Ma pani dopiero 25 lat i już na półmetku kariery tyle medali…
Ja sobie myślę, że mam już 25 lat. To chyba po prostu dobry wiek, a dla każdego sukcesy przychodzą przecież w innym momencie. Nie wiadomo, czy za rok albo dwa wciąż będę walczyła o medale. Nie patrzę więc na swój wiek, tylko się cieszę. Byłam już mistrzynią Europy, ale medal mistrzostw świata to inna liga. Tata zapowiada, że zrobi mi szafkę na trofea, ale nie wiem jeszcze, jak miałaby wyglądać.
Złoto i srebro olimpijskie za sztafety, wicemistrzostwo świata. Czuje się pani sportowcem spełnionym?
Trochę na pewno, bo mam medal wielkiej imprezy, który chciałam zdobyć. Mówiłam sobie: „Mistrzostwa Europy mistrzostwami Europy, ale indywidualne podium igrzysk lub mistrzostw świata to byłoby coś”. Będę sobie stawiała jednak kolejne cele i motywacji nie zabraknie.
Jaki prezent sobie pani sprawi za ten medal?
Jeszcze o tym nie myślę. Najpierw muszę pobiec z chłodną głową sztafetę, a wierzę, że mamy szansę na finał. Powstrzymam się więc przed świętowaniem. Jedynie w piątek pójdziemy z Konradem na kolację, bo mamy piątą rocznicę związku. Ślubu jeszcze nie planujemy, ale kiedy ustalimy datę, to zachowam ją w tajemnicy. Mogę za to zapewnić, że nie będę się nazywała Natalia Kaczmarek-Bukowiecka, bo to za długie.