Paulina Holtz fotografuje koleżanki i kolegów aktorów. "Co poszło nie tak"

Magdalena Stużyńska jako dziecko marzyła, by być kosmonautką, Maria Seweryn, by mieć stadninę koni, Agnieszka Wielgosz chciała być zakonnicą, Joanna Żółkowska – akrobatką w cyrku. Po drodze, „coś poszło nie tak”. Paulina Holtz po latach odkryła i sfotografowała dziecięce marzenia aktorów i aktorek. Jej autorska wystawa „Co poszło nie tak?” to projekt, który łączy obraz i słowo.

Publikacja: 02.11.2023 19:16

Paulina Holtz: Portrety to tylko jedna z moich fotograficznych dróg.

Paulina Holtz: Portrety to tylko jedna z moich fotograficznych dróg.

Foto: PAP

Jak to jest: fotografować marzenia?

Paulina Holtz: Niełatwo. Zwłaszcza te zapomniane. Ta wystawa to poniekąd podróż właśnie do zapomnianych marzeń.

Każdy z nas ma swoje dziecięce marzenia, które z czasem weryfikuje życie. W przypadku aktorek, aktorów, wielu ludziom wydaje się, że oni właśnie od zawsze chcieli być tym, kim są. Postanowiłam więc zapytać przewrotnie swoich kolegów po fachu, co w ich życiu poszło „nie tak”, że wybrali ten zawód. Zdjęciom będą towarzyszyć nagrania audio, tak więc każdy będzie mógł usłyszeć opowieści o ich marzeniach. Startujemy w wystawą w Rzeszowie, później w Kielcach, a następnie mamy w planie inne miasta – oczywiście na tej mapie jest również Warszawa.

Pierwotnie miała pani pomysł, by pokazać rzeczywistość równoległą, alternatywną w sposób „dokumentalny”…

… Ale im dłużej o tym myślałam, tym szybciej mój „kreacyjny” mózg podsuwał inne obrazy. I tak, zamiast „dokumentalnie” jest poetycko: powstał fotograficzny odrealniony świat marzeń. Duże zdjęcia: 100 na 70 cm. I przy każdym kod QR, który prowadzi do ścieżki dźwiękowej, będącej opowieścią o marzeniach. Łącznie ze moim portretów jest trzynaście: szczęśliwa trzynastka: między innymi Weronika Książkiewicz, Anna Szymańczyk, Kacper Kuszewski, czy Mateusz Janicki.

Skierujmy oko obiektywu na Paulinę Holtz: kogo pani lubi w sobie zobaczyć?

Kogoś, kto nie ma cierpliwości do bezmyślności. Kto stara się łączyć jakiś rodzaj życiowego stoicyzmu z twórczym niepokojem. Kto spełnia się, obserwując i ucząc się nowych rzeczy. Lubię widzieć osobę z błyskiem i pasją w oku. Konkretną, ale pełną radości. Pełną energii, otwartą.

Każdy portret jest intymnym wyznaniem, podróżą. W jaki sposób otwiera pani tych, których do tej podróży zaprasza?

Portrety to tylko jedna z moich fotograficznych dróg. Odnajduję pasję także w fotografii ulicznej, w tematycznych sesjach zdjęciowych. Interesują mnie ludzie, detale, przestrzenie. Staram się do każdego zdjęcia podchodzić zarówno „warsztatowo” ale – przede wszystkim – także intuicyjnie. Zauważyłam, że w szczególności w pracy z kobietami, odpowiednie podejście jest niezwykle ważne.

Każda z nas ma swoje kompleksy, muszę więc nauczyć się „słuchać oczami” bo nie zawsze ktoś potrafi głośno przyznać co go „boli”, w czym czuje się niekomfortowo. Widząc fotografowaną przeze mnie kobietę, słucham przekazu, nawet tego niewypowiedzianego, mówię, patrzę na nią, i widzę ją piękną.

Czasem słyszę: „Nigdy się takiej nie widziałam, ale zawsze o takiej sobie marzyłam”.

Usłyszałam kiedyś od partnera jednej z moich modelek „Na tym zdjęciu wygląda tak jak widzę ją swoimi oczami miłości”.

I nie chodzi tu o upiększanie, ulepszanie – ale o to, co nieuchwytne a tak pięknie rezonuje.

Czytaj więcej

Marie Laurencin i jej wizja świata bez mężczyzn. Pierwsza taka wystawa od 30 lat

Marzenia to „koronkowy” temat: utkany ze skrawków pamięci, naszych wspomnień, pasji i snów. To też wielka ukryta siła. Z jakimi reakcjami się pani spotkała?

Ta historia otworzyła wokół mnie i wokół zaproszonych do tego projektu ludzi całkiem nowe przestrzenie. Do głowy mi nie przyszło, że mogę usłyszeć takie historie! Tym bardziej cieszę się, że tym zdjęciom towarzyszy audio.

Co więcej, powroty do dziecięcych marzeń udzieliły się prawie wszystkim, którzy pracowali przy tych sesjach.

Zdarzało się, że dzwonili do mnie nawet po kilku dniach by opowiedzieć o marzeniach, o których zdążyli już zapomnieć a kiedyś stanowiły one coś czym się żyło, o czym myślało.

Na przykład przepiękne sukienki z falbanami projektu Krystiana Szymczaka przypomniały Kamili Kamińskiej o jej wielkiej miłości do tańca.

Wyobraź sobie, że…”  czy to jest klucz do dobrego zdjęcia?

Dobre zdjęcie to dla mnie takie, na którym uda mi się uchwycić "wnętrze" fotografowanej osoby. Jej charakter. Jej marzenia, emocje, pragnienia. Czasem to jest proces, czasem okamgnienie. Trzeba być czujnym, by wiedzieć, co i kiedy uchwycić, zwłaszcza, że to nie film: tu nie ma scenariusza. W fotografii staram się opowiedzieć historię. Nie „poprawiam” modelek i modeli w obróbce. Dbam o dobrą energię i dobre światło. Pokazuję, jak piękna może być prawda.

Patrząc na zdjęcie Marii Seweryn, widzę jej twarz o wyrazie, jakiego nie widziałam nigdy wcześniej. Przyglądając się fotografii Kacpra Kuszewskiego, czuję się jakbym tego, znanego mi przecież aktora, widziała po raz pierwszy…

Kacper jako dziecko marzył, by być dyrektorem Zoo. Chciał projektować ogromne oceanaria. Z Marią natomiast wiąże się wzruszająca historia.

Na zdjęciu, o którym pani mówi, Marysia stoi z pięknym koniem. Dopiero po całej sesji, przyznała się, że cierpi na lęk przed końmi, mimo że jako dziecko marzyła o posiadaniu stadniny. Co takiego się stało? Jak się skończyło? Tę historię można usłyszeć na wystawie.

Joanna Żółkowska, prywatnie moja mama, marzyła natomiast o byciu akrobatką. Chciała latać w cyrku na trapezie. A przecież ma... lęk wysokości. Zabawne, że opowiadając teraz o swoich dziecięcych marzeniach, nakładamy na nie filtry dorosłości. Oceniamy. A w dzieciństwie po prostu marzymy. Wybranie marzenia to jedno, ale… sfotografowanie go – to drugie… i niełatwe. Żadne z tych zdjęć nie miało być dosłowne. Chciałam stworzyć lekko oniryczne, odrealnione sytuacje. Trochę nawiązujące do dziecięcych wyobrażeń, zabaw. Niedosłowne. Lekkie.

Czytaj więcej

Wielka czwórka. Łódzka Szkoła Filmowa wyjątkowo uhonorowała kobiety

Okiem aparatu wydobyte zostały marzenia, które kiedyś mogły być błyskiem, chwilką, ale jednak były wtedy ważne. Co dają nam dziś?

W tym przypadku marzenia z dzieciństwa przetworzone przez nasze dorosłe głowy są jakby prawdą w innym wymiarze: odrealnioną, zapomnianą. Ten „błysk” obudził wspomnienia, emocje. Sprawił, że wszystko na nowo się przypomniało, ożyło. Marzenia chyba od tego zresztą są. Aby nie zawsze były „spełnialne” – ale dawały napęd do myślenia, do otwierania się, siłę do działania, szukania swojej ścieżki. Nawet, jeśli żadne z nich się nie spełni, mózg i nasze serce dostały dzięki nim swoje drogowskazy.

To w pani życiu „poszło nie tak”?

Miałam mnóstwo marzeń. Jedynym, którego nie miałam, było zostanie aktorką. To była moja domowa codzienność - i tyle. A kim chciałam być? Zapraszam na wystawę!

Jak to jest: fotografować marzenia?

Paulina Holtz: Niełatwo. Zwłaszcza te zapomniane. Ta wystawa to poniekąd podróż właśnie do zapomnianych marzeń.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Sasha Waltz. Choreografka, która rozbiera tancerzy, debiutuje w Polsce
Kultura
Artystki na schodach do sławy: czy rzeczywiście Cannes nie kocha kobiet?
Kultura
Jej nowa płyta - jego nowa praca. Taylor Swift z partnerem mają powody do radości
Kultura
Renée Zellweger jako Bridget Jones po raz kolejny zaskoczy widzów!
Kultura
"Esesmanka". Jak zrozumieć historię zła w kobiecym wydaniu?