Kolektywistyczne podejście do życia nie jest popularne we współczesnym społeczeństwie. Dzisiejsze pokolenie charakteryzują indywidualizm, skupienie na własnych potrzebach i stawianie swoich osobistych wartości na pierwszym miejscu. Nietrudno się domyślić, że to idealne podłoże do rodzenia się konfliktów. Jeden z nich dotyczy obecności dzieci w przestrzeni publicznej.
Czytaj więcej
Chodzi nie tylko o akceptację pracy zawodowej matek i osłabienie podporządkowania jej obowiązkom rodzinnym czy wprowadzanie rozwiązań nakierowanych na zmniejszanie nierówności płci w miejscu pracy oraz innych obszarach sfery publicznej - mówi profesor Irena Kotowska.
Prawie połowa Polaków nie akceptuje krzyku dzieci w restauracjach
Głos w dyskusji, czy powinno się tworzyć miejsca z zakazem wstępu dla dzieci, zabierają właściwie wszyscy, tylko w różnym stopniu: single, matki, ojcowie, przedstawiciele różnych pokoleń.
Z badania przeprowadzonego ostatnio przez firmę badawczą IRCenter wynika, że aż 47 proc. Polaków nie akceptuje krzyku i płaczu dzieci w restauracjach. Istotne jest jednak to, że większości badanych ogólnie nie przeszkadza hałas i to, że dzieci zakłócają spokój. Akceptacja tych zachowań zależy jednak od tego, gdzie mają one miejsce. Jeśli jest to przestrzeń przeznaczona specjalnie dla dzieci, Polacy nie mają z tym problemu.
- 69 proc. Polaków akceptuje to, że dziecko krzyczy i bawi się na placu zabaw. Inne takie przestrzenie to łąki, place i skwery. Tam też jest akceptacja dla głośnego zachowania dzieci – powiedział Michał Kot, ekspert IRCenter.