W wyrównywaniu szans kobiet na rynku pracy, w tym zmniejszaniu luki płacowej nie chodzi o tzw. sprawiedliwość społeczną, a przynajmniej nie tylko o nią. To kwestia rachunku ekonomicznego i dbałości o zasoby.
Różne spojrzenia na problem
W prowadzonej od lat dyskusji o nierównościach na rynku pracy, w tym o luce płacowej ze względu na płeć (co w praktyce oznacza dyskryminację kobiet), od lat ścierają się dwa poglądy. Jeden, związany z wiarą w siłę postępu, głosi, że chociaż sytuacja kobiet na rynku pracy nadal jest gorsza, to z czasem, wraz ze wzrostem dobrobytu, w „naturalny” sposób ulegnie poprawie. Przecież sami/same dobrze widzimy, że dzisiejsze kobiety mają dużo więcej możliwości i znacznie lepsze warunki do rozwoju kariery zawodowej niż ich matki, babki czy prababki.
Jednak w ostatnich latach większą siłę mają zwolennicy drugiego poglądu, według którego nie mamy czasu, by czekać, aż sytuacja sama się poprawi. Tym bardziej, że – jak szacują eksperci – przy dotychczasowym tempie zmian wyrównanie luki płacowej zajmie około 130 lat! Potrzebne są konkretne działania. Mowa o regulacjach prawnych, a także programach równościowych w firmach, które przyspieszą likwidację gender gap, czyli nierówności płci.
Dobrobyt nie zmienia szans kobiet
Badania Claudii Goldin, tegorocznej laureatki ekonomicznego Nobla dostarczają mocnych argumentów zwolennikom działań równościowych. Amerykańska ekonomistka wykazała bowiem w swoich badaniach nad sytuacją kobiet na rynku pracy w okresie ostatnich 200 lat, że wzrost dobrobytu i zamożności nie wyrównuje automatycznie zawodowych szans kobiet ani luki płacowej. Owszem, ich sytuacja uległa w tym czasie radykalnej poprawie, ale działo się to z przerwami a nawet z okresami cofania pozytywnych zmian.
Czytaj więcej
Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii otrzymała prof. Claudia Goldin z Uniwersytetu Harvarda. Jest to trzecia kobieta w historii, która otrzymała Nobla w tej kategorii.