Kosmetyki stworzone przez Polki podbijają Skandynawię. Zaczęło się od problemów ze skórą

W „męskim biznesie” sukces oznacza przede wszystkim zysk, a w „biznesie kobiecym” sukces to możliwość łączenia roli matki z rolą przedsiębiorczyni, budowanie dobrych relacji w pracy oraz rozwiązywanie konfliktów - mówi Agata Borzym, współwłaścicielka znanej marki kosmetycznej.

Publikacja: 04.12.2024 13:33

Agata Borzym i Gabriela Kawęczyńska - właściciekli marki Hagi: Ten rok będziemy kończyć z obrotami n

Agata Borzym i Gabriela Kawęczyńska - właściciekli marki Hagi: Ten rok będziemy kończyć z obrotami na poziomie około 20 mln złotych. W najbliższych latach chcemy skupić się na stabilizacji zmian, które wprowadziliśmy, zatrudniliśmy też 20 nowych pracowników.

Foto: Justyna Gagoś

Motto marki Hagi zamieszczone na stronie internetowej brzmi: „Wszystko zaczęło się od marzenia – żeby robić coś dobrego i dzielić się tym ze światem”. Jak  narodził się pomysł na założenie firmy?

Agata Borzym: Wszystko zaczęło się od naszej mamy, Hani – chemiczki i kosmetolożki, która od zawsze marzyła o tworzeniu naturalnych kosmetyków. Trzy dekady temu w Polsce pomysł taki wydawał się jednak trudny w realizacji. W latach 90., gdy na rynek wchodziły marki takie jak Nivea czy Johnson & Johnson, zainteresowanie naturalnymi produktami było znikome. Do tego życie rzucało różne wyzwania – troje dzieci, praca naukowa na uczelni. Jednak to marzenie cały czas kiełkowało w naszej mamie. Rodzice chemicy mieli laboratorium. To w nim 10 lat temu, w weekendy mama mogła rozwijać swoją pasję. Wkrótce postanowiła zrobić krok dalej: poszła na studia kosmetologiczne, by pogłębić swoją wiedzę i zaczęła testować pierwsze receptury. Początkowo kosmetyki trafiały do nas. My z kolei dzieliłyśmy się nimi z przyjaciółkami i znajomymi. Mama, która była sercem naszej firmy, często powtarzała, że ma poczucie, iż robi coś naprawdę dobrego, bo tworzy produkty, które są oparte na naturalnych i wysokiej jakości składnikach. I właśnie stąd wzięło się nasze motto.

Gabriela Kawęczyńska: Kiedy mama zaczynała tworzyć swoje pierwsze receptury, pojawiały się osoby, które przychodziły do niej z prośbą o pomoc – na przykład rodzice dzieci borykających się z problemami skórnymi. Mama zaczęła wtedy opracowywać kosmetyki specjalnie z myślą o skórze mającej szczególne potrzeby. Ideą, która jej przyświecała było tworzenie receptur i produktów, które miały na celu przynieść drugiej osobie przyjemność i poczucie ulgi. Gdy zainteresowanie zaczęło rosnąć, mama uznała, że nadszedł czas, by założyć firmę. Na początku zaczynałyśmy w trzy osoby – my i mama. Jednak wraz z rozwojem marki idea czynienia dobra stała się motywacją również dla naszego zespołu.

Ile zainwestowałyście na początku i skąd pozyskałyście środki na rozpoczęcie produkcji?

Gabriela: Ogromnym wsparciem na początku była praca naszych rodziców w laboratorium. Dzięki temu, że laboratorium dobrze funkcjonowało, mogło stać się inwestorem w nasz biznes. Trudno jest natomiast określić to w liczbach.

Czytaj więcej

Współwłaścicielka perfumerii Galilu: W pierwszy sklep zainwestowałyśmy ponad 600 tys. złotych

Agata: Wtedy nikt tego nie policzył. To były raczej małe kwoty, a my działałyśmy tak jak nam intuicja podpowiadała, odpowiadając na bieżące potrzeby.

Gabriela: Kiedy tata zauważył, że pasja mamy zaczyna rosnąć, postanowił przekształcić budynek gospodarczy na naszej działce w miejsce, gdzie można tworzyć kosmetyki. Zadbał, aby było ono bezpieczne i spełniało wszystkie normy BHP. Dodatkowo, budynek w dużej części był przeszklony, dzięki czemu podczas pracy można było cieszyć się widokiem na las. Do dziś mieści się tam nasza produkcja. Właśnie te dwa elementy były kluczowymi zastrzykami dla naszego biznesu: z jednej strony niewielkie środki finansowe, a z drugiej – budowa pierwszej przestrzeni, która pozwoliła nam rozwijać się i tworzyć.

Jakie były największe wyzwania, z którymi musiałyście zmierzyć się na początku?

Gabriela: Największym wyzwaniem było pogodzenie życia prywatnego z pracą. Choć ja wówczas jeszcze nie byłam mamą, Agata już musiała łączyć obowiązki młodej matki z zaangażowaniem w rozwój naszej firmy. Wszystko, od początku do końca, musiałyśmy robić same. Każda sobota oznaczała poranne stanie w zimnej, nieogrzewanej hali bazaru, by sprzedawać nasze produkty. To był czas intensywnej pracy – zarówno koncepcyjnej, jak i operacyjnej.

Jak dzielicie obowiązki między sobą?

Agata: Na początku to było jedno z większych wyzwań, oczywiście poza zaangażowaniem czasowym. Wszystko robiłyśmy wspólnie we trójkę, co naturalnie prowadziło do sytuacji, w których wchodziłyśmy sobie w kompetencje. W tamtym momencie musiałyśmy jasno określić, która z nas za co odpowiada. Na początku ja zajmowałam się głównie sprzedażą i negocjacjami handlowymi, Gabriela odpowiadała za wizerunek, a nasza mama czuwała nad stroną technologiczną, bezpieczeństwem i kontrolą jakości kosmetyków. Z czasem firma zaczęła się rozrastać - obecnie zespół liczy około 60 osób zatrudnionych na stałe, wraz z czteroosobowym zarządem.

Nasze role również ewoluowały. Gabriela obecnie zajmuje się działem NPD, czyli wdrożeniem nowych produktów, co obejmuje wszystko – od koncepcji po nadzór nad pracą laboratorium. Ja natomiast odpowiadam za marketing i stronę wizerunkową marki. Mimo tych zmian, jedna rzecz do tej pory z nami została – obie najbardziej lubimy tworzyć nowe produkty.

A jak radzicie sobie z różnicami zdań?

Gabriela: Kiedy zaczynałyśmy, często dochodziło między nami do różnic zdań i tarć. Jednak po rozdzieleniu kompetencji konflikty stały się rzadsze, a wszystko udaje nam się rozwiązać rozmową.

Agata: Ważny był wzajemny szacunek, którym się darzyłyśmy. Dzięki niemu nie było między nami poważnych konfliktów.

Gabriela i Agata: Po tylu latach wspólnej pracy prawie ich między nami nie ma! Każda z nas podejmuje decyzje w swoim obszarze odpowiedzialności.

Jakie działania podejmujecie, aby wasza marka wyróżniała się na tle innych?

Agata: Doszliśmy do trudnego punktu zarówno dla producentów, jak i konsumentów – nadprodukcji i sztucznego tworzenia potrzeb. Prześciganie się w nowych formułach i nazwach ma na celu przyciąganie uwagi konsumentów.

Trzymamy się kilku kluczowych zasad. Po pierwsze, nasze produkty muszą być naprawdę wysokiej jakości, ale ważną rolę odgrywają również wyróżniające nas, autorskie zapachy. Mają być przyjemne i wywoływać konkretne emocje – przynosić spokój i ukojenie lub dodawać energii. Po drugie, jesteśmy autentyczne. Bardzo istotny jest dla nas także design, który ma odzwierciedlać jakość oferowanych produktów, dlatego stawiamy na piękną i spójną oprawę graficzną.

Gabriela: W tej chwili nie tylko producenci prześcigają się w pomysłach na nowe produkty. Sieci drogeryjne, podążając za trendami, mają bardzo duże wymagania wobec producentów: oczekują nowych produktów, nawet jeśli marka realizuje strategię wprowadzania nowości w umiarkowanym tempie. Jeśli chcemy, aby nasza firma była powszechnie dostępna, musimy wpisywać się w realia rynkowe.

Agata: To prawda, ale nie są to tylko oczekiwania sieci drogeryjnych, ale także samych klientów. Cykl życia produktu znacząco się skrócił. Nie zamierzam narzekać – to obecny stan rzeczy, w którym musimy po prostu robić swoje, uwzględniając panujące warunki.

Czytaj więcej

Joanna Trepka, twórczyni marki L37: Koszty biznesowych błędów wzięli na siebie moi rodzice

Jak przewidujecie trendy i czy próbujecie się do nich dostosować?

Gabriela: Nie musimy przewidywać trendów. Dzięki członkostwu w stowarzyszeniach kosmetycznych i obecności na targach, doskonale widzimy, co się dzieje na rynku. Zbieramy informacje poprzez ciągłą edukację – chodzimy na konferencje i targi. Dużą rolę odgrywa u nas intuicja. Czasami po prostu czujemy, że coś jest potrzebne. Przykładem tego był krem miejski chroniący przed zanieczyszczeniami, który szybko zaadaptowały inne firmy.

Agata: Podobną innowacją były kremy cykliczne „Phases” dostosowane do skóry zmieniającej się w trakcie cyklu menstruacyjnego kobiety. Zrealizowałyśmy projekt badawczy, który pokazał, że w ciągu miesiąca kobieta „ma trzy różne skóry”, a nie jedną.

Gabriela: Nasza mama tata i brat są chemikami, dlatego aspekt naukowy jest dla nas istotny. Pomysły nie powstają na bazie trendów, ale na wynikach badań i analiz tematów, które nas interesują.

Jaki etap produkcji kosmetyków jest waszym zdaniem najtrudniejszy?

Agata: Kwestia marketingu i wyróżnienia produktu jest trudna, ponieważ nie da się jej w pełni zmierzyć. Inne elementy są łatwiejsze do policzenia. Kiedy robią to duże międzynarodowe marki, marketing wygląda nieco inaczej. Natomiast u nas wciąż jest dużo pracy, która pozwoli konsumentowi poznać naszą firmę.

Gabriela: Zgodzę się z tobą. Jednak w mojej dziedzinie - produkcji, bardzo istotna jest kwestia dopracowanych zapachów. Nie chcemy wypuszczać produktu tylko dlatego, że zbliża się termin. Staramy się tworzyć coś, co same chciałybyśmy używać i co chętnie wręczyłybyśmy przyjaciółce jako prezent. Ten proces trwa długo, ponieważ musimy być naprawdę zadowolone z produktu, zanim trafi na rynek.

W jakim momencie pod względem finansowym znajduje się obecnie firma?

Gabriela: Od momentu kiedy rozpoczęłyśmy pracę, Hagi co roku „rosła” o około 50 proc. To wysokie tempo wzrostu dla firmy, która rozwijała się organicznie. Wiedzieliśmy jednak, że utrzymanie takiego tempa przez dłuższy czas jest niemożliwe. Dlatego w zeszłym roku opracowałyśmy pięcioletni plan, w którym zakładałyśmy wzrost na poziomie 30 proc. rocznie.

Agata: Ten rok będziemy kończyć z obrotami na poziomie około 20 mln złotych. W najbliższych latach chcemy skupić się na stabilizacji zmian, które wprowadziliśmy w tym roku – zatrudniliśmy aż 20 nowych pracowników. To był rok intensywnych inwestycji w nasz zespół. Nie zamierzamy zwalniać tempa, zależy nam na dalszym rozwoju.

Inwestujecie w zespół i w co jeszcze?

Gabriela: Inwestujemy cały czas w rozwój firmy. W Hagi wszystko mamy swoje: produkcję, magazyny, wysyłkę i laboratorium, a łącznie mamy pięć lokalizacji. Nasze środki przeznaczamy na rozwój infrastruktury, ale równie ważna jest inwestycja w ludzi. Stawiamy na rozwój poprzez szkolenia, warsztaty i konferencje.

Agata: To prawda, szczególny nacisk kładziemy na rozwój. Nasza firma to przede wszystkim ludzie. Chcemy, aby niektóre procesy były wzorowane na korporacyjnych, ponieważ usprawniają pracę, ale jednocześnie zależy nam, by podejście do pracowników było bliskie wartościom firmy rodzinnej.

Kiedy i czy według was istnieje odpowiedni czas na rozszerzenie działalności firmy?

Agata: Nasze skoki rozwojowe były ściśle związane ze zmianami na rynku. Można powiedzieć, że to dobrze i źle. Źle, ponieważ w takich momentach trudniej trzymać się strategii i mogą pojawić się niespodzianki. Dobrze, bo firma, która jest elastyczna może łatwo zareagować na trendy i zmiany. Im większa organizacja, tym trudniej wykorzystać rynkowe okazje i podążać za trendami z powodu strukturalnych ograniczeń. Obecnie przechodzimy z modelu łapania okazji na trzymanie się strategii biznesowej.

Czy według was istnieje odpowiedni moment na wejście na rynki zagraniczne?

Agata: Takim momentem jest nadwyżka finansowa. Gdy wchodzimy na nowy rynek musimy przełamać bariery logistyczne i językowe, dlatego jest to bardzo duża inwestycja. Obecnie nasz eksport jest bardziej punktowy, dobrze odnaleźliśmy się na rynkach skandynawskich.

Gabriela: Wejście na nowe rynki wymaga przeprowadzenia badań rynku, dlatego warto współpracować z lokalnymi agencjami badawczymi. Często nie zauważymy ważnych kwestii, jak np. skojarzenia związane z nazwą marki. Konieczne jest także sprawdzenie, czy nasze portfolio pasuje do specyfiki danego rynku.

Czy dostrzegacie jakieś bariery, z którymi kobiety muszą zmagać się, prowadząc biznes?

Czytaj więcej

Od chaosu do sukcesu. Właścicielki marki The Odder Side o tym, jak ją budowały

Agata: 10 lat temu, kiedy prowadziłyśmy pierwsze rozmowy inwestycyjne z partnerami, wyraźnie dominował „męski” styl biznesu. Wszystko musiało być zgodne z wytycznymi – negocjacje były twarde, a spotkania formalne. Początkowo starałam się dopasować do tego modelu, ale z każdą kolejną rozmową dostrzegałam, że brakuje w nim aspektu relacyjnego i partnerstwa. W „męskim biznesie” sukces oznacza przede wszystkim zysk, podczas gdy w „biznesie kobiecym” sukces to pełna harmonia – możliwość łączenia roli matki z rolą przedsiębiorczyni, budowanie dobrych relacji w pracy oraz rozwiązywanie konfliktów. Choć aspekt finansowy pozostaje ważny, taki sukces ma znacznie więcej wymiarów.

Gabriela: Teraz mamy odwagę mówić o trudnych sprawach, z czasem się tego nauczyłyśmy. Choć nie było to zamierzone – bo częściowo wynika z specyfiki branży -  nasze grono dyrektorskie to obecnie same kobiety. Nie chodzi o to, żeby kreować wyłącznie ”biznes kobiecy”, ale żeby stworzyć harmonię i partnerstwo między kobietami i mężczyznami.

W jakim kierunku zmierza branża kosmetyczna?

Agata: Widzimy dwa trendy – monopolizację, jak w przypadku Bielendy, która skupuje marki i ma ogromne zasoby. Z drugiej strony można zaobserwować rozwój lokalnych firm, jak nasza. Mam nadzieję, że sytuacja makroekonomiczna i globalna, pozwoli nam dokonywać świadomych wyborów, mniej zależnych od dostępności i ceny. Chciałabym, aby lokalne sklepy odżyły, dając klientom prawdziwy wybór, a nie kosmetyki jednej firmy pod różnymi markami.

Gabriela: Dla mnie ważna jest kwestia ekologii. Ustawa "śmieciowa", która wprowadza obowiązek produkcji opakowań nadających się do recyklingu do 2030 roku, wpłynie na branżę i pomoże zwalczyć greenwashing. Być może dzięki temu branża kosmetyczna będzie bardziej autentyczna, a zmiany w systemie przetwarzania odpadów w Polsce będą korzystne. Do 2030 roku z hoteli znikną jednorazowe kosmetyki, co mam nadzieję przyczyni się do powszechniejszego stosowania produktów wielorazowego użytku.

Jakie rady dałybyście osobom, które dopiero zaczynają prowadzenie biznesu?

Gabriela: Na początku działania firmy ważne są inwestycje. Nawet jeśli coś finansowo się nie zgadza, ale wierzy się w swój pomysł, jest potencjał do wzrostu. Gdybyśmy zaczynały od kalkulowania, Hagi nigdy by nie powstało. Dlatego tak istotne dla nas było skupienie się na intuicji i zaangażowaniu. Radziłabym pamiętać, że początkowy okres to inwestycje, a firmy rzadko zarabiają od razu.

Agata: Nadchodzi jednak moment, kiedy trzeba odpowiedzieć sobie pytanie, czy dalej czekamy na zwrot.

Gabriela: Prowadząc biznes, należy zdefiniować, jaką rolę produkt lub usługa pełni dla konsumenta. Jeśli nie jest to oczywiste, warto szukać dalej.

Patrząc wstecz: czy jest coś, co zmieniłybyście w sposobie prowadzenia firmy?

Agata: Tak, na początku nie doceniałyśmy roli marketingu. Dziś widzę, że nawet najlepszy produkt może być drugorzędny bez odpowiedniego opakowania oraz komunikacji. Dodatkowo, być może na początku nie pracowałabym tak dużo.

Gabriela: Tak zdecydowanie. Teraz wiem, że za bardzo się wszystkim martwiłam – to tylko praca.

Motto marki Hagi zamieszczone na stronie internetowej brzmi: „Wszystko zaczęło się od marzenia – żeby robić coś dobrego i dzielić się tym ze światem”. Jak  narodził się pomysł na założenie firmy?

Agata Borzym: Wszystko zaczęło się od naszej mamy, Hani – chemiczki i kosmetolożki, która od zawsze marzyła o tworzeniu naturalnych kosmetyków. Trzy dekady temu w Polsce pomysł taki wydawał się jednak trudny w realizacji. W latach 90., gdy na rynek wchodziły marki takie jak Nivea czy Johnson & Johnson, zainteresowanie naturalnymi produktami było znikome. Do tego życie rzucało różne wyzwania – troje dzieci, praca naukowa na uczelni. Jednak to marzenie cały czas kiełkowało w naszej mamie. Rodzice chemicy mieli laboratorium. To w nim 10 lat temu, w weekendy mama mogła rozwijać swoją pasję. Wkrótce postanowiła zrobić krok dalej: poszła na studia kosmetologiczne, by pogłębić swoją wiedzę i zaczęła testować pierwsze receptury. Początkowo kosmetyki trafiały do nas. My z kolei dzieliłyśmy się nimi z przyjaciółkami i znajomymi. Mama, która była sercem naszej firmy, często powtarzała, że ma poczucie, iż robi coś naprawdę dobrego, bo tworzy produkty, które są oparte na naturalnych i wysokiej jakości składnikach. I właśnie stąd wzięło się nasze motto.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Pada mit o emocjonalnym stylu zarządzania kobiet. Zaskakujące wyniki badania
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Biznes
Co zniechęca Polki do prowadzenia firmy? Zaskakujące wyniki badania
Biznes
Joanna Trepka, twórczyni marki L37: Koszty biznesowych błędów wzięli na siebie moi rodzice
Biznes
Od chaosu do sukcesu. Właścicielki marki The Odder Side o tym, jak ją budowały
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Biznes
Współwłaścicielka perfumerii Galilu: W pierwszy sklep zainwestowałyśmy ponad 600 tys. złotych
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska