Irena Gut urodziła się 5 maja 1922 roku w Kozienicach w rodzinie Władysława i Marii Gutów. W pierwszych latach życia dziewczynki rodzina często się przeprowadzała ze względu na pracę ojca, który związał swoją karierę z branżą ceramiczną. Irena miała cztery siostry: Władysławę, Janinę, Marię i Bronisławę. Od dziecka wyróżniała się naturą społecznika i marzyła o zawodzie pielęgniarki. W 1938 roku zapisała się do szkoły pielęgniarskiej w Radomiu i w tym właśnie mieście zastał ją wybuch wojny. Nie skorzystała jednak z towarzyszącego pierwszym chwilom konfliktu chaosu i nie wróciła do mieszkającej wówczas w Kozłowej Górze rodziny. Uważała za swój obowiązek i punkt honoru pozostanie z rannymi. W połowie września została zmuszona wraz z pozostałym personelem medycznym do ewakuacji przed nacierającymi Niemcami. Grupa uciekinierów zaczęła przedzierać się na wschód, nie zdając sobie sprawy, że właśnie z tego kierunku uderzy na Polskę kolejny wróg. Atak Związku Sowieckiego17 września wstrząsnął Ireną i jej towarzyszami, ale nie mogli się już wycofać. W okolicach Lwowa doszło do tragedii. Irena, która zostawiła grupę w lesie i poszła do miasta kupić żywność, została napadnięta przez sowieckich żołnierzy, zgwałcona, pobita. Nieprzytomną dziewczynę odnalazł inny rosyjski patrol, który zabrał ją do szpitala w Tarnopolu. Przez następne miesiące Irena musiała pracować tam jako pielęgniarka. W połowie marca 1940 roku Gutównie udało się zbiec i przedostać do rodziny, która czekała na nią w Radomiu.
Pozorna stabilizacja
Radość z tego, że rodzina znów jest w komplecie, nie trwała długo. „Pewnego lipcowego dnia Niemcy przyszli i zabrali tatusia. Zaprojektowana przez ojca fabryka ceramiki w Kozłowej Górze była dla Niemców ważna i chcieli, aby ponownie ją uruchomił. Kiedy mama doszła do siebie, postanowiła, że zabierze trzy najmłodsze siostry i pojedzie do niego. Mnie i Janiny nie chciała zabierać na Górny Śląsk. Bała się, że młode dziewczyny zostaną wywiezione na roboty do Niemiec”, wspominała Irena kolejny bolesny moment rozłąki z rodziną. 18-letnia Irena i 16-letnia Janina, pozostawione same w Radomiu, musiały walczyć o przetrwanie. Zatrudniły się w restauracji, ale zarobki ledwo wystarczały na podstawowe artykuły spożywcze.
Ta pozorna stabilizacja została znów brutalnie zniszczona. Pewnej październikowej niedzieli Irenę zatrzymano podczas łapanki, którą Niemcy zorganizowali na ludzi wychodzących z kościoła. Nastolatkę skierowano do bardzo ciężkiej pracy w fabryce amunicji. Jednego dnia zemdlała w trakcie wykonywania swoich obowiązków. Świadkiem tego zdarzenia był sędziwy niemiecki major Eduard Rügemer. Zlitował się nad dziewczyną i załatwił jej przeniesienie do lżejszej pracy. Irena znów została kelnerką – tym razem w restauracji dla Niemców. Sytuacja dziewczyny uległa poprawie. Jej nowy szef, kucharz o nazwisku Schulz, okazał się życzliwym człowiekiem. Na prośbę Ireny zgodził się zatrudnić jej siostrę Janinę, aby dziewczęta mogły pracować razem. Ponadto regularnie pozwalał Gutównom zabierać do domu niewykorzystane w lokalu produkty spożywcze.
Czytaj więcej
19 kwietnia mija 81 lat od wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim. W tym dniu przypina się do ubrań zawieszki w kształcie żonkila. Co one oznaczają wyjaśnia Przewodnicząca Rady Muzeum Auschwitz- Birkenau w Oświęcimiu.
Nowe miejsce pracy Ireny sąsiadowało z radomskim Gettem na Glinicach. Dziewczyna zerkając z okna albo w drodze do restauracji, często mimowolnie stawała się świadkiem okrutnych scen. Szczególnie mocno w jej pamięci utrwalił się moment likwidacji getta oraz wywózki jego ostatnich mieszkańców.