Demografii poświęciła pani całe swoje zawodowe życie i ta dziedzina nie ma przed panią tajemnic. Laik może mieć jednak problem z odnalezieniem się w tym temacie. Z jednej strony słyszymy głosy, że planeta jest przeludniona, ziemi oraz klimatowi grozi katastrofa, a surowce lada moment ulegną wyczerpaniu. Z drugiej strony docierają do nas lamenty nad niską dzietnością współczesnego pokolenia oraz obawy o przyszłość społeczeństwa. Jak naprawdę przedstawia się sytuacja?
Prof. dr. hab. Irena Kotowska: Liczba ludności na świecie rośnie, ale coraz wolniej. Według danych Departamentu Ludności ONZ w 2020 r. – po raz pierwszy od 1950 roku - tempo wzrostu populacji świata spadło poniżej 1 proc. rocznie. Ostatnia projekcja zmian ludnościowych ONZ z 2022 roku przewiduje, że populacja świata może wzrosnąć do około 8,5 miliarda w 2030 r. i 9,7 miliarda w 2050 r. Podobnie jak w projekcji z 2019 roku. Symulacje dotyczące kolejnych dekad pokazują, że w latach 80. XXI wieku populacja świata może osiągnie około 10,4 miliarda ludzi i utrzyma się na tym poziomie do 2100 roku. Czy to oznacza przeludnienie, czyli uznanie, że jest nas obecnie i będzie za dużo na świecie? To nie zmiany liczby ludności odpowiadają bezpośrednio za kryzys klimatyczny, wyczerpywanie surowców i degradację środowiska naturalnego, tylko sposób gospodarowania zasobami naturalnymi przez człowieka, czyli dotychczasowy model wzrostu ekonomicznego. Obawy o konsekwencje funkcjonowania takiego modelu wzrostu przy szybko zwiększającej się liczbie ludności były wyrażone w raporcie Klubu Rzymskiego z 1972 r. Dziś możemy powiedzieć, że niepokoje dotyczące tempa powiększania się populacji świata zostały rozwiane, a globalizacja nasiliła obawy związane z takim modelem wzrostu ekonomicznego.
Na tym nie można jednak poprzestać, mówiąc o zmianach ludnościowych na świecie. Poszczególne kontynenty czy regiony geograficzne różnią się bowiem ze względu na dynamikę przemian. Jest to spowodowane różnicami w przebiegu tzw. przejścia demograficznego od prymitywnej (rozrzutnej) do nowoczesnej (oszczędnej) reprodukcji ludności, wskutek długookresowych trendów spadku umieralności i płodności. Ludność Europy i Ameryki Północnej rosła w tempie mniejszym niż 1proc. rocznie już od połowy lat 60. XX wieku, osiągając tempo wzrostu bliskie zeru w 2020 r. Pod koniec lat 30. XXI wieku wystąpi spadek populacji tych kontynentów mimo dodatniego salda migracji. Przyczyną jest utrzymywanie się płodności poniżej prostej zastępowalności pokoleń, czyli spadek liczby urodzeń na kobietę do wartości niższych od 2,1, a w niektórych krajach znacznie poniżej tej wartości. Z kolei kraje Afryki Subsaharyjskiej, których liczba ludności była w 2022 roku porównywalna do zamieszkującej Europę i Amerykę Północną (1,2 mld wobec 1,1 mld), miały wysokie roczne tempo wzrostu populacji oscylujące wokół 3 proc. Od lat 80. XX wieku Afryka Subsaharyjska pozostaje regionem o najszybciej rosnącej liczbie ludności. I pomimo przewidywanego dalszego spadku płodności w tym regionie do blisko 3 urodzeń na kobietę do 2050 roku przewiduje się, że w latach 2022-2050 populacja Afryki Subsaharyjskiej wzrośnie prawie dwukrotnie. Liczba jej mieszkańców wyniesie w 2050 roku 2,1 mld. Miejsca, w których populacja rośnie, to przede wszystkim regiony o niższym poziomie rozwoju ekonomicznego. Ponad połowa przewidywanego wzrostu liczby ludności świata w latach 2022-2050 (z 7,9 mld do 9,7 mld) będzie skoncentrowana w ośmiu krajach: Demokratycznej Republice Konga, Egipcie, Etiopii, Indiach, Nigerii, Pakistanie, Filipinach i Zjednoczonej Republice Tanzanii. Zmiany klimatyczne, dotkliwe zwłaszcza na kontynencie Afryki, wraz z konfliktami politycznymi nasilą emigrację z tych krajów. Natomiast kraje rozwinięte, w których od lat płodność nie gwarantuje reprodukcji prostej, już doświadczają i będą doświadczać depopulacji. Ogólnie rośnie liczba krajów, w których wielkość populacji będzie się zmniejszać – aż w 61 krajach z 232 rozważanych w projekcji ONZ spadnie co najmniej o 1 proc. w okresie 2022-2050. Co więcej, w tych krajach starzenie demograficzne jest mocno zaawansowane. Reasumując, mamy podstawy do obaw o przeludnienie określonych regionów świata w wyniku szybkiego wzrostu liczby ludności i jednocześnie możemy mówić o zagrożeniu zjawiskiem wyludniania się niektórych krajów/regionów. Jednocześnie stanowczo sprzeciwiam się nadużywaniu w dyskursie publicznym określenia ‘wyludnianie’ w odniesieniu do każdego spadku liczby ludności. Jeśli wielkość populacji Polski zmniejszy się z obecnych nieco ponad 37 mln do 34 mln, czy nawet 30 mln, to nie oznacza wyludnienia. Łotwa może się martwić o wyludnienie, jeśli z obecnych 1,9 mln osób jej populacja spadnie do 1,4 mln, jak przewiduje ONZ czy Eurostat.
Prof. dr. hab. Irena Kotowska
W kwietniu tego roku odnotowano niebywały fakt: liczba ludności Indii przerosła liczbę mieszkańców Chin, dotychczasowego „lidera” na tym polu. Co to oznacza dla tego kraju, borykającego się z niezliczonymi problemami społecznymi, państwa, które jest jednym z symboli skrajnego ubóstwa, niesprawiedliwości systemu kastowego oraz ciężkich warunków życia przeciętnego obywatela?