Czy fakt, że w Polsce zdiagnozowano przypadek zakażenia bakterią cholery, to powód do poważnego niepokoju, sygnał, że dzieje się coś wyjątkowego?
Dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska: Przede wszystkim należy powiedzieć, że to sukces polskich służb medycznych i sanitarno-epidemiologicznych: udało się szybko zareagować na niepokojące objawy u pacjentki i zdiagnozować chorobę. Nie martwiłabym się na wyrost całą sytuacją. W tej chwili trzeba poczekać na identyfikację bakterii. Rodzina przecinkowców cholery obejmuje wiele szczepów i rodzajów. Wśród nich są tylko dwa biotypy, które są niebezpieczne, ponieważ produkują enterotoksynę, która działa w jelicie cienkim układu pokarmowego człowieka i jest odpowiedzialna za gwałtowne objawy kliniczne choroby: charakterystyczną biegunkę i wymioty prowadzące do szybkiego odwodnienia, utraty elektrolitów i w efekcie zagrożenia życia pacjenta. Od wyników identyfikacji bakterii, na które teraz czekamy, będzie jednak zależeć nie tyle samo postępowanie z pacjentką, co działania na polu epidemiologicznym.
Przeglądając dyskusje internautów na temat cholery toczące się w różnych miejscach w sieci, można zauważyć, że często pojawia się w nich wątek „choroby egzotycznej” a także „archaicznej”. Ile w tym prawdy?
Liczba przypadków zachorowania na cholerę zgłaszanych do światowych rejestrów faktycznie spada – podobnie jak dżumy, ale bynajmniej nie można mówić o niej wyłącznie w czasie przeszłym. Wciąż istnieją miejsca na mapie świata, w których zachorowania są częste – Indie, Zachodnia Afryka. Polska faktycznie nie jest jej obszarem endemicznym, ale nie oznacza to, że w ogóle ona tutaj nie występuje. Prawdą jest, że z cholerą mamy do czynienia zwykle tam, gdzie warunki sanitarne są słabe. Bakteria powodująca tę chorobę bytuje w wodzie. Stamtąd przedostaje się do pokarmów, które spożywa człowiek. Co ważne: człowiek jest jej rezerwuarem. Tylko kiedy dostanie się do ludzkiego organizmu, może się rozmnażać – będąc zagrożeniem dla samego człowieka i dla innych organizmów.
Czytaj więcej
U kobiety w wieku senioralnym z województwa zachodniopomorskiego wykryto cholerę – przekazał w ro...
Powiedziała pani doktor, że od wyniku badań bakterii, na które czekamy, będzie zależało dalsze postępowanie epidemiologiczne w środowisku zakażonej pacjentki. Co to dokładnie znaczy?
Jeśli okaże się, że szczepy, które wykryto u chorej, nie są enterotoksynotwórcze, osoby, które obecnie przebywają na kwarantannie, zostaną z niej zwolnione. Myślę, że jest na to duża szansa, biorąc pod uwagę fakt, że upłynęło już kilka dni od momentu, gdy zdiagnozowana pacjentka trafiła do szpitala, a na razie nie ma informacji o kolejnych zachorowaniach. To, co bowiem charakterystyczne dla przebiegu zakażenia niebezpiecznymi biotypami cholery, to bardzo krótki okres wylęgania się choroby i jej szybki rozwój. Myślę, że gdybyśmy mieli do czynienia z tą sytuacją, byłyby już kolejne zachorowania.
Czy niebezpieczne szczepy cholery, o których pani doktor mówi, mimo postępu medycyny, wciąż mogą powodować śmierć?
Jeśli pacjent nie trafi do szpitala, może się tak stać, ale jeśli jego ogólny stan zdrowia jest dobry i znajdzie się pod opieką medyczną, śmiertelność wynosi około 1 proc. Nie zmienia to jednak faktu, że objawy kliniczne w przebiegu choroby są naprawdę ciężkie i stan zakażonego może się pogarszać dosłownie z godziny na godzinę. Z powodu biegunek pacjent może utracić nawet kilkanaście litrów wody w ciągu doby, a wraz z nią m.in. potas, sód i wapń – niezbędne do prawidłowej pracy serca. To stanowi realne zagrożenie dla życia.