25 lat pracowała pani na rynku medialnym i wydawniczym. Łatwo było wyjść z korporacji? Nie chciała już pani szukać pracy w kolejnym dużym wydawnictwie?
Agnieszka Trzeszkowska-Bereza: Współpracowałam z różnymi wydawnictwami książkowymi i mogę powiedzieć, że nie jest to wielki rynek. Po dziewięciu latach pracy w Grupie Wydawniczej Foksal, która zrzesza kilka marek, takich jak W.A.B., Wilga czy Uroboros i jest jednym z największych wydawców w Polsce, miałam komfortową sytuację. Byłam na etacie, miałam w dorobku kilkaset wydanych książek, część z sukcesami i statusem bestsellera, wielu wypromowanych autorów, często od debiutów. Nie mogłam narzekać, bardzo dużo się też nauczyłam. Zarząd, z którym dobrze mi się współpracowało, miał sporą dozę zaufania do moich propozycji. Jako redaktor inicjujący byłam odpowiedzialna za cały projekt. Ale w pewnym momencie dostrzegłam wyraźne ograniczenia; nie miałam narzędzi do realizacji mojej wizji. Przekonywałam, że projekt jest dobry, że warto zainwestować w promocję czy podwyższyć nakład, ale decyzje zapadały gdzie indziej. Zresztą w korporacjach decyzje nie są podejmowane szybko.