I tu mam pytanie – ile czasu poświęciłyście, panie, swoim pieniądzom, ile troski? Nie chodzi o stawianie się w pracy ani zaglądanie na konto, czy tam coś jeszcze jest. Chodzi o zainteresowanie tym, jaki jest stan waszych finansów. Ale tego zainteresowania nie mamy, bo temat pieniędzy i przyszłych dochodów budzi zaniepokojenie, dyskomfort, którym lepiej się nie zajmować, dopóki nie ma palącej potrzeby.
Bez poduszki finansowej ani rusz
Tyle że czasem żyjemy w cieniu tej palącej potrzeby, jak w cieniu wiszącej nad nami skały. Koleżanka pracująca w banku w Arabii Saudyjskiej zrobiła ostatnio wśród znajomych, głównie dobrze zarabiającej klasy średniej, małe szkolenie z zarządzania finansami osobistymi. Zadała pierwsze pytanie, kto ma poduszkę finansową na pół roku życia swojej rodziny? I w grupie kilkunastu osób podniosły się zaledwie… 3-4 ręce. Nieco więcej rąk się podniosło w odpowiedzi na pytanie, czy mamy poduszkę finansową choć na 3 miesiące, choć, ku mojemu zdumieniu, też nie wszyscy mieli choć takie zabezpieczenia.
Jaki jest komfort życia, gdy od najbliższego przelewu zależy, czy zapłacimy za mieszkanie? Czynsz, ratę w banku, przedszkole dla dzieci? Czy wiemy, z których wydatków można zrezygnować, jakie mamy zobowiązania? Gdyby rozmowy o pieniądzach były równie łatwe jak dyskusje o dietach, te informacje mielibyśmy na zawołanie. A nie mamy, prawda? A jeszcze, pogłębmy ten noworoczny dół, czy wiemy, jakie są prognozy naszej emerytury? To bardzo ważne pytanie, zwłaszcza, jeśli ktoś pracował na umowach cywilnoprawnych albo prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą. Dlaczego? Ponieważ, 99,18 proc. osób samozatrudnionych płaci minimalne możliwe składki ZUS, padła dziś właśnie wiadomość w mediach. To modne i nawet czasem rozsądne, ale jaki będzie tego efekt? Minimalna emerytura, za którą nie da się przeżyć. Dlatego płacenie składki minimalnej może być dobrym pomysłem, jeśli choć część pieniędzy zaoszczędzonych na nich tutaj przeznaczy się na oszczędności na emeryturę, IKE czy IKZE czy za pomocą bezpiecznych inwestycji. Kto tak robi? Czekam na kontakt, spokojna, że raczej nie zasypiecie mnie, panie, wiadomościami.
Bo jak to zrobić, jak, skąd w budżecie domowym znaleźć pieniądze na oszczędzanie, a potem na inwestycje? Nie znamy się na tym, a kolejne opisywane przez media skandale z obiecywanymi fikcyjnymi górami złota dzięki crowdfundingowi czy kupowaniu udziałów w pewnych głośnych ostatnio alkoholowych spółach zniechęcają do inwestowania. Nie dość, że pieniądze są brudne, to tak łatwo je stracić, a tak bardzo są przecież potrzebne. Pod koniec grudnia gościłam w programie „Prosto z Parkietu” edukatorkę finansową, która powiedziała ważną rzecz – by pierwsze pieniądze na inwestycje zainwestować – w siebie. W podręcznik, gazetę, czy kurs o finansach osobistych, by się doszkolić. Skoro nic o tym nie czytamy, nic dziwnego, że nie wiemy. Można zacząć od odkładania bardzo małych sum, ale trzeba zacząć. Where focus goes, energy flows. A potem, mam nadzieję, także money.