Dorota Chmielewska: Czesi nie rozumieją polskiej religijności, trochę się z niej naśmiewają

"Czesi bardzo szanują swój wolny czas. Kiedy nadchodzi pora odpoczynku, nie odbierają służbowego telefonu, nie sprawdzają poczty. A my Polacy wciąż jesteśmy w napięciu, że być może zadzwoni szef" -mówi Dorota Chmielewska, autorka książki „Czechy. Czemu pohoda to nie pogoda? Czyli czeski luz”

Publikacja: 21.07.2024 12:45

Dorota Chmielewska: Czesi mają szacunek do turystów, nic dziwnego więc, że tylu ich mają.

Dorota Chmielewska: Czesi mają szacunek do turystów, nic dziwnego więc, że tylu ich mają.

Foto: Adobe Stock

Spotkałam się z określeniem, że Czesi zostali stworzeni po to, aby rozśmieszać Polaków.

Nie do końca się z tym zgadzam. Myślę, że Czesi zostali stworzeni po to, żebyśmy mogli komuś zazdrościć. A mit o tym, że język czeski jest śmieszny, powielają osoby, które nigdy się teg5o języka nie uczyły.

Czesi uważają, że to właśnie język polski jest zabawny, bo szeleszczący i brzmi tak jakby mówiło bezzębne dziecko.

Polacy uważają, że język czeski jest śmieszny, bo Czesi używają zdrobnień, a to nie do końca prawda. Może częściej usłyszymy piweczko czy chlebiczek w mowie potocznej, ale w oficjalnej już nie. Druga sprawa, że o Czechach najwięcej wiemy z czeskich bajek. Patrzymy na Czecha i mamy w głowie obraz krecika z kreskówki, który mówi tak słodko: „Ach jo!” i „Ojoj!”.

Czesi po przegranej bitwie z Habsburgami na Białej Górze w 1620 r. byli pozbawieni swojej państwowości, a ich język zaczął zanikać. Ten prawdziwy czeski - używany był głównie na prowincji. W większych miastach posługiwano się głównie językiem niemieckim. Kiedy pod koniec XVIII wieku zaczął się proces odrodzenia narodowego, podjęto próby przywrócenia pisemnej formy języka czeskiego na podstawie ostatnich dostępnych tekstów z XVI wieku. Literacki czeski jest więc dosyć podobny do naszego staropolskiego. Język mówiony zaś wyewoluował od czasów średniowiecznych do XX wieku - stąd pewnie te różnice.

Patrzymy na Czechów z góry. Bierzemy ich za mniejszy, śmieszny, tchórzliwy naród. Myślimy: „My Polacy walczyliśmy, a oni uciekali, byli konfidentami, tchórzami”. Wydaje mi się, że na Czechów patrzymy przez pryzmat „Przygód dobrego wojaka Szwejka” Haška. W Polsce ta książka jest bardzo popularna i jako pierwsza przychodzi na myśl Polakom, gdy zapytać ich o czeską literaturę. W Czechach jest ona w kanonie, ale Czesi nie wiedzą, że Szwejk jest postacią komiczną. Tymczasem Polacy odbierają Szwejka jako stereotypowego Czecha.

Czytaj więcej

Polka w Egipcie: Buziak czy przytulenie na powitanie to jest faux pas

Co tak naprawdę położyło się cieniem na naszych polsko-czeskich relacjach, że nie potrafimy się zrozumieć i porozumieć?

Czesi niestety pielęgnują w sobie wspomnienie z 1968 roku, gdy polskie wojska wraz z sowieckimi wkroczyły do Czechosłowacji i stłumiły praską wiosnę. Starsze pokolenie przekazuje pamięć o tych wydarzeniach młodszemu.

Z kolei trzydziestolatkowie i dwudziestolatkowie wypominają współczesne afery związane z polsko-czeską współpracą, jak np. stosowanie soli drogowej do produkcji jedzenia. Poprzez takie sytuacje utarło się w nich przekonanie, że Polacy próbują oszukać Czechów.

Mają kompleks tego, że Polska jest dużym krajem, a Czechy są mniejsze. Nie rozumieją też polskiej religijności, trochę się z niej naśmiewają, dlatego że Polacy są w swojej religijności zacietrzewieni. Dziwi ich polskie tradycjonalistyczne, konserwatywne podejście: „Dlaczego tak bardzo się spieracie w Unii Europejskiej?” – często słyszałam od moich czeskich przyjaciół.

Czesi lubią się przedstawiać jako jeden z najbardziej ateistycznych, zlaicyzowanych narodów na świecie. Połowa czeskiego społeczeństwa deklaruje ateizm.

Tłumaczyli mi, że to pokłosie panowania Habsburgów. Religią, która była im wręcz narzucana był katolicyzm, dlatego się od niej odwrócili. Mnie jednak nie do końca przekonuje ten argument. Polska też była pod zaborami, a jednak nie zniszczyło to polskiej religijności.

Ciekawe jest też, że kościół nie był potrzebny w Czechach, by odzyskać niepodległość w latach 90. Ale w rozmowach z Czechami nieśledzącymi zawiłości historii czy polityki przewija się przekonanie, że bez Polski i bez Solidarności — Czesi nie byliby w stanie przeprowadzić aksamitnej rewolucji, bo to Polacy stworzyli podwaliny pod to, żeby zburzyć ten system, a Czesi z tego po prostu skorzystali.

Znowu więc pojawia się mit walczącego Polaka i sprytnego Czecha, który jest beneficjentem historii. Czesi zamiast na zrywach narodowych koncentrowali się na dyplomacji, żeby jak najwięcej zachować z własnego kraju. Myślę więc, że sprytnie do tego podchodzili. Polacy jeżdżący do Pragi podkreślają, że Warszawa walczyła, ale to Praga wciąż jest piękna. Zauważają więc, że niepodległość można wywalczyć sobie trochę innym sposobem - bez utraty zabytków i bez strat w ludności.

Co jest warte podkreślenia, historia Czechów pokazuje, że oni nie zawsze byli narodem uciekającym. W swojej historii mają kilka poważnych zamachów na przedstawicieli władzy podczas II wojny światowej (np. udany zamach na Reinharda Heydricha), więc nie do końca tak jest, że kolaborowali i zgadzali się na wszystko.

Wróćmy jeszcze do wątku Kościoła. Myślę, że w Polsce nie do pomyślenia byłoby, żeby ksiądz wstawił się za kobietą, która dokonała aborcji. U nas taki kapłan dostałby zakaz wypowiadania się w mediach.

Ksiądz Zbigniew Czendlik robi w Czechach dobry PR kościołowi. Nawet osoby, które nie chodzą do kościoła, znają go, bo jest osobowością telewizyjną. Wielu czeskich celebrytów się z nim przyjaźni.

W Czechach uznano bez większych kontrowersji związki jednopłciowe. Potem przekonywano do nich w kampanii hasłem: „Nikomu nie szkodzi, komuś może pomóc”. W Polsce od lat toczy się debata w tej sprawie, ale ustawy wciąż nie ma.

Też byłam w pozytywnym szoku, że można było to zrobić i pozostawić kwestię wyboru zainteresowanym. Natomiast wciąż w Czechach nie są uznane małżeństwa jednopłciowe i wciąż toczy się duża debata na temat adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Społeczeństwo jest jednak dosyć konserwatywne w tej kwestii. Ta sprawa nie przechodzi z dnia na dzień przez jedno głosowanie w parlamencie, potrzeba jeszcze na to czasu.

Z pani książki dowiedziałam się, że Czechów jednoczą wspólne zainteresowania, takie jak łowienie ryb, kolarstwo czy zwiedzanie zamków. Gdy to czytam, uśmiecham się, bo wydaje mi się, że Polaków łączą jednak wielkie sprawy. Łączą, ale i dzielą.

To nie jest tak, że Czechów nie jednoczą sprawy większej wagi niż rowery, łowienie ryb czy jedzenie chlebiczków. Dwa lata temu w Czechach odbyły się duże demonstracje przeciwko władzy. Sporo Czechów łączy nienawiść do byłego premiera Andreja Babiša, nie zgadzają się na korupcję u szczytach władzy.

Jeden z Czechów stworzył aplikację, w której po kodzie kreskowym można sprawdzić, czy dany produkt pochodzi z imperium Babiša. Dzięki niej nie kupują tych produktów. Nie chcą wspierać jego politycznych zażyłości. Niektórzy oczywiście uważają, że Babiš jest doskonałym biznesmenem i świetnie się sprawdzał w roli premiera, inni wręcz przeciwnie.

W 2015 roku grupa Ztohoven wywiesiła czerwone majtki na Hradczanach, nie zgadzając się na prorosyjską politykę prezydenta Miloša Zemana. Co ciekawe, prezydent zrobił z tego później swój performance. Władza swoje oburzenie przekształciła w kolejny proces twórczy.

Czytaj więcej

Polka w Szwajcarii: Tutaj świat pod wieloma względami urządzony jest na niekorzyść kobiet

A co zrobił Zeman?

Prezydent zorganizował konferencję prasową podczas której uroczyście spalił czerwone bokserki. Został potem za to upomniany, bo nie zastosował się do przepisów przeciwpożarowych.

Trudne sytuacje Czesi obracają w żart? Pani znajomi też ironizowali na temat Polaków.

Moi znajomi są złośliwi nie tylko w stosunku do mnie, ale i do Polaków jako takich. Wprawdzie się śmieją, ale kryje się pod tym złość. Wydaje mi się, że Czesi mają dużo większy szacunek do Niemców niż do Polaków. Właśnie z tego powodu, że Niemcy nie próbują kombinować. A Polacy cwaniakują, załatwiają. Zresztą słowo kombinować jest podobno typowo polskie.

Co sprawiło, że stała się pani czechofilką?

Ten rodzaj kultury zawsze najbardziej mi odpowiadał. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy sama pojechałam do Pragi (jeszcze wtedy nie mogłam siebie nazwać czechofilką) – byłam zdziwiona, że czuję się tutaj tak bezpiecznie, miasto jest piękne, a wszyscy i wszystko jest pomocne turystom. Pomyślałam: Jacy Czesi są wspaniali!

Zobaczyłam, że osoby i historie nie zostały stworzone jedynie na potrzeby literatury. Oczywiście w książkach czy w filmach są trochę przejaskrawione, nieco absurdalne, ale nie miałam wątpliwości, że kultura oddaje ich prawdziwego ducha.

Teraz, jak tylko przekraczam granicę, od razu lepiej mi się oddycha. W Czechach wszystko jest jakieś normalniejsze, bardziej logiczne. W jednym z uzdrowisk zapytałam panią opiekującą się punktem zdrojowym z wodą lecznicą, ile ona kosztuje, przyzwyczajona, że w Polsce w podobnych miejscach wisi cennik. Oburzona odpowiedziała mi, że przecież to jest woda z tej ziemi, więc dlaczego miałabym za nią płacić. Jest w tym logika. Jeśli wszyscy się składamy na to, co jest na danej ziemi, jeśli wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni — wszyscy możemy też z niej korzystać. To było dla mnie wspaniałe.

Kolejna rzecz to podróżowanie pociągami. Czeska aplikacja służy nie tylko do kupowania biletów, ale też do planowania podróży czy sprawdzania połączeń. Jest naprawdę świetnie zrobiona. Planując moją kolejną wyprawę w sierpniu, sprawdzałam bilety z Radomia, w którym mieszkam do Czech. W tej aplikacji mogę kupić bilet na całą podróż, a w Polsce wciąż nie jestem w stanie kupić biletu online, który obejmowałby trasę z przekroczeniem granicy.

W Czechach jest to możliwe od co najmniej pięciu lat. Poza tym aplikacja jest dostępna nie tylko w języku czeskim, ale i w angielskim. Czesi mają szacunek do turystów, nic dziwnego więc, że tylu ich mają.

Nie myślała pani, żeby tam zamieszkać?

Tak, wiele razy. Miałam nawet propozycję pracy w Czechach, ale w końcu jej nie przyjęłam. Przeważyły wątpliwości: Czy się tam odnajdę? Czy Czesi mnie zaakceptują? Czesi nie są tacy otwarci w stosunku do Polaków, jak Polacy wobec Czechów. My cieszymy się, że obcokrajowiec używa naszego języka, nie obruszamy się na jego błędy, doceniamy fakt, że włożył jakikolwiek wysiłek, żeby nauczyć się naszego trudnego języka. Czesi inaczej. Dostawałam bury za to, że nie mówię wystarczająco dobrze w ich języku. W wielu sytuacjach moi rozmówcy zaczynali rozmawiać ze mną po angielsku lub nawet mówili swoją łamaną polszczyzną, tylko po to, żebym nie używała czeskiego.

Czesi szanują swój język. Uważają, że jest jednym z filarów ich tożsamości. Na każdym kroku podkreślają, że nie są z Europy Wschodniej tylko Środkowej. Chcą się też wyróżnić spośród krajów z tego bloku. A to właśnie język wyróżnia ich od Słowaków i Polaków. Podkreślają, że to dobrze, kiedy ktoś próbuje się uczyć ich języka, ale jak już się uczy, niech się uczy porządnie, żeby go nie kalać.

Kilka razy byłam w Czechach i zauważyłam, że ok. godz. 12, 13 - cała gospoda jest pełna ludzi. U nas w Polsce to jednak rzadkość.

Wynika to z prostego faktu, że w porze lunchu zamykane są sklepy. A przynajmniej dzieje się tak w mniejszych miejscowościach.

Czesi bardzo szanują swój wolny czas. To nie znaczy, że żyją jak południowcy i są leniwi. Praca dla Czechów nie jest przykrym obowiązkiem. To jest obowiązek — po prostu. Wykonują go tak, jak trzeba. Natomiast kiedy nadchodzi pora odpoczynku, to jest to naprawdę pora odpoczynku. Wtedy nie odbierają służbowego telefonu, nie sprawdzają poczty. A my Polacy wciąż jesteśmy w napięciu, że coś się może stać, że być może zadzwoni szef, że do czegoś będziemy potrzebni. Czesi wychodzą zawsze na lunch do gospody, a w piątek weekend zaczynają o 15:00 lub jeszcze wcześniej, bo przecież muszą dojechać na swoją działkę.

To mnie bardzo ujmuje i zadziwia, bo jestem przyzwyczajona do naszego polskiego zapracowywania się i dążenia do zdobycia majątku.

Bo dla Czechów najważniejsza jest pohoda? Czyli właściwie co?

O pohodzie powstało kilka książek i prac naukowych, ich autorzy próbują dowieść, czym ta pohoda jest. Jedna z nich wymienia właśnie akwarystykę, rybołówstwo, jazdę na rowerze, wyjazd na chałupy czy też muzykowanie. To są takie małe rzeczy, które Czechów cieszą.

Pohoda to jest taki stan pomiędzy poczuciem szczęścia, bezpieczeństwa, pogodą ducha i luzem. To czas i przestrzeń (fizyczna i psychiczna), żeby sobie spokojnie usiąść w ciepłe letnie popołudnie, napić się piwa, porozmawiać. Poczucie, że nie muszę się niczym przejmować, że to jest mój czas. Oni ten „mindfulness” przenoszą na inne dziedziny życia. Skupiają się na tym co jest w danej chwili, nie zamartwiają na przyszłość, a przeszłość zostawili za sobą.

Czy dlatego u naszych sąsiadów problem alkoholizmu jest marginalny?

Czytaj więcej

Polka na obczyźnie Beata Lis. Belgowie, bardziej niż Polacy panują nad emocjami

Skłamałabym gdybym powiedziała, że ten problem nie występuje. Alkoholizm, jak każda choroba, dotyka także Czechów, ale nie ma tutaj takiego pijaństwa jak w Polsce. W Czechach jest inna kultura picia niż u nas. Wynika to z tego, że Czesi nie piją po to, żeby zapomnieć, bo niekoniecznie mają o czym zapominać. Oni piją dla dobrego humoru, żeby się rozluźnić, żeby łatwiej się rozmawiało. Poza tym ich narodowy trunek w porównaniu do polskiego jest dużo słabszy.

Czy jest coś co denerwuje panią w Czechach?

Niechęć do Polaków. To jest coś, czego nie przeskoczę. Druga rzecz to kuchnia. Mięsna, tłusta, bez warzyw. Gdy stołuję się w restauracjach, już nawet nie próbuję zamawiać dodatkowych warzyw, bo dostanę smutnego ogórka z pomidorem. Gdy jestem w Czechach przez tydzień, staram się choć raz zjeść moje ulubione danie -svíčkovą na smetaně (danie mięsne z polędwicy wołowej podawanej w sosie), a poza tym jadam w restauracjach wegańskich. W typowych gospodach szanują swoją tradycyjną kuchnię, więc nie spotkałam się do tej pory z opcją bezmięsną.

Od trzech sezonów Czesi coraz chętniej odwiedzają Polskę. Może niechęć zamieni się w sympatię? Może nas jednak polubią?

Chorwacja stała się dla nich trochę za droga, dlatego Czesi zaczęli odkrywać Polskę. Mając Pragę, Kraków nie robi na nich wrażenia. Zamków mają dużo, więc Malbork ich nie zachwyca, ale kiedy oprowadzałam znajomych po Warszawie nie kryli zaskoczenia, że nasza stolica jest nowoczesnym, europejskim miastem. Podoba im się Pojezierze Mazurskie, o polskim Wybrzeżu – po Chorwacji — mówią, że jest „ładne”, ale woda w morzu zdecydowanie za zimna. Góry mają te same. Trzeba więc trochę się postarać, żeby zachęcić ich do odwiedzenia naszego kraju. Mam nadzieję, że Ministerstwo Turystyki włoży trochę więcej wysiłku i stworzy dla Czechów ciekawą ofertę. Pod tym względem moglibyśmy się na nich wzorować. Liczę, że nasze stosunki polsko-czeskie i czesko-polskie będą coraz lepsze w przyszło

.

Informacja o rozmówczyni

Dorota Chmielewska

Czechofilka z pasji, którą pielęgnuje od ponad 20 lat. Podróżuje zwykle samotnie. Uwielbia wszystko, co czeskie. Autorka bloga Czechofil.com.

Spotkałam się z określeniem, że Czesi zostali stworzeni po to, aby rozśmieszać Polaków.

Nie do końca się z tym zgadzam. Myślę, że Czesi zostali stworzeni po to, żebyśmy mogli komuś zazdrościć. A mit o tym, że język czeski jest śmieszny, powielają osoby, które nigdy się teg5o języka nie uczyły.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Jadwiga Jankowska-Cieślak: Samotność jest motorem, który uruchamia moje siły życiowe
Wywiad
Polka w Gruzji: Tutaj wciąż żywa jest krwawa zemsta
Wywiad
Polka z Okinawy: Ludzie żyją tu dłużej, bo stosują zasadę "nankurunaisa" czyli...
Wywiad
Rzeźbiarka Monika Osiecka: Dla mnie kamień jest żywy
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Wywiad
Hrabina Izabela z Potockich d’Ornano: Jest w mojej rodzinie jakaś iskra geniuszu
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki