Reklama

Ekspertka o zakażeniu cholerą: Tu zdecydowanie chodzi o bakterię, a nie o człowieka

W każdym przypadku, gdy pacjent trafia do lekarza z dramatycznie przebiegającą biegunką, podejmuje się tzw. diagnostykę przyczynową – mówi mówi dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska, wojewódzki konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych, ordynator Oddziału III w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie.

Publikacja: 21.07.2025 13:33

Dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska: Myślę, że jest duża szansa, że badania szczepu bakterii ch

Dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska: Myślę, że jest duża szansa, że badania szczepu bakterii cholery, które wykryto u zakażonej Polki, potwierdzą optymistyczną wersję scenariusza.

Foto: Archiwum prywatne

Czy fakt, że w Polsce zdiagnozowano przypadek zakażenia bakterią cholery, to powód do poważnego niepokoju, sygnał, że dzieje się coś wyjątkowego?

Dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska: Przede wszystkim należy powiedzieć, że to sukces polskich służb medycznych i sanitarno-epidemiologicznych: udało się szybko zareagować na niepokojące objawy u pacjentki i zdiagnozować chorobę. Nie martwiłabym się na wyrost całą sytuacją. W tej chwili trzeba poczekać na identyfikację bakterii. Rodzina przecinkowców cholery obejmuje wiele szczepów i rodzajów. Wśród nich są tylko dwa biotypy, które są niebezpieczne, ponieważ produkują enterotoksynę, która działa w jelicie cienkim układu pokarmowego człowieka i jest odpowiedzialna za gwałtowne objawy kliniczne choroby: charakterystyczną biegunkę i wymioty prowadzące do szybkiego odwodnienia, utraty elektrolitów i w efekcie zagrożenia życia pacjenta. Od wyników identyfikacji bakterii, na które teraz czekamy, będzie jednak zależeć nie tyle samo postępowanie z pacjentką, co działania na polu epidemiologicznym.

Przeglądając dyskusje internautów na temat cholery toczące się w różnych miejscach w sieci, można zauważyć, że często pojawia się w nich wątek „choroby egzotycznej” a także „archaicznej”. Ile w tym prawdy?

Liczba przypadków zachorowania na cholerę zgłaszanych do światowych rejestrów faktycznie spada – podobnie jak dżumy, ale bynajmniej nie można mówić o niej wyłącznie w czasie przeszłym. Wciąż istnieją miejsca na mapie świata, w których zachorowania są częste – Indie, Zachodnia Afryka. Polska faktycznie nie jest jej obszarem endemicznym, ale nie oznacza to, że w ogóle ona tutaj nie występuje. Prawdą jest, że z cholerą mamy do czynienia zwykle tam, gdzie warunki sanitarne są słabe. Bakteria powodująca tę chorobę bytuje w wodzie. Stamtąd przedostaje się do pokarmów, które spożywa człowiek. Co ważne: człowiek jest jej rezerwuarem. Tylko kiedy dostanie się do ludzkiego organizmu, może się rozmnażać – będąc zagrożeniem dla samego człowieka i dla innych organizmów.

Czytaj więcej

Przypadek cholery w Polsce. „Dochodzenie epidemiologiczne”

Powiedziała pani doktor, że od wyniku badań bakterii, na które czekamy, będzie zależało dalsze postępowanie epidemiologiczne w środowisku zakażonej pacjentki. Co to dokładnie znaczy?

Jeśli okaże się, że szczepy, które wykryto u chorej, nie są enterotoksynotwórcze, osoby, które obecnie przebywają na kwarantannie, zostaną z niej zwolnione. Myślę, że jest na to duża szansa, biorąc pod uwagę fakt, że upłynęło już kilka dni od momentu, gdy zdiagnozowana pacjentka trafiła do szpitala, a na razie nie ma informacji o kolejnych zachorowaniach. To, co bowiem charakterystyczne dla przebiegu zakażenia niebezpiecznymi biotypami cholery, to bardzo krótki okres wylęgania się choroby i jej szybki rozwój. Myślę, że gdybyśmy mieli do czynienia z tą sytuacją, byłyby już kolejne zachorowania.

Czy niebezpieczne szczepy cholery, o których pani doktor mówi, mimo postępu medycyny, wciąż mogą powodować śmierć?

Jeśli pacjent nie trafi do szpitala, może się tak stać, ale jeśli jego ogólny stan zdrowia jest dobry i znajdzie się pod opieką medyczną, śmiertelność wynosi około 1 proc. Nie zmienia to jednak faktu, że objawy kliniczne w przebiegu choroby są naprawdę ciężkie i stan zakażonego może się pogarszać dosłownie z godziny na godzinę. Z powodu biegunek pacjent może utracić nawet kilkanaście litrów wody w ciągu doby, a wraz z nią m.in. potas, sód i wapń – niezbędne do prawidłowej pracy serca. To stanowi realne zagrożenie dla życia.

Reklama
Reklama

Czy w objawach, z którymi pacjentka zgłosiła się do szpitala, musiało wystąpić coś charakterystycznego, że podjęto diagnostykę w kierunku cholery?

W każdym przypadku, gdy pacjent trafia do lekarza z dramatycznie przebiegającą biegunką, podejmuje się tzw. diagnostykę przyczynową. Pobiera się posiew kału lub wymaz z odbytu i oddaje go do pracowni mikrobiologicznej. Tam na specjalnych podłożach zakłada się hodowlę bakterii. Wstępna ocena ogranicza się do ustalenia ich gatunku – czy to gronkowce, paciorkowce, meningokoki, czy jeszcze coś innego. To jest tzw. grube rozpoznanie, które później trzeba zidentyfikować serologicznie. To odbywa się w pracowni referencyjnej Państwowego Zakładu Higieny. Co ważne: kiedy tylko zachodzi podejrzenie zakażenia chorobami takimi jak cholera, dżuma, czy choćby COVID-19, lekarze mają obowiązek zgłoszenia tego do Sanepidu. W przypadku, o którym rozmawiamy, etap zapobiegania realizowany przez stację sanitarno-epidemiologiczną, przeprowadzono wzorcowo.

Wydaje mi się jednak, że nie każda biegunka, z którą pacjent zgłasza się do lekarza, skłania do zlecenia diagnostyki, o której pani doktor mówi. Często wizyta u lekarza kończy się na sugestii obserwacji i zaleceniu przyjmowania elektrolitów…

To prawda. W tym przypadku szczęśliwie stało się tak, że medykowi zapaliło się czerwone światło w głowie. Najprawdopodobniej dlatego, że przebieg zakażenia dawał drastyczne objawy i bardzo szybko postępował. W podręcznikach medycznych mówi się też o specyficznej konsystencji biegunki w czasie zakażenia cholerą – nazywa się ją „zupą ryżową”. To wszystko razem najpewniej dało o sobie znać i skierowano materiał do badań.

Czy jest możliwe, że człowiek przechodzi zakażenie cholerą bez formalnego zdiagnozowania zakażenia i jego organizm radzi sobie z nim samodzielnie?

Tak, jest to możliwe, w przypadku zakażenia nietoksynotwórczymi bakteriami. W krajach, które uznaje się za endemiczne dla cholery, ale także na przykład w miejscach klęsk żywiołowych populacja nosicieli bakterii jest liczna i leczenie zakażeń dokonuje się samoistnie.

Czytaj więcej

Gwałtowny wzrost zachorowań na cholerę

Jak długo może potrwać ustalanie, czy bakteria, z którą mamy do czynienia u pacjentki w Polsce, była patogenna?

Myślę, że dziś będą już znane wyniki. Zwykle do ustalenia tego wystarcza około 36 godzin. Chcę jednak jeszcze raz podkreślić, że będzie to miało znaczenie przede wszystkim dla działań epidemiologicznych, a nie wpłynie na sposób leczenia chorej. Pacjentce podaje się antybiotyk, stabilizuje jej gospodarkę elektrolitową, poprawia pracę serca, nawadnia. Bez względu na wynik badań to wszystko pozostanie bez zmian.

W kontekście zagrożenia epidemiologicznego: przeczytałam gdzieś w sieci komentarz, że trzeba uważać na wodę z ujęć zlokalizowanych w szpitalach, w których leczy się cholerę. Czy to prawda?

W Polsce nie ma takiego zagrożenia. Woda, która płynie w rurociągach, jest na bieżąco badana. Oczywiście, że nie jest to woda wolna od jakichkolwiek drobnoustrojów, ale nie są to tego rodzaju patogeny – tym bardziej dostające się do niej z placówek medycznych.

Reklama
Reklama

Powrócę jeszcze do wspomnianego już wątku cholery jako „choroby przywleczonej”. Czy takich przypadków należy się bać bardziej niż zachorowań takich jak to, o którym rozmawiamy w kontekście Polki? Ustalono już, że ani ona, ani nikt z jej otoczenia nie wyjeżdżał w obszary endemiczne.

Tak. Tego rodzaju zachorowania mogą okazać się groźniejsze. Dlatego jeśli planuje się wyjazd do miejsc, w których cholera występuje, warto pomyśleć o szczepionce. Jest ona podawana doustnie. Na polskim rynku dostępne są dwa jej rodzaje. Podróżni mogą rozważyć wersję jednodawkową, przyjmowaną 14 dni przed wyjazdem.

Czy myśli pani doktor, że polska pacjentka, u której zdiagnozowano cholerę, miała może jakieś deficyty układu odpornościowego lub zadziałały u niej inne czynniki osobnicze predestynujące do zachorowania?

Nie. Odpowiadając w skrócie, można powiedzieć tak: w przypadku zachorowania na cholerę zdecydowanie chodzi o bakterię, a nie o człowieka.

Czy fakt, że w Polsce zdiagnozowano przypadek zakażenia bakterią cholery, to powód do poważnego niepokoju, sygnał, że dzieje się coś wyjątkowego?

Dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska: Przede wszystkim należy powiedzieć, że to sukces polskich służb medycznych i sanitarno-epidemiologicznych: udało się szybko zareagować na niepokojące objawy u pacjentki i zdiagnozować chorobę. Nie martwiłabym się na wyrost całą sytuacją. W tej chwili trzeba poczekać na identyfikację bakterii. Rodzina przecinkowców cholery obejmuje wiele szczepów i rodzajów. Wśród nich są tylko dwa biotypy, które są niebezpieczne, ponieważ produkują enterotoksynę, która działa w jelicie cienkim układu pokarmowego człowieka i jest odpowiedzialna za gwałtowne objawy kliniczne choroby: charakterystyczną biegunkę i wymioty prowadzące do szybkiego odwodnienia, utraty elektrolitów i w efekcie zagrożenia życia pacjenta. Od wyników identyfikacji bakterii, na które teraz czekamy, będzie jednak zależeć nie tyle samo postępowanie z pacjentką, co działania na polu epidemiologicznym.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Zdrowie
Każdy konsument dostanie informacje o cierpieniu zwierząt. Nowe przepisy w Szwajcarii
Zdrowie
Terapia hormonalna chroni kobiety przed rakiem piersi – ale nie każda. Nowe odkrycie
Zdrowie
Ewa Chodakowska tłumaczy współpracę z laboratoriami medycznymi: To mój największy kryzys
Zdrowie
L4-shaming – nowe zjawisko dotyczące chorowania daje o sobie znać w młodym pokoleniu
Zdrowie
Dr n. med. Agnes Frankel: Skóra to taka sukienka na całe życie
Reklama
Reklama