W porównaniu do Europejek Polki rzadziej chorują, ale częściej umierają na raka piersi. Dlaczego?

Ze statystyk obrazujących badania profilaktyczne kobiet w kierunku raka piersi wynika, że jesteśmy dużo poniżej europejskiej średniej - mówi dr hab. Katarzyna Dobruch-Sobczak, kierownik Pracowni Ultrasonografii Narodowego Instytutu Onkologii.

Publikacja: 21.10.2024 14:18

W Polsce, w zależności od mapy województw, zgłaszalność kobiet na badania skriningowe w kierunku rak

W Polsce, w zależności od mapy województw, zgłaszalność kobiet na badania skriningowe w kierunku raka piersi wynosi między 30 a 40 proc.

Foto: Adobe Stock

Czy o raku piersi można powiedzieć, że jest w Polsce problemem społecznym? I jak to wygląda w odniesieniu do innych krajów?

Dr hab. Katarzyna Dobruch-Sobczak: Zdecydowanie rak piersi jest w Polsce problemem społecznym. Od wielu lat jest to najczęstszy nowotwór u kobiet. Niestety zachorowalność na niego systematycznie rośnie. To, co jest pozytywne, to fakt, że pomimo wzrostu zachorowalności nie zwiększa się umieralność, czyli tysiące więcej kobiet zapada na tego raka, a umiera ich podobna liczba. Ogólnie to korzystny trend, ale nie do końca. Jeśli popatrzymy na inne kraje w Europie, to granica zachodnia Polski jest pewnego rodzaju granicą odcięcia – zachorowalność w krajach położonych na zachód jest dużo większa. Jesteśmy w tej grupie, w której teoretycznie zachorowalność jest mniejsza niż we Francji, we Włoszech, ale już jak popatrzymy na statystyki umieralności, to niestety w Polsce umiera dużo większy odsetek kobiet, w porównaniu z kobietami w Europie Zachodniej. Warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, że choruje u nas mniej kobiet, ale więcej umiera.

Moim zdaniem wynika to z tego, że w Polsce dużo mniejszy odsetek pacjentek robi badania przesiewowe. Dla przykładu, w Skandynawii, około 70 proc. kobiet, które są w okresie objętym badaniami skriningowymi i dostaje zaproszenia na mammografię, wykonuje ją. Średnia w Europie wynosi 56 proc. W Polsce, w zależności od mapy województw, zgłaszalność wynosi między 30 a 40 proc. Czyli ogólnie jesteśmy dużo poniżej średniej europejskiej, nie mówiąc o Skandynawii, w której ten odsetek jest bardzo wysoki. Badanie przesiewowe, takie, na które idziemy, kiedy nic nie boli, bo nie wyczuwamy żadnej patologii, po prostu idziemy profilaktycznie się zbadać, pozwala wykryć wcześniej chorobę, więc i skutecznie ją wyleczyć. Natomiast zgłaszalność na poziomie około 30 proc. powoduje, iż jako kraj nie mamy należytej korzyści z badania skriningowego – w postaci spadku umieralności z powodu tego nowotworu.

Poza badaniami skriningowymi, jak wygląda profilaktyka? Na czym polega?

Profilaktykę ogólnie możemy podzielić na pierwotną i na wtórną. I w sumie i na jedną, i na drugą mamy wpływ. Ta pierwotna to zapobieganie zachorowaniu za pomocą m.in. stylu życia. Udowodniono naukowo w dużych badaniach, że regularne ćwiczenia fizyczne, ale mówimy tu o ćwiczeniach z podwyższeniem tętna pięć godzin w tygodniu, powodują zmniejszenie ryzyka zachorowania na raka piersi. Lekarze powinni więc namawiać pacjentki, żeby zaczęły ćwiczyć - od  jednego dnia w tygodniu po dwa, ale musi się to skończyć na pięciu godzinach w tygodniu. Udowodniono również, że zdrowa dieta, ograniczenie czerwonego przetworzonego mięsa, duża ilość warzyw i błonnika, to czynniki, które będą zmniejszały ryzyko zachorowania na raka piersi. Zachowanie stałej masy ciała, szczególnie u pacjentek po menopauzie, jest ważnym czynnikiem. Wiadomo, iż zwiększenie wagi po menopauzie zwiększa ryzyko na zachowanie na raka piersi. Podsumowując, udowodniono naukowo, że zdrowy styl życia istotnie zmniejsza ryzyko. Natomiast, takie czynniki jak obciążenia rodzinne, zachorowanie na raka piersi w pierwszej linii pokrewieństwa u kobiet czy nosicielstwo mutacji, zwiększa ryzyko pacjentek. Podobnie wiek pierwszej miesiączki, wiek ostatniej miesiączki – są czynnikami ryzyka, na które nie ma się wpływu. Ale można wpłynąć na wiek pierwszej ciąży i na karmienie piersią. Poród pierwszego dziecka przed 30 rokiem życia oraz karmienie piersią, to także czynniki zmniejszające ryzyko. Ciężko tu doradzać, ale myślę, że można w życiu to zaplanować. Powinny to wziąć pod uwagę pacjentki z grupy najwyższego ryzyka.

Czytaj więcej

Sztuczna inteligencja wspiera diagnostykę raka piersi, ale lekarz wciąż ma ostatnie słowo

Profilaktyka wtórna to z kolei działania z pomocą badań diagnostycznych, czyli właśnie USG, mammografia, rezonans magnetyczny czy samobadanie. Badaniem, które jest refundowane przez Ministerstwo Zdrowia, czyli takim naszym polskim programem populacyjnym, jest mammografia. W ubiegłym roku zmieniono wytyczne dotyczące jego wykonywania. Uwzględniając światowe trendy, wprowadzono rekomendację robienia mammografii u kobiet w wielu od 45 do 74 lat. Wcześniej było to 50-69, co 2 lata. Objęto więc kontrolą zarówno młodsze, jak i starsze kobiety. Dla porównania: Amerykanie również to zmienili i już od 40 roku życia badają pacjentki co roku.

Warto, żeby pacjentki wiedziały, że mogą przyjść na takie badanie za okazaniem dowodu osobistego. Na stronie Ministerstwa Zdrowia dostępna jest lista placówek, w których można wykonać takie badanie. Nie potrzeba skierowania, ani żadnej opłaty.

Pojawiają się pytania, czy to wystarczające badanie dla wszystkich kobiet? To jest odrębna kwestia. Niestety muszę powiedzieć, że nie. To jest badanie, które wykrywa statystycznie dwie trzecie nowotworów. Natomiast badania USG czy rezonans magnetyczny niestety nie są refundowane, a w zaleceniach europejskich w wielu krajach także są badania przesiewowymi. EUSOBI (European Society of Breast Imaging) rekomenduje na przykład wykonywanie badania rezonansu magnetycznego u pacjentek z piersiami o gęstej budowie piersi. W takich przypadkach mammografia ma duży odsetek fałszywie ujemnych wyników, bo gęste piersi to są na mammografii „białe piersi”. Wczesne stadia raków piersi, objawiające się jako zagęszczenia bez mikrozwapień, mogą zostać niezauważone. U tych pacjentek, w wielu krajach rekomendowane jest badanie USG, a EUSOBI zaleca wykonywanie badania rezonansu magnetycznego. Natomiast w Polsce to nie są badania finansowane. Ale czy jeżeli nie są finansowane, to znaczy, że pacjentki nie powinny go wykonać...

Czy ogólnie rzecz biorąc, Polki wiedzą, co powinny robić, żeby unikać choroby, lub możliwie wcześnie ją wykryć?

Myślę, że duży procent niestety nie wie. Zmiany w programach badan przesiewowych nie nadążają za doniesieniami naukowymi. W mojej ocenie, dużą rolę odgrywają lekarze pierwszego kontaktu, jak i ginekolodzy. Rekomendacje do wykonywania rezonansu magnetycznego to jest kwestia ostatnich dwóch lat – podobnie jak ultrasonografii. Co ważne: rośnie świadomość pacjentek. W codziennej pracy obserwuję, jak bardzo dużo młodych pacjentek przychodzi na profilaktyczne badania. Ja zawsze bardzo to promuję i bardzo się cieszę, wyrażam swoje zadowolenie, że przyszły zdrowe np. na badania ultrasonograficzne. Myślę, że warto byłoby dotrzeć do Ministerstwa Edukacji czy Ministerstwa Zdrowia i na etapie klasy maturalnej prowadzić zajęcia z edukacji prozdrowotnej, dotyczącej najczęstszych chorób w populacji.

Czy oprócz mammografii są jeszcze jakieś inne programy i badania, z których Polki mogą korzystać bezpłatnie?

Tak, inne programy badań przesiewowych dotyczą kobiet, które znajdują się w grupie najwyższego ryzyka. Tych kobiet nie jest dużo, bo 5 – 10 proc. w Polsce. Kobiety, które są nosicielkami mutacji BRC1 czy 2, które mają trzy zachorowania w rodzinie, albo, na przykład, matka chorowała, mając 40 lat. Te pacjentki są objęte opieką w poradniach genetycznych i mają wykonywany rezonans, mammografię i USG, a także są pod ścisłą kontrolą onkologa. Osoby, o których mowa, mają profilaktycznie wykonywany już od 25 roku życia rezonans magnetyczny piersi.

Następnie rekomendowane jest usunięcie piersi oraz usunięcie jajników, bo wiemy, że ryzyko zachorowania w tej grupie wynosi do 80 proc.. To jest grupa bardzo obciążona i ona jest objęta bezpłatnym programem badań przesiewowych.

Odnosząc się do swoich doświadczeń, proszę spróbować powiedzieć, co najskuteczniej zachęca kobiety do badania piersi?

To jest trudne pytanie. Kiedy pacjentki przychodzą na badania profilaktyczne, to pytam je, co je do mnie sprowadza, dlaczego przyszły na to badanie. I są pacjentki, które mówią: „tak, badam się profilaktycznie”, czyli są wyedukowane, mają świadomość znaczenia profilaktyki prozdrowotnej, ale wiele kobiet mówi też: „bo moja matka, moja ciocia, moja koleżanka właśnie zaczyna chemioterapię albo choruje”. Czyli wielokrotnie działamy w strachu, w stresie. Nie mamy takich statystyk, żeby jednoznacznie powiedzieć, których pacjentek jest więcej. Wydaje mi się jednak, że my żyjemy trochę w warszawskiej bańce, w której z roku na rok tych zdrowych, młodych pacjentek jest coraz więcej i też więcej ich uczęszcza na profilaktyczne konsultacje do lekarzy ginekologów, którzy przysyłają pacjentki na badania diagnostyczne piersi.

Statystyki mówią, że jedna na 6,6, czyli prawie 1 na 7 kobiet zachoruje w ciągu swojego życia na raka piersi. W wielu krajach na zachodzie Europy, jeśli pacjentka nie przyjdzie na badanie, to na przykład płaci karę, albo nie ma podpisanych badań okresowych, czyli taki trochę nacisk na to, że „no muszę pójść, nie mam wyboru”. W Polsce tego nie ma.

Jakie są najbardziej niebezpieczne mity dotyczące zachorowania na raka piersi, zapobiegania mu, przebiegu badań, leczenia?

Możemy wciąż się spotkać z takim mitem, że rak piersi, cytuje, „boi się igły i lepiej go nie ruszać”.  Spotykamy go głównie u kobiet o niskim poziomie wykształcenia. Pojawia się u nich też wstyd swojego ciała, wstyd przed mówieniem o chorobach.

Kolejne mity niestety są budowane wokół mammografii: że „to jest promieniowanie”, że „to bardzo boli” i że „miałam już raz, bolało i więcej nie pójdę”. Natomiast ja staram się to za każdym razem odczarować. Tłumaczę, że badanie mammograficzne niesie za sobą niewielką dawkę promieniowania jonizującego, mniejszą niż jedno badanie rentgenowskie klatki piersiowej i że to jest badanie, które przy tłuszczowych piersiach powoduje niewielkie pochłonięcie dawki. To jest mit i brak edukacji, takiej elementarnej wiedzy, którą my – radiolodzy – mamy. Dawkę promieniowania, o której mowa, można porównać do tej przyjmowanej przy zdjęciu zębowym czy kilkugodzinnym locie samolotem. A że trochę boli, szczególnie pacjentki z gęstą budową piersi? Może tak, ale chroni przed rakiem i przed śmiercią. Przed chorobą, którą czasem leczymy nawet 10 lat.

Czytaj więcej

Kobiety z różnych krajów "różnie chorują" na raka piersi. Wiedza o tym jest ważna

Co uznałaby pani za najważniejszą zmianę ostatnich czasów w zakresie badań profilaktycznych odnośnie do raka piersi – jakieś nowe odkrycie, metoda badania, nowe spojrzenie na problem?

Zmieniło się podejście do wykonywania badań przesiewowych w zależności od rodzaju budowy piersi. Mamy wyniki badań naukowych dotyczące rodzaju budowy piersi u kobiet po menopauzie. Wykazano, iż niemal połowa z nich ma gęste piersi, a u drugiej połowy przeważa budowa tłuszczowa. Z pomocą przychodzą nam nowe technologie. Byłoby świetnie, gdybyśmy mogli w przyszłości kiedy pacjentka wejdzie na pierwsze badanie, mówić: „pani ma tłuszczowe piersi – robimy mammografię”, „pani ma bardzo gęste – należy wykonać rezonans”. Moim zdaniem to jest przełom ostatnich kilku lat.

Drugim takim przełomem jest mammografia z kontrastem, która na razie wykorzystywana jest głównie w specjalistycznych ośrodkach. Wykorzystujemy ją u pacjentek onkologicznych, określając zasięg choroby, ale są propozycje, żeby była robiona też skriningowo w gęstych piersiach. Ale znowu, mając na uwadze kryteria WHO badań skriningowych – że to ma być szeroko dostępne, tanie, bezpieczne, wiemy, iż kontrast podawany podczas MMG niesie ze sobą ryzyka powikłań.

Do tego jeszcze biopsje ciekłe. Genetycy mówią, że może będziemy mogli znajdować w krwi cząsteczki mRNA, które wydzielają komórki nowotworowe i na tej podstawie będziemy wykrywać chorobę. Niewykluczone, że kiedy spotkamy się za 20 lat, to już nie będzie dyskusji o mammografii, rezonansie, tylko będziemy po prostu pobierali próbkę krwi, robili biopsję ciekłą i wykrywali właśnie to ryzyko u pacjentek na bardzo wczesnym etapie. Ale to jest bardzo futurystyczne.

Nowe spojrzenie na zagadnienie skriningu prezentują Austriacy. Wprowadzili podwójny skrining, czyli USG i MM, kilka lat temu. Teraz czekamy na wyniki tych działań. Jeżeli po 10 latach wykażą, że dzięki temu, że do mammografii wprowadzili USG i spadła im umieralność, to pozostałe kraje być może wprowadzą także takie zmiany.

W USA również w gęstych piersiach pacjentki dostają informację „gęste piersi, czułość mammografii niska, musi pani zrobić USG”, więc te zmiany mają miejsce.

Dr hab. Małgorzata Dobruch-Sobczak

Dr hab. Małgorzata Dobruch-Sobczak

Archiwum prywatne

Dr hab. Małgorzata Dobruch-Sobczak

Adiunkt, Zakład Radiologii II Kierownik Pracowni Ultrasonografii Narodowy Instytut Onkologii, Państwowy Instytut Badawczy.  Od 2018 roku prowadzi wykłady z diagnostyki ultrasonograficznej tarczycy oraz kompleksowej diagnostyki obrazowej piersi na obowiązkowych kursach do specjalizacji z chorób wewnętrznych, radiologii i diagnostyki obrazowej oraz ginekologii onkologicznej prowadzonych przez Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. Wykładowca na licznych konferencjach międzynarodowych oraz krajowych. Autorka 53 publikacji polsko- oraz anglojęzycznych. Kierownik medyczny 5 grantów prowadzonych we współpracy PAN IPPT, Zakład Ultradźwięków.

Czy o raku piersi można powiedzieć, że jest w Polsce problemem społecznym? I jak to wygląda w odniesieniu do innych krajów?

Dr hab. Katarzyna Dobruch-Sobczak: Zdecydowanie rak piersi jest w Polsce problemem społecznym. Od wielu lat jest to najczęstszy nowotwór u kobiet. Niestety zachorowalność na niego systematycznie rośnie. To, co jest pozytywne, to fakt, że pomimo wzrostu zachorowalności nie zwiększa się umieralność, czyli tysiące więcej kobiet zapada na tego raka, a umiera ich podobna liczba. Ogólnie to korzystny trend, ale nie do końca. Jeśli popatrzymy na inne kraje w Europie, to granica zachodnia Polski jest pewnego rodzaju granicą odcięcia – zachorowalność w krajach położonych na zachód jest dużo większa. Jesteśmy w tej grupie, w której teoretycznie zachorowalność jest mniejsza niż we Francji, we Włoszech, ale już jak popatrzymy na statystyki umieralności, to niestety w Polsce umiera dużo większy odsetek kobiet, w porównaniu z kobietami w Europie Zachodniej. Warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, że choruje u nas mniej kobiet, ale więcej umiera.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Najważniejsze dla efektywności treningu są pierwsze minuty. Nowe ustalenia badaczy
Cykl Partnerski
Przejście do nowej energetyki musi być bezpieczne
Zdrowie
Płukanie zębów olejem może zastąpić ich mycie? Dentysta komentuje popularny trend
Zdrowie
Sztuczna inteligencja wspiera diagnostykę raka piersi, ale lekarz wciąż ma ostatnie słowo
Zdrowie
Program szczepień przeciw HPV w szkołach nie działa, jak należy. Rodzice pytają - nikt nie umie odpowiedzieć
Zdrowie
Pajączki na nogach to nie tylko problem estetyczny. Mogą być objawem poważnej choroby