Don Quijote, Fuji Yakuhin i Tokyu Store to nazwy bardzo popularnych japońskich sieci dyskontów, drogerii i tak zwanych konbini — tamtejszych odpowiedników polskich sklepów „Żabka”. Te i wiele innych japońskich korporacji przez dekady wymagało od swoich pracownic i pracowników skromnego, jak najmniej wyróżniającego się wyglądu.
Japonki mają coraz większą wolność w wyrażaniu siebie poprzez wygląd w miejscu pracy
Jeżeli pracownica chciała zachować stanowisko i rozwijać się w strukturach firmy, jedynymi dopuszczalnymi kolorami włosów była naturalna czerń lub ciemny brąz. Nie było też mowy o malowaniu paznokci na jaskrawe odcienie — dozwolone były bezbarwne lakiery lub „nude”.
Pracownice miały zakaz pokazywania się w pracy w niestandardowym piercingu, czyli z kolczykami w miejscach innych niż płatek ucha. Jeżeli chodzi o biżuterię, niektóre korporacje dopuszczały co najwyżej pierścionek zaręczynowy i obrączkę.
To się właśnie zmienia w Kraju Kwitnącej Wiśni. Kolejne firmy stopniowo odchodzą od dotychczasowych restrykcji dotyczących wyglądu swojego personelu. Całemu zjawisku, które dotyczy zarówno mniejszych firm, jak i wielkich korporacji, przyjrzała się agencja Reuters.
Japońskie firmy luzują zasady dotyczące wyglądu, aby przyciągnąć i zatrzymać pracowników
Jak zauważa Reuters, pracownice i pracownicy w Japonii mają większą swobodę w kwestii wyglądu w miejscu pracy już od 20 lat. W 2005 r. tamtejszy resort środowiska uruchomił kampanię pod hasłem „Cool Biz”, zachęcającą firmy do luzowania zasad w tym obszarze.