Czy jest coś pozytywnie nowego, o czym możemy powiedzieć dziś w kontekście raka piersi? Mam na myśli diagnostykę, metody leczenia, profilaktykę.
Prof. dr hab. Agnieszka Kołacińska-Wow: Każdy spektakularny sukces w medycynie zawsze jest poprzedzony latami badań i mrówczej pracy – zwykle bardzo wielu osób. W ostatnich latach mówimy o deeskalacji. Dotyczy ona zmiany podejścia do leczenia pacjentek. W przeciwieństwie do trendów, które panowały w tym zakresie wcześniej, dziś dostrzega się korzyści płynące ze zmniejszenia inwazyjności zabiegów chirurgicznych, którym poddawane są kobiety. Dużo lepiej niż kiedyś rozumiemy, że sama mocno okaleczająca operacja w większości przypadków nie przynosi tak dobrych efektów w leczeniu, jak skojarzenie działań wielodyscyplinarnych – onkologii klinicznej, chemioterapii, hormonoterapii, immunoterapii i precyzyjnej radioterapii. Paradoksalnie: mniej znaczy więcej. Wiemy już, że zmniejszenie zakresu leczenia chirurgicznego w scenariuszu wielodyscyplinarnym zwiększa procent wyleczeń u chorych. Rozwiązanie, o którym mowa, nie może być jednak zastosowane u każdej chorej. Wszystko jest kwestią indywidualną i zależy od stopnia zaawansowania choroby. Ważne jednak, że chirurgia bardzo rozległa – obejmująca mastektomię i resekcję węzłów chłonnych pachowych - to nie jedyna droga. Kilka dni temu ukazały się wyniki badania naukowego, z którego wynika, że chirurgię węzłów chłonnych pachowych można całkowicie pominąć u wybranych chorych na bardzo wczesnego raka piersi.
A jeśli chodzi o profilaktykę?
Mówiąc o profilaktyce, w pierwszej kolejności zawsze definiuje się czynniki ryzyka. W przypadku raka piersi ten najważniejszy z nich jest niemodyfikowalny – to płeć lub inaczej mówiąc, to wszystko, co wynika z kobiecości. Owszem, mężczyźni też chorują na raka piersi, ale 137 razy rzadziej niż kobiety. Wciąż szukamy nowych czynników ryzyka. W przypadku populacji polskiej tylko niecałe 10 proc. zachorowań to wynik obciążeń genetycznych. Przyczyną pozostałych są czynniki środowiskowe lub nieznane. W ostatnim czasie dość popularne stało się jednak uważniejsze przyglądanie się właśnie wspomnianymi kwestiom genetycznym. Kobiety zdecydowanie częściej badają się w kierunku obciążeń niebezpiecznymi mutacjami genów BRCA1 I BRCA2 – szczególnie, jeśli w rodzinie występowały zachorowania na raka piersi lub jajnika w młodym wieku. Wraz z dostępnością badań genetycznych zwiększa się liczba zabiegów zmniejszającej ryzyko mastektomii. Dzięki niej kobiety noszące kancerogenną mutację genu minimalizują ryzyko zachorowania o 90-95%.
A coś zupełnie przeciwnego: niepokojące odkrycia, doniesienia, fakty?