawińska wskazuje, że nawet jeśli nikt świadomie nie stosuje tych zasad, to mentalność sprzed wieków wciąż jest żywa i ten bardzo jasny podział wciąż obowiązuje.

Jak więc ten tradycyjny podział ról pogodzić ze współczesną Koreą, która ze zdewastowanego kraju po wojnie koreańskiej, w latach 60. i 70. stała się jedną z najbardziej prężnie działających gospodarek świata? – Gospodarka skoczyła do przodu, a społeczeństwo funkcjonuje na takich samych zasadach jak przed wiekami. Kobiety mają więc trzy etaty, pracują, zajmują się domem i rodzinnymi finansami, ale też wychowaniem i edukacją dziecka, co wymaga ogromnego wysiłku. To jest ogromny problem dla kobiet, które chcą realizować się zawodowo w korporacji, bo wszystkich tych rzeczy nie sposób po prostu pogodzić. Przyjeżdżając do Korei z zewnątrz od razu widać, jak ten kraj jest rozwinięty technologicznie, ale w umysłach ludzi niewiele się zmieniło – mówi.

Anna Sawińska mogła tego doświadczyć na własnej skórze, gdy — jak mówi — po dwóch latach inspirującego życia studenckiego, nagle trafiła do korporacyjnego środowiska, w którym panowała kultura wojskowa. - Było to ogromne zderzenie kulturowe, ale napędzała mnie ciekawość i chęć zrozumienia tego świata. Miałam ten ogromny luksus, że mogłam w każdym momencie z tego zrezygnować. Moi koreańscy koledzy takiego komfortu nie posiadali – przyznaje.

Miejsce w hierarchii

Jednak łatwo nie było. Czy kiedykolwiek wyszła z biura po ośmiu godzinach? - Rzadko. Praktycznie było to niemożliwe. Jako nowicjusz byłam najniżej w hierarchii, w związku z czym nie mogłam wyjść wcześniej do domu niż mój szef. Mój szef nie mógł wyjść wcześniej niż jego szef i tak ta zależność pięła się w górę – wspomina.

Szefowie często są gorzej wykształceni, nie znają języków obcych, a do tego koniecznością jest chodzenie z nimi na hoesiki, czyli firmowe kolacje. – W tygodniu odbywały się dwie takie kolacje, czasem trzy. Najpierw praca, potem czekało się do 19:00 lub 20:00 na wyjście do restauracji. Po kolacji szło się do kilku pubów na jedno piwo, drugie, trzecie, często też na karaoke. Czasem kończyło się taką imprezę o godz. 2:00, 3:00 nad ranem. Jechało się do domu, brało prysznic, dwie godziny spania i z powrotem do pracy – mówi.

W Samsungu trafiła do jednego z najstarszych a przez to i najbardziej konserwatywnych działów, który zajmował się systemami telekomunikacyjnymi. Na wyższych stanowiskach sami wiekowi mężczyźni, sami Koreańczycy i ona Europejka, 26-letnia kobieta. Dwadzieścia lat temu widok Europejczyka na ulicach Seulu ciągle budził zainteresowanie. Jak tu z taką pracować? A potem jeszcze razem pić na hoesikach? Myśleli oni. Jak się z nimi porozumieć? Jak zdobyć zaufanie? – myślała ona. Teoretycznie można odmówić udziału w hoesiku, ale jeśli ktoś się wyłamuje, to szkodzi sobie i całemu zespołowi. W książce „Przysłonięty uśmiech” Anna Sawińska pisze: „Kobiety potakują, uśmiechają się, spuszczają wzrok. W toalecie płaczą i wsadzają sobie palec do gardła”.

- Rzeczywiście cały czas tak jest. Ta gra pozorów wciąż trwa. Trzeba się dopasować, a odmowa zaproszenia może źle wpłynąć na karierę, ktoś może zostać pominięty w awansie, odsunięty od ciekawych projektów, wyjazdów służbowych. Nieprzyjęcie zaproszenia na hoesik stawia w złym świetle szefa, pokazuje go jako lidera bez charyzmy, który nie ma wpływu na członków swojego zespołu. Odmowę przyjmuje jako policzek. Lepiej więc zacisnąć zęby i przyłączyć się do firmowej kolacji – wyjaśnia pisarka.

Tempo narzuca szef

Podczas kolacji trudno zrezygnować z picia alkoholu, tempo picia narzuca szef. Zdarzają się sytuacje, gdy kobiety później nie pamiętając tego jak się tam znalazły – budzą się w łóżku przełożonego, nagie. Anna Sawińska pisze w książce, że po zgłoszeniu molestowania seksualnego w HR-ach, poszkodowana kobieta dostała wybór między przyjęciem nagany a natychmiastowym zwolnieniem - a po zaakceptowaniu pierwszej opcji jej wynagrodzenie ucięto o dziesięć procent za fałszywe oskarżenia. Mężczyzna usytuowany wyżej w hierarchii nawet nie dostał nagany.

- Niestety takie sytuacje się zdarzają. Podejrzewam, że jest multum spraw, które nie wyszły na jaw. Ja też byłam świadkiem, kiedy dziewczyny były opłacane za milczenie, po czym musiały odejść z firmy i zatrudnić się gdzie indziej – wspomina.

Polka tłumaczy, że „w koreańskiej tradycji kobieta była i jest na niższej pozycji w drabinie społecznej, więc mężczyźni mogą więcej”. - Koreańczycy nie za bardzo rozumieją, co oznacza sexual harassment. Dla nich fakt, że położą rękę na nodze dziewczyny, poklepią ją albo powiedzą coś niefrasobliwego, to jest opieka nad daną osobą, okazywanie serdeczności, a przynajmniej tak to sobie tłumaczą. Wobec osoby przynależącej do zespołu, pozwalają sobie na więcej – zauważa.

Jednocześnie zastrzega, że w koreańskich korporacjach pracowała do 2016 roku, więc mogło się sporo zmienić. Do Korei dotarł też ruch #Metoo, coraz więcej kobiet zaczęło o tym mówić i przestało przeżywać swojego dramatu w samotności. – Mój mąż, który pracuje dla firmy amerykańskiej, ale z siedzibą w Korei, musi dwa razy w roku przejść specjalne szkolenie dotyczące sexual harrasment. Myślę, że ta zmiana nie pojawiła się z powodów moralnych czy etycznych, ale finansowych i marketingowych. Pozwy, odszkodowania czy opłacanie kobiet za milczenie zaczęły firmy za dużo kosztować – wskazuje.

Sukces zawodowy kobiet. Za jaką cenę?

Molestowanie seksualne, pomijanie w awansach, niższe pensje i jeszcze obowiązki domowe, które ciężko pogodzić z wymagającą pracą w korporacji. Według Światowego Forum Ekonomicznego z 2020 r. w rankingu 153 państw Korea zajmuje 127. miejsce, jeżeli chodzi o równość szans ekonomicznych pomiędzy kobietami i mężczyznami - tuż za Etiopią i Sri Lanką. W Korei jedynie 15 proc. stanowisk kierowniczych piastują kobiety. Za swoją pracę otrzymują połowę tego, co mężczyźni. W ogólnym indeksie równości płci Korea lokuje się na pozycji 108. za Chinami i Ghaną. Przed Kenią i Sierra Leone.

– Kobiety płacą ogromną cenę, żeby osiągnąć sukces zawodowy. Coraz częściej rezygnują z małżeństwa, z życia rodzinnego, nie mają dzieci. Jeżeli wybierają taki scenariusz to w korporacji muszą stawiać czoła napiętnowaniu. Wszyscy zastanawiają się, co jest z nią nie tak skoro nie potrafi znaleźć sobie męża. Albo uważają, że nie można jej ufać, bo nie akceptuje swojej roli w społeczeństwie. A jeśli wyjdzie już za mąż i ma dziecko to wszyscy myślą, że ma teraz inne priorytety, więc nie może być uważana za lojalnego, w pełni oddanego pracownika – wyjaśnia.

Anna Sawińska po trzech latach w Samsung Electronics zaczęła pracować dla drugiej największej stoczni na świecie – zajmowała się zielonymi elektrowniami. Wspomina, że miała wspaniałego szefa, kultura organizacji była mniej hierarchiczna, a praca dawała jej więcej satysfakcji. Nie wszystkie kobiety żyjące w Korei, miały tyle szczęścia, a te, wchodzące na rynek pracy wiedzą, że same muszą sobie wywalczyć zmiany i nie chcą przyjmować już tradycyjnej roli kobiecej. - To jest bardzo silny nurt, już nie do zatrzymania. Koreanki są świetnie wykształcone, odporne psychicznie i coraz bardziej pewne siebie. Mają po prostu dość. W obliczu silnej opozycji w stosunku do emancypacji kobiet, próbują obejść ten system. Dostrzegają, że mogą realizować się poza Koreą, wychodzą za mąż za obcokrajowców. Wiedzą, że nie muszą z niczego rezygnować, że mogą mieć i życie zawodowe, i rodzinne. Headhunterzy, którzy zajmują się rekrutacją do firm zagranicznych dostrzegają potencjał Koreanek. Jednocześnie Koreanki walczą o swoje prawa. Głośno o nich mówią, uczestniczą w manifestacjach, coraz śmielej korzystają z rozstrzygnięć sądowych. Szukają wszelkich możliwych sposobów, żeby wyjść z impasu, który trwa w tym momencie w Korei – wyjaśnia.

Rola kobiety to rodzenie dzieci ?

Można się więc zastanawiać, dlaczego Korea nie korzysta z potencjału kobiet. – W Korei ciągle dobrze ma się przekonanie, że rola kobiety w społeczeństwie sprowadza się do rodzenia dzieci. W obliczu kryzysu demograficznego, bo w Korei dzietność jest obecnie najniższa na świecie, rząd proponuje coraz to nowsze rozwiązania, które mogłyby pomóc kobietom w wykonywaniu tej funkcji. Dopłaty do dzieci, szersze miejsca parkingowe, poradniki jak być dobrą gospodynią domową czy ciężarną kobietą, ostatnio też szybko zarzucone z powodu ogólnego oburzenia pomysły, żeby dziewczynki wysyłać do szkoły o rok wcześniej... Konserwatywne środowiska nie chcą przyjąć do wiadomości, że kobiety mogą być niezależne, inteligentniejsze od mężczyzn, że potrafią podejmować trudne, trafne decyzje i być charyzmatycznymi liderkami. To jest w Korei nie do pomyślenia. Kobiety chcą być traktowane na równi z mężczyznami, tak jak jest to zresztą zapisane w Konstytucji, a nie parkować na miejscach z różowymi spódniczkami. Na tym polu istnieje ogromna przepaść w rozumieniu rzeczywistości przez obie strony. I o ile gospodarkę można zmienić w kilkadziesiąt lat, tak jak to było w przypadku Cudu nad rzeką Han, to niestety muszą minąć pokolenia, żeby mentalność faktycznie się zmieniła. To nie będzie proste – zauważa.

„Zakochałam się w człowieku, a nie w Koreańczyku”

Czy Polka, poznając zasady funkcjonowania koreańskiej rodziny i miejsca kobiet w społeczeństwie nie obawiała się związać z Koreańczykiem? - Zakochałam się w człowieku, a nie w Koreańczyku. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Czuliśmy, że więź między nami jest silniejsza niż różnice kulturowe – wyjaśnia.

W czym tkwi sekret ich dwudziestoletniego już związku? Jej mąż nie reprezentuje tradycyjnych koreańskich wartości, należy do tych bardziej postępowych Koreańczyków, mieszkał przez jakiś czas na Filipinach, ma progresywne poglądy. - To on w domu gotuje, robi zakupy, a ja zajmuję się innymi rzeczami. W koreańskiej typowej rodzinie mężczyzna w fartuchu, gotujący i robiący zakupy to jedynie bohater opery mydlanej. Czegoś takiego w rzeczywistości raczej nie ma – śmieje się.

Straszono ją też koreańską teściową, że będzie ją traktować jak służkę, pomoc domową. Mama jej męża przyjęła ją z otwartymi rękami i nigdy nie kazała jej nic robić. Niestety zmarła kilka lat temu.

Konserwatywny rząd inaczej rozumie potencjał koreańskich kobiet

Choć kobiety koreańskie emancypują się i chcą wyrwać się z impasu, władzę sprawuje konserwatywny rząd, który wygrał głosami młodych mężczyzn. Ci uważają, że kobiety zabierają im pracę, a przecież mają inną rolę do spełnienia – rodzić Koreańczyków i zaradzić kryzysowi demograficznemu, który jest bardzo wyraźny. Wskaźnik dzietności w Korei Południowej wynosi 0,72 dziecka na kobietę i jest najniższy na świecie. Prognozy zakładają, że w Seulu do 2052 r. liczba ludności spadnie z obecnych 9,4 mln do 7,9 mln. Jeśli tendencja się utrzyma, to, według prognoz, do roku 2100 populacja Korei Południowej zmniejszy się o połowę z obecnych 51 mln.

- Rząd stara się zachęcić kobiety do rodzenia dzieci, ale nie myśli o nich jak o równorzędnych członkach społeczeństwa, a o słabszej płci, której podstawowym zadaniem jest reprodukcja. Poza dużym wsparciem finansowym na dziecko (rząd krajowy rozważa podniesienie jednorazowych zachęt finansowych do decydowania się na potomstwo do kwoty blisko 400 tys. zł na małżeństwo), kobietom nie oferuje się rozwiązań, które umożliwiłyby im satysfakcjonujące kontynuowanie kariery zawodowej po jego urodzeniu. Nie ma też chęci do zmiany mentalności, jeżeli chodzi o binarny podział obowiązków pomiędzy kobietą i mężczyzną, czy chociażby system edukacji, który nakłada na rodziców konieczność ogromnych wydatków, a na kobiety zarządzania całym procesem intensywnego wykształcenia dziecka – mówi Sawińska.

Od 1953 roku Koreankom przysługuje także urlop menstruacyjny. - W ten sposób sankcjonuje się rozumienie kobiety jako słabej płci. To samo dotyczy różowych miejsc parkingowych, bo przecież kobiety nie potrafią parkować. Jednocześnie za moich czasów w czebolach nie zdarzyło się, żeby pracowniczka poszła do swojego szefa i poinformowała, że dostała miesiączkę. Żadna z nas nie chciała się tłumaczyć z tak osobistych sfer – wskazuje.

Wiele emocji wzbudza też najnowszy pomysł Koreańskiego Instytutu Finansów Publicznych, żeby dziewczynki poszły do szkoły rok wcześniej od chłopców. Jak czytamy w „The Guardianie” roczna różnica wieku między dziewczętami i chłopcami w szkole ma sprawić, że będą dla siebie bardziej atrakcyjni, gdy osiągną wiek odpowiedni do zawarcia małżeństwa. – Te wszystkie „reformy” obracają się wokół ukonstytuowania tradycyjnej roli kobiety – zauważa Sawińska. – To przykład, w jaki sposób rozumiany jest potencjał kobiet przez rządzące konserwatywne kadry Korei – denerwuje się.

„Synowska nabożność”

Korea Południowa zmaga się z bardzo niską dzietnością, a jednocześnie wskaźnik zabójstw dzieci w rodzinach jest bardzo wysoki.

- Dzieci w Korei traktuje się jak własność rodziców. Nierówność pomiędzy rodzicem a dzieckiem jest nawet zapisana w ustawodawstwie. Gdy dziecko podniesie rękę na rodzica i dojdzie do morderstwa to dostaje min. siedem lat więzienia. Do 1995 roku mogła mu grozić kara śmierci albo dożywocia. Gdy rodzic dopuści się zabójstwa swojego dziecka to ta minimalna kara wynosi jedynie pięć lat. Dopiero w 2021 r. zniesiono zapis w ustawie z 1958 roku, który dopuszczał dyscyplinowanie dzieci w celach wychowawczych i edukacyjnych, a to znaczy, że rodzice mogli formalnie stosować karty cielesne do 2021 roku. Większość społeczeństwa nie akceptuje tego zakazu. Potwierdzają to badania. W 2017 r. 70 proc. ankietowanych twierdziło, że dyscyplinowanie dzieci w celach edukacyjnych jest koniecznością – wyjaśnia.

Sawińska zaznacza, że nie chce tworzyć tragicznego obrazu koreańskich rodzin, bo zna wielu rodziców, którzy nigdy w życiu nie podnieśli ręki na swoje dziecko. - Nie wszyscy biją swoje dzieci, natomiast trzeba podkreślić, że w tradycję koreańską wpisane jest posłuszeństwo, które określa się mianem „synowskiej nabożności”. Bezwzględne posłuszeństwo i słuchanie rodziców to podstawa harmonijnego funkcjonowania całej rodziny, a przez to i całego społeczeństwa. W takiej konfiguracji motywowanie dzieci do nadludzkiego wysiłku edukacyjnego jest o wiele łatwiejsze niż na Zachodzie - wyjaśnia

Klient zawsze jest panem

To właśnie m.in. z powodu restrykcyjnej edukacji obowiązującej w Korei, Sawińska postanowiła przeprowadzić się wraz z rodziną do Polski. – Ethan miał pójść do szkoły podstawowej w Seulu. Nie chciałam jednak pchać go w trybiki tego ciężkiego rygorystycznego mechanizmu edukacyjnego, którego doświadczają koreańskie dzieci. Już jako pięciolatek w przedszkolu siedział przy stoliku i uczył się z książek, a do domu przynosił zadania domowe. W koreańskich szkołach nie stawia się raczej na naukę przez zabawę, nie kultywuje się kreatywności. Zadaniem nauczycieli ze szkół publicznych i prywatnych instytucji edukacyjnych jest przyuczenie dzieci do zdania egzaminu maturalnego, bo to jego wyniki zadecydują o całym życiu młodego człowieka. Nie chciałam tego dla swojego dziecka – argumentuje.

Ethan chodzi do szkoły międzynarodowej, mówi po polsku, koreańsku i angielsku, uczy się też francuskiego. Ma czas na naukę i zabawę, więc cel mamy został osiągnięty. Jednak przed rodzicami pojawiło się nowe wyzwanie. Jego polscy rówieśnicy zaczęli na niego wołać: Chinol, Chińska twarz, Skośnooki, Koreańczyk z Ohio, chłopiec zaczął się wstydzić swojego pochodzenia. - Mnie też jest przykro, szkoda, że w Polsce ciągle pewnie rzeczy nie uległy zmianie, ale zamiast wstydu musimy nauczyć go dumy z tego, kim jest. A jest i Polakiem, i Koreańczykiem – zauważa.

Czasem, gdy ktoś w Polsce odburknie, zachowa się wobec niej agresywnie, a urzędowe sprawy ciągną się w nieskończoność, ogarnia ją nostalgia za krajem, który jeszcze trzy lata temu był jej codziennością. - Tęsknię za życzliwością, szacunkiem dla drugiego człowieka, wspaniałomyślnością, którą okazują Koreańczycy w codziennych relacjach, też na ulicy. Brakuje mi koreańskich usług, bo w Korei praktycznie wszystko można załatwić online, nawet sprawy urzędowe, a klient zawsze jest panem. W Polsce odnoszę wrażenie, że non stop muszę z czymś walczyć, tłumaczyć, przekonywać i wyjaśniać, że błąd nie stoi po mojej stronie. To ogromne marnotrawienie czasu i nerwów. Tęsknię za rozmaitością jedzenia, za przepiękną wiosną i jesienią, ale też za koreańską zimą – suchą i słoneczną, przyjemniejszą dla nastroju niż w Polsce. Może na emeryturze uda nam się spędzać jedną połowę roku nad Wisłą, a drugą nad rzeką Han? Nauczyłam się nie przywiązywać do jednego miejsca. Tam, gdzie jestem w tym momencie, tam jest mój dom – podsumowuje.

Jiyoung tygodniowo pracowała ponad 140 godzin, a płacono jej za osiem godzin dziennie. Eunju mimo ogromnego poświęcenia dla korporacji została pominięta w awansie. Haesoo – właścicielkę i prezeskę firmy VR traktowano jak asystentkę. Nie dowierzano, że kobieta może stać na czele firmy. Statystyki nie kłamią. W Korei Południowej kobiety na stanowiskach kierowniczych są rzadkością. Stanowią jedynie 15 proc. Za swoją pracę otrzymują połowę tego, co mężczyźni. - Mówi się o cudzie nad rzeką Han, ale rozwój społeczny stanął w miejscu. Kobiety próbują się wyrwać z tego impasu – mówi Anna Sawińska, autorka reportażu „Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej”.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ludzie
Za gruba do roli Kate. Przykre wyznanie gwiazdy "The Crown" Meg Bellamy
Ludzie
Wystawa poświęcona Naomi Campbell. "Jedna z najbardziej wpływowych postaci we współczesnej kulturze"
Ludzie
Zmarła Anouk Aimée - wielka aktorka całe życie uparcie szukała miłości
Ludzie
Emilia Clarke przeszła dwa poważne urazy mózgu w trakcie „Gry o tron”. Co dziś robi?
Ludzie
Oprah Winfrey trafiła do szpitala. Zawiniły leki odchudzające?