Super Bowl od lat jest nie tylko sportowym świętem, ale i spektaklem kulturowym, na którym wielkie gwiazdy pojawiają się nie tylko na murawie, ale i w lożach VIP. W tym roku jednym z najgłośniejszych tematów towarzyszących wydarzeniu nie jest jednak sama gra, lecz reakcja publiczności na obecność Taylor Swift na trybunach.
Taylor Swift kontra tłum. Skąd te gwizdy?
Podczas pierwszej kwarty meczu, gdy na gigantycznych ekranach stadionu pojawił się wizerunek Taylor Swift, część kibiców zaczęła głośno buczeć. Nie był to pojedynczy incydent – fani Philadelphia Eagles, znani z wyjątkowego dopingu, wyrazili swoje niezadowolenie w sposób wyraźny i słyszalny dla wszystkich. Artystka, jak można było zauważyć, zareagowała z dystansem – uśmiechnęła się i rzuciła wymowne spojrzenie w stronę swoich znajomych, wśród których były Ice Spice i siostry Haim.
Swift od początku sezonu towarzyszyła Kansas City Chiefs, co dla wielu fanów było bardziej irytujące niż ekscytujące. Niektórzy widzą w niej intruza, który zakłóca „prawdziwą” atmosferę NFL. „Jestem tam tylko po to, by wspierać Travisa. Nie mam pojęcia, czy nie jestem za bardzo pokazywana i nie wkurzam przy tym kilku tatusiów, Bradów i Chadów”, powiedziała Swift w wywiadzie dla magazynu „Time” w 2023 roku, podkreślając, że nie ma wpływu na to, jak często kamery na nią kierują obiektyw.
Polityczne podteksty i Trump w tle
Choć można by przyjąć, że buczenie miało źródło w czysto sportowych emocjach, w sieci szybko pojawiły się stwierdzenia, że sprawa ma drugie dno. Donald Trump, który również był obecny na stadionie i oglądał mecz, został przyjęty przez publiczność dużo cieplej. Prezydent nie omieszkał tego skomentować w mediach społecznościowych. „,Jedyną osobą, która miała trudniejszą noc niż Kansas City Chiefs, była Taylor Swift. Została wygwizdana ze stadionu. MAGA (Make America Great Again – przyp. red.) jest bezlitosna!” napisał na swojej platformie Truth Social, sugerując, że wokalistka stała się symbolem wszystkiego, co nie podoba się konserwatywnym wyborcom.
Czytaj więcej
Zamieszanie wokół listy „Największe gwiazdy pop XXI wieku” magazynu "Billboard" pokazuje, jak łatwo dobra intencja może przerodzić się w katastrofę w świecie zdominowanym przez media społecznościowe i lojalne rzesze fanów.