Dlaczego kobiety nie rodzą dzieci? Ekspertka o błędach systemu i zmianach obyczajowych

Chodzi nie tylko o akceptację pracy zawodowej matek i osłabienie podporządkowania jej obowiązkom rodzinnym czy wprowadzanie rozwiązań nakierowanych na zmniejszanie nierówności płci w miejscu pracy oraz innych obszarach sfery publicznej - mówi profesor Irena Kotowska.

Publikacja: 22.09.2023 10:05

Sytuacja demograficzna na świecie

Sytuacja demograficzna na świecie

Foto: Adobe Stock

Demografii poświęciła pani całe swoje zawodowe życie i ta dziedzina nie ma przed panią tajemnic. Laik może mieć jednak problem z odnalezieniem się w tym temacie. Z jednej strony słyszymy głosy, że planeta jest przeludniona, ziemi oraz klimatowi grozi katastrofa, a surowce lada moment ulegną wyczerpaniu. Z drugiej strony docierają do nas lamenty nad niską dzietnością współczesnego pokolenia oraz obawy o przyszłość społeczeństwa. Jak naprawdę przedstawia się sytuacja?

Prof. dr. hab. Irena Kotowska: Liczba ludności na świecie rośnie, ale coraz wolniej. Według danych Departamentu Ludności ONZ w 2020 r. – po raz pierwszy od 1950 roku - tempo wzrostu populacji świata spadło poniżej 1 proc. rocznie. Ostatnia projekcja zmian ludnościowych ONZ z 2022 roku przewiduje, że populacja świata może wzrosnąć do około 8,5 miliarda w 2030 r. i 9,7 miliarda w 2050 r. Podobnie jak w projekcji z 2019 roku. Symulacje dotyczące kolejnych dekad pokazują, że w latach 80. XXI wieku populacja świata może osiągnie około 10,4 miliarda ludzi i utrzyma się na tym poziomie do 2100 roku. Czy to oznacza przeludnienie, czyli uznanie, że jest nas obecnie i będzie za dużo na świecie? To nie zmiany liczby ludności odpowiadają bezpośrednio za kryzys klimatyczny, wyczerpywanie surowców i degradację środowiska naturalnego, tylko sposób gospodarowania zasobami naturalnymi przez człowieka, czyli dotychczasowy model wzrostu ekonomicznego. Obawy o konsekwencje funkcjonowania takiego modelu wzrostu przy szybko zwiększającej się liczbie ludności były wyrażone w raporcie Klubu Rzymskiego z 1972 r. Dziś możemy powiedzieć, że niepokoje dotyczące tempa powiększania się populacji świata zostały rozwiane, a globalizacja nasiliła obawy związane z takim modelem wzrostu ekonomicznego.

Na tym nie można jednak poprzestać, mówiąc o zmianach ludnościowych na świecie. Poszczególne kontynenty czy regiony geograficzne różnią się bowiem ze względu na dynamikę przemian. Jest to spowodowane różnicami w przebiegu tzw. przejścia demograficznego od prymitywnej (rozrzutnej) do nowoczesnej (oszczędnej) reprodukcji ludności, wskutek długookresowych trendów spadku umieralności i płodności. Ludność Europy i Ameryki Północnej rosła w tempie mniejszym niż 1proc. rocznie już od połowy lat 60. XX wieku, osiągając tempo wzrostu bliskie zeru w 2020 r. Pod koniec lat 30. XXI wieku wystąpi spadek populacji tych kontynentów mimo dodatniego salda migracji. Przyczyną jest utrzymywanie się płodności poniżej prostej zastępowalności pokoleń, czyli spadek liczby urodzeń na kobietę do wartości niższych od 2,1, a w niektórych krajach znacznie poniżej tej wartości. Z kolei kraje Afryki Subsaharyjskiej, których liczba ludności była w 2022 roku porównywalna do zamieszkującej Europę i Amerykę Północną (1,2 mld wobec 1,1 mld), miały wysokie roczne tempo wzrostu populacji oscylujące wokół 3 proc. Od lat 80. XX wieku Afryka Subsaharyjska pozostaje regionem o najszybciej rosnącej liczbie ludności. I pomimo przewidywanego dalszego spadku płodności w tym regionie do blisko 3 urodzeń na kobietę do 2050 roku przewiduje się, że w latach 2022-2050 populacja Afryki Subsaharyjskiej wzrośnie prawie dwukrotnie. Liczba jej mieszkańców wyniesie w 2050 roku 2,1 mld. Miejsca, w których populacja rośnie, to przede wszystkim regiony o niższym poziomie rozwoju ekonomicznego. Ponad połowa przewidywanego wzrostu liczby ludności świata w latach 2022-2050 (z 7,9 mld do 9,7 mld) będzie skoncentrowana w ośmiu krajach: Demokratycznej Republice Konga, Egipcie, Etiopii, Indiach, Nigerii, Pakistanie, Filipinach i Zjednoczonej Republice Tanzanii. Zmiany klimatyczne, dotkliwe zwłaszcza na kontynencie Afryki, wraz z konfliktami politycznymi nasilą emigrację z tych krajów. Natomiast kraje rozwinięte, w których od lat płodność nie gwarantuje reprodukcji prostej, już doświadczają i będą doświadczać depopulacji. Ogólnie rośnie liczba krajów, w których wielkość populacji będzie się zmniejszać – aż w 61 krajach z 232 rozważanych w projekcji ONZ spadnie co najmniej o 1 proc. w okresie 2022-2050. Co więcej, w tych krajach starzenie demograficzne jest mocno zaawansowane. Reasumując, mamy podstawy do obaw o przeludnienie określonych regionów świata w wyniku szybkiego wzrostu liczby ludności i jednocześnie możemy mówić o zagrożeniu zjawiskiem wyludniania się niektórych krajów/regionów. Jednocześnie stanowczo sprzeciwiam się nadużywaniu w dyskursie publicznym określenia ‘wyludnianie’ w odniesieniu do każdego spadku liczby ludności. Jeśli wielkość populacji Polski zmniejszy się z obecnych nieco ponad 37 mln do 34 mln, czy nawet 30 mln, to nie oznacza wyludnienia. Łotwa może się martwić o wyludnienie, jeśli z obecnych 1,9 mln osób jej populacja spadnie do 1,4 mln, jak przewiduje ONZ czy Eurostat.

Prof. dr. hab. Irena Kotowska

Prof. dr. hab. Irena Kotowska

Archiwum prywatne

W kwietniu tego roku odnotowano niebywały fakt: liczba ludności Indii przerosła liczbę mieszkańców Chin, dotychczasowego „lidera” na tym polu. Co to oznacza dla tego kraju, borykającego się z niezliczonymi problemami społecznymi, państwa, które jest jednym z symboli skrajnego ubóstwa, niesprawiedliwości systemu kastowego oraz ciężkich warunków życia przeciętnego obywatela?

Liczba ludności Indii nie tylko przekroczyła liczebność obywateli Chin w tym roku - ta różnica będzie rosła. Wielkość populacji Chin będzie bowiem spadać z około 1,4 mld obecnie do 1,3 mld w 2050 roku. Potem ten spadek jeszcze się pogłębi. Natomiast ludność Indii będzie rosnąć do 1,7 mld w 2050 roku i ten trend wzrostowy wygaśnie około 2060 roku - wtedy przekształci się w spadkowy. Obawiam się, że ta zmiana ludnościowa pogłębi nierówności społeczne. Nie mam też wątpliwości, że zwiększy presję migracyjną. Coraz więcej osób, zwłaszcza młodych, będzie chciało wyjechać. Możemy spodziewać się, że coraz więcej Hindusów będzie postrzegać Europę jako pożądane miejsce migracji. Z danych Eurostatu dotyczących wiz wydawanych przez rząd polski widać, że napływ migrantów z Indii rośnie. Pamiętajmy też, iż spadek ludności w wieku produkcyjnym w krajach europejskich przy rosnącej szybko subpopulacji osób w wieku 65 lat i więcej, ogranicza mocno perspektywy rozwoju gospodarczego. Liczne analizy prowadzone dla krajów Unii Europejskiej pokazują niezmiennie od prawie dwóch dekad, że możliwy wzrost produktywności nie wystarcza dla zniwelowania negatywnego wpływu tej zmiany struktury wieku na przyszły rozwój gospodarczy. Także zmiany technologiczne na rynku pracy, w tym robotyzacja i digitalizacja pracy, mogą jedynie złagodzić niekorzystne dla rozwoju skutki zmniejszających się zasobów pracy.

Nasza część świata zmaga się z przeciwnym od hinduskiego trendem - niska demografia w Polsce oraz Europie jest przedmiotem burzliwych debat. Wiele osób próbuje doszukać się przyczyn tego zjawiska. Jakie jest pani zdanie na ten temat?

W ostatnim raporcie ONZ „World Population Prospects 2022” opublikowanym w lipcu 2022 roku wskazuje się, że dwie trzecie ludności świata żyje w krajach lub regionach, w których dzietność wynosi poniżej 2,1 urodzeń na kobietę, czyli poniżej poziomu gwarantującego zastępowalność pokoleń. Były to kraje Europy i Ameryki Północnej, Australia, Nowa Zelandia, 16 krajów azjatyckich, 20 krajów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, a także 10 krajów Północnej Afryki i Zachodniej Azji. Największe z nich to Chiny, USA, Brazylia, Bangladesz, Rosja, Japonia i Wietnam. Spadek płodności do poziomu, który nie gwarantuje odtwarzania pokoleń czyli reprodukcji prostej, ma więc charakter globalny, choć jego natężenie jest zróżnicowane. I to jest główną przyczyną wygasającego wzrostu liczby ludności świata. Co więcej, rośnie liczba krajów, w których dzietność jest niska albo bardzo niska. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie tyle pozostawanie współczynnika dzietności poniżej 2,1, ale przede wszystkim utrzymywanie się jego wartości poniżej 1,5 urodzeń na kobietę prowadzi do silnego spadku liczby ludności i głębokich dysproporcji między dziećmi i młodzieżą (0-20 lat), ludnością w tzw. wieku produkcyjnym (20-64 lat) oraz osobami starszymi (65 lat i więcej). Ten spadek płodności do poziomu poniżej zastępowalności pokoleń wystąpił najpierw w Europie w końcu lat 60. XX wieku i stopniowo dotyczył coraz większej liczby krajów na kontynencie. Demografowie przypisują go przede wszystkim zmianom demograficznego modelu rodziny. Coraz mniejsza jest skłonność do zawierania małżeństw, coraz częściej ludzie żyją w związkach niemałżeńskich. Ponadto związki są tworzone coraz później i są mniej trwałe. Zmniejsza się pożądana liczba dzieci, a decyzje o urodzeniu pierwszego dziecka są przesuwane do starszego wieku. Rośnie udział urodzeń pozamałżeńskich w ogólnej liczbie urodzeń, zwiększa się zarówno dobrowolna jak i przymusowa bezdzietność. Nie ma jednej przyczyny tych zmian. Wyjaśnienia szuka się w czynnikach strukturalnych (rozwój gospodarki rynkowej i rozwój welfare state), a przede wszystkim w przemianach politycznych i światopoglądowych, a także zmianach technologicznych. Ważne były zmiany norm i obyczajów dotyczących relacji intymnych (rewolucja obyczajowa lat 60-. w Europie Zachodniej i USA), przekształcenia hierarchii potrzeb i indywidualizacja w miarę rozwoju gospodarki rynkowej, w tym zwłaszcza postaw wobec związków i rodzicielstwa, oraz rozwój skutecznych metod kontroli urodzeń (zwłaszcza pojawienie się pigułki antykoncepcyjnej), a także rosnący dostęp kobiet do edukacji, wzrost ich aspiracji emancypacyjnych i coraz większa ich obecność na rynku pracy. Od lat 90. coraz mocniej wybrzmiewają argumenty o dokonujących się przeobrażeniach społecznych ról kobiet i mężczyzn oraz konieczności wprowadzania rozwiązań umożliwiających łączenie pracy zawodowej i zobowiązań rodzinnych nie tylko przez matki, ale także przez ojców. Chodzi zatem o to, by wspierać i promować taki ekonomiczny model rodziny, w którym oboje rodzice pracują, ale także większe zaangażowanie ojców w codzienne obowiązki domowe i opiekę nad dziećmi. Przebiegowi transformacji społecznych ról płci przypisuje się zasadnicze znaczenie nie tylko w wyjaśnianiu zróżnicowania spadku płodności w krajach europejskich czy Ameryce Północnej, ale przede wszystkim w krajach azjatyckich. Chodzi bowiem nie tylko o akceptację pracy zawodowej matek i osłabienie podporządkowania jej obowiązkom rodzinnym czy wprowadzanie rozwiązań nakierowanych na zmniejszanie nierówności płci w miejscu pracy oraz innych obszarach sfery publicznej. Ważne jest, by rosnącej obecności kobiet na rynku pracy i w życiu publicznym towarzyszyło większe zaangażowanie mężczyzn w prace domowe i zobowiązania opiekuńcze.

Nie brakuje opinii, że wszelkie próby zahamowania zjawiska są skazane na porażkę, ponieważ tendencji spadkowej liczby urodzeń nie da się już zatrzymać m.in. dlatego, że doszło do nieodwracalnej zmiany modelu rodziny. Jak pani zapatruje się na tę sprawę?

Uważam, że powrót do reprodukcji rozszerzonej nie jest możliwy w najbliższych dekadach (powiedzmy w ciągu najbliższych 50 lat). Istotne jest natomiast to, że zmiana demograficznego modelu rodziny, która przyczyniła się do spadku dzietności poniżej prostej zastępowalności pokoleń, nie musi prowadzić do utrzymywania się niskiej dzietności. W krajach, w których te zmiany rodziny są bardziej zaawansowane, ale jednocześnie zmienia się ekonomiczny model rodziny, a rozwiązania polityki publicznej, w tym polityki rodzinnej, odpowiadają na nowe potrzeby związane z tymi przeobrażeniami, dzietność nie utrzymuje się na niskim poziomie. Oprócz bezpośrednich (świadczenia pieniężne) i pośrednich (ulgi podatkowe) transferów finansowych kierowanych do rodzin z dziećmi, coraz większe znaczenie nadawano publicznym usługom edukacyjno-opiekuńczym dla małych dzieci, urlopom na opiekę nad dziećmi dla matek i ojców, elastycznej organizacji czasu pracy dla obojga rodziców, a także organizacji oświaty dostosowanej do pracujących rodziców. Odzwierciedla to nie tylko wsparcie w podejmowaniu wysiłku rodzicielskiego i znaczenie przypisywane przez państwo odtwarzaniu pokoleń i warunkom życia rodzin, ale także zmieniające się normy społeczne dotyczące rodziny, a zwłaszcza społecznych ról pełnionych przez kobiety i mężczyzn. Taką ewolucję polityki rodzinnej można określić jako przejście od wspierania pracujących matek poprzez zachęcanie ich do aktywności zawodowej, do zachęcania i wspierania ojców w zajmowaniu się domem i dziećmi. Liczne badania wskazują, że polityka publiczna uwzględniająca dokonujące się zmiany demograficznego i ekonomicznego modelu rodziny sprzyja pozostawaniu współczynnika dzietności na poziomie powyżej 1,5 urodzeń na kobietę i może pomóc w wyjściu ze strefy niskiej dzietności.

Czytaj więcej

Matki adwokatki wciąż bez ochrony antydyskryminacyjnej

Czy to wystarczy? Musimy się liczyć z tym, że będą nadal zmieniać się postawy kolejnych generacji wobec zakładania związków, pozostawania w nich oraz prokreacji. Rosną aspiracje życiowe, które nie muszą być powiązane z rodzicielstwem, czemu sprzyja też masowa indywidualizacja. Wśród dotychczasowych zmian dużą rolę odgrywało rozluźnienie powiązań między seksem i prokreacją, także dzięki rosnącej możliwości zapobiegania niepożądanej ciąży. Wzrosły też oczekiwania wobec partnera, zwłaszcza wśród kobiet i szczególnie w kontekście decyzji o dziecku. Trudności znalezienia odpowiedniego partnera, by zdecydować się na dziecko, mogą być coraz większe. I tego nie zmienimy transferami pieniężnymi, ale wspieranie zaangażowania mężczyzn w życie rodziny może mieć znaczenie.

Kolejna ważna kwestia to zdrowie reprodukcyjne – coraz więcej kobiet i mężczyzn, którzy chcą zostać rodzicami, doświadcza trudności w poczęciu dziecka. Odpowiadając zatem na potrzeby tej grupy osób, konieczne jest rozwijanie usług zdrowotnych związanych z diagnostyką i leczeniem niepłodności oraz dostępu do odpowiedniej jakości usług zdrowotnych dla kobiet oczekujących dziecka oraz po jego urodzeniu. Zresztą w dyskusji o przeciwdziałaniu niskiej dzietności nie tylko mocno wybrzmiewa argument o stanie zdrowia rodziców, ale także stanie zdrowia dzieci, co wiąże się z dostępnością i jakością usług zdrowotnych.

Budzące kontrowersje programy socjalne, które wprowadziła partia rządząca, miały stanowić receptę na zwiększenie liczby urodzeń. Po upływie 7 lat od ich inauguracji wiemy już, że nie odniosły one akurat tego rezultatu. Jak pani ocenia działania rządu prowadzone z zamysłem poprawienia sytuacji demograficznej?

Działania rządu dotyczące wspierania prokreacji nie uwzględniają przemian życia rodzinnego i związanych z tym potrzeb. Zamiast respektowania wyborów Polaków, tego, w jakich rodzinach żyją i chcą wychowywać dzieci, dostrzeżenia zagrożeń zdrowotnych związanych z prokreacją i wychowywaniem dzieci, polityka rodzinna wyraźnie preferuje małżeństwa kosztem innych form rodzin, w których wychowuje się coraz więcej dzieci. Preferencje nadano też bezpośrednim i pośrednim transferom finansowym (np. świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł na każde dziecko, rodzinny kapitał opiekuńczy, programy rodzinny kredyt mieszkaniowy czy rodzina na swoim, etc.). Rozwiązaniom dotyczącym zwiększenia uprawnień pracowników w kontekście ich życia rodzinnego (elastyczna organizacja czasu pracy, urlopy związane z opieką nad dzieckiem i innymi dorosłymi oraz ochrona pracowników-opiekunów, czyli związane z łączeniem pracy po powrocie z urlopu) oraz organizacji usług edukacyjno-opiekuńczych (żłobki, przedszkola, oświata) nadawano mniejszą wagę. Poprawa w zakresie dostępu do usług edukacyjno-opiekuńczych nastąpiła w dużym stopniu wskutek rozwoju sektora prywatnego, ale nadal Polska pozostaje wśród krajów Unii Europejskiej o najniższym odsetku dzieci w wieku poniżej 3 lat objętych opieką formalną. Rozwiązania ułatwiające kobietom i mężczyznom łączenie pracy zawodowej ze zobowiązaniami rodzinnymi wprowadzono do kodeksu pracy w 2022 roku (weszły w życie w kwietniu 2023 roku). Rozwiązania polityki rodzinnej wprowadzone w okresie 2008-2015 zmierzały do wspierania rodzin z dwojgiem pracujących rodziców i zaangażowania ojców w opiekę nad dziećmi, wzmacniając przemiany społecznych ról płci i przejście do partnerskiego modelu rodziny, który korzystnie wpływa na dzietność. To wsparcie uległo osłabieniu, rozwiązania wzmacniające dostęp ojców do urlopu rodzicielskiego wprowadzono dopiero w 2022 roku ze znacznym opóźnieniem w stosunku do zaleceń Parlamentu Europejskiego. Proces defamilizacji polityki rodzinnej, czyli zapewnienia poprzez publiczne usługi, urlopy i świadczenia pieniężne realizacji prawa jednostek do opieki i zabezpieczenia finansowego, który jest korzystny z perspektywy wspierania rodziny w wypełnianiu jej zobowiązań opiekuńczych i finansowych, został zahamowany.

Czytaj więcej

Ekspertka o zniesieniu zakazu handlu w niedziele: Mogłoby zmienić dobre nawyki rodzin

Uważam, że zasadnicze znaczenie dla fiaska rządu w zakresie zwiększenia dzietności w Polsce miała zmiana klimatu dyskusji o utrzymującej się niskiej dzietności w Polsce i konieczności oddziaływania na jej wzrost. Jako demografowie pracowaliśmy nad tym do 2015 roku. Zamiast wyjaśniania dlaczego autonomiczne decyzje par mają znaczenie zarówno dla przyszłości samych rodziców i ich dzieci, jak i dla całego społeczeństwa i gospodarki, przytacza się argumenty o zapaści biologicznej narodu z powodu przewidywanego spadku liczby ludności Polski, czyniąc z posiadania dzieci niemal obywatelski obowiązek i prezent dla Polski. Co więcej, pretensje o niską dzietność kierowane są głównie do kobiet. Coraz częściej też osoby bezdzietne są przeciwstawiane tym, które są rodzicami. Wyrok TK z października 2020 r., wydany w apogeum poczucia zagrożenia pandemią pokazał, że władze nie liczą się z preferencjami i emocjami Polaków. To wpłynęło na wzrost obaw dotyczących decyzji prokreacyjnych i wręcz strachu, że nie uzyska się pomocy w sytuacji zagrożenia zdrowia kobiety. Komitet Nauk Demograficznych PAN alarmował o zagrożeniach dotyczących zdrowia prokreacyjnego i prokreacji wynikłymi z decyzji TK. Dodatkowo atmosfera dyskusji o dramatycznych skutkach zakazu aborcji unaocznia, jak lekceważone są prawa kobiet, a także emocje ich bliskich. Nic dziwnego, że coraz częściej słychać opinie, że Polska to nie jest dobre miejsce dla powoływania do życia dzieci.

Jakie zmiany wprowadzone w rzeczywistości społeczno-ekonomicznej mogłyby realnie wpłynąć na przedmiotową sytuację?

Przede wszystkim konieczna jest zmiana prawa dotyczącego aborcji. Następnie należy wprowadzić finansowanie ze środków publicznych rozwoju usług dotyczących diagnostyki i leczenia niepłodności oraz rozwój edukacji dotyczącej zdrowia reprodukcyjnego, w tym wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół i działań na rzecz wzrostu świadomości społecznej w tym zakresie. Ważna jest też poprawa usług zdrowotnych kobiet w ciąży i opieki okołoporodowej. Należy także dostrzec potrzeby rodziców wychowujących dzieci z niepełnosprawnością, czy dzieci ze specjalnymi potrzebami wychowawczymi wymagającymi specjalnej uwagi. Na decyzje rodzicielskie i koszt wychowywania dzieci wpływa dostęp, koszt i jakość usług edukacyjnych i zdrowotnych. Dewastacja tych dwóch sektorów usług społecznych zwiększyła koszty wychowywania dzieci oraz nierówności społeczne wśród dzieci, także wśród dzieci poniżej 7 lat. Wsparcie państwa w bezpośrednich kosztach wychowywania kolejnych generacji powinno mieć głównie formę inwestowania w te usługi. Jest to korzystne zarówno dla zahamowania spadku dzietności do niskich poziomów oraz rozwoju kapitału ludzkiego kolejnych generacji. Potwierdzają to liczne badania. Bez widocznej poprawy w tych sektorach nie można oczekiwać wyraźnych zmian w podejściu do rodzicielstwa. Od tego trzeba zacząć. Wspierać najszerzej tych, którzy chcą mieć dzieci i tych, którzy już je mają, szanując wybory dotyczące tego, w jakich rodzinach te dzieci są wychowywane. Związki niemałżeńskie powinny być uznane za jedną z form rodziny. Nie wolno ignorować też potrzeb rodzin z jednym rodzicem - w zdecydowanej większości z matką.

Irena Kotowska

Ekonometrystka, demografka, statystyczką, profesor zwyczajna SGH oraz Honorowa Przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN z Instytutu Statystyki i Demografii

Demografii poświęciła pani całe swoje zawodowe życie i ta dziedzina nie ma przed panią tajemnic. Laik może mieć jednak problem z odnalezieniem się w tym temacie. Z jednej strony słyszymy głosy, że planeta jest przeludniona, ziemi oraz klimatowi grozi katastrofa, a surowce lada moment ulegną wyczerpaniu. Z drugiej strony docierają do nas lamenty nad niską dzietnością współczesnego pokolenia oraz obawy o przyszłość społeczeństwa. Jak naprawdę przedstawia się sytuacja?

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Angelika Andrzejewska-Romanowska. Badaczka, która poskramia "skaczące geny"
Nauka
Europejski Dzień Mózgu. Czyj mózg jest większy: kobiecy czy męski?
Nauka
Kiedy nasz mózg najszybciej nauczy się języka obcego?
Nauka
Po kim dziedziczymy urodę? Genetyczka wyjaśnia skomplikowany mechanizm
Nauka
Miliard dolarów dla studentów medycyny. Hojny dar byłej wykładowczyni
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?