Pojawia się wiele komentarzy o tym, że biologiczni mężczyźni mają większe szanse na wygraną w kobiecych kategoriach sportowych. Jest nawoływanie do bojkotu, a Imane została nazwana „damskim bokserem”. Czy to brak wiedzy, czy uprzedzenia, czy może problem leży głębiej, na przykład w samej strukturze sportu? Jak pani to widzi?
Moim zdaniem jest to przejaw tego, co nazywamy transmizoginią, czyli przenikania się rygorystycznego spojrzenia na kobiecość i oceniającego spojrzenia na transpłciowość. Michael Phelps, jeden z najwybitniejszych pływaków w historii nigdy nie był pozbawiany męskości ani oskarżany o bycie „mutantem” czy "dziwolągiem”. Jest wręcz uwielbiany jako wybitny sportowiec. Tymczasem kobiety, które mają ostre rysy twarzy, krótkie włosy lub są wyjątkowo silne, często padają ofiarami takich nagonek, nawet jeśli nie są transpłciowe czy nie mają zróżnicowanych cech płciowych ani podwyższonego poziomu testosteronu. Często wystarczy, że nie wpisują się w obowiązujacy kanon kobiecego wyglądu. Dwa dni temu Polka Angelika Szymańska przegrała z Meksykanką, która również padła ofiarą nagonki, mimo że nic nie wskazywało na to, by miała wyższy poziom testosteronu. Wszystko to wynikało wyłącznie z jej wyglądu. Niestety, w ostatnich latach atakowanie osób transpłciowych stało się bardzo popularne. Już cztery lata temu, na igrzyskach olimpijskich w Tokio, pojawiły się podobne głosy, ale ta nagonka nie była tak zaawansowana, jak teraz. Wtedy w zawodach podnoszenia ciężarów uczestniczyła Laurel Hubbard, i też grzmiano, że „zniszczy sport”, a nawet nie zajęła miejsca na podium. Oczywiście, o tym trzeba rozmawiać, ale pamiętajmy, że są różne historie.
Ale w tej olimpiadzie, w Paryżu, biorą udział również transpłciowe zawodniczki?
No właśnie nie! W tym roku nie ma żadnej transpłciowej zawodniczki po tranzycji hormonalnej. Jest jeden transpłciowy mężczyzna, który otwarcie mówi, że nie przyjmuje testosteronu i nie przechodzi tranzycji hormonalnej, aby móc nadal rywalizować w sporcie. Żyje jako mężczyzna, używa męskiego imienia, ale jego ciało nie zmieniło się w porównaniu do ciał jego rywalek. Świadomie zdecydował, że będzie rywalizował z kobietami, mimo że żyje jako mężczyzna, ale celowo nie zmienia swojego ciała. To jedyny znany mi w pełni ujawniony transpłciowy zawodnik. Natomiast kobiety, które są oskarżane o bycie „mężczyznami bijącymi kobiety” lub transpłciowymi kobietami, nie mają nic wspólnego z transpłciowością. Możliwe, że mają naturalnie wysoki poziom testosteronu lub cechy płciowe typowe dla obu płci, ale to wszystko są spekulacje, a nie potwierdzone informacje.
Znana blogerka „Kobieta na bombie” publicznie oświadczyła, że jest przeciwna udziałowi transpłciowych zawodniczek w rywalizacji z kobietami, bo mają nad nimi przewagę. Co by pani na to odpowiedziała? Jakie jest stanowisko stowarzyszenia wobec obaw dotyczących udziału transpłciowych sportowców?
Przede wszystkim należy pamiętać, że każda dziedzina sportu i każda osoba transpłciowa to zupełnie inne historie. Ciało osoby, która w wieku 30 lat przechodzi korektę płci, będzie wyglądało inaczej niż ciało osoby, która zaczęła tranzycję jako nastolatka i nigdy nie była pod wpływem testosteronu. Osoba, która całe życie żyje jako dziewczyna, fizycznie nie różni się znacząco od swoich rywalek. Historie dwóch osób transpłciowych mogą więc być diametralnie różne. Rzeczywiście, jeśli mamy do czynienia z kobietą transpłciową, która dopiero zaczyna tranzycję, może mieć inny poziom siły, mięśni czy gęstości kości w porównaniu do cispłciowych (nie transpłciowych) rywalek. Jednak jeśli taka osoba przyjmuje hormony od 20 lat i nigdy nie dojrzewała pod wpływem testosteronu, to jest zupełnie inna sytuacja.