Mokra, dzika i cudowna historia sydnejskich basenów oceanicznych

Od czasów kolonialnych do dziś naturalne baseny oceaniczne w Sydney to miejsca schronienia przed niebezpieczeństwami powodowanymi przez wysokie fale morskie i prądy wsteczne, oferujące spokojniejszą, chłodniejszą i wolną od rekinów wodę.

Publikacja: 23.06.2025 19:47

Biura turystyczne Australii rutynowo przedstawiają pełne dynamiki i błękitu baseny na wybrzeżu Nowej

Biura turystyczne Australii rutynowo przedstawiają pełne dynamiki i błękitu baseny na wybrzeżu Nowej Południowej Walii.

Foto: Adobe Stock

Baseny z wodą morską położone na skalistych wybrzeżach Sydney, do których bez oporu wlewają się fale z otwartego oceanu, to nader wszystko mokre, dzikie, towarzyskie miejsca publiczne, które są zarówno częścią krajobrazu plażowego, jak i szerszej rozumianej basenowej kultury kąpieli Sydnejczyków.

Sydnejskie baseny oceaniczne – dzieło człowieka i natury

Biura turystyczne Australii rutynowo przedstawiają pełne dynamiki i błękitu baseny na wybrzeżu Nowej Południowej Walii. Chociaż część z nich natura utworzyła bez naszej pomocy, adoptując skalne platformy i oczka wodne otoczone kamieniami, ludzkie wysiłki w tym zakresie od czasów pierwszych kolonii karnych doprowadziły do powstania około 100 basenów oceanicznych. Są to zarówno proste kręgi skalne, jak i ogromne prostokątne baseny przeznaczone dla pływaków wyczynowych i rekreacyjnych. Charakterystyką ich wszystkich jest to, że w sposób naturalny łączą się z ekosystemem morskim i wykorzystują go.

W latach 1870 – 1930 nie było nic niezwykłego w tym, że prywatne nieruchomości nadbrzeżne w Sydney miały tego typu kąpielisko na końcu ogrodu.  Po zachodniej i wschodniej stronie Cremorne Point Reserve, tam, gdzie dziś mieszkają profesjonaliści w różnych dziedzinach, domy nie miały bezpośredniego dostępu do wody, wiec lokalni mieszkańcy budowali dzielnicowe baseny, tocząc skały, a czasem tnąc kamienie, aby tworzyć osłony wpływowe.

Czytaj więcej

Polka na obczyźnie: Ewa Gajos o codzienności, rynku pracy i nierównej walce z pająkami w Australii

Historię basenu na Cremorne Point rozpoczął Freda Lane'a, mistrz olimpijski w pływaniu i lokalny mieszkaniec, który na początku XX wieku stworzył pierwszą zaporę ze skał. Budowę basenu dokończył Hugh Maccallum, jego sąsiad.  Hugh wprowadził obowiązkowe członkostwo, dzięki czemu miał pieniądze na utrzymanie basenu oraz niezbędny autorytet pozwalający mu regulować frekwencję i zachowanie korzystających z kąpieliska. Na basen można było wejść tylko wtedy, kiedy było się ubranym w strój kąpielowy z inicjałami „CBP”. Pływanie kosztowało pięć szylingów rocznie.

Jedną z uczęszczających tu członkiń była May Gibbs (1877 – 1969), czołowa australijska autorka i ilustratorka książek dla dzieci, dziś najbardziej znana dzięki opowieści „The Complete Adventures of Snugglepot & Cuddlepie”. Mniej popularna ze względu na swoje upodobanie do faszyzmu. Gibbs jest uważana za pierwszą w historii Australii kobietę, która zawodowo zajmowała się rysowaniem komiksów, a także pierwszą Australijkę, która rysowała lokalne karykatury polityczne.  Powiązania Gibbs i jej męża Kelly'ego z Francisem de Grootem i New Guard, największą i najbardziej udaną organizacją faszystowską w historii Australii, były przez długi czas pomijane lub bagatelizowane, ponieważ kłócą się z pośmiertną reputacją Gibbs jako autorki i ilustratorki książek dla dzieci.  Jej uroczy dom na Kurraba Point z idyllicznym widokiem na Opera House i Harbour Bridge jest otwarty dla zwiedzających. Przechodząc koło niego, nie sposób pozbyć się uczucia magii i nostalgii za dawnymi czasami. Witrażowe okna, betonowy lew, i tablica zaczynająca się od „Once upone a time...” są czymś wysublimowanym i nierealnym w mieście szklanych drapaczy chmur i ogromnych nowoczesnych rezydencji.

Łaźnie wzdłuż linii brzegowej oceanu

Wracając do słynnych sydnejskich „baths”: od początku osadnictwa europejskiego, czyli od około 1790 roku, mieszkańcy Sydney adoptowali rożne miejsca wzdłuż głównego portu (The Domain) do mycia się i zażywania kąpieli. Budowano do tego celu coś w rodzaju oczek wodnych, otoczonych kamieniami. W tamtym czasach nazywano je „łaźniami”. Władze miasta na początku XIX wieku, aby zapanować nad nieposkromioną w kąpieliskach nagością i zniechęcić do niej Sydnejczyków, wprowadziły przepisy ograniczające godziny kąpieli i mycia się w portowych wodach.  W ten sposób wokół linii brzegowej Sydney zaczęły jak grzyby po deszczu pojawiać się „łaźnie” coraz bardziej intymne i odosobnione.

Czytaj więcej

Workation robi furorę wśród Polek. Jak zorganizować sobie taki wyjazd?

Jeszcze w 1837 r. Saturday Magazine donosił, że „w okolicach The Domain jest wiele miejsc dla kąpiących się, odizolowanych i osłoniętych przez naturalną formację skał w bardzo wyjątkowy sposób”. Zdecydowanie najpopularniejszymi miejscem był odizolowany zachodni brzeg zatoki Woolloomooloo. Obszar ten znany jako The Fig Tree był prawdopodobnie używany już jako naturalne kąpielisko przez aborygeński klan Gadigal na przełomie tysięcy lat. Europejscy osadnicy zaczęli korzystać z tego miejsca w 1815 r., kiedy doprowadzono do niego ścieżkę dla pieszych. W 1825 dobudowano kolejne kamieniste baseny oraz postawiono wrak statku, który zapewniał szatnie i służył do oddzielania kąpiących się mężczyzn i kobiet.  Przy naturalnych „łaźniach” często można było skorzystać z szopy na sprzęty do nurkowania oraz umówić się z przyjaciółmi na „afternoon tea” w licznych herbaciarniach, które otworzyły sie przy wejściach na baseny.

W 1858 r. Rada Miasta zburzyła The Fig Tree i postawiła w to miejsce budynek pierwszych bezpłatnych łaźni publicznych. Oficjalnie nazywano je Corporation Baths. O ile zbudowane przez władze łaźnie były zgodne z brytyjską tradycją miejską, mającą zapewnić mieszkańcom odpowiedni poziom czystości, Sydnejczycy nie zaadoptowali tej koncepcji.  Pomimo nowoczesnej infrastruktury łaźni, kontynuowano lokalną tradycję korzystania z portu i jego licznych, kamiennych baseników. Słona woda była i wciąż jest uważana za szczególnie zdrową, była też bezpłatna. I tak już zostało.

Sydnejczycy uwielbiają swoje naturalne baseny i mają je przy większości miejskich plaży. Najsłynniejszy Sydney`s Bondi Icebergs na Bondi Beach, jest wizytówką i ikoną Australii. Znany jako najczęściej fotografowany basen świata, doczekał się w zeszłym roku ekranizacji filmowej. Zainteresowanym polecam do obejrzenia „The Pool” w reżyserii Ian Darling. Reżyser dobrze przedstawił w nim kulturę i społeczne konotacje korzystania przez lokalnych mieszkańców (i nie tylko) z socjalnego centrum, jakim stał się ten słynny basen.

Baseny z wodą morską położone na skalistych wybrzeżach Sydney, do których bez oporu wlewają się fale z otwartego oceanu, to nader wszystko mokre, dzikie, towarzyskie miejsca publiczne, które są zarówno częścią krajobrazu plażowego, jak i szerszej rozumianej basenowej kultury kąpieli Sydnejczyków.

Sydnejskie baseny oceaniczne – dzieło człowieka i natury

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Podróże
Oto, na co zwraca uwagę w hotelach pokolenie Z. Jest gotowe zapłacić za to więcej niż inne generacje
Podróże
Pokolenie Z ma nową mekkę podróżniczą. Oto, dokąd najchętniej latają młodzi z Polski
Podróże
Polacy przodują w nowym sposobie spędzania Wielkanocy. „Słabnie kościelny wymiar świąt”
Podróże
Willa Audrey Hepburn wystawiona na sprzedaż. Kwota wzbudza emocje
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Podróże
Paryż ma nowe najmodniejsze miejsce do robienia świątecznych zdjęć. Ocieka luksusem