Nieznośna, ale hipnotyzująca perfekcjonistka. Ewa Demarczyk skończyłaby dziś 84 lata

Dzięki niej zaczęto czytać wiersze Krzysztofa Baczyńskiego. Była pierwszą Polką odznaczoną francuską Legią Honorową, ale nie chciała robić kariery nad Sekwaną. Nigdy nie zmieniła wizerunku i repertuaru, a po każdym koncercie dostawała owacje. 16 stycznia mija 84 rocznica urodzin Ewy Demarczyk.

Publikacja: 16.01.2025 13:33

Ewa Demarczyk: Mówiono mi, że na świecie niczego nie dokonam, jeśli będę śpiewała po polsku. Miłość

Ewa Demarczyk: Mówiono mi, że na świecie niczego nie dokonam, jeśli będę śpiewała po polsku. Miłość nie jest w żadnym języku...

Foto: PAP

Na egzaminie wstępnym do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie komisja wystawiła jej następujące oceny: warunki zewnętrzne – dostateczny, dykcja – dostateczny minus, głos – dobry, wyrazistość – dostrzegalna. Dostała się i szkołę skończyła. Gdy w 1961 r. zdawała do PWST, była już w Krakowie znana, występowała w kabarecie Cyrulik. Tam zobaczyli ją Piotr Skrzynecki i Zygmunt Konieczny i zaangażowali do Piwnicy pod Baranami. Była pierwszą polską artystką, która śpiewała poezję. Marek Grechuta i Czesław Niemen przyznali, że to ona zainspirowała ich do włączenia do repertuaru wierszy.

Ewa Demarczyk: czarny anioł

Na pierwszy festiwal polskiej piosenki w Opolu w 1963 r. przygotowała trzy utwory z muzyką Zygmunta Koniecznego, m.in. „Czarne anioły” Wiesława Dymnego i „Karuzelę z Madonnami” Mirona Białoszewskiego. Ten drugi nie chciał się na to zgodzić. – Okropnie się zdenerwował, że jego wiersz jest teraz piosenką. Awanturował się, że nas do sądu poda. A kiedy usłyszał utwór, powiedział: „wszystkie moje wiersze są państwa” – wspominała artystka w rozmowie z Niną Terentiew.

Demarczyk miała wielka tremę przed występem w Opolu, marzyła o nagrodzie. Konieczny też był w stresie, ale z innego powodu. Do „Czarnych aniołów” skonstruował dzwony, zbudowane z felg samochodowych i rur wodociągowych. Według niego brzmiały lepiej niż dzwony rurowe. Elementy znalazł na złomowisku, po którym chodził z kamertonem. W drodze do Opola zostawił dzwony w pociągu, pojechały do Wrocławia. Pracownik kolei, poproszony o ich odnalezienie, oznajmił: „Nie ma instrumentów, jest tylko jakieś żelastwo”. Dzwony dostarczono do Opola na czas, Demarczyk okazała się objawieniem festiwalu i go wygrała. Lucjan Kydryński, który prowadził konferansjerkę, nazwał ją czarnym aniołem polskiej piosenki.

Na scenie stała nieruchoma, prawie nie mrugała, ale każda jej interpretacja to był przejmujący spektakl. Tadeusz Kwinta, krakowski aktor, stwierdził, że hipnotyzowała publiczność jak wąż. Jej znakiem rozpoznawczym była czerń. Zawsze występowała w sukni w tym kolorze, oczy podkreślała w stylu makijażu Elizabeth Taylor w filmie „Kleopatra”. Scena musiała być czarna, na zagraniczne tournée, nawet na Kubę, woziła ze sobą bele takiego materiału, żeby zasłonić podłogę.

- Dzięki wyjazdom zagranicznym Ewa spełniła swoje marzenie. Jakoś w latach 70. zaprosiła mnie na otwarcie łazienki. Bardzo była z niej dumna. Czarne kafelki z połyskiem. Czarna posadzka. Mało tego! Miała czarną wannę! Jakiś czas potem nie była już taka szczęśliwa, powiedziała: „Ku..., co mnie podkusiło?! Pięknie to wygląda, ale każda kropla zostawia biały ślad. To jak plamy grzechów na moim sumieniu!” – opowiedział Miki Obłoński, artysta Piwnicy pod Baranami, Angelice Kuźniak i Ewelinie Karpacz-Oboładze, autorkom książki o Ewie Demarczyk.

Czytaj więcej

2025 Rokiem Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. "Polska Safona" budziła podziw i oburzenie

Ewa Demarczyk nie chciała zostać w Paryżu

Dwa lata po sukcesie w Opolu miała wykonać na festiwalu w Sopocie wiersze Krzysztofa Baczyńskiego. Dowiedział się o tym profesor Kazimierz Wyka, wybitny znawca literatury i miłośnik tego poety, wówczas nieco zapomnianego. – Był bardzo niezadowolony. Pytał, jaki to wiersz, a ja bałam mu się przyznać, że to będzie złożone z kilku fragmentów. Powiedziałam piwnicznym przyjaciołom, że szykuje się nieszczęście. Bo jeśli profesor napisze, że to nie jest takie, będę musiała się wycofać. I zapłaczę się z rozpaczy, bo wielbię te wiersze – opowiadała artystka Ninie Terentiew. Po występie dostała od profesora telegram: „Przepraszam Panią. Kazimierz Wyka”. A wszyscy zaczęli czytać Baczyńskiego.

W Sopocie usłyszał ją Bruno Coquatrix, właściciel paryskiej sali koncertowej Olimpia, jeden z najbardziej wpływowych ludzi w branży, wylansował m.in. Edith Piaf. W Demarczyk zobaczył następczynię tej legendarnej piosenkarki, zaprosił ją do Paryża i zaproponował dwuletni kontakt. Demarczyk odniosła w Olimpii sukces, ale umowy nie podpisała. – Pierwsze występy źle mi się kojarzyły. Patrzono na mnie: taka mała i tak głośno śpiewa. I w takim dziwnym języku. Po francusku się nauczyła, no brawo! Nie mogłam tego znieść. Usiłowano mnie przerobić wedle aktualnej mody francuskiej. A ja nie potrafię się zmienić. Poza tym publiczności nie da się okłamać – oznajmiła Edwardowi Miszczakowi. Później dawała koncerty we Francji, nie tylko w Olimpii, ale na własnych warunkach, ze swoim repertuarem. W 1977 otrzymała Legię Honorową, najwyższe francuskie odznaczenie cywilne.

Ewa Demarczyk była perfekcjonistką

Występowała w wielu krajach i wszędzie przyjmowano ją owacyjnie.

– Mówiono mi, że na świecie niczego nie dokonam, jeśli będę śpiewała po polsku. Miłość nie jest w żadnym języku. Jeśli się traci miłość, to nie traci się jej w jakimś języku. Nie interpretuję słów jako takich, cały czas wędruję po uczuciach, nastrojach – powiedziała Ninie Terentiew.

Czytaj więcej

Reżyserka Maja Kleczewska: Warszawa nie potrzebuje "Wesela"

W połowie lat 60. zakończyła współpracę z Koniecznym. Gdy poznała Andrzeja Zaryckiego, zaproponowała mu, żeby dla niej komponował. Tak powstały m.in. piosenki „O cudownych narodzinach Bolesława Krzywoustego”, „Skrzypek Hercowicz”, „Cyganka”, „Sur le pont d’Avignon” i „Canción de las voces serenas”. Chciała, by pracował wyłącznie dla niej, ale napisał też m.in. muzykę Jonaszowi Kofcie do jego „Songu o ciszy” („Bo gdy się milczy, milczy”). Zarycki grał w zespole Demarczyk i wspomina, że była wymagającą perfekcjonistką. Zbigniew Wodecki, który czasami jej akompaniował, stwierdził, że uprawiała artystyczny despotyzm. Godzinami analizowała z muzykami każdą nutę. Stawiała im wymagania jak wirtuozom. Musieli mieć opanowany cały repertuar, bo dopiero przed występem, w zależności od nastroju, mówiła, które piosenki zaśpiewa. Nie było mowy o graniu z nut - scena była pogrążona w ciemnościach. Kiedyś ktoś potrącił wiolonczeliście smyczek, ten nie mógł go znaleźć i musiał wykonać palcem tremolo do „Rebeki”.

Ewa Demarczyk: 20 lat samotności

W 1986 r. Demarczyk dostała od władz Krakowa teatr, jednak straciła go, gdy zaczęto oddawać majątki kościołom. Przyznano jej kolejny budynek, ale kiedy skończyła remont, pojawili się spadkobiercy właścicieli. Potem przeniosła się do Bośni. Tam samorząd zaoferował jej siedzibę. Też jednak  pojawiły się problemy administracyjne. Rzadko wtedy występowała, wciąż apelowała do władz o pomoc. Uważała, że dla niej powinno się naginać przepisy. Była coraz bardziej rozgoryczona. Pod koniec 1999 r. dała ostatni koncert, a potem na 20 lat zamknęła się w domu, nie utrzymywała kontaktów nawet z dawnymi przyjaciółmi. Niektórzy przypuszczali, że być może wstydziła się za męża, który okazał się złodziejem i wkrótce po ich ślubie został skazany na karę więzienia. Okradał nawet ją. Demarczyk długo nie chciała uwierzyć w jego winę, aż kiedyś zobaczyła swoją zaginioną broszkę u właścicielki krakowskiej kawiarni, a ta powiedziała jej, że kupiła biżuterię od jej męża. – Ewa stała się trudniejsza w kontaktach, jakby przygnębiona. Przypuszczam, że była bardzo samotna – powiedział Andrzej Zarycki w filmie dokumentalnym o artystce.

Ze sceny zeszła niepokonana. Zmarła 14 sierpnia 2020 r. w wielu 79 lat.

Źródła:
Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze „Czarny anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk”, wyd. Znak, 2015
„Zwierzenia kontrolowane”, wywiad Niny Terentiew z Ewą Demarczyk, TVP, 1999 r.
„Ja nie jestem na sprzedaż”, wywiad Edwarda Miszczaka z Ewą Demarczyk, TVN, 1998 r.
„Słyszę ją wszędzie” film dokumentalny o Andrzeju Zaryckim, TVP, 2016 r.
"Śpiewała Ewa Demarczyk", film o artystce w reżyserii Marii Guzy, TVP, 2020 r.

Na egzaminie wstępnym do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie komisja wystawiła jej następujące oceny: warunki zewnętrzne – dostateczny, dykcja – dostateczny minus, głos – dobry, wyrazistość – dostrzegalna. Dostała się i szkołę skończyła. Gdy w 1961 r. zdawała do PWST, była już w Krakowie znana, występowała w kabarecie Cyrulik. Tam zobaczyli ją Piotr Skrzynecki i Zygmunt Konieczny i zaangażowali do Piwnicy pod Baranami. Była pierwszą polską artystką, która śpiewała poezję. Marek Grechuta i Czesław Niemen przyznali, że to ona zainspirowała ich do włączenia do repertuaru wierszy.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Jej historia
Julianne Moore o sobie: ruda starsza pani. Czym się zajmuje oprócz aktorstwa?
Jej historia
Tilda Swinton nie planowała kariery aktorskiej. Kto sprawił, że zmieniła zdanie?
Jej historia
Paris Jackson opowiedziała o swoich uzależnieniach. "Trzeźwa i czysta"
Jej historia
To dla niej Alexi Lubomirski pisze wiersze. Czym się zajmuje założycielka platformy Ecoshaker?
Jej historia
Demi Moore nagrodzona Złotym Globem. Była o krok od rezygnacji z aktorstwa
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego