Opisywany jako "jeden z najrzadszych i najbardziej znaczących historycznie diamentowych naszyjników, jakie kiedykolwiek trafiły na aukcję", klejnot, który do tej pory był starannie przechowywany u kolekcjonera z Azji, wraca na rynek. Najpierw zostanie wystawiony do wglądu potencjalnych kupców w siedzibie Sotheby's w Londynie, a następnie wyruszy w trasę do Singapuru, Dubaju, Tajpej i Nowego Jorku. Jego ostatnim przystankiem będzie Genewa. Tam pójdzie pod młotek 11 grudnia 2024 r.
Maria Antonina i afera naszyjnikowa
To nie tylko prawie 300 karatów diamentów, ale też i kawałek fascynującej historii. Uważa się, że naszyjnik został częściowo wykonany z kamieni szlachetnych pobranych ze słynnego „naszyjnika królowej” wykonanego przez niemieckich jubilerów Charlesa-Auguste'a Boëhmera i Paula Bassenge'a w XVIII wieku. Artyści wymyślili imponujących rozmiarów naszyjnik wyglądający jak wstążki z kokardami, wysadzany perłami i 647 diamentami. Opisywali go tak: "Rząd siedemnastu wspaniałych diamentów, prawie tak dużych jak orzechy laskowe, luźno otacza szyję. Luźniejszy, trzykrotnie powtórzony feston jest wdzięcznie przymocowany do tych pierwszych rzędów diamentów i wisiorków w proporcjonalnej liczbie, w kształcie gruszki, wielokrotnych i w kształcie gwiazdy lub w skupiskach otaczają go po raz drugi, tworząc girlandę”. Zaoferowali naszyjnik królowi Francji Ludwikowi XV jako prezent dla jego ulubienicy, Madame du Barry. Zainwestowali wszystkie swoje oszczędności w ten projekt, który kosztował kolosalną kwotę 1,6 miliona funtów.
Czytaj więcej
„Sytuacja ekonomiczna Polski jest dobra, gospodarka rozwija się dynamicznie, a co za tym idzie, rosną zarobki mieszkańców, którzy stają się coraz liczniejszymi nabywcami dóbr luksusowych” – tak stan rynku dóbr luksusowych podsumował Andrzej Marczak, jeden z autorów najnowszego raportu KPMG.
Władca jednak zmarł, zanim zdążyli go skończyć. Szukali nabywców na innych europejskich dworach, ale bezskutecznie. Nawet Maria Antonina, której reputacja rozrzutnicy i wielkiej entuzjastki biżuterii była znana w świecie, uznała go za zbytek i stwierdziła, że za tę kwotę lepiej byłoby wybudować okręt służący krajowi. Na korytarzach Wersalu plotkowano, że po prostu uznała naszyjnik za brzydki i zbyt ciężki. Tutaj pojawia się jednak postać dwórki Jeanne de la Motte, podającej się za zaufaną osobę Marii Antoniny. Udając pośrednictwo w jego kupnie przez królową, oszukała kardynała de Rohana, który chciał sobie tym klejnotem zaskarbić przychylność Marii Antoniny i w wyniku fortelu stała się jego posiadaczką. Wkrótce wraz ze swoimi wspólnikami podzieliła go na mniejsze części i rozsprzedała w różnych miejscach, zwłaszcza w Londynie.