Prof. Magdalena Król z ważną nagrodą. „Mamy szansę zrewolucjonizować leczenie glejaka”

W Polsce niestety brakuje zupełnie prywatnych funduszy inwestujących w biotechnologię – odstajemy tutaj nie tylko od USA, ale od innych krajów europejskich - mówi prof. Magdalena Król, wykładowczyni Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, specjalistka onkologii eksperymentalnej, twórczyni nagrodzonego start-upu biotechnoloicznego.

Publikacja: 02.12.2024 13:10

Prof. Magdalena Król: Udało nam się w ten sposób wyleczyć zwierzęta laboratoryjne z glejaka, a co wi

Prof. Magdalena Król: Udało nam się w ten sposób wyleczyć zwierzęta laboratoryjne z glejaka, a co więcej, u ozdrowieńców po naszej terapii po powtórnym wszczepieniu komórek glejaka, nie rozwinęły się nowe guzy.

Foto: Archiwum prywatne

Dostała pani profesor główną nagrodę w Innovation Radar 2024 od Komisji Europejskiej w kategorii Health Tech. Co dla pani, dla start-upu biotechnologicznego Cellis oznacza taka nagroda?

Otrzymaliśmy główną nagrodę w całym konkursie, choć startowaliśmy w kategorii Health Tech. Cieszymy się z tego wyróżnienia, gdyż potwierdza wyjątkowość rozwijanej przez nas technologii na poziomie globalnym. Jednocześnie jest to element pokazania publicznie efektów kilku lat pracy zaangażowanego zespołu ludzi. Mamy nadzieję, że przełoży się to na lepsze postrzeganie naszego projektu.

Czy za taką nagrodą pójdą dodatkowe granty, środki  – na badania w zakresie rozwoju innowacyjnej terapii komórkowej guzów litych, czyli to, czym zajmuje się pani od lat?

Tego nie wiemy. Regularnie składamy wnioski na dofinansowanie kolejnych etapów badań, teraz już klinicznych. Do tej pory otrzymaliśmy jeden raz szybką ścieżkę oraz EIC Transition grant. W ostatnim naborze Funduszy Europejskich dla Nowoczesnej Gospodarki (FENG) realizowanym przez PARP przyznano nam jednak zero punktów z argumentacją, że projekt jest mało innowacyjny. Większość naszych wniosków w Polsce jest tak właśnie oceniana – wydaje się nam, że temat jest zbyt trudny dla oceniających, a regulaminy programów nie akceptują innowacji, która w naturalny sposób wybiega poza dotychczasowe ramy. Szukamy aktualnie dodatkowych środków prywatnych w rundzie A, które pozwolą na sfinansowanie fazy pierwszej. Cieszymy się, że nastąpiło już rozstrzygniecie konkursów FENG w konsorcjach prowadzonych przez NCBiR, gdzie właśnie przyznano nam granty w dwóch projektach. Pozwoli nam to nie zwalniać tempa i wejść w połowie następnego roku w badania kliniczne w kilku krajach.

Czytaj więcej

Dr Kornelia Mikuła z prestiżowym stypendium LifeArc. "Tworzę coś naprawdę potrzebnego"

Jak w Polsce wspiera się takie start-upy technologiczne poświęcone zdrowiu, czy dokładniej terapiom nowotworowym?

W Polsce biotechnologia nie jest obszarem strategicznego wsparcia. Wynika to zapewne z tego, że jest kapitałochłonna, długotrwała i ryzykowna. A kapitał w Polsce woli szybkie proste rozwiązania. Rozwijanie nowej technologii terapeutycznej lub diagnostycznej to wieloetapowy proces wymagający zaangażowania kilku sektorów. Zaczyna się od pomysłu naukowców na rozwiązanie jakiegoś problemu. Ten pomysł nie może zostać zmarnowany zbyt wczesną publikacją – a taki jest często wymóg pracy na uczelniach. Przede wszystkim powinien zostać zabezpieczony patentami i to o charakterze globalnym. Ochrona patentowa na terenie tylko Polski jest błędem i nie buduje wartości. Następnie takie rozwiązanie musi zostać przeniesione do spółki kapitałowej, bo tylko spółka ma zdolność funkcjonowania w obrocie gospodarczym. I tutaj naukowcy powinni korzystać z prawników, którzy pomogą założyć spółkę i będą reprezentować założycieli w rozmowach z pierwszymi inwestorami, najczęściej business angels. Od tego etapu zaczyna się możliwość pozyskiwania grantów i dodatkowych prywatnych funduszy. Trzeba być przygotowanym, że 100 razy usłyszy się „NIE”, zanim ktoś zdecyduje się zainwestować w nasze rozwiązanie.

W Polsce niestety brakuje zupełnie prywatnych funduszy inwestujących w biotechnologię – odstajemy tutaj nie tylko od USA, ale od innych krajów europejskich. Mówimy w tym wypadku o finansowaniu na poziomie kilkudziesięciu, czy ponad stu milionów złotych. A to dopiero początek – bo za takie pieniądze można dojść do wyników przedklinicznych. Aby przeprowadzić badania kliniczne, potrzeba dziesiątek milionów euro na każdy etap badań – im dalej tym więcej. Giełda warszawska też nie jest rozwiązaniem, bo nie operują tam profesjonalne fundusze chcące inwestować w biotechnologię. Niestety, ale polski ekosystem nie sprzyja budowaniu start-upów biotechnologicznych i obawiam się że jeszcze będzie tak przez wiele lat.

Jeśli miałaby pani ocenić działania Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, czy byłaby to pozytywna ocena? Czy polscy naukowcy mogą liczyć na obiektywne oceny i wsparcie przy swoich badaniach? Jakie są pani doświadczenia w tym zakresie?

NCBiR ma już jakąś tradycję w ocenianiu i prowadzeniu projektów biotechnologicznych. Niestety projekty FENG dla MŚP są oceniane i prowadzone przez PARP, którego reguły są zaprzeczeniem innowacji. Podam przykład – oczekuje się, że na etapie składania projektu, który ma trwać pięć lat, będą wybrani już wszyscy podwykonawcy.

Nasz projekt, który ma szansę zrewolucjonizować leczenie glejaka – obecnie śmiertelnej choroby –został odrzucony tylko z tego powodu, że nie mieliśmy wybranej firmy monitorującej drugą fazę badań klinicznych, choć nie zaczęliśmy jeszcze fazy pierwszej. Żadna firma monitorująca nie da nam nawet oferty na badanie, które ma się rozpocząć za trzy lata i nawet nie wiadomo do końca, jaki będzie jego zakres, bo to się okaże po pierwszej fazie badań.

Sama ocena projektów jest też mało transparentna. Nazwiska ekspertów nie są znane, a podczas panelu, w którym my jako aplikujący musimy pokazywać do kamery swoje dowody, eksperci są ukryci tylko pod numerem i siedzą z wyłączoną kamerą. Po drugiej stronie może być tak naprawdę każdy. Ja jestem ekspertem w Komisji Europejskiej i tam każdy aplikujący zna moje nazwisko, wie, że to ja będę oceniać jego projekt i może zgłosić konflikt interesów, jeśli taki zachodzi. Podczas panelu muszę mieć włączoną kamerę i jestem podpisana imieniem i nazwiskiem. Oznacza to, że biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa i za ocenę. W Polsce jest inaczej.

Co w Polsce – pani zdaniem – powinno się zmienić - jeśli chodzi o finansowanie nauki, a dokładnie badań naukowych, by zdolni Polacy chcieli w kraju prowadzić swoje badania, a nie wyjeżdżać do innych państw i ośrodków akademickich, w których łatwiej zdobyć granty czy stypendia na badania naukowe?

Sądzę, że przede wszystkim system musi promować rozwiązania, które znajdują ścieżkę komercyjną. Odkrycie, które prowadzi do technologii i do produktu, musi rozwiązywać jakąś potrzebę rynkową i znaleźć miejsce na rynku. Celem nie są publikacje, a rozwiązanie rynkowe.

W USA ścieżka życiowa naukowców bardzo często przeplata się z pracą nad start-upami, które sami tworzą a uczelniami, na których pracują. Tam każdy się chwali, że stworzył technologię, którą kupiła duża spółka.

Dzięki temu naukowcy czują, że ich praca nie poszła na marne, zarabiają na swojej pracy naukowej duże pieniądze, a gospodarka pozyskuje coraz to lepsze produkty. Można narzekać, że jest system to oparty na pieniądzu – ale to jest aktualnie jedyny efektywny system translacji nauki do biznesu.

Czytaj więcej

Krok milowy w leczeniu niepłodności. Przełomowe odkrycie 17-letniej Polki i jej kolegi

Od wielu lat zajmuje się pani onkologią eksperymentalną. Czy w prostych słowach może pani wytłumaczyć, na czym polegają pani badania dotyczące innowacyjnej terapii komórkowej guzów litych?

Technologia opiera się na wykorzystaniu makrofagów – komórek układu immunologicznego pobieranych z krwi dawców, które następnie ładowane są koniugatem (leki zbudowane z dwóch części – przyp. red.) białka z lekiem i mrożone. Taki produkt po podaniu pacjentowi będzie aktywnie migrował na teren guza, bo jest to żywa komórka, która w naturalny sposób jest „zwabiana” do guza, a tam selektywnie przekazywał komórkom nowotworowym białko z lekiem. Można powiedzieć: naturalny koń trojański. Nasze badania przedkliniczne pokazały, że makrofagi po przekazaniu leku zaczynają niejako „sprzątać” umierające komórki nowotworowe (jest to ich fizjologiczna funkcja), a następnie prezentują antygeny nowotworowe limfocytom i aktywują układ odpornościowy i pamięć immunologiczną.

Udało nam się w ten sposób wyleczyć zwierzęta laboratoryjne z glejaka, a co więcej, u ozdrowieńców po naszej terapii po powtórnym wszczepieniu komórek glejaka, nie rozwinęły się nowe guzy. Oznacza to, że zwierzęta te stały się odporne na wystąpienie nowotworu. Są to bezprecedensowe wyniki, które dają nadzieję pacjentom.

Pani zdaniem kiedy i ewentualnie w jaki sposób efekty pani badań da się wykorzystać w leczeniu nowotworów litych, czyli inaczej mówiąc – da się skomercjalizować te lata pracy pani i zespołu?

Planujemy rozpocząć badania pierwszej fazy klinicznej – bezpieczeństwa – w wielu guzach litych w połowie następnego roku. Po pozytywnym wyniku przejdziemy do badań efektywności – wiemy z rozmów, że wielu inwestorów oraz najwięksi producenci leków czeka na te wyniki, bo jest to pierwsza na świecie technologia oparta na ładowaniu makrofagów lekiem.

Pozytywne efekty otworzą możliwości sprzedaży rozwiązania. A więc czeka nas jeszcze parę lat ciężkiej pracy do momentu komercjalizacji, a potem jeszcze kilka zanim rozwiązanie znajdzie się w klinikach. Liczymy na szybkie procesy rejestracyjne, bo dzisiaj terapie guzów litych takich jak glejak nie przynoszą efektów.

Dostała pani profesor główną nagrodę w Innovation Radar 2024 od Komisji Europejskiej w kategorii Health Tech. Co dla pani, dla start-upu biotechnologicznego Cellis oznacza taka nagroda?

Otrzymaliśmy główną nagrodę w całym konkursie, choć startowaliśmy w kategorii Health Tech. Cieszymy się z tego wyróżnienia, gdyż potwierdza wyjątkowość rozwijanej przez nas technologii na poziomie globalnym. Jednocześnie jest to element pokazania publicznie efektów kilku lat pracy zaangażowanego zespołu ludzi. Mamy nadzieję, że przełoży się to na lepsze postrzeganie naszego projektu.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
POLKA NA OBCZYŹNIE
Polka w Chile: Przy łóżku zawsze warto trzymać buty i latarkę
Wywiad
Sylwia Gregorczyk-Abram, Warszawianka Roku 2024: Pracuję na rzecz tych, którzy często nie mają głosu
Wywiad
Twórczyni "Matki Pingwinów": Świat, o którym opowiadam w serialu to poniekąd mój świat
CUDZOZIEMKA W RP
Koreanka w Polsce: Doceniajcie swoje urlopy! U nas wolne dni są jak jednorożce - nikt ich nie widział
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Wywiad
Dlaczego tylu młodych ludzi chce odebrać sobie życie? Specjalistka mówi o alarmujących danych
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska