Była uwielbiana, momentami niemal czczona, co często ją przytłaczało. Dla milionów widzów Joanna Kołaczkowska pozostanie jedną z najzabawniejszych kobiet w Polsce, gwiazdą kabaretu Hrabi, wcześniej Potem. Mistrzyni skeczu, brawurowych ról i szalonej pointy. Mimo ogromnej popularności samą siebie widziała raczej dość zamkniętą. – Ludzie myślą, że moje życie jest radosne, jak nasze skecze, a przecież tak nie jest. Można mieć wszystko i mieć swoje niedobory – mówiła kilka lat temu w rozmowie z Robertem Mazurkiem. Bała się tłumów, lotów samolotem, z trudem znosiła rozpoznawalność w codziennych sytuacjach. Ludzie, którzy ją spotykali, oczekiwali, jak mówiła, „śmiesznej pani z kabaretu”, a tymczasem ona często była wycofana, zmęczona, niepewna. W jednym z wywiadów powiedziała: – Wchodzę do sklepu i wielka radość: „Och, to pani przyszła! My panią uwielbiamy!” Robią sobie ze mną zdjęcia, pytają, czy mogą się przytulić. Jestem potwornie skrępowana, ale cały wysiłek wkładam w to, by to ukryć.
Joanna Kołaczkowska zawodowo i prywatnie
I tak – na scenie bywała bezlitosna, ale w życiu prywatnym zdawała się osobą pełną nieśmiałości. – Dopiero niedawno nauczyłam się wchodzić do urzędu i coś załatwić. Wcześniej stałam godzinę przed dziekanatem i nie mogłam podbić legitymacji – zwierzyła się w 2019 roku w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.
Urodziła się 22 czerwca 1966 roku w Polkowicach na Dolnym Śląsku jako Joanna Dorota Chuda. Jej matka była księgową, ojciec zmarł, gdy miała pięć lat.
– Miałyśmy z siostrą pięć, sześć lat, kiedy umarł nasz ojciec. To nie była nagła śmierć, tata chorował na serce, często go nie było, brakowało nam potem bardzo jego wsparcia, mama była cierpiąca i smutna – wspominała. Nie planowała życia na scenie. Po podstawówce chciała pójść do szkoły budowlanej, bo szła tam jej koleżanka. Zdecydowała się na technikum ogrodnicze, wakacje spędzała na wsi u dziadka, wiecznie siedziała w zbożu i w kukurydzy. Dziadek myślał, że zostanie rolnikiem i zacznie gospodarzyć. Pomysł szkoły ogrodniczej podsunął jej ojczym, bo mówił, że pieniądze to mają badylarze, czyli ogrodnicy. Szła więc do technikum ogrodniczego, nie mając pojęcia ani o kwiatach, ani o warzywach czy sadach. Po maturze ukończyła jeszcze dwuletnie studium nauczycielskie w Legnicy. I nadal nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
Wtedy na jej drodze pojawił się Adam Nowak, lider zespołu Raz Dwa Trzy, wówczas student pedagogiki kulturalno-oświatowej w Zielonej Górze. Był 1987 rok. Nowak zachęcił ją do wzięcia udziału w castingu do kabaretu Drugi Garnitur. Występowała tam do 1989 roku, by na kolejną dekadę związać się z legendarnym kabaretem Potem. To był jej pierwszy duży krok na ogólnopolskiej scenie. Stał się oazą twórczego absurdu, dowcipu i literackiej ironii. Ale to mąż jej siostry Agnieszki, Dariusz Kamys, namówił ją na studia. Obiecał, że jeśli pójdzie na egzaminy, to kupi jej teksasy w Peweksie. – Dałam się skusić. Poszłam na pedagogikę kulturalno-oświatową, od pierwszego roku do kabaretu, indywidualny tok studiów, ale wszystkie egzaminy zdałam i jestem magistrem – opowiadała.