„Ręka na pośladku pod stołem do wydawania dań, kopniak w goleń, horror wyszeptany do ucha... Nikt tego nie widzi, ani nie słyszy. Co więcej, istnieją odosobnione miejsca, takie jak chłodnie, w których można zostać zaatakowanym słownie, zgwałconym lub pobitym” – tak rzeczywistość we francuskiej gastronomii opisuje w swojej książce dziennikarka Nora Bouazzouni. Rozmawiała z naocznymi świadkami tego, co nazywa systemową przemocą we francuskich kuchniach.
Systemowa przemoc we francuskiej gastronomii
Zbierając materiały do książki „Violences en cuisine, une omerta à la française”, której tytuł można przetłumaczyć jako „Przemoc w kuchni, omerta w stylu francuskim”, dziennikarka Nora Bouazzouni przeprowadziła szeroko zakrojone śledztwo w branży restauracyjnej. Z setek relacji świadków i ofiar wybrała ponad pięćdziesiąt, z których wyłania się obraz szefów kuchni stosujących mobbing, zmuszających do pracy ponad siły i czas regulowany prawem, upokorzeniach, zniewagach, awanturach, a nawet przemocy fizycznej i na tle seksualnym, w tym gwałtach. W wywiadzie udzielonym magazynowi „Madame Figaro” Bouazzouni podkreśla, że w swojej publikacji nie podała ich nazwisk, ale często są to znani kucharze, prowadzący programy telewizyjne, cieszący się sympatią widzów i klientów, wspierający organizacje charytatywne, powszechnie szanowani. Natomiast w tle ich działalności ukazuje układ zbiorowy oparty na wyzysku.
Czytaj więcej
Londyńska restauracja Darjeeling Express od chwili powstania zatrudnia same kobiety. Jakie są poc...
W 2019 roku Camille Aumont Carnel, była szefowa kuchni, absolwentka słynnej szkoły gastronomicznej Ferrandi założyła na Instagramie profil „Je Dis Non Chef" (tłum. Mówię nie chef), w którym zebrała anonimowe opinie na temat pracy we francuskiej gastronomii. „Skontaktowałam się z nią podczas pandemii i postanowiłyśmy rozesłać kwestionariusz, aby uzyskać przegląd rzeczywistości kuchni francuskiej. W ciągu dwóch dni otrzymałyśmy setki opinii. Dziś mamy ich prawie cztery tysiące” – mówi autorka książki o nieprawidłowościach. „Byłam świadkiem ogromu cierpienia, widziałam ofiary dźwigające ciężar traumy i przygniecione ciężarem milczenia. Ludzi rozbitych na milion kawałków w wieku 22 lat, przyjmujących leki przeciwdepresyjne i nasenne od 18 roku życia. Ofiary, które nie mogą już nikomu zaufać, które nie mogą już nawet postawić stopy w restauracji, ponieważ są tak dotknięte zespołem stresu pourazowego (…) Szybko zdałam sobie sprawę, że próg tolerancji dla przemocy w tym sektorze jest bardzo wysoki”.
Dziennikarka w rozmowie z Alexandrą Marchand porównuje ten system do przemocy domowej. „Normalizacja przemocy podnosi próg tolerancji. Zaczynamy od mówienia ci, że to normalne krzyczeć na ciebie, potem mówimy ci, że to normalne obrażać cię, pracować 80 godzin tygodniowo, czyścić piekarnik kwasem bez rękawiczek, nie jeść, nie pić i tak dalej” – wylicza. „Ta dominacja jest częścią tego samego mechanizmu, co w przypadku przemocy domowej. Jesteś duszona, ponieważ sprawcy mają ogromną władzę w systemie zbudowanym na bardzo pionowej hierarchii. Niektóre ofiary mówią nawet o syndromie sztokholmskim”. Zgadzają się na to wszystko, bo wierzą, że jeśli przetrwają, zostaną awansowane, przełożony ich zauważy, otworzą się im nowe możliwości na ścieżce kariery. A wizerunek ciepłego szefa kuchni w programie telewizyjnym zazwyczaj znacznie odbiega od jego tego, jak wygląda i zachowuje się w kuchni.