Reklama

Położna w Ukrainie: Ktoś, kto krzywdzi noworodki nie może nazywać siebie człowiekiem

Nasze dzieci są przyszłością i jedynym powodem, dla którego wciąż walczymy - mówi Anastasiia Zviahintseva, członkini Ukraińskiego Związku Położnych.

Publikacja: 02.12.2025 11:28

Anastasiia Zviahintseva: Bycie świadkiem narodzin dziecka zawsze daje radość, podnosi na duchu i dod

Anastasiia Zviahintseva: Bycie świadkiem narodzin dziecka zawsze daje radość, podnosi na duchu i dodaje sił.

Foto: Archiwum prywatne

Jak wspominasz pierwsze dni pełnoskalowej inwazji?

Wspomnienie pierwszego tygodnia pełnoskalowej inwazji wciąż sprawia mi trudność. Miałam wtedy nowonarodzoną córkę i byłam na swoim pierwszym urlopie macierzyńskim. Mój mąż, położnik pracujący ze mną w Regionalnym Centrum Perinatalnym w Sumach, najpierw zabrał nas w bezpieczne miejsce, a potem wrócił do pracy. Nie potrafię myśleć o tamtym momencie bez łez w oczach. Byłam przytłoczona lękiem o córkę, siebie i o mojego męża.

Jak wyglądał twój powrót do pracy po urlopie macierzyńskim?

Do pracy wróciłam we wrześniu 2022 r.. Do tego czasu ludzie częściowo przyzwyczaili się już do warunków wojennych. Dla mnie jednak powrót był bardzo trudny, a zaakceptowanie nowej rzeczywistości wymagało ogromnego wysiłku. Musiałam opiekować się kobietami, które były straumatyzowane zarówno fizycznie, jak i psychicznie, a jednocześnie szybko przystosować się do trudnych warunków pracy.

Jak wygląda odbieranie porodu, gdy w pobliżu trwają ostrzały lub ataki? O czym wtedy myślisz i co czujesz?

Przede wszystkim musimy myśleć o bezpieczeństwie. Nie tylko swoim, ale także dwóch żyć, za które jesteśmy odpowiedzialni: matki i dziecka. Większość naszej pracy odbywa się automatycznie. Każdy zna swoją rolę, swoje obowiązki i wie, co należy zrobić w danej sytuacji. Podczas ostrzału niebezpieczeństwo może pojawić się w każdej chwili. Niedawno jeden z naszych szpitali położniczych został trafiony, na szczęście nikt nie ucierpiał. Atak na szpital położniczy jest niewyobrażalny. Ktoś zdolny do krzywdzenia noworodków nie może nazywać siebie człowiekiem.

Na początku pełnoskalowej inwazji dwie kobiety urodziły dzieci w naszym szpitalu. Ponieważ obwód sumski był częściowo okupowany i nie mogły wrócić do domu, przez miesiąc zostały w szpitalu położniczym ze swoimi dziećmi. Ludzie przynieśli im wózki i jedzenie. Gdy powrót do domu był niebezpieczny, pracownicy szpitala i ich rodziny mogli również zostać w placówce.

Czytaj więcej

Sylwia Sudoł: Odkąd pracuję jako ratownik medyczny, nie boję się śmierci
Reklama
Reklama

Jak stres i nieprzewidywalność wojny wpływają na zdrowie psychiczne i fizyczne kobiet w ciąży?

Wojna mocno oddziałuje na emocjonalne i psychiczne samopoczucie kobiet w ciąży oraz rodzących matek. To niezwykle trudny czas, pełen traumatycznych sytuacji i wzrostu liczby przedwczesnych porodów.

Jest wiele historii kobiet, które w czasie ciąży stały się wdowami, tracąc mężów na froncie. Po takiej tragedii trudno jest myśleć jasno czy skupić się na czymkolwiek, a tym bardziej na samej ciąży, gdy wokół słychać wybuchy i syreny. Kiedy twój mąż umiera, nie wiesz, jak funkcjonować dalej, a mimo to musisz urodzić dziecko bez niego i znaleźć sposób, by dalej żyć bez niego.

Jako położne pracujemy jeszcze ciężej, aby wspierać te kobiety, dobierając słowa z rozwagą i zapewniając im jak największe poczucie stabilności. Jednocześnie my również stajemy w obliczu tych samych zagrożeń i stale słyszymy w pobliżu wybuchy i ostrzały. Jest to dla nas szczególnie trudne, ponieważ za każdym razem, gdy idziemy do pracy, zostawiamy swoje rodziny w domu, nie wiedząc, co może się wydarzyć i czy w ogóle będziemy mieli dokąd wracać.

Co mówiliście kobietom, które straciły swoich mężów?

Przede wszystkim zapewnialiśmy je, że jesteśmy przy nich i zawsze jesteśmy gotowi je wspierać i pomagać im najlepiej, jak potrafimy. Mówiliśmy: „Musisz znaleźć w sobie siłę i iść naprzód, bo wkrótce zostaniesz matką”. Zachęcaliśmy je, aby skupiały się na swoim dziecku i przyszłości. Jednak nic nie pomagało, ponieważ myślenie o przyszłości w obliczu tej rzeczywistości było niezwykle trudne.

Dbaliśmy również o to, by te kobiety mogły skorzystać z konsultacji z psychologiem lub psychoterapeutą zawsze, gdy było to potrzebne.

Co robicie, aby kobiety w ciąży czuły się bezpiecznie i spokojnie, gdy w pobliżu słychać syreny lub wybuchy?

Pytamy kobiety, czy wolą przebywać same na oddziale, czy może czułyby się lepiej w towarzystwie innej pacjentki. Zapewniamy je, że jeśli będą potrzebowały rozmowy, zawsze mogą się do nas zwrócić. W naszym szpitalu znajduje się także schron bombowy w piwnicy. Jeśli czują się tam bezpieczniej, mogą w nim przebywać, nawet gdy w danym momencie nie trwa ostrzał.

Reklama
Reklama

Poza schronem, jak wasza placówka dostosowała się do warunków wojennych?

Mamy agregat prądotwórczy, ponieważ przerwy w dostawie prądu stały się częste w wyniku ostrzałów infrastruktury energetycznej. Wzmocniliśmy także okna, aby chronić się przed odłamkami szkła. Ponieważ znajdujemy się tak blisko granicy, często najpierw słyszeliśmy wybuchy, a dopiero potem syreny alarmowe. Dlatego musieliśmy mieć pewność, że będziemy choć częściowo bezpieczni, nawet jeśli nie uda nam się dotrzeć do schronu na czas.

Czytaj więcej

Jak wygląda sytuacja kobiet w wojsku na świecie? Wnioski z raportu ONZ

Czy można przyzwyczaić się do pracy w takich warunkach?

Przystosowujemy się. Nawet w tych okolicznościach musimy nadal pracować. Nasze umysły się dostosowują, ręce działają sprawniej i opracowujemy nowe rozwiązania. W tym sensie niektóre rzeczy stają się łatwiejsze, jednak wciąż jest to niezwykle trudne, bolesne i przerażające. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że wiele położnych wyjechało za granicę, przez co tym, które zostały, przyszło przejąć obowiązki dwóch, a czasem nawet trzech osób.

Czy kiedykolwiek myślałaś o wyjeździe z kraju lub zmianie zawodu?

Nie mogłam nawet myśleć o życiu za granicą, ponieważ w tym czasie mój mąż wstąpił do wojska. Nie mogłam go opuścić. Nie mogłam zostawić swojego miasta, rodziny ani kraju. Nigdy też nie rozważałam zmiany zawodu, ponieważ moja praca była dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Za każdym razem, gdy widziałam nowo narodzonego Ukraińca, wiedziałam, że dopóki rodzą się te dzieci, Ukraina ma przyszłość.

Jak powszechne jest wypalenie zawodowe wśród położnych w Ukrainie?

Bardzo powszechne. Wiele położnych zdecydowało się odejść z pracy. Powody odejść nie były związane wyłącznie z trudnymi warunkami pracy, ale także z reformą medyczną, która zwiększyła obciążenie obowiązkami przy jednoczesnym zmniejszeniu liczby personelu.

W jaki sposób ta reforma wpłynęła na twoją pracę?

Szpital otrzymuje pieniądze w zależności od liczby porodów. Ponieważ liczba urodzeń spadła, zmniejszyły się również środki przekazywane naszemu szpitalowi położniczemu. Aby utrzymać przyzwoity poziom wynagrodzeń dla całego personelu, szpital zdecydował się ograniczyć liczbę pracowników. Obciążenie pracą jednak nie zmalało. Nadal musimy przygotowywać sale porodowe, prowadzić dokumentację i wykonywać wszystkie pozostałe obowiązki. W praktyce oznacza to, że na przykład w oddziale poporodowym teraz pracuje tylko jedna położna.

Reklama
Reklama

Jak ty radzisz sobie z wypaleniem zawodowym i dbasz o swoje zdrowie psychiczne?

Przede wszystkim staram się skupiać na pozytywnych momentach. Na szczęście w naszej pracy takich chwil nie brakuje, ponieważ bycie świadkiem narodzin dziecka zawsze daje radość. To podnosi na duchu i dodaje sił, dlatego staram się dostrzegać szczęście kobiet, które właśnie urodziły. Dbam też o własne zdrowie, spacerując i uprawiając sport w wolnym czasie.

Mamy tylko jedno życie i nawet w takich okolicznościach musimy przeżyć je jak najpełniej i w sposób możliwie najbardziej wartościowy.

Czy zostanie matką w czasie wojny zmieniło sposób, w jaki postrzegasz swoją pracę?

Czytaj więcej

Saperka z Ukrainy: Na polu minowym czuję się bezpieczniej niż w mieście

Dzięki temu mam znacznie lepsze zrozumienie tego, przez co przechodzi kobieta. Na własnej skórze doświadczyłam pełnego spektrum emocji, trudów i wyzwań, z jakimi mierzy się każda kobieta rodząca w takich warunkach. Nie zmieniło to mojego podejścia do zawodu, ale pozwoliło mi lepiej zrozumieć, co czują kobiety i w jaki sposób mogę je najlepiej wspierać.

Myślę też, że stałam się bardziej zatroskaną matką niż wcześniej. Rodziłam zarówno przed, jak i po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji, i wyraźnie dostrzegam różnicę. Teraz jest to o wiele bardziej stresujące, ponieważ martwisz się nie tylko o własne bezpieczeństwo, ale także o bezpieczeństwo całej rodziny, której nie ma z tobą w szpitalu.

Reklama
Reklama

Jesteś członkinią Ukraińskiego Związku Położnych. W jaki sposób ta organizacja wspiera położne podczas wojny?

Ukraiński Związek Położnych to najlepsze, co przytrafiło się położnictwu w Ukrainie. Zapewnia dostęp do sieci położnych, które naprawdę się rozumieją i wzajemnie wspierają. Organizujemy konferencje, spotkania i szkolenia, tworząc społeczność ludzi, którzy doskonale wiedzą, przez co przechodzimy.

Co planujesz robić po zakończeniu wojny?

Przestaliśmy planować przyszłość. Nie mam żadnych planów.

Czy mimo wszystko jest coś, co pozwala ci mieć nadzieję?

Nasze dzieci. One są naszą przyszłością i jedynym powodem, dla którego wciąż walczymy.

PODCAST „POWIEDZ TO KOBIECIE”
Dr Agnieszka Kozak: Miłość jest możliwa bez względu na to, ile mamy lat i kim jesteśmy
Wywiad
Warszawianka Roku 2025: Nie wstydź się prosić o pomoc, to akt odwagi
Wywiad
Sylwia Sudoł: Odkąd pracuję jako ratownik medyczny, nie boję się śmierci
Wywiad
„Albo będziesz żyła ze mną, albo w ogóle”. O mechanizmach przemocy w filmie „Dom dobry”
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama