Outback i jezioro Mungo - obowiązkowe punkty (nie tylko) kobiecej podróży po Australii

Będąc miesiąc temu w Australii, wybrałam się w podróż w głąb stanu Nowej Południowej Walii, na tzw. Outback. Wielu moich przyjaciół i znajomych z Polski pyta, co to właściwie jest.

Publikacja: 07.04.2024 18:06

Park Narodowy Mungo w Australii

Park Narodowy Mungo w Australii

Foto: Adobe Stock

Otóż Outback to potoczna nazwa rozległych, bezludnych i głównie suchych obszarów kontynentu, które obejmują wewnętrzne i odległe regiony Australii, swoim rozmiarem 17 razy większych od Polski. Składają się na niego surowe pasma górskie, słone jeziora i liczne pustynie, jak chociażby Wielka Pustynia Wiktorii i Wielka Pustynia Piaszczysta. W kierunku północnym teren przecina tylko jedna szosa: legendarna Stuart Highway. Podróż nią może być jednocześnie ekscytująca ze względu na niekończące się pustkowia, wszechobecną ciszę i rozżarzone niebo, jak i bardzo niebezpieczna (z tych samych powodów). Dlatego mijający się z rzadka kierowcy przyjaźnie i w geście solidarności machają do siebie na powitanie.

Magia czerwonej skały

Najbardziej rozpoznawalnym symbolem Outbacku i ogólnie całej Australii jest czerwona skała Uluru. To ją widzą w snach wszyscy zagraniczni turyści marzący o odwiedzeniu wysypy.

Śnią o niej również Aborygeni, rdzenni mieszkańcy kontynentu. Uluru jest jednym z najważniejszych i najświętszych miejsc dla cywilizacji aborygeńskiej. Równie ważnym chociaż prawie nieznanym dla białego fella jest Jezioro Mungo, położone w Parku Narodowym o tej samej nazwie, oddalony 760 km na zachód m od Sydney. Właśnie tam wybrałam się tym razem.

Jezioro Mungo to skarbnica wiedzy o historii ludzkości. Jeśli docierają tutaj nieliczni turyści, to po to, żeby podziwiać księżycowe krajobrazy wyschniętego dna jeziora, uformowane przez trwające setki tysięcy lat erozje i dzikie ptaki Emu przechadzające się stadami, kroczące jak wielbłądzie karawany, jeden za drugim i znikające raz po raz za strzelistymi lunetami, by za chwile znów pojawić się na horyzoncie. Wyschnięte dno jeziora (powierzchnia 240 km2) jest rajem dla różnych gatunków kangurowatych. W upalne południe można je zaobserwować odpoczywające leniwie pod niskimi krzakami rubinów solnych (których owoce Aborygeni używają leczniczo oraz do robienia czegoś na rodzaj dżemu) - po to, żeby po godzinie 17.00 ożywić się nagle i rozpocząć wieczorne skakanie po równinach w poszukiwaniu pożywienia.

Niezwykłe wydmy

Zresztą Lunety są atrakcją samą w sobie. To zerodowane wydmy (często w kształcie półksiężyca), na których widać warstwy mułu i piasku osadzane przez dziesiątki tysięcy lat. Pierwsze warstwy czerwonej gleby, będące podstawą wydmy, zwane Gol Gol liczą sobie 150 000 lat. Ta, która interesuje nas najbardziej i o której zaraz napiszę, to warstwa Mungo licząca 25-45 000 lat. Wierzchołek wydmy uformowany jest z jasnobrązowej warstwy Zanci powstałej już po wyschnięciu jeziora, około 15-20 000 lat temu.

Formacje lunet są kosmiczne, a te powstałe na wschodnim brzegu jeziora są tak długie i wysokie, że chińscy robotnicy pobliskiej stacji owiec, pracujący tu na początku XX wieku, nazwali je Murem Chińskim. Nazwa ta została zaadoptowana prze rząd federalny Australii i dziś jest oficjalną nazwą tej części jeziora.

Zagraniczni turyści jeśli, tu już dotrą, chcą również przeżyć tutejszą noc. Pytanie tyko, czy można nazwać nocą niebo białe od gwiazd? A porankiem, stojącą w płomieniach ognia Ziemię, zanim słońce nie znajdzie sobie wygodnego miejsca nad głowami?

Turyści i biali ludzie jeszcze do niedawna nie wiedzieli, że Jezioro Mungo to nie tylko cud przyrody, ale przede wszystkim jedno z najbogatszych na świecie źródeł wiedzy archeologicznej oraz geomagnetycznej – nauki o ruchach pól magnetycznych Ziemi.

Czytaj więcej

Księżycowy Nowy Rok - 10 lutego 2024. Jakie przesądy są związane z Rokiem Smoka?

Przez ponad 40 000 lat to opuszczone dno jeziora w milczeniu czuwało nad niezliczonymi tajemnicami z czasów, gdy pierwsi ludzie przemierzali kontynent.

Odkrycie zmieniające perspektywę

Pięćdziesiąt lat temu historia Australii została napisana na nowo przez przypadkowe odkrycie doktora Jim Bowlera z Australian National University w Canberra. Geolog udał się na wycieczkę motorową w okolice jeziora Mungo. Celem wyprawy było zbadanie zmian geologicznych spowodowanych przez zmieniający się klimat epoki lodowcowej na tym terenie.

Jim jechał motorem, sporządzając mapę linii brzegowej, kiedy zobaczył coś błyszczącego w piasku. Odgarnął go i wtedy jego oczom ukazała się kopuła ludzkiej czaszki.

Czaszka, którą Bowler wykopał wspólnie z antropologiem Alanem Thorne’em, odsłoniła prawie kompletny szkielet dorosłego mężczyzny. Nazwano go Mungo Man.

Szkielet Mungo Mana datuje się na około 42 000 lat, czyli około 39 000 lat przed zbudowaniem piramid w starożytnym Egipcie.

Miał około 50 lat. Usunięto mu dwa zęby, prawdopodobnie podczas inicjacji. Choroba zwyrodnieniowa jednego ramienia świadczyła o sile, z jaką dzierżył miotacz włóczni.

Cenna ochra z odległych krain – kupiona i zmielona – została użyta do namaszczenia jego długich kończyn, zanim krewni pochowali go na srebrzystej wydmie otaczającej wschodni brzeg jeziora.

"Ułożenie jego ciała (ręce skrzyżowane na piersi) oraz decyzja o pokryciu go lub posypaniu czerwoną ochrą wskazują, że ludzie, którzy go pochowali wyznawali tradycje i potencjalnie posiadali przekonania religijne 40 000 lat temu ci ludzie byli bardzo wyrafinowani. Nikt nigdy nie myślał o rdzennej Australii w tych kategoriach”, mówił Bowler.

Odkrycie zmieniło globalne rozumienie gatunku ludzkiego i zapisało na nowo historię kontynentu australijskiego.

„To coś, co dzieje się podczas requiem we współczesnych świątyniach. „To działo się tutaj, nad brzegiem jeziorem Mungo, 40 000 lat temu”, mówił naukowiec.

To nie był pierwszy szkielet odkryty na tym terenie przez Bowlera. Szkielet młodej kobiety, nazwany wkrótce Mungo Lady został wykopany wcześniej, już w 1969 roku. Początkowo sądzono, że ma on 25 000 lat. Nowsze badania przeprowadzone w 2003 r. wykazały, że prawdopodobnie liczy więcej niż 40 000 lat.

Co fascynujące, została pochowana w niezwykły sposób. Istnieją wyraźne dowody na to, że jej ciało zostało poddane kremacji przed pochówkiem, co było rytuałem niezwykłym jak na tamte czasy. Mungo Lady to najwcześniejszy znany w historii ludzkości, człowiek, który został skremowany.

Przez lata w regionie odkryto ponad 130 starożytnych szczątków ludzkich, co podkreśla jego znaczenie archeologiczne.

To nie koniec odkryć

W 2022 roku szczątki Mungo Mana i Mungo Lady zostały zwrócone nad Jezioro Mungo i potajemnie pochowane w nieznanych miejscach, pomimo wniesionego w ostatniej chwili sprzeciwu prawnego przez ludność aborygeńską z plemion Paakantji (Barkindji) i Mutthi Mutthi.

Niezależny raport zlecony przez rząd Nowej Południowej Walii na temat decyzji o przeniesieniu szczątków nie został upubliczniony.

Rzecznik Departamentu Zmian Klimatu, Energii, Środowiska i Wody Nowej Południowej Walii (DCCEEW) powiedział, że niezależny raport jest prawnie uprzywilejowany i zawiera również kwestie o dużej wrażliwości kulturowej.

Odkrycie doprowadziło do tego, że system Jezior Willandra (17 jezior) został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1981 roku. Zarządzany przez National Parks and Wildlife Service teren składa się w 30 proc. z parku narodowego i w 70 proc. z terenów dzierżawionych na pastwiska.

Zapis życia Aborygenów w Australii prawdopodobnie zostanie ponownie poszerzony. W lipcu zeszłego roku odkryto, że wieloletnie wykopaliska archeologiczne na starożytnym kempingu w kraju Mirrar w Parku Narodowym Kakadu na Terytorium Północnym odsłoniły kamienne narzędzia sprzed 65 000 lat.

Otóż Outback to potoczna nazwa rozległych, bezludnych i głównie suchych obszarów kontynentu, które obejmują wewnętrzne i odległe regiony Australii, swoim rozmiarem 17 razy większych od Polski. Składają się na niego surowe pasma górskie, słone jeziora i liczne pustynie, jak chociażby Wielka Pustynia Wiktorii i Wielka Pustynia Piaszczysta. W kierunku północnym teren przecina tylko jedna szosa: legendarna Stuart Highway. Podróż nią może być jednocześnie ekscytująca ze względu na niekończące się pustkowia, wszechobecną ciszę i rozżarzone niebo, jak i bardzo niebezpieczna (z tych samych powodów). Dlatego mijający się z rzadka kierowcy przyjaźnie i w geście solidarności machają do siebie na powitanie.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Podróże
Niezwykłe zjawisko atmosferyczne na promenadzie w Ustce. Spacerowicze osłupieli
Podróże
Władze Kioto zakazały fotografowania gejsz
Podróże
Oto kraj, który uznano za najbezpieczniejszy dla podróżników w 2024 roku
Podróże
Luksusowy hotel w pociągu - pod patronatem afrykańskiej królowej. Atrakcja tylko dla dorosłych
Podróże
Love Bank zamknięty w Walentynki. Za co zwiedzający uwielbiają to miejsce?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?