53-letnia Olga jest programistką. Zawsze lubiła czytać, to jednak świat filmów i seriali pochłonął ją na dobre. - Myślę, że oglądanie filmów zawsze było dla mnie formą terapii. Jeszcze przed erą platform streamingowych, gdy w latach 80. i 90. filmy były dostępne na VHS, wypożyczałam kilka kaset wideo i razem z bratem urządzaliśmy maratony filmowe. Świat, który otwierał się przede mną wciągał mnie, fascynował i pozwalał zapomnieć o szarej PRL-owskiej rzeczywistości. Z magazynu „Film” czerpałam informacje o premierach i nowościach, a „Kino” ukształtowało mój gust. To była wielka pasja, marzyłam tylko o tym, żeby związać się z branżą filmową. Próbowałam nawet dostać się na studia aktorskie, ale bez powodzenia – wzdycha moja rozmówczyni, która na co dzień mieszka w Słupsku.
Informatyczka przyznaje, że od kiedy tylko pamięta kino i seriale były dla niej ucieczką od jej jak zaznacza „nudnego życia”. - Gdy w realnym życiu przeżywałam nieudaną miłość, perypetie ekranowych bohaterek kończyły się happy endem. Kiedy szczytem moich możliwości były wakacje u cioci na Mazurach, filmowi bohaterowie spełniali swoje marzenia i wyjeżdżali na Bali – opowiada.
Słupszczanka przyznaje, że jej najsłabszą stroną są kontakty międzyludzkie, od lat pracuje zdalnie, więc nie ma jak na co dzień trenować umiejętności społecznych. Zdarzało się, że wyjście z domu bywało wręcz wyzwaniem. Wtedy – jak mówi – wracała do serialu „Most nad Sundem”. Detektyw Sadze Noren ze spektrum autyzmu wprawdzie też relacje międzyludzkie sprawiają trudność, za to z powodzeniem udawało się jej łapać morderców i rozwiązywać najtrudniejsze śledztwa.
Olga długo nie zdawała sobie sprawy, że zamiast żyć własnym życiem, żyje życiem bohaterów seriali. - Nagle uświadomiłam sobie, że moim jedynym przyjacielem jest dr House, a wigilię spędziłam z Lagerthą z „Vikingów – mówi. Gdy odczuwała przytłaczającą samotność, chciała ją zagłuszyć przeżywając zmagania silnych bohaterek w takich serialach jak np. „Happy Valley” czy “Mare z Easttown”.
Binge-watching, czyli intensywne i długotrwałe oglądanie seriali lub innych programów stało się popularne za sprawą platform streamingowych, które od razu wypuszczały całe sezony seriali. Widzowie zamiast z tygodnia na tydzień śledzić losy swoich ulubionych bohaterów, od razu mogą zobaczyć wszystkie odcinki. A to często oznacza wiele godzin spędzonych przed ekranem komputera, aby tylko dowiedzieć się, jak skończy się dany „sezon”.