Reklama

Ekspertka neuroarchitektury: Prywatne przestrzenie to autoportret ich właściciela

Ludzie różnią się w sposobie przetwarzania bodźców, koncentracji, potrzebie stymulacji czy odpoczynku. Dobrze zaprojektowane wnętrze uwzględnia te różnice – mówi Agnieszka Wójtowicz, ekspertka w dziedzinie psychologii projektowania wnętrz i neuroarchitektury.

Publikacja: 28.10.2025 12:48

Agnieszka Wójtowicz: Kiedy wiesz, jak słuchać swojego domu, twój dom zaczyna słuchać ciebie

Agnieszka Wójtowicz: Kiedy wiesz, jak słuchać swojego domu, twój dom zaczyna słuchać ciebie

Foto: Judyta Wejhan

Czy istnieją naukowe dowody, że wnętrza pomieszczeń, w których przebywa człowiek, wpływają na jego samopoczucie?

Agnieszka Wójtowicz: Zdecydowanie tak – mamy konkretne dane, poparte badaniami z zakresu psychologii środowiskowej i neurobiologii. Mózg nieustannie reaguje na przestrzeń, w której przebywamy – na światło, kolory, proporcje, faktury czy nawet dźwięki. Wnętrze to nie tylko tło, ale bodziec, który potrafi pobudzać lub uspokajać, sprzyjać skupieniu albo rozpraszać. Prawda jest taka, że nawet bez wykresów i statystyk odczuwamy to w sposób naturalny. Wystarczy wejść do pomieszczenia, w którym wszystko jest dobrze zorganizowane – światło jest łagodne, układ logiczny, a przestrzeń nie przytłacza. Od razu czujemy się swobodniej, oddychamy głębiej i automatycznie się rozluźniamy. Dzieje się tak dlatego, że ciało bardzo szybko reaguje na otoczenie i potrafi rozpoznać miejsca, w których czuje się komfortowo.

Czy Polacy są w grupie narodów, które przykładają do tych kwestii należytą wagę, czy wręcz przeciwnie?

Powoli tak. Jeszcze dekadę temu mówiliśmy: „ładne wnętrze”, dziś częściej: „dobre wnętrze”. To piękna zmiana. Zauważam to w rozmowach z moimi klientami. Coraz rzadziej dostaję pytania o trendy, bardziej o tworzenie wnętrz ponadczasowych. To świadczy o tym, jak zmienia się nasze podejście do projektowania. W domu nie chcemy już realizować czyjejś wizji, bardziej dążymy do personalizacji. Wnętrze przestaje być tylko tłem do życia – staje się jego integralną częścią. Coraz chętniej inwestujemy w jakość – nie tylko w materiały, ale też w przemyślane rozwiązania. To pokazuje, że coraz bardziej świadomie podchodzimy do przestrzeni, w której żyjemy. Zaczynamy rozumieć, że dobrze zaprojektowane wnętrze to nie luksus, tylko codzienny komfort i lepsza jakość życia.

Najogólniej rzecz biorąc: co w przestrzeni, w której się działa, wpływa na człowieka pozytywnie, a co negatywnie?

To, co jest bliskie naturze – zawsze działa dobrze. Światło dzienne, zieleń, naturalne materiały, rytm i proporcje. Nasz układ nerwowy przez tysiące lat rozwijał się w rytmie natury, nie w blasku LED-ów.

Działa też to, co czytelne i spokojne. Gdy przestrzeń jest uporządkowana, mózg może odpocząć. Gdy jest chaos, nasze myśli też stają się chaotyczne.

I odwrotnie – źle działa hałas, zimne światło, brak prywatności. My nie jesteśmy stworzeni do nieustannej ekspozycji na bodźce. W przestrzeni podświadomie szukamy poczucia bezpieczeństwa i równowagi.

Reklama
Reklama

Te kwestie, o które pytam, są indywidualne, czy istniejące w nich prawidłowości dotyczą wszystkich ludzi?

To trochę jak z muzyką. Wszyscy czujemy rytm, ale każdy tańczy inaczej. Są rzeczy uniwersalne – potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa, światła, możliwości kontroli nad otoczeniem. Ale poziom bodźców, jaki tolerujemy, to już sprawa osobista.

Osoby wysoko wrażliwe czy neuroróżnorodne (np. z ADHD lub autyzmem) reagują mocniej. Dla nich dźwięk klimatyzacji może być fizycznym cierpieniem. Dlatego dobra przestrzeń to taka, która daje wybór: możesz się w niej otworzyć lub schować, możesz po prostu regulować bodźce w zależności od potrzeb.

Czytaj więcej

Pedagożka tłumaczy: ADHD u kobiet wygląda inaczej

Co – i czy w ogóle – można powiedzieć o człowieku, patrząc na prywatne przestrzenie człowieka?

Można powiedzieć, że wnętrze to coś w rodzaju autoportretu – z mebli, kolorów, światła, struktur. Widać w nim, czy potrafimy odpoczywać, czy ciągle jesteśmy „w biegu”. Czy panujemy nad sytuacją, czy nadal szukamy na to rozwiązania. Również detale mówią dużo – książki, przedmioty osobiste, zdjęcia czy rośliny mogą pokazywać zainteresowania, priorytety i wartości mieszkańców. Nawet wybór oświetlenia czy kolorystyki może zdradzać, czy ktoś potrzebuje przestrzeni sprzyjającej relaksowi, czy raczej pobudzającej do działania. Kiedy wchodzę do czyjegoś domu, rzadko skupiam się na stylu – bardziej interesuje mnie energia miejsca, sposób, w jaki przestrzeń wpływa na człowieka i odwrotnie. Nigdy nie oceniam – bo wygląd przestrzeni to obraz etapu, w którym obecnie jest jej właściciel. Dlatego warto traktować przestrzeń jak narzędzie – odpowiednio dopasowana ułatwia życie.

Czy każde wnętrze – bez względu np. na metraż można zaaranżować tak, aby dobrze działało na samopoczucie?

Tak. To nie kwestia metrażu, lecz świadomości.

Dobrze zaprojektowana przestrzeń to taka, w której wszystko ma sens i „oddech”. Chodzi też poniekąd o zrobienie z samym sobą szczerego rachunku sumienia: co naprawdę służy  codziennemu komfortowi i jakie przedmioty wspierają naszą codzienną rutynę. Mózg funkcjonuje najlepiej, gdy każda rzecz ma swoje miejsce – chaos i nadmiar bodźców utrudniają koncentrację, podnoszą poziom stresu i zaburzają poczucie spokoju. „Dobre wnętrze” uwzględnia więc nie tylko estetykę, ale też rytm dnia mieszkańców: miejsca do pracy, relaksu, posiłków czy spotkań z bliskimi są zaplanowane tak, aby ułatwiały codzienne czynności i wspierały nasze naturalne tempo życia. W ten sposób wnętrze staje się narzędziem, które pomaga nam funkcjonować sprawniej, odpoczywać świadomie i czuć się naprawdę komfortowo.

Reklama
Reklama

Czy te same zasady „pozytywnej” aranżacji wnętrz obowiązują w przestrzeniach prywatnych i zawodowych – mieszkania kontra biura?

Tak, choć z pewnymi różnicami wynikającymi z funkcji przestrzeni. W prywatnym wnętrzu najważniejsze jest nasze samopoczucie, rytm dnia i komfort – tu decydują emocje, potrzeba odpoczynku i poczucie bezpieczeństwa. W biurze natomiast równie istotne staje się wsparcie produktywności, współpracy i kreatywności, a coraz częściej – uwzględnienie różnorodnych potrzeb ludzi o różnych stylach funkcjonowania, czyli tzw. neuroróżnorodności.

Obecnie obserwujemy ogromną zmianę w projektowaniu przestrzeni pracy. Biuro przestaje być jedynie miejscem wykonywania obowiązków – staje się narzędziem, które wspiera pracowników na wielu poziomach: komfort fizyczny, koncentrację, regenerację i interakcje społeczne. To swojego rodzaju nowy benefit – dobrze zaprojektowana przestrzeń może redukować stres, sprzyjać kreatywności i poprawiać efektywność.

W ten sposób zasady świadomej aranżacji działają zarówno w domu, jak i w biurze – zmienia się jedynie kontekst i cele, które przestrzeń ma wspierać.

Czy może się zdarzyć tak, że przestrzeń, która została zaaranżowana w myśl wszystkich zasad, które mają sprzyjać dobremu samopoczuciu użytkownika, jednak nie przypadnie komuś do gustu i będzie zdecydowanie źle się w niej czuł?

Osobiście się z tym nie spotkałam. Jeśli projektowanie zaczyna się od prawdziwego zrozumienia potrzeb użytkownika – a nie od podążania za trendami czy modą, nie ma mowy o błędach. Kiedy jesteśmy szczerzy wobec siebie i świadomi własnych rytmów, preferencji i sposobu funkcjonowania, przestrzeń niemal zawsze wspiera nasze samopoczucie.

W kontekście neuroróżnorodności jest to szczególnie istotne. Ludzie różnią się w sposobie przetwarzania bodźców, koncentracji, potrzebie stymulacji czy odpoczynku. Dobrze zaprojektowane wnętrze uwzględnia te różnice: każde miejsce ma swoje przeznaczenie, elementy mają dedykowane funkcje, a rytm dnia mieszkańca czy pracownika jest wspierany przez układ przestrzeni. W takich warunkach mózg działa sprawniej, poziom stresu jest niższy, a komfort i poczucie bezpieczeństwa – wyższe.

Reklama
Reklama

Oczywiście drobne preferencje mogą się różnić: ktoś woli mocniejszy kontrast, ktoś potrzebuje ciszy w innym kącie. Ale jeśli przestrzeń jest projektowana świadomie, z uwzględnieniem indywidualnych potrzeb i różnic w przetwarzaniu bodźców, niemal niemożliwe jest, aby czuć się w niej źle. To dowód na to, jak ważna jest introspekcja i świadome projektowanie – w domu, jak i w przestrzeniach pracy.

Czytaj więcej

Lagom – szwedzki sposób na szczęście. Na czym polega ta skandynawska filozofia?

Czy chcąc urządzić wnętrza mieszkania zgodnie ze sztuką, o której mowa, należy się liczyć z wyższymi kosztami, niż gdyby robiło się to bez uwzględnienia tych aspektów?

Odpowiem zaskakująco – to zależy. Psychologia przestrzeni to przede wszystkim świadomość i uważność, a nie luksusowy budżet. Ogromną różnicę można zrobić bardzo prostymi krokami – na przykład wymiana żarówek na cieplejsze, które od razu zmieniają atmosferę całego pokoju. To mały gest, a efekt jest ogromny: przestrzeń staje się przyjemniejsza, bardziej odprężająca i „przyjazna” w odbiorze.

Ogromny, aczkolwiek już droższy wpływ na samopoczucie ma drewniana podłoga – naturalny materiał wprowadza ciepło, dotyk natury i poczucie stabilności. Nawet niewielkie zmiany w teksturach, dodatkach czy kolorach potrafią zdziałać cuda.

Najpiękniejsze jest to, że zmiany można wprowadzać sukcesywnie, krok po kroku. Nie trzeba robić wszystkiego naraz. Zacznijmy od najprostszych rzeczy – punktowe oświetlenie, obecność roślin, drobna reorganizacja mebli. Z czasem możemy wprowadzać kolejne poprawki, większe inwestycje np. w akustykę.

Reklama
Reklama

W praktyce okazuje się, że te małe, świadome zmiany są często skuteczniejsze niż kosztowny remont „dla efektu”.

Czy zasadniczo człowiek całe życie czuje się dobrze w jednym określonym typie wnętrz, czy te upodobania i odczucia mogą się zmieniać?

Upodobania zmieniają się naturalnie, bo my się zmieniamy. Z raportu PPG „Kolory polskich domów 2025”, który niedawno analizowałam, wynika, że co trzeci Polak odświeża swoje wnętrza co 1–3 lata. To pokazuje potrzebę zmiany.

Nasze wnętrza są więc jak skóra: rosną z nami, dopasowują się do etapów życia, naszych emocji i rytmu dnia. Dlatego dobrze, jeśli mieszkanie daje elastyczność, pozwala na drobne korekty – zmianę kolorów, tekstur, ustawienia mebli, dodatki, oświetlenie. Nawet małe poprawki, jak przesunięcie lampy, dodanie rośliny czy zmiana zasłon, potrafią wprowadzić poczucie świeżości i komfortu, które dokładnie odpowiadają temu, kim jesteśmy dzisiaj.

To fascynujące, bo pokazuje, że przestrzeń nie jest statyczna. Możemy się w niej odnaleźć, ale też ewoluować razem z nią. I w tym tkwi jej magia: dom rośnie razem z nami, a nie stoi w miejscu.

Jakie jest pani zdanie na temat instalowania telewizora w sypialni?

Ja jestem absolutnie przeciw. I nie chodzi tylko o estetykę czy modę – chodzi o nasz mózg, nasz rytm i naszą regenerację. Sypialnia powinna być azylem, miejscem, w którym ciało i umysł wyciszają się po całym dniu.

Reklama
Reklama

Niebieskie światło w godzinach wieczornych zakłóca rytm dobowy, obniża produkcję melatoniny i utrudnia zasypianie. Osoby z telewizorem w sypialni częściej mają problemy z jakością snu, a nawet krótszym snem. Do tego dochodzi efekt psychiczny: oglądanie emocjonujących treści przed snem podtrzymuje aktywację mózgu – adrenalina, napięcie, bodźce wizualne i dźwiękowe. Mózg nie ma szansy się wyłączyć.

Telewizor w sypialni zaburza też powiązanie łóżka z odpoczynkiem. Nasze ciało uczy się kojarzyć łóżko z relaksem, snem i regeneracją – a gdy kojarzy je z ekranem i stymulacją, łatwiej powstaje bezsenność czy trudności z wyciszeniem się.

Jeśli naprawdę zależy nam na jakości snu i regeneracji, sypialnia powinna być miejscem, w którym ograniczamy wszystkie zbędne bodźce, z miękkim światłem, ciszą i przyjemnymi teksturami. Telewizor w tym kontekście działa jak zły bohater – zabiera spokój.

A co zepsutymi, niedziałającymi przedmiotami? Trzeba je wymieniać czym prędzej dla własnego psychicznego dobra, czy bez szkody dla zdrowia psychicznego można z nimi żyć?

Z mojej perspektywy – warto. Choć mogłoby się wydawać, że to drobiazg, zepsute przedmioty mają wpływ na nasze samopoczucie. Mózg podświadomie odnotowuje, że coś „nie działa”, i to tworzy mikro napięcie – uczucie, że coś w naszym świecie jest nieuporządkowane, niedokończone. Nawet jeśli tego nie zauważamy świadomie, to obciąża naszą psychikę. Nie chodzi o perfekcjonizm – nikt nie wymienia wszystkiego od razu. Ważne jest świadome podejście: najpierw te elementy, które najbardziej wpływają na komfort i rytm życia – kran, który kapie, lampka, która nie świeci, czy piekarnik, który zawodzi.

Kiedy naprawiamy lub pozbywamy się zepsutych rzeczy, czujemy natychmiastową ulgę, choć nie zawsze potrafimy wyjaśnić, dlaczego. To jak mentalny reset: przestrzeń „działa” razem z nami, a nie przeciwko nam. Takie małe zwycięstwo nad chaosem.

Reklama
Reklama

Czy bałagan i nadmiar przedmiotów w przestrzeni mogą być „twórcze”?

Moim zdaniem – nie, bałagan nie sprzyja twórczości. Każdy przedmiot, który nie ma swojego miejsca, wysyła sygnał: „to jest nieuporządkowane, musisz się tym zająć”. I nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, ta podświadoma uwaga zabiera nam energię. Zamiast skupiać się na tworzeniu czy rozwiązywaniu problemów, zastanawiamy się, gdzie odłożyć rzeczy, które nie mają miejsca, i jak ogarnąć chaos.

Twórczość potrzebuje przestrzeni w głowie i w ciele. A kiedy otoczenie jest przeciążone, zmysły stale pracują nad porządkiem – mózg nie może odpocząć ani w pełni skoncentrować się na pomysłach.

Porządek to nie sztywne reguły ani perfekcjonizm. To strategia, dzięki której energia i uwaga idą tam, gdzie chcemy – na życie, tworzenie i przyjemność, a nie na stres związany z chaosem wokół.

Czytaj więcej

Pedagożka tłumaczy: ADHD u kobiet wygląda inaczej

Złota rada eksperta ds. psychologii przestrzeni dla wszystkich, którzy planują urządzać mieszkanie lub coś w nim zmieniać?

Zanim cokolwiek kupisz, przestawisz lub przemalujesz – posłuchaj siebie. Zadaj sobie pytanie: jak chcę się czuć w tym miejscu, jaką dla mnie funkcję ma spełniać? Nie szukaj „idealnego obrazka”, szukaj rozwiązań.

Małe, świadome zmiany często robią większą różnicę niż wielki remont.

Chciałabym, żeby tutaj jasno wybrzmiało: przestrzeń to nie tło – to narzędzie, które pracuje dla nas, jeśli je dobrze rozumiemy. Kiedy wprowadzisz w niej porządek, ciszę, światło i miejsca na oddech, poczujesz, że twój dom naprawdę cię wspiera.

I najważniejsze – nie chodzi o perfekcję ani drogi design, tylko o relację: Ty + Twoja przestrzeń. Jeśli ją poczujesz, jeśli zadbasz o nią uważnie, ona odwdzięczy się komfortem, spokojem i energią. A wtedy każdy dzień zaczyna się lepiej.

W mojej pracy uwielbiam obserwować te małe przemiany – moment, kiedy ktoś odkrywa, że jego mieszkanie może naprawdę działać dla niego, a nie przeciwko niemu. I to jest właśnie magia psychologii przestrzeni: kiedy wiesz, jak słuchać swojego domu, twój dom zaczyna słuchać ciebie.

Czy istnieją naukowe dowody, że wnętrza pomieszczeń, w których przebywa człowiek, wpływają na jego samopoczucie?

Agnieszka Wójtowicz: Zdecydowanie tak – mamy konkretne dane, poparte badaniami z zakresu psychologii środowiskowej i neurobiologii. Mózg nieustannie reaguje na przestrzeń, w której przebywamy – na światło, kolory, proporcje, faktury czy nawet dźwięki. Wnętrze to nie tylko tło, ale bodziec, który potrafi pobudzać lub uspokajać, sprzyjać skupieniu albo rozpraszać. Prawda jest taka, że nawet bez wykresów i statystyk odczuwamy to w sposób naturalny. Wystarczy wejść do pomieszczenia, w którym wszystko jest dobrze zorganizowane – światło jest łagodne, układ logiczny, a przestrzeń nie przytłacza. Od razu czujemy się swobodniej, oddychamy głębiej i automatycznie się rozluźniamy. Dzieje się tak dlatego, że ciało bardzo szybko reaguje na otoczenie i potrafi rozpoznać miejsca, w których czuje się komfortowo.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
PODCAST „POWIEDZ TO KOBIECIE”
Studenci już nie chcą tylko dyplomu. Czym się różnią uczelnie lat 90 i współczesne?
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Wywiad
Założycielki centrum opieki dla kobiet w menopauzie: Misja i biznes nie muszą się wykluczać
Wywiad
Demografia to szczepionka na populizm – dr hab. Monika Stanny o cichej rewolucji w Polsce
Wywiad
Kamila Szczawińska, modelka, która pracuje jako psycholog: Zawsze trzeba mieć plan B
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
PODCAST „POWIEDZ TO KOBIECIE”
Empatia otwiera przestrzeń, w której nie gramy w grę „kto ma rację”
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama