Katarzyna Błażejewska-Stuhr: Jedzenie nie może być sposobem na smutek, samotność i nadmierny stres

Żyjemy w czasach obsesji na punkcie piękna. Trzeba zrozumieć, że nadmierna uwaga, którą poświęca się wyglądowi, to czysty biznes - mówi dietetyczka Katarzyna Błażejewska-Stuhr, współautorka książki „Znikam. Zaburzenia odżywiania dzieci i młodzieży”.

Publikacja: 23.10.2024 14:24

Katarzyna Błażejewska-Stuhr: Tym, co może chronić przed zaburzeniami odżywiania jest wspólne jedzeni

Katarzyna Błażejewska-Stuhr: Tym, co może chronić przed zaburzeniami odżywiania jest wspólne jedzenie posiłków.

Foto: Iwona Sokulska

Powiedziałaby pani, że dzisiaj zaburzenia odżywiania to epidemia naszych czasów?

Tak myślę. Przyczyniła się do tego pandemia COVID. Dodałabym jeszcze wszechobecną tematykę diet, odchudzania, obsesji ciała. Mimo że wiemy, że zanim ktoś wrzuci swoje zdjęcie do internetu, to prawdopodobnie zrobi ich kilkanaście czy kilkadziesiąt, sprawdzi różne ustawienia ciała i oświetlenia, żeby wyjść jak najlepiej, to jednak porównujemy nasze odbicie w lustrze z tym, co widzimy w sieci. Siłą rzeczy często wypadamy gorzej. Jeśli chodzi o dzieci i młodzież, to dla nich pandemia była tym momentem, kiedy nie spotykały się z rówieśnikami. Nie mogły więc porównać się z innymi na żywo. Nie widziały, że ktoś, tak jak one, ma pryszcze czy tłuste włosy. Zamiast tego widziały w sieci mnóstwo zdjęć swoich rówieśników – ale tylko takich, które te osoby chciały pokazać. To na pewno przyczyniło się do wzrostu zaburzeń odżywiania. Poza tym zaburzenia te są często związane z innymi problemami psychicznymi. Czasami pod zaburzeniami odżywiania kryje się depresja. Na jedzenie przenosimy też różne napięcia czy stresy, z którymi sobie nie radzimy. Dochodzi do tego wojna za granicą – te czynniki sprzyjają nadmiernemu napięciu i problemom psychicznym, więc zaburzenia odżywiania występują częściej.

Media społecznościowe również mogą przyczyniać się do tych zaburzeń?

Mogą być jednym z kamyczków dokładanych do ogródka zaburzeń odżywiania. Nie chciałabym zanadto upraszczać, że to jest tylko wina social mediów, bo anoreksja – w formie ascezy, wyrzeczenia się jedzenia – występowała już w średniowieczu. Zatem nie social media je wywołały, ale rzeczywiście – badania Renee Engeln, która napisała mądrą książkę „Obsesja piękna” pokazują, że im częściej obcujemy z danym wizerunkiem ciała, tym bardziej mamy wrażenie, że to jest norma. Jeśli chcemy uchronić nasze dzieci przed negatywnym działaniem social mediów, to ważne, żebyśmy rozmawiali z nimi o tym, że te obrazy, które widzimy w internecie, nie są prawdziwe. Ważne, żeby zabierać dzieci na plażę, na basen, do sauny i pokazywać im – bez komentowania – że ludzie mają różne ciała, i że to jest normalne. Jedni są wyżsi, drudzy niżsi, jedni mają krąglejsze biodra, inni szczuplejsze. Jedni mają większy brzuch, inni mniejszy. Nie ma jednego rozmiaru ani uniwersalnej normy, wszyscy się od siebie różnimy. I to właśnie jest norma.

Czytaj więcej

Ciałopozytywność w czasach Ozempicu? Psycholog: Lek nie uczy, jak słuchać swojego ciała

Co każdy rodzic powinien wiedzieć o jedzeniu swojego dziecka? Powinien zwracać uwagę na to, co dziecko je, kiedy je, jakie produkty wybiera?

To oczywiste, ale z drugiej strony nadmierna kontrola jest jednym z czynników, które mogą prowadzić do zaburzeń odżywiania. Tym, co może chronić przed zaburzeniami odżywiania jest wspólne jedzenie posiłków. To bardzo ważne, żeby zachować dobrą relację z jedzeniem – żeby rodzina razem zasiadała do stołu, a wcześniej wspólnie chodziła na zakupy, przygotowywała posiłki. Jedzenie powinno być częścią naszego życia, a nie czymś wyjątkowym i nadmiernie ważnym. Oczywiście każdy z nas musi jeść - jako dietetyk bardzo wierzę w moc jedzenia i jego znaczenie. Jeśli jednak nadajemy temu jedzeniu zbyt dużą wagę, to też nie jest dobre. Rodzice, jedząc wspólnie z dziećmi, siłą rzeczy wiedzą, co one jedzą. To najlepsze, co mogą zrobić. Nadmierne przyglądanie się dzieciom może powodować rosnące napięcie wokół posiłków, a stąd prosta droga do problemów.

Kiedy możemy mówić o zaburzeniach odżywiania? Czy mają one różne oblicza w zależności od wieku?

Wspólnie z Agatą Ziemnicką napisałyśmy książkę o zaburzeniach odżywiania u dzieci i młodzieży i pojawiają się one właściwie od urodzenia. Są różne. Nawet u bardzo małych dzieci problem z przystawieniem do piersi może być sygnałem, że coś jest nie tak. To trudny moment dla mamy, która chce karmić piersią. Kobiety często mają ogromne poczucie winy, jeśli nie mogą tego robić. Czasem przyczyną są problemy neurologiczne, fizjologiczne, anatomiczne. W tak młodym wieku te problemy można zdiagnozować u neurologopedy czy fizjoterapeuty, który zajmuje się terapią sensoryczną. Później, u starszych dzieci, częstym zaburzeniem jest wybiórczość pokarmowa albo lęk przed nowymi pokarmami. To znowu sytuacja, w której rodzice często czują się oceniani – że nie potrafią dobrze odżywić swoich dzieci, albo że karmią je źle. Rodzi to silne poczucie winy. Rodzice często zamykają się w sobie i nie szukają pomocy, bo nie wiedzą, że są specjaliści, którzy mogą im pomóc. Potem pojawiają się inne problemy – nadmierne objadanie się, nadwaga, otyłość, które z kolei są czynnikami rozwoju anoreksji i bulimii.

Są dzieci bardziej podatne na zaburzenia odżywiania, czy ten problem może dotknąć każdego?

Może dotknąć każdego, aczkolwiek od niedawna wiemy, że zaburzenia odżywiania mają także związek z genami. Dzieci mogą być bardziej podatne na te zaburzenia właśnie ze względu na geny, a zaburzenia te ujawniają się często w okresie dojrzewania, czyli około 12-13 roku życia. Z drugiej strony, dom, w którym wcześniej występowały zaburzenia odżywiania, w którym na przykład matka czy babcia miały te problemy, również stwarza środowisko, które nie tylko genetycznie, ale także behawioralnie predysponuje do ich wystąpienia. Zaburzona relacja z jedzeniem może być przekazywana zarówno przez geny, jak i przez sposób mówienia o jedzeniu, o swoim ciele czy o ciele innych osób. Jeśli chodzi o anoreksję, to najczęściej osoby, które na nią cierpią, mają perfekcjonistyczny rys osobowości. To często dzieci, które są wzorowe – mają świetne oceny, są posłuszne, nie sprawiają problemów, dążą do perfekcji we wszystkim. Nadmierny stres związany z tym dążeniem do doskonałości może prowadzić do rozwoju zaburzeń odżywiania. Natomiast w przypadku młodszych dzieci zaburzenia często związane są z problemami sensorycznymi – dzieci wybierają określoną konsystencję, kolor lub teksturę pokarmu.

W książce piszecie panie o tak zwanej „beżowej diecie”. Co to takiego?

To potoczne określenie, a nie medyczny czy naukowy termin. Chodzi o dzieci, które najchętniej jedzą kajzerkę z masłem, rosół z makaronem, jogurty oraz dania mączne: naleśniki, placki. Boją się wszelkich innych, kolorowych dodatków, które mogłyby się pojawić na talerzu. Broń Boże, kawałek marchewki czy natki pietruszki nie może pojawić się w ich daniu.

Przypomniała mi pani – mój syn, kiedy był mały, mówił, że pomidory to zło.

Każde dziecko – i dorosły – ma prawo nie lubić pomidorów (czy czegokolwiek innego). Natomiast jeśli nie lubi niczego poza maleńką grupą pokarmów, to powinna nam się zapalić czerwona lampka.

Tego rodzaju choroby zawsze mają swoje źródło w domu?

W zasadzie tak, jeśli mówimy o anoreksji, bulimii czy nadmiernym objadaniu się. W przypadku tych zaburzeń, system rodzinny bardzo często może być źródłem problemu. Dlatego zachęcamy rodziny naszych pacjentów do terapii rodzinnej, bo często właśnie dzieci są takim „wentylem” i sygnałem, że w domu dzieje się coś niedobrego. To mogą być różne rzeczy – przenoszona z pokolenia na pokolenie trauma, problemy między rodzicami, konflikt, w którym dziecko nie czuje się zauważane, bo jedno z rodzeństwa stwarza problemy, a drugie osiąga sukcesy. Dziecko może chcieć w jakiś sposób zwrócić na siebie uwagę i przestaje jeść. W momencie, gdy zaczyna chudnąć, nagle wszyscy zaczynają się nim interesować.

Czytaj więcej

Popularny słodzik może sprzyjać chorobom sercowo-naczyniowym. Wyniki badania

Czym różnią się od siebie zaburzenia odżywiania, na których skupiacie się panie w waszej książce?

Nasza książka zaczyna się od tych problemów z niejedzeniem, z wybiórczością pokarmową, czyli tzw. ARFID już od samego urodzenia. Potem może pojawić się pica, czyli jedzenie niejadalnych rzeczy, takich jak piasek, kreda, kredki, tynk, ziemia, glina. Małe dzieci próbują różnych rzeczy, ale potem przestają je jeść. U osób chorych na picę to jedzenie niejadalnych rzeczy się utrzymuje. Jest też zespół ponownego przeżuwania – osoby chore na to zaburzenie zwracają pokarm do jamy ustnej, przeżuwają go ponownie, połykają i znów zwracają. To dzieje się wielokrotnie, a sam ten proces przynosi im ulgę i obniża napięcie układu nerwowego. U małych dzieci zaczyna się często od ulewania. Dzieci, które z różnych powodów ulewały, są w grupie podwyższonego ryzyka wystąpienia tego zespołu. Potem, u starszych dzieci, pojawia się anoreksja, bulimia i zespół nadmiernego objadania się.

Jakie emocje najczęściej kryją się za tego rodzaju zaburzeniami, jak na przykład anoreksja?

Przede wszystkim ogromna samotność – ci pacjenci czują się bardzo samotni. Na początku doświadczają nadmiernej presji ze strony otoczenia. I to z różnych powodów. Na przykład, kiedy między rodzicami nie układa się najlepiej, ojciec może obierać sobie córkę jako obiekt swojej czułości i miłości, ponieważ matka tej czułości nie przyjmuje. Córka czuje wtedy konflikt lojalnościowy wobec mamy i nie chce być „kobietą” dla swojego ojca. Przestaje więc jeść, żeby zatrzymać procesy dojrzewania – rosnące piersi, zmieniające się ciało. Może to być także związane z nadmierną kontrolą w domu, gdzie najczęściej matka jest bardzo opiekuńcza, ale jednocześnie kontrolująca. To ona wybiera, w co dziecko się ubierze, na jakie zajęcia pójdzie, co będzie jadło, z kim się będzie kolegowało, co będzie robiło po południu, jakie książki będzie czytało. Dziecko nie ma żadnej możliwości decydowania o sobie, więc jedyne, na co może mieć wpływ, to decyzja, czy zje, czy nie. U chłopców wygląda to trochę inaczej – kiedyś oceniane były głównie kobiety i ich ciała, a teraz coraz częściej oceniamy także mężczyzn, więc chłopcy również są coraz częściej oceniani. Dlatego dzisiaj więcej chłopców choruje na anoreksję. Ci, którzy uprawiają sporty, zwłaszcza te, gdzie istotne jest ciało, jak jazda konna, taniec, akrobatyka – są również bardziej narażeni na zaburzenia odżywiania.

No właśnie, temat chłopców do tej pory był pomijany. Jak się pani wydaje – dlaczego?

Z jednej strony rzeczywiście statystycznie mniej chłopców chorowało, teraz jest ich więcej, choć nadal mniej niż dziewczynek. Z drugiej strony, te zaburzenia często związane były ze sportem, więc nie nazywano tego anoreksją, tylko uznawano, że chłopcy starają się sprostać wymogom dotyczącym ich ciała.

Różnice w objawach u chłopców i dziewczynek wpływają na diagnozowanie?

Nie, ale niedawno zmieniły się kryteria diagnostyczne i masa ciała; czyli BMI – nie jest to już najważniejsze kryterium. Wcześniej, przy bardzo niskim BMI, diagnozowano anoreksję, a teraz wiemy, że nawet jeśli dziecko ma masę ciała w normie lub trochę poniżej normy, ale w stosunku do jego pierwotnej masy ciała zmiana jest znacząca, to już może być sygnał, że choruje. Nie musimy czekać na wyniszczenie organizmu, jeżeli wszystkie obawy się zgadzają.

Ile trwa leczenie zaburzeń odżywiania? Czy można tu mówić o pełnym wyleczeniu, czy raczej jest to proces długotrwały, który należy nazwać raczej „zarządzaniem problemem”?

Myślę, że „zarządzanie problemem” to bardzo dobre określenie. Oczywiście, im wcześniej zauważymy problem, tym łatwiej jest go leczyć. Początek może być niezauważony, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z dzieckiem z nadwagą, które mówi: „Będę się odchudzać, będę zdrowo jeść, odstawię słodycze, przestanę jeść białe pieczywo, przechodzę na dietę wegetariańską”. Zazwyczaj otoczenie bardzo się z tego cieszy, bo to wydaje się działaniem prozdrowotnym. Dziecko zaczyna chudnąć, otoczenie chwali je, a to wzmacnia w nim poczucie sprawczości związane z odchudzaniem. Ważne jest, żeby obserwować dziecko, rozmawiać z nim o tym, co nim kieruje i w odpowiednim momencie zatrzymać proces odchudzania. Gdy dziecko kontynuuje odchudzanie, zaczynają działać bardziej psychologiczne czynniki – ma poczucie, że gdy chudnie, wszyscy zwracają na nie uwagę, więc przestaje jeść kolejne produkty. Czujność rodziców jest tutaj niezwykle ważna. Jeżeli nasze dziecko przestaje jeść z nami posiłki, idzie do swojego pokoju z jedzeniem i prawdopodobnie tego jedzenia nie zjada, to jest to sygnał alarmowy. Jeśli dziecko zaczyna mówić dużo o dietach, odchudzaniu, dzieli jedzenie na dobre i złe, zdrowe i niezdrowe, to również powinno nas zaniepokoić. Powtórzę: im wcześniej zareagujemy, tym lepiej. Warto pójść do doświadczonego psychiatry, który porozmawia z dzieckiem i postawi diagnozę, a następnie wdrożyć terapię. W związku z tym, że są to problemy rodzinne, bardzo ważna jest terapia rodzinna. Rodzice muszą być gotowi, by się tym zająć, choć często mają mechanizm wyparcia. Długo nie widzą zmian, bo się boją, że przyjęcie ich do wiadomości oznacza konieczność wywrócenia swojego życia do góry nogami. Niestety, to prawda, ale im wcześniej się to wydarzy, tym krótszy będzie proces terapeutyczny i tym mniejsze będą negatywne zmiany. Kiedy dziecko jest niedożywione, jego mózg jest niedożywiony. Trudno jest podejmować terapię z kimś, kto ma niedożywiony mózg, nie mówiąc już o innych zmianach biochemicznych, takich jak niedobory mikroelementów, które mogą prowadzić do nadmiernych obrzęków, odkładania się wody w organizmie, a nawet w osierdziu. Częstą przyczyną hospitalizacji takich dzieci jest to, że osierdzie wypełnia się płynem i serce nie jest w stanie pompować krwi. To stanowi bezpośrednie zagrożenie życia.

Jakie pytania powinni sobie postawić rodzice, zanim podejmą decyzję o szukaniu pomocy dla swojego dziecka?

Jaką mamy relację z jedzeniem jako rodzice? Czy jesteśmy na wiecznych dietach, odchudzamy się? Czy patrząc w lustro, mówimy: „Wyglądam jak świnia, nie pójdę dzisiaj na basen, bo jestem za gruba”? Musimy mieć świadomość, że nasze dzieci odbierają te komunikaty i to je kształtuje. Później będą kierowały te same uwagi pod swoim adresem. Jeśli my, dorośli, komentujemy wygląd innych, dzieci wiedzą, że wygląd jest ważny i że społeczeństwo preferuje osoby szczupłe. Powinniśmy unikać wszelkich komentarzy dotyczących wyglądu innych osób. Zamiast tego możemy powiedzieć: „Cieszę się, że spędzamy razem czas. Lubię chodzić z tobą na spacer”, a nie: „Pięknie dziś wyglądasz”. Jeśli któregoś dnia tego nie powiemy, dziecko może mieć poczucie, że na ten komplement musi zapracować .

Jak budować zdrową relację z jedzeniem, zarówno u dzieci, jak i u nas samych?

To jest trudne, bo żyjemy w czasach obsesji na punkcie piękna. Trzeba zrozumieć, że nadmierna uwaga, którą poświęca się wyglądowi, to czysty biznes. Firmy zarabiają na sprzedawaniu nam diet, jedzenia, strojów do ćwiczeń, suplementów. Tymczasem jedzenie jest nam niezbędne, by dostarczyć składników odżywczych i temu powinno nam służyć. Powinniśmy dbać o to, by jedzenie nas odżywiało, dodawało energii. Z drugiej strony, powinniśmy się nim cieszyć, doceniać jego smak, to, że stanowi źródło przyjemności i że w trakcie posiłków możemy spędzać czas z bliskimi. Nie powinno być naszym sposobem na smutek, samotność, nadmierny stres, niepewność – nie powinno być „rozwiązywaczem problemów”. Traktujmy je jako źródło składników odżywczych i przyjemności, ale szukajmy innych metod radzenia sobie z problemami.

Czytaj więcej

Obsesja ciała u kobiet nie ustaje - niepokojące wyniki badania. Ekspertka komentuje

Jakie zasady warto wprowadzać w życie na co dzień i jak unikać presji idealnej sylwetki i idealnej diety?

Razem z Agatą Ziemnicką założyłyśmy Fundację Kobiety Bez Diety i mówimy o tym, że jedzenie powinno nas karmić. A to, że mamy różne ciała, jest zupełnie normalne. Ciało powinno nam służyć do funkcjonowania – do chodzenia, spania, spacerów, cieszenia się życiem – a nie do tego, żeby tylko „wyglądało”. Nasze ciało to nasz dom na całe życie, nie obiekt do oceniania i porównywania.

W jaki sposób zaburzenia odżywiania wpływają na dalsze życie młodych ludzi? Na czym polegają konsekwencje zdrowotne i psychologiczne?

Konsekwencje zdrowotne są poważne. Osoby, które miały okresy niedożywienia, szczególnie w okresie wzrostu, często cierpią na osteoporozę, mają problemy neurologiczne wynikające z niedożywienia. Wzrost zostaje zatrzymany, pojawiają się zaburzenia hormonalne. U dziewczynek może opóźniać się pierwsza miesiączka lub, jeśli już miesiączkują, miesiączka zanika. To ma poważne konsekwencje dla zdrowia hormonalnego i układu rozrodczego. Anoreksja to niestety choroba śmiertelna – pacjenci, którzy nie są odpowiednio odżywieni, umierają z głodu i niedożywienia. To najbardziej śmiertelna choroba psychiatryczna; nie jest fanaberią związaną z odchudzaniem, zagraża życiu. Osoby, które nie przejdą odpowiedniej terapii, są w grupie ryzyka – zaburzenia mogą wrócić, np. w sytuacji dużego stresu lub zmian w ciele, jak ciąża u kobiet. Dlatego tak ważne jest, by przejść terapię, a jeśli myśli związane z zaburzeniami odżywiania wracają, szybko je identyfikować i szukać pomocy. Dla rodziny to także ogromna zmiana – przewartościowanie całego systemu rodzinnego.

Dorośli również mają zaburzenia odżywiania, prawda?

Oczywiście, anoreksja i bulimia mogą dotknąć każdego, bez względu na wiek. Znam 60-latki chorujące na anoreksję. Jest to więc problem, który może pojawić się na każdym etapie życia.

Na ile pani doświadczenia wpłynęły na to, czym się dzisiaj pani zajmuje? Czy traktuje to jako swoją misję?

Żywieniem dzieci i kobiet w ciąży zajmuję się już ponad 20 lat. Z drugiej strony, pod koniec podstawówki sama miałam taki moment, kiedy z powodu zbliżających się egzaminów do liceum, przestałam jeść. Nie dlatego, że chciałam się odchudzać, ale dlatego, że nie radziłam sobie ze stresem. Moi rodzice bardzo szybko to zauważyli. Kilka razy poszliśmy do terapeutki, która dała mi narzędzia do radzenia sobie ze stresem. Rodzice pozwolili mi też na chwilowe odpuszczenie – miałam dwa czy trzy tygodnie przerwy od szkoły. Dzięki szybkiej interwencji nic złego się nie stało, ale za każdym razem, gdy spotykam pacjentów z zaburzeniami odżywiania, czuję ogromną wdzięczność w stosunku do moich rodziców za ich mądrość i czujność.

Czytaj więcej

Dieta wegańska obniża wiek biologiczny? Wyniki nowych badań rozwiewają wątpliwości

Książka „Znikam. Zaburzenia odżywiania dzieci i młodzieży” jest czymś więcej niż tylko opisem chorób. Można ją też potraktować jako swoisty przewodnik o tym, jak sobie radzić z tego rodzaju problemami. Jak pani myśli, co najważniejszego powinni z niej wziąć czytelnicy?

Chyba to, żeby traktować jedzenie jako coś, czym nie należy się nadmiernie stresować. Z jednej strony mówimy o tym, że zaburzenia odżywiania to śmiertelna choroba, ale z drugiej strony nadmierny stres towarzyszący jedzeniu generuje te choroby. Pamiętajmy, że nie jesteśmy sami – wiele osób przeszło tę drogę.

O czym powinniśmy pamiętać, zasiadając do posiłku?

O tym, że jedzenie jest dobre i ma nas odżywiać. Ma dawać nam siłę, sprawiać, że dzięki niemu powstają neuroprzekaźniki, które sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi i dobrze śpimy. Jedzenie daje energię po to, żeby pójść na spacer, spotkać się z przyjaciółmi i robić to, co sprawia przyjemność w życiu.

Powiedziałaby pani, że dzisiaj zaburzenia odżywiania to epidemia naszych czasów?

Tak myślę. Przyczyniła się do tego pandemia COVID. Dodałabym jeszcze wszechobecną tematykę diet, odchudzania, obsesji ciała. Mimo że wiemy, że zanim ktoś wrzuci swoje zdjęcie do internetu, to prawdopodobnie zrobi ich kilkanaście czy kilkadziesiąt, sprawdzi różne ustawienia ciała i oświetlenia, żeby wyjść jak najlepiej, to jednak porównujemy nasze odbicie w lustrze z tym, co widzimy w sieci. Siłą rzeczy często wypadamy gorzej. Jeśli chodzi o dzieci i młodzież, to dla nich pandemia była tym momentem, kiedy nie spotykały się z rówieśnikami. Nie mogły więc porównać się z innymi na żywo. Nie widziały, że ktoś, tak jak one, ma pryszcze czy tłuste włosy. Zamiast tego widziały w sieci mnóstwo zdjęć swoich rówieśników – ale tylko takich, które te osoby chciały pokazać. To na pewno przyczyniło się do wzrostu zaburzeń odżywiania. Poza tym zaburzenia te są często związane z innymi problemami psychicznymi. Czasami pod zaburzeniami odżywiania kryje się depresja. Na jedzenie przenosimy też różne napięcia czy stresy, z którymi sobie nie radzimy. Dochodzi do tego wojna za granicą – te czynniki sprzyjają nadmiernemu napięciu i problemom psychicznym, więc zaburzenia odżywiania występują częściej.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Dlaczego tylu młodych ludzi chce odebrać sobie życie? Specjalistka mówi o alarmujących danych
Wywiad
Renata Dancewicz: Odrzuca mnie biurokracja w kościelnym wydaniu
POLKA NA OBCZYŹNIE
Polka w Indiach: „Tutaj klasę średnią stać na kucharza, pomoc domową i kierowcę”
Wywiad
Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Językoznawczyni: Trochę dziwi mnie wyraz "oporowo"
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
CUDZOZIEMKA W RP
Gruzinka w Polsce: Polacy nie doceniają swojej ojczyzny, to naprawdę dobry kraj do życia