Feminatywy to zjawisko starsze niż polszczyzna. Lingwistka o sensie żeńskiej końcówki języka

W języku polskim płeć zdradzamy praktycznie na każdym kroku, ale nasza krótkowzroczność powoduje, że dostrzegamy to upłciowienie jedynie w przypadku nazw zawodów – mówi Martyna F. Zachorska, językoznawczyni z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, autorka książki „Żeńska końcówka języka”.

Publikacja: 27.09.2023 09:17

Martyna Zachorska: "Mówiąc po polsku, płeć zdradzamy praktycznie na każdym kroku".

Martyna Zachorska: "Mówiąc po polsku, płeć zdradzamy praktycznie na każdym kroku".

Foto: Agnieszka Werecha-Osińska

Czy używanie feminatywów jest nowym zjawiskiem?

Martyna Zachorska: Nie jest. Polszczyzna jest językiem fleksyjnym, więc nazwy zawodów mają formy zarówno żeńskie, jak i męskie. Można wręcz powiedzieć, że zjawisko to jest starsze niż polszczyzna, ponieważ w języku prasłowiańskim, z którego nasz język się wywodzi, feminatywy występowały. Nie było ich oczywiście tak wiele jak dziś, ponieważ przez całe stulecia rola kobiety była definiowana bardzo wąsko. Do wielu zawodów kobiety dopuszczone zostały dopiero w XX wieku, zatem nowością może być używanie feminatywów w odniesieniu do pewnych konkretnych zawodów. Ale przecież nikogo nie szokuje na przykład nauczycielka, fryzjerka, kelnerka, które też są feminatywami, ponieważ feminatywem jest każda żeńska nazwa zawodu bądź funkcji.

Z czego wynika opór wobec używania niektórych feminatywów?

Myślę, że jest wiele powodów tej niechęci. Po pierwsze, brak osłuchania. Tak jak w muzyce lubimy melodie, które już znamy, tak samo jest z językiem. I im częściej te formy będą pojawiać się w mediach czy w internecie, tym częściej będziemy je stosować. Dla niektórych ludzi te formy brzmią dziwnie, nowo, właśnie przez brak osłuchania i dlatego nie są skłonni ich stosować. Jest też grupa osób, które kojarzą feminatywy z czymś gorszym, bo podświadomie męskość konotuje z prestiżem, z wyższym wykształceniem, z wyższymi zarobkami, a kobiecość z zawodami tradycyjnie kojarzonymi z opiekuńczością, czułością, z zajmowaniem się dziećmi czy osobami starszymi lub z ochroną zdrowia. Często widzimy taką zależność, że w odniesieniu do zawodów wysokopłatnych czy zawodów prestiżowych rzadziej słyszymy feminatywy. Zaś w przypadku zawodów sfeminizowanych, takich jak pielęgniarka, kelnerka czy nauczycielka, nie mamy już problemu z nazwami w formie żeńskiej. Często kobiety mówią, że nie będą nazywać się adwokatkami czy psycholożkami, ponieważ to kojarzy się z czymś infantylnym, gorszym, ze zdrobnieniem.

Czytaj więcej

Adwokatka - to nie brzmi śmiesznie

Czy wszystkie feminatywy uznane są oficjalnie za poprawne?

Feminatywy są absolutnie poprawnymi formami, o czym mówi nam chociażby stanowisko Rady Języka Polskiego z 2019 roku. Oczywiście bywają takie formy, które nie są do końca poprawnie tworzone. Do takich form należą ministra, doktora, profesora, magistra, inżyniera. Zgodnie z zasadami języka polskiego formy te powinny brzmieć ministerka, inżynierka, profesorka czy doktorka, natomiast część kobiet uważa, że formy z samą końcówką „a” brzmią bardziej prestiżowo, bardziej poważnie niż chociażby doktorka czy inżynierka. Tutaj zasady języka sobie, a uzus, czyli użycie języka w praktyce sobie. Ale ogólnie feminatywy, czyli żeńskie formy nazwy zawodów i funkcji są formami poprawnymi, nie są błędami czy nowomową.

Może jednak niepotrzebnie uwypuklają aspekt płci w pracy?

Język polski jest bardzo silnie upłciowiony. Tak naprawdę w każdym zdaniu ta płeć jest widoczna - to nie tylko w przypadku nazw zawodów: inne rzeczowniki, nawet imiona bądź też formy czasowników również wskazują na płeć. Mówiąc, płeć zdradzamy praktycznie na każdym kroku, ale nasza krótkowzroczność powoduje, że dostrzegamy to upłciowienie jedynie w przypadku nazw zawodów. W przypadku czasowników zupełnie nam to nie przeszkadza.

Czy te „żeńskie końcówki” nie odciągają uwagi od ważniejszych problemów, z jakimi zmagają się kobiety?

Nie rozumiem, w jaki sposób feminatywy mogłyby odciągać uwagę od takich kwestii, jak różnica płac czy prawa reprodukcyjne. To jest kwestia językowa. Tak samo, jak inne kwestie językowe – na przykład debata o wszechobecności zapożyczeń z języka angielskiego w przestrzeni publicznej – nie odciągają uwagi od np. problemów z inflacją, tak i feminatywy nie odciągają od dyskusji o przemocy seksualnej. Język jest bardzo ważnym elementem naszego życia społecznego, ponieważ my myślimy językiem. Nie myślimy w żaden abstrakcyjny sposób, tylko językiem i obrazami, więc to, w jaki sposób mówimy, jest bardzo ważne, bo wpływa na to, jak myślimy. Nie rozumiem za bardzo tych zarzutów, które często się pojawiają. Jako lingwistka zajmuję się językiem – tym, co leży w zakresie moich kompetencji.

Niektóre feminatywy kojarzą się kobietom z określeniami tradycyjnie opisującymi żony osób zajmujących jakieś stanowisko. Na przykład przez lata sędziną była nazywana żona sędziego. Stąd zapewne środowiskowy opór wobec używania tego słowa w odniesieniu do sędziów – kobiet. Czy „sędzina” jest formą, która oficjalnie oznacza też kobietę wykonującą zawód sędziego?

Oczywiście jeśli kobieta nie życzy sobie, żeby nazywać ją sędziną, to ma do tego prawo, i powinniśmy te prawo uszanować. Tak samo powinniśmy z szacunkiem podchodzić do odwrotnych wyborów, preferencji. Ale w XXI wiek, pomijając prezydentową, nie określamy kobiet od funkcji sprawowanych przez ich mężów. Nie mówimy, że ktoś jest psychologową, mechanikową, lekarzową. Nie widzę więc powodu, dla którego miałaby istnieć forma określająca żonę sędziego. To jest jakieś przyzwyczajenie, które mnie bardzo dziwi, ponieważ wyrazu sędzina w znaczeniu żona sędziego raczej nie uświadczymy we współczesnych tekstach – pojawia się jedynie w kontekście niechęci do feminatywów. A wyraz ten ma dziś dwa znaczenia. Nawet w słowniku języka polskiego znajdziemy dziś, że jedną z definicji jest kobieta wykonująca zawód sędziego.

A czy radczyni prawna jest formą poprawną? W ustawie o radcach nie ma formy żeńskiej więc wiele prawniczek uważa, że jest to niepoprawne pojęcie.

To, że jakiś wyraz nie jest używany w ustawie, nie oznacza, że jest on niepoprawny. Skoro formy męskie są generyczne, czyli odnoszą się do obu płci, to jeżeli ustawa mówi o radcach to mówi też o radczyniach. Oczywiście to ma swoje konsekwencje: na przykład na dyplomach nie możemy napisać, że ktoś uzyskał tytuł magistry czy inżynierki. To może się jednak zmienić, bo zmienia się świadomość. Tak na przykład pielęgniarze wywalczyli sobie obecność w ustawie o zawodach pielęgniarki i położnej. W tej ustawie nie było formy pielęgniarz i pielęgniarze wylobbowali sobie, że ustawa pielęgniarska mówi też o nich. Ale to, że nie ma formy radczyni w ustawie absolutnie nie oznacza, że jest ona niepoprawna.

Czytaj więcej

Krajowa Izba Radców Prawnych: Feminatywy w środowisku prawniczym są dopuszczalne

Jeśli ktoś nie poinformował, czy woli, by w stosunku do niego używać feminatywów, czy nie, to powinniśmy wstrzymać się z ich wykorzystywaniem czy wręcz przeciwnie, założyć, że jest to forma poprawna i należy po nią sięgać?

Feminatywy są formami poprawnymi, więc nie ma przeszkód, aby używać ich w tekstach i nie widzę też pola do zastanawiania się. Jeżeli komuś podobają się feminatywy, jak najbardziej może ich używać i nie można mu zarzucić błędu. Działa to też jednak w drugą stronę: ja nie obrażam się, gdy ktoś nazwie mnie filologiem czy tłumaczem.

Czy używanie feminatywów jest nowym zjawiskiem?

Martyna Zachorska: Nie jest. Polszczyzna jest językiem fleksyjnym, więc nazwy zawodów mają formy zarówno żeńskie, jak i męskie. Można wręcz powiedzieć, że zjawisko to jest starsze niż polszczyzna, ponieważ w języku prasłowiańskim, z którego nasz język się wywodzi, feminatywy występowały. Nie było ich oczywiście tak wiele jak dziś, ponieważ przez całe stulecia rola kobiety była definiowana bardzo wąsko. Do wielu zawodów kobiety dopuszczone zostały dopiero w XX wieku, zatem nowością może być używanie feminatywów w odniesieniu do pewnych konkretnych zawodów. Ale przecież nikogo nie szokuje na przykład nauczycielka, fryzjerka, kelnerka, które też są feminatywami, ponieważ feminatywem jest każda żeńska nazwa zawodu bądź funkcji.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Dr Olga Malinkiewicz z prestiżową nagrodą. Wielki sukces polskiej naukowczyni
Nauka
Piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce? Ekspertka: Niebezpieczny mit
Nauka
Odkryto, że genialna matematyczka Ada Lovelance cierpiała na syndrom oszustki
Nauka
Angelika Andrzejewska-Romanowska. Badaczka, która poskramia "skaczące geny"
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Nauka
Europejski Dzień Mózgu. Czyj mózg jest większy: kobiecy czy męski?