Transpłciowa aktywistka Maja Heban: Na IO nie ma zawodniczek po tranzycji hormonalnej

- Czuję ogromną niesprawiedliwość, gdy widzę, jak miliony ludzi odbierają kobiecość zawodniczkom na olimpiadzie w Paryżu, bo wiem jak to jest. Mnie tę kobiecość odbiera się codziennie – mówi Maja Heban, transpłciowa aktywistka na rzecz osób LGBT ze Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza.

Publikacja: 05.08.2024 13:20

Maja Heban: Często straszy się tym, że transpłciowi sportowcy zdominują swoje kategorie, ale w rzecz

Maja Heban: Często straszy się tym, że transpłciowi sportowcy zdominują swoje kategorie, ale w rzeczywistości ich historie są zróżnicowane.

Foto: Archiwum prywatne

„W Polsce mamy do czynienia z paniką moralną wokół transpłciowych sportowców” - tak zaczyna się post Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza, opublikowany w mediach społecznościowych. Rzeczywiście tak jest?

Maja Heban: Zdecydowanie. Niestety, to zjawisko obserwujemy na całym świecie. Od kilku dni jest to jeden z głównych tematów dotyczących olimpiady w Paryżu. Kapitalizują to politycy skrajnej prawicy zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Już nawet kandydat na prezydenta Donald Trump się na ten temat wypowiedział. Niestety, takie wypowiedzi mają ogromne zasięgi. Nawet pojedyncze tweety mogą być wyświetlane kilkadziesiąt milionów razy.

Dlaczego „niestety”?

Dlatego, że jest to nagonka na osoby, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z transpłciowością. I mówię to, zdając sobie sprawę z tej ironii, bo sama jestem osobą transpłciową, aktywistką na rzecz osób transpłciowych. Absolutnie nie chcę powiedzieć, że gdyby te sportowczynie były transpłciowe, to zasługiwałyby na nagonkę i hejt, ale nie są, więc nie zasługują. Chodzi o to, że wmawia się transpłciowość kobietom, które nie są transpłciowe.

Jak to?

Nie ma żadnych dowodów na to, że one przeszły korektę płci. Obecnie na celowniku jest przede wszystkim Imane Khelif z Algierii, która w czwartek bardzo szybko zakończyła pojedynek z Włoszką.

Angela Carini wycofała się po kilku ciosach, które otrzymała. Uznała, że ta rywalizacja nie ma sensu.

Tylko, że w Algierii korekta płci jest nielegalna, a osoby LGBT, wyautowane, trafiają do więzień. Mamy więc taką oto śmieszno-gorzką sytuację, bo Algierczycy zarzekają się, że Imane nie jest transpłciowa, że u nich nie ma takich rzeczy, a ta cała ta ideologia jest nielegalna. Jednocześnie jest to pewnego rodzaju transfobia: Imane nie może być trans, bo „to jest nasza normalna kobieta”, a równocześnie atakuje się ją za to, że to „facet, który bije kobiety”.

Imane Khelif nie przeszła wcześniej korekty płci?

Możliwe, że Imane Khelif jest osobą interpłciową, co oznacza, że posiada zróżnicowane cechy płciowe. Jednak nawet to nie zostało jednoznacznie potwierdzone. Informacje dostępne w internecie, w różnych artykułach, sugerują, że na wcześniejszych mistrzostwach świata została wykluczona z udziału ze względu na zbyt wysoki poziom testosteronu lub obecność chromosomów XY, które są typowe dla mężczyzn. Niemniej jednak nauka zna przypadki kobiet z chromosomami XY, które były w stanie zajść w ciążę i urodzić dzieci. W związku z tym, jakie mamy prawo twierdzić, że skoro Imane ma takie chromosomy, to jest mężczyzną i nie powinna uprawiać sportu, zwłaszcza, że całe życie żyła jako kobieta? W wywiadach mówiła, że jako dziecko walczyła z ojcem, który nie chciał, aby uprawiała sport, a zwłaszcza boks, bo uważał, że to nie jest zajęcie dla dziewczynek. Obecnie miliony ludzi na całym świecie, w tym osoby bardzo wpływowe, odbierają jej kobiecość, chociaż nie mamy pewności co do jej cech płciowych, ponieważ nie zostały one publicznie potwierdzone.

Czytaj więcej

Natalia Warzyńska: Transpłciowi sportowcy na igrzyskach w Paryżu mają przewagę

Pojawia się wiele komentarzy o tym, że biologiczni mężczyźni mają większe szanse na wygraną w kobiecych kategoriach sportowych. Jest nawoływanie do bojkotu, a Imane została nazwana „damskim bokserem”. Czy to brak wiedzy, czy uprzedzenia, czy może problem leży głębiej, na przykład w samej strukturze sportu? Jak pani to widzi?

Moim zdaniem jest to przejaw tego, co nazywamy transmizoginią, czyli przenikania się rygorystycznego spojrzenia na kobiecość i oceniającego spojrzenia na transpłciowość. Michael Phelps, jeden z najwybitniejszych pływaków w historii nigdy nie był pozbawiany męskości ani oskarżany o bycie „mutantem” czy "dziwolągiem”. Jest wręcz uwielbiany jako wybitny sportowiec. Tymczasem kobiety, które mają ostre rysy twarzy, krótkie włosy lub są wyjątkowo silne, często padają ofiarami takich nagonek, nawet jeśli nie są transpłciowe czy nie mają zróżnicowanych cech płciowych ani podwyższonego poziomu testosteronu. Często wystarczy, że nie wpisują się w obowiązujacy kanon kobiecego wyglądu. Dwa dni temu Polka Angelika Szymańska przegrała z Meksykanką, która również padła ofiarą nagonki, mimo że nic nie wskazywało na to, by miała wyższy poziom testosteronu. Wszystko to wynikało wyłącznie z jej wyglądu. Niestety, w ostatnich latach atakowanie osób transpłciowych stało się bardzo popularne. Już cztery lata temu, na igrzyskach olimpijskich w Tokio, pojawiły się podobne głosy, ale ta nagonka nie była tak zaawansowana, jak teraz. Wtedy w zawodach podnoszenia ciężarów uczestniczyła Laurel Hubbard, i też grzmiano, że „zniszczy sport”, a nawet nie zajęła miejsca na podium. Oczywiście, o tym trzeba rozmawiać, ale pamiętajmy, że są różne historie.

Ale w tej olimpiadzie, w Paryżu, biorą udział również transpłciowe zawodniczki?

No właśnie nie! W tym roku nie ma żadnej transpłciowej zawodniczki po tranzycji hormonalnej. Jest jeden transpłciowy mężczyzna, który otwarcie mówi, że nie przyjmuje testosteronu i nie przechodzi tranzycji hormonalnej, aby móc nadal rywalizować w sporcie. Żyje jako mężczyzna, używa męskiego imienia, ale jego ciało nie zmieniło się w porównaniu do ciał jego rywalek. Świadomie zdecydował, że będzie rywalizował z kobietami, mimo że żyje jako mężczyzna, ale celowo nie zmienia swojego ciała. To jedyny znany mi w pełni ujawniony transpłciowy zawodnik. Natomiast kobiety, które są oskarżane o bycie „mężczyznami bijącymi kobiety” lub transpłciowymi kobietami, nie mają nic wspólnego z transpłciowością. Możliwe, że mają naturalnie wysoki poziom testosteronu lub cechy płciowe typowe dla obu płci, ale to wszystko są spekulacje, a nie potwierdzone informacje.

Znana blogerka „Kobieta na bombie” publicznie oświadczyła, że jest przeciwna udziałowi transpłciowych zawodniczek w rywalizacji z kobietami, bo mają nad nimi przewagę. Co by pani na to odpowiedziała? Jakie jest stanowisko stowarzyszenia wobec obaw dotyczących udziału transpłciowych sportowców?

Przede wszystkim należy pamiętać, że każda dziedzina sportu i każda osoba transpłciowa to zupełnie inne historie. Ciało osoby, która w wieku 30 lat przechodzi korektę płci, będzie wyglądało inaczej niż ciało osoby, która zaczęła tranzycję jako nastolatka i nigdy nie była pod wpływem testosteronu. Osoba, która całe życie żyje jako dziewczyna, fizycznie nie różni się znacząco od swoich rywalek. Historie dwóch osób transpłciowych mogą więc być diametralnie różne. Rzeczywiście, jeśli mamy do czynienia z kobietą transpłciową, która dopiero zaczyna tranzycję, może mieć inny poziom siły, mięśni czy gęstości kości w porównaniu do cispłciowych (nie transpłciowych) rywalek. Jednak jeśli taka osoba przyjmuje hormony od 20 lat i nigdy nie dojrzewała pod wpływem testosteronu, to jest zupełnie inna sytuacja.

Podobnie jest z różnymi dziedzinami sportu. W dyscyplinach takich jak jeździectwo konne, strzelectwo, snooker czy szachy, siła mięśniowa czy wzrost nie mają tak dużego znaczenia, jak w boksie czy koszykówce. Ważne jest, aby dyskusja koncentrowała się na tym, jak sprawiedliwie umożliwić rywalizację jak największej liczbie osób, jednocześnie wykluczając jak najmniej uczestników. Moim zdaniem, od tego są różne komisje, które ustalają zasady i często niestety wykluczają nie tylko osoby transpłciowe, ale także te, które wcale nie są transpłciowe.

Co pani sądzi o wykluczeniu zawodników na podstawie badań płci?

To temat trudny etycznie. Na przykład biegaczka Caster Semenya była niesłusznie nazywana osobą transpłciową, chociaż nią nie jest. Urodziła się ze zróżnicowanymi cechami płciowymi, co oznacza, że jej ciało naturalnie produkuje więcej testosteronu niż jest to typowe u kobiet. Ma cechy typowe dla mężczyzn i kobiet, ale to nie jest wynik jej wyboru czy decyzji; taka się urodziła. Semenya musiała farmakologicznie obniżać poziom testosteronu, aby móc rywalizować w niektórych zawodach. Obecnie walczy w sądzie o możliwość powrotu do sportu, ponieważ, jak mi się wydaje, została całkowicie wykluczona. Z jednej strony sympatyzuje z kobietami, które uważają, że ona ma niesprawiedliwą przewagę, ale z drugiej strony też sympatyzuje z nią, biorąc pod uwagę że przez to jaka ona się urodziła nie może rywalizować. To skomplikowana kwestia, dlatego uważam, że należy ją oceniać indywidualnie, w zależności od dyscypliny sportowej.

Czy rozwiązaniem byłyby osobne kategorie dla transpłciowych zawodników?

Obawiam się, że to rozwiązanie mogłoby się nie sprawdzić. Liczba transpłciowych sportowców jest zbyt mała, aby tworzyć osobne kategorie. Mogłoby to również nie przyciągać widzów, a niewielu sportowców brałoby udział w takich zawodach. Często straszy się tym, że transpłciowi sportowcy zdominują swoje kategorie, ale w rzeczywistości ich historie są zróżnicowane. Bywa, że mają jedno zwycięstwo, a potem serię porażek. Ta dyskusja często jest zbyt uproszczona. Nawet jako aktywistka na rzecz osób transpłciowych czuję, że wychodzę poza swoje kompetencje, ponieważ nie jestem ekspertką od medycyny sportowej. Wskutek tranzycji ciało może się bardzo zmienić, w tym masa mięśniowa i gęstość kości, ale czy te zmiany są wystarczające, by zniwelować przewagę? Po jakim czasie od rozpoczęcia tranzycji? Nie chciałabym autorytarnie stwierdzać, czy tak, czy nie, a trochę wymaga się tego od osób trans, choć to nie są nasze decyzje.

Wiemy, że sport adaptował się do zmian społecznych i kulturowych - kiedyś kobiety nie uczestniczyły w olimpiadach. Czy powinno się w XXI wieku zrezygnować z tradycyjnych kategorii płciowych? Co zrobić, aby rywalizacja była sprawiedliwa?

Myślę, że tam, gdzie różnice biologiczne między mężczyznami a kobietami nie są tak istotne, można rozważyć mieszane kategorie. Wprowadzenie większej liczby takich kategorii mogłoby zwiększyć zainteresowanie daną dyscypliną i być satysfakcjonujące, szczególnie gdyby kobiety wygrywały z mężczyznami. To mogłoby być symboliczne, biorąc pod uwagę lata przekonań, że kobiety są gorsze od mężczyzn. W najbliższym czasie warto obserwować, jak radzą sobie transpłciowi sportowcy. Często bowiem zdarza się, że osoby nazywane transpłciowymi nie są nimi, a ich rzekome sukcesy są wyolbrzymiane. Może się też okazać, że słynni transpłciowi sportowcy nie będą stawać na podium ani wygrywać złotych medali. Wtedy może się okazać, że obecny system jest sprawiedliwy i nie wymaga daleko idących zmian i może okaże się że temat jest nieco przesadzony. Może wtedy udział transpłciowych osób w sporcie będzie się stopniowo normalizował i nie powodował skandali.

Czytaj więcej

Alice Milliat - Francuzka, która wprowadziła kobiety na igrzyska olimpijskie

Jakie są etyczne granice w omawianiu tożsamości płciowej sportowców w przestrzeni publicznej? To też pytanie o to, jak dziennikarze powinni pisać o transpłciowych sportowcach - jakie w ogóle standardy etyczne powinniśmy stosować, aby z jednej strony chronić prywatność tych zawodników ale też zachowywać profesjonalizm?

To, co mnie boli w tej dyskusji, która toczy się od kilku dni, to, że niektóre zawodniczki są oskarżane o bycie mężczyznami, co nie jest prawdą. Nawet jeśli byłyby to transpłciowe kobiety, to nie są one mężczyznami; są to po prostu transpłciowe kobiety, a nie mężczyźni przebrani za kobiety. Gdy mowa o rywalizacji płci, język staje się bardzo mało empatyczny. Osoby transpłciowe są przedstawiane jako agresorzy, co jest nieprawdziwe i krzywdzące. Chciałabym, aby dyskusje na ten temat skupiały się na tym, czy transpłciowe osoby powinny rywalizować w konkretnych dyscyplinach, a nie na pytaniach, czy kobiety powinny walczyć z mężczyznami. Język używany w takich dyskusjach powinien wyrażać troskę o sprawiedliwość i równość, a nie strach przed rzekomymi agresorami czy dziwolągami. Niestety, w mediach często mówi się o tych nieszczęsnych mężczyznach, jakby ci sportowcy byli przebrani za kobiety, by kogoś oszukać. W rzeczywistości mamy do czynienia z osobami, które żyją jako kobiety, niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie.

Ale czy to nie daje pola do manipulacji czy oszustwa? Czy ktoś nie mógłby „przebrać się” za kobietę, aby zdobyć medal?

To bardzo abstrakcyjny scenariusz. Osoby transpłciowe często przechodzą przez piekło, aby być sobą. W krajach takich jak Algieria, gdzie tranzycja jest zakazana, nie ma raczej możliwości, aby ktoś ryzykował więzienie i całkowity ostracyzm społeczny tylko po to, aby zdobyć medale. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy każde wydarzenie z życia jest dokumentowane w mediach społecznościowych, utrzymanie takiej maskarady byłoby niemożliwe. Ponadto, jak już wspomniałam, osoby transpłciowe często muszą latami walczyć o możliwość przejścia tranzycji. Jako osoba, która sama przez to przeszła, nie potrafię uwierzyć, że ktoś zdecydowałby się na coś takiego tylko po to, aby wziąć udział w zawodach sportowych. Istnieją przecież testy poziomu hormonów i wymagania dotyczące okresu od tranzycji hormonalnej. Aby oszukać system, ktoś musiałby naprawdę przejść cały proces medycznej tranzycji, a nie tylko się przebrać. Czuję ogromną niesprawiedliwość, gdy widzę, jak miliony ludzi odbierają kobiecość tym zawodniczkom. Ponieważ wiem jak to jest, bo mnie tę kobiecość odbiera się codziennie. I jak widzę że spotyka to osoby, które nigdy nie podjęły decyzji o tranzycji, po prostu żyją tak, jak zawsze żyły, to to strasznie się we mnie gotuje.

„W Polsce mamy do czynienia z paniką moralną wokół transpłciowych sportowców” - tak zaczyna się post Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza, opublikowany w mediach społecznościowych. Rzeczywiście tak jest?

Maja Heban: Zdecydowanie. Niestety, to zjawisko obserwujemy na całym świecie. Od kilku dni jest to jeden z głównych tematów dotyczących olimpiady w Paryżu. Kapitalizują to politycy skrajnej prawicy zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Już nawet kandydat na prezydenta Donald Trump się na ten temat wypowiedział. Niestety, takie wypowiedzi mają ogromne zasięgi. Nawet pojedyncze tweety mogą być wyświetlane kilkadziesiąt milionów razy.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Gabriela Muskała: Hartowanie poprzez krytykę nie ma dla mnie racji bytu
Wywiad
Polka na Tajwanie: Tutaj dzieci w szkole uczą się o Szymborskiej i Kieślowskim
Wywiad
Małgorzata Stadnicka: Nie ma jednej definicji sukcesu - każda może być równie wartościowa
Wywiad
Katarzyna Warnke: Nie lubię feminizmu, który wyklucza
Wywiad
Fotki dzieci nie muszą być w sieci. Ekspertka NASK o ciemnej stronie sharentingu