Reklama
Rozwiń
Reklama

"Esesmanka". Jak zrozumieć historię zła w kobiecym wydaniu?

O tym, gdzie szukać źródeł sadystycznych zachowań i postaw strażniczek w obozach koncentracyjnych podczas II wojny światowej, mówi pisarz, publicysta i podróżnik Jarosław Molenda.

Publikacja: 15.04.2024 12:19

"Esesmanka" Jarosława Molendy przybliża losy Hildegard Lächert, jednej ze słynących z okrucieństwa s

kobieta z książką

"Esesmanka" Jarosława Molendy przybliża losy Hildegard Lächert, jednej ze słynących z okrucieństwa strażniczek, które pełniły służbę w obozach koncentracyjnych.

Foto: Adobe Stock

Pana najnowsza książka "Esesmanka" przybliża losy Hildegard Lächert, jednej ze słynących z okrucieństwa strażniczek, które pełniły służbę w obozach koncentracyjnych. Niestety nie jest to jedyny taki życiorys, gdyż Lächert nie stanowiła odosobnionego przypadku. Czy historie nazistowskich funkcjonariuszek, w pana przekonaniu, łamią stereotyp, zgodnie z którym cechy takie jak brutalność czy sadystyczne skłonności przypisuje głównie mężczyznom?

Jarosław Molenda: Mam nadzieję, że tak. Oczywiście nie występuję tu w roli „obrońcy” mężczyzn czy w ogóle przypisywania określonych cech wyłącznie którejś z płci. Jednak im bardziej zagłębiam się w „kobiecą” historię obozów koncentracyjnych, tym więcej odkrywam historii kobiet nieludzko bezwzględnych, nieczułych. Ba, nawet same więźniarki przyznawały, że były one znacznie okrutniejsze niż większość męskiego personelu. To już dzieje trzeciej opisywanej przeze mnie strażniczki SS, po Marii Mandl („Sadystka z Auschwitz”) i Hermine Braunsteiner („Polowanie na bestię z Majdanka”), więc mogę pokusić się o pewne wnioski, zwłaszcza że wciąż nie wyczerpałem tematu i w zanadrzu mam kilka kolejnych „kandydatek” na bohaterkę książki. Co przerażające, wcale nie brakuje materiału dokumentującego bestialstwo reprezentantek tak zwanej słabszej płci. Każdy, kto zapozna się z opowieścią o jakiejś Aufseherin (tak w nomenklaturze niemieckiej nazywano funkcję, którą pełniły strażniczki – co ważne: nie należały one do SS, stanowiły jedynie personel pomocniczy; do osławionych „trupich główek” mogli należeć jedynie mężczyźni), sam dojdzie do wniosku, że w niczym nie ustępowały one mężczyznom pod względem brutalności. Osobiście i własnoręcznie potrafiły zakatować więźniarkę, bez powodu lub z błahej przyczyny. Okazywały się mistrzyniami wymyślania sadystycznych metod upodlania – wspomniana Hermine Braunsteiner miała przydomek „Kobyła z Majdanka” lub „Tratująca klacz”, a to z racji tego, że gdy już powaliła na ziemię ofiarę, skakała po niej, często doprowadzając do jej śmierci. Nosiła nawet w tym celu specjalnie podkute obuwie (!) Bohaterka „Esesmanki” z kolei otrzymała przydomek „Krwawa Brygida”, gdyż biła tak długo, aż pokazała się krew. Takie zachowania nie mają nic wspólnego z obowiązkiem utrzymania dyscypliny obozowej…

RP.PL i The New York Times w pakiecie za 199zł!

Kup roczną subskrypcję w promocji Black Month - duet idealny i korzystaj podwójnie!

Zyskujesz:

- Roczny dostęp do The New York Times, w tym do- News, Games, Cooking, Audio, Wirecutter i The Athletic.

- RP.PL- twoje rzetelne i obiektywne źródło najważniejszych informacji z Polski i świata z dodatkową weekendową porcją błyskotliwych tekstów, wnikliwych analiz i inspirujących rozmów w ramach magazynu PLUS MINUS.

Reklama
Kultura
Przełom w świecie sztuki. Pierwsza żyjąca artystka doczekała się swojej stałej wystawy w Luwrze
Kultura
Wyjątkowe dzieło kobiet z X wieku trafi pod młotek. Będzie cenowy rekord?
Kultura
Jennifer Lawrence krytycznie o swoich wystąpieniach: Ta osoba jest irytująca
Kultura
Magia zawarta w pojedynczych słowach: jak Japończycy opisują unikalne zjawiska?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Kultura
Czy AI zastąpi artystów? „Maszyna nie wie, jak to jest chodzić boso po trawie”
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama