Jedna z najpopularniejszych piosenek wokalisty Bruno Marsa, Lazy Song, powstała w wyniku kryzysu twórczego, kiedy po kilku dniach błąkania się po studio nagraniowym i bezskutecznych próbach stworzenia utworu na miarę The Beatles, wyznał swoim współpracownikom: Today I don't feel like doing anything. – Dziś nie mam ochoty nic robić. Wypowiedziawszy to zdanie doznał olśnienia, a następnie wkomponował je w refren popularnej piosenki, która od ponad dekady jest hymnem osób pragnących choć na moment zwolnić tempo w szaleńczym biegu między kolejnymi zobowiązaniami i po prostu nie robić nic. Czy takie podejście, slow productivity, można uznać za pożyteczne i, wsłuchując się w refren Lazy Song, po prostu pozwolić sobie na odrobinę lenistwa? Kto na tym skorzysta i dlaczego warto spróbować – wyjaśnia dr Katarzyna Kulig-Moskwa, doktor nauk ekonomicznych o specjalizacji zarządzanie, kierownik zespołu dydaktycznego zarządzania zasobami ludzkimi na Uniwersytecie WSB Merito we Wrocławiu.
Strategiczne zarządzanie energią
Liczne zobowiązania zawodowe i rodzinne, konieczność pracy ponad siły, oczekiwanie dyspozycyjności również po godzinach czy w dni wolne, a także wynikające z pracy zdalnej zacieranie granic między działalnością służbową a prywatną sprawiają, że łatwo o permanentne zmęczenie, a satysfakcja z wykonywanej pracy stopniowo zanika. Coraz więcej osób, mając tę świadomość, decyduje się na spowolnienie tempa i rezygnację z nadmiaru obowiązków, co przekłada się na pracę wyższej jakości, wykonywaną wprawdzie wolniej, ale staranniej i przy mniejszym niż dotychczas koszcie emocjonalnym. – Slow productivity można tłumaczyć jako bardziej jakościowe podejście do wydajności, w przeciwieństwie do ilości zadań, które odhaczamy na liście – wyjaśnia dr Kulig-Moskwa. – W slow productivity chodzi o rodzaj pracy głębokiej (deep work), w skupieniu, bez rozproszenia, z czasem na refleksję, ale również z poszanowaniem własnego dobrostanu i z zachowaniem równowagi życiowej w kontekście różnych ról, które pełnimy, np. rodzic, opiekun, partner itp. Slow productivity jest jak strategiczne zarządzanie swoją energią, zasobami psychofizycznymi i bardziej sprzyja świadomemu życiu – tłumaczy ekspertka.
Takie podejście nie musi odnosić się jedynie do sfery zawodowej. Odpowiedzią na szkodliwe skutki pośpiechu i nadmiaru zobowiązań, jest chęć zwolnienia tempa również w innych dziedzinach życia. – Slow productivity to trend, który stanowi odpowiedź na liczne dysfunkcje współczesnego świata – przyznaje dr Kulig-Moskwa. – Permanentny pośpiech i wzrost gospodarczy, podyktowany nieustannym generowaniem i wzrostem PKB bez refleksji nad kosztami społecznymi i środowiskowymi, wprowadził nas – ludzi – w zawrotny pęd za dobrami materialnymi, powodując, że łapiemy zadyszkę. Zorientowaliśmy się w tym pośpiechu, obracając się w kołowrotku codzienności, że gubimy sens, jesteśmy zmęczeni, brakuje nam równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, nie możemy normalnie zasnąć, a nasza praca, mimo szybkiego tempa, często jest niższej jakości i nie przynosi nam satysfakcji. Odpowiedzią na to są ruchy i trendy SLOW: slow life, slow food, slow travel i slow productivity – wymienia ekspertka.
Czytaj więcej
Bed rotting staje się coraz popularniejszym sposobem na spędzanie czasu, najbardziej cenionym przez przedstawicieli pokolenia Z. Na czym polega i czy taki tryb życia na dłuższą metę dla każdego jest wskazany?
Slow productivity = mniejszy stres
W odróżnieniu od zjawiska toxic productivity oznaczającego nadmierne poświęcenie obowiązkom zawodowym kosztem własnego zdrowia, spowolnienie tempa pracy i życia niesie ze sobą szereg korzyści – Daje ono szansę na poprawę jakości pracy i życia, umożliwiając skupienie się na rzeczach, które są naprawdę ważne. Realizacja wielu zadań jednocześnie nie zawsze przekłada się na dobrą wydajność i jakość, a często wiąże się z dużym stresem – wyjaśnia der Kulig-Moskwa. – Życie z poszanowaniem odpoczynku tworzy przestrzeń na czerpanie radości z wykonywanych czynności, zwiększa jakość pracy i promuje skupienie, co sprzyja większej uważności i mniejszej liczbie błędów. Mniejszy stres, charakterystyczny dla slow productivity, oraz dbałość o dobrostan psychiczny i fizyczny przeciwdziałają wypaleniu zawodowemu, które jest dzisiaj wyzwaniem dla współczesnych organizacji – dodaje ekspertka.