Kiedy Marianne Faithfull debiutowała w 1964 roku utworem „As Tears Go By”, miała zaledwie 17 lat. Napisaną przez Micka Jaggera i Keitha Richardsa balladę zaśpiewała z niewinnością, która kontrastowała z mrokiem tekstu. W tamtych czasach kobiety w muzyce miały pełnić funkcję ozdób – grzecznych, uroczych, pasywnych. Marianne, choć początkowo spełniała te oczekiwania, szybko zaczęła je rozbijać. Weszła do świata rocka jako muza Rolling Stonesów, ale nie pozostała nią na długo. Była zbyt silna, zbyt skomplikowana, zbyt świadoma.
„Kiedy zaczynałam, były po prostu dekoracją” – mówiła o kobietach w branży po latach w jednym z wywiadów dla „The Independent”. Wspominała, jak bardzo cieszy ją zmiana pozycji kobiet w przemyśle muzycznym, ale sama musiała przejść przez piekło, by zrzucić z siebie łatkę „dziewczyny Micka Jaggera”. Jej historia to walka o własną tożsamość w świecie, który chciał ją zamknąć w złotej klatce.
Czytaj więcej
Muzyczny świat żegna Marianne Faithfull, legendę muzyki pop, która zaczynała karierę w początkach prosperity The Rolling Stones, potem żyła w squatach i walczyła z nałogami, by rozpocząć drugie życie.
Marianne Faithful - miłość, uzależnienie, upadek i wielki powrót
Marianne nie ukrywała swoich słabości. Była osobą, która żyła na własnych warunkach, choć te nie zawsze jej sprzyjały. W związku z Mickiem Jaggerem stała się ikoną lat 60., ale ich miłość pełna była cieni. Rozstała się z nim, wiedząc, że musi odnaleźć siebie poza jego cieniem. To wtedy zaczęła się jej prawdziwa podróż – pełna bólu, uzależnienia i samotności.
Lata 70. to okres, gdy Marianne wpadła w nałóg heroinowy, straciła dom i niemal życie. Przez kilka lat mieszkała na ulicach Londynu, zagubiona i zapomniana. Wtedy też przeżyła próbę samobójczą. Śpiączka po akcie autodestrukcji trwała sześć dni. Artystka obudziła się, nie wiedząc, kim jest. Ale to właśnie ten upadek pozwolił jej się odbudować.