Jak uniknąć „nerwicy niedzielnej”? Przed świętami jest szczególnie dotkliwa

Wiele osób zastanawia się, jak przeżyć święta w spokoju i bez nerwów. Tradycje rodzinne w czasie świąt to niestety czasami nerwy, pretensje i zmęczenie. Jak świadomie zadbać o swoje zdrowie psychiczne oraz o relacje z najbliższymi w tym świąt – mówi Justyna Dworczyk, psychoterapeutka i doktor sztuki.

Publikacja: 22.12.2024 10:03

Psycholog Justyna Dworczyk: Święta zwiastują najbardziej konfrontacyjny okres w skali całego roku..

Dekoracje świąteczne

Psycholog Justyna Dworczyk: Święta zwiastują najbardziej konfrontacyjny okres w skali całego roku..

Foto: PAP

Marzena Tabor-Olszewska: Święta to rytuał. Wydaje się, że powinniśmy być w rodzinach ze sobą blisko, w jakimś cieple, w zrozumieniu i serdeczności. Tymczasem setki, tysiące rodzin przeżywają w tym czasie stres. Zamiast ciepła, przy świątecznym stole mamy złośliwości i emocjonalne szantaże. Jak to możliwe, że dni, które powinny łączyć, tak bardzo nas dzielą?

Justyna Dworczyk: Coś tkwi w tym słowie, którego pani użyła: „rytuał”, ale ja myślałabym odwrotnie. Rytuałem przed świętami jest nasza codzienność, sprawy się toczą w jakiś określony sposób: praca, szkoła, ogarnianie lodówek i pralek, to nas stabilizuje. Święta wyrywają nas z tego i otwierają wszystko to, co niezałatwione, niewypowiedziane w naszych rodzinach. Nie możemy już liczyć, że da się czegoś uniknąć, że ujdzie nam na sucho. Mobilizujemy się nieświadomie do bycia gotowym na zadawanie nam tych samych, corocznych, dręczących pytań, wytoczenie tych samych roszczeń, tych samych pretensji, niemalże jak podczas przygotowań wojennych.

Węgierski psychoanalityk Sandor Ferenczi, który był aktywnym klinicystą na początku XX wieku, nazwał taki rodzaj przedświątecznego napięcia „nerwicą niedzielną". Zauważył, że wszelkie objawy takie, jak bóle głowy czy problemy gastryczne albo ogólna wysoka drażliwość są wynikiem wyrwania z tej zwykłej rytualnej codzienności.

Święta zwiastują najbardziej konfrontacyjny okres w skali całego roku. Porównujemy się, rywalizujemy, a przy tym ciągle mamy problem, aby będąc różnymi, pozostawać w tym samym pomieszczeniu i tolerować się wzajemnie. Niezgoda na obecność obok nas innego umysłu niż nasz jest bardzo zauważalna, daje się nam we znaki szczególnie w tych dniach.

W mojej rodzinie, ale też w wielu innych spotkałam się z okropnie niewdzięczną reakcją na prezenty spod choinki. Część osób podchodzi do tego tematu z przesadą – biorą pożyczki na święta, żeby tylko zrobić wystawne prezenty. Część osób, z kolei, czegokolwiek by nie dostała, będzie niezadowolona i to niezadowolenie będzie wyrażać w niedelikatny sposób. Jak sobie radzić z takimi reakcjami?

To zjawisko ma bardzo złożone podłoże, wiąże się z naszą zdolnością do dawania i brania, co jest dość skomplikowanym procesem, który zaczyna się już podczas pierwszego karmienia i właściwie dzieje się, kształtuje i rozwija na przestrzeni wielu lat. Trudno się tu nad tym rozwodzić. Dawanie prezentów bywa czasem jedynym sposobem na wyrażanie uczuć oraz na ich anulowanie, na rozwiązywanie trudności w relacjach. Prezent ma często coś zastąpić, więc bywa, że jest nieadekwatny, bo nie jest tylko prezentem.

Trudno kogoś obdarować, jeśli go nie znamy, nie towarzyszymy mu w tym jak się zmienia, co lubi, a czego już nie, czym się ciekawi, a co przestało go interesować, a czasem przy stole wigilijnym spotykają się osoby, które pomiędzy jedną a drugą Wigilią nie spotkały się ani razu.

Nie mam chyba żadnej recepty na to, jak zareagować na nietrafiony prezent, przydatne mogą być zasady kultury osobistej i współżycia społecznego. A przy planowaniu prezentów przyda się zdrowy rozsądek i chwila zatrzymania nad tym, co by się oprócz samego prezentu chciało weń upakować i czy to w ogóle jest możliwe.

Czytaj więcej

Terapeutka artystów: Sztuka daje iluzję, że scena wypełni deficyt miłości

Czy powinniśmy spędzać święta na siłę z rodziną, której nie lubimy? W ogóle czy powinniśmy na siłę utrzymywać relacje z tymi, którzy są powodem naszego bólu?

To pytanie zdaje się mieć jedną odpowiedź, nie. Ale wiemy, że to nie jest proste. Niektórym zajmuje wiele lat zrozumienie swojej odrębności, nabycie wolności w obszarze poczucia winy. Niektórzy decydują się na ostre cięcia i nie mogą poradzić sobie z krytyczną oceną swoich decyzji, niektórzy wpadają na pomysł, aby zapewnić sobie zestaw pewnych warunków, które są dla nich niezbędne, aby mogli czerpać jakąś minimalną satysfakcję z tych spotkań. Mam na myśli wyważenie intensywności i rozmiaru kontaktu.

Trudno o zachowanie spokoju i przyjemności nawet we względnie zgodnych rodzinach, kiedy siedzimy sobie wszyscy na głowie, śpimy we wspólnych pomieszczeniach pomiędzy choinką a stołem na kanapach czy materacach, stoimy w niekończącej się kolejce do łazienki. Doskonałym rozwiązaniem są hotele. Przychodzimy na obiad, czy kolację, a nocujemy w miejscach dających nam podstawowe poczucie swobody i intymności. Zdaję sobie sprawę, że taki anons: „mamo w tym roku zatrzymamy się w hotelu”, może wydawać się dla wielu zwiastowaniem jak nic stanu przedzawałowego, ale zapewniam, że nasze słowa nie mają takiej mocy. Warto spróbować.

Czy możemy liczyć na to, że święta coś naprawią w naszych rodzinach? Platformy streamingowe są pełne filmów, które opowiadają setki świątecznych historii z happy endem. Skłócone rodziny się godzą, wrednym wujkom miękną serca, a samotne osoby odnajdują rodzinne ciepło. Czy to możliwe w realnym życiu?

Powierzchowne relacje nie stają się w grudniu głębokimi. Nie możemy liczyć na magię świąt, to jest iluzja, że problemy i stare nierozwiązane sprawy nie pojawią się już na etapie barszczu z uszkami. One tylko na to czekają.

Święta niczego nie naprawiają, to tylko ludzie mogą mieć jakąś sprawczość i niestety okres świąteczny to zdecydowanie za późno, żeby konfrontować się z tym jakie mamy relacje z najbliższymi. Poddawanie refleksji kondycji naszych związków z bliskimi czy nawet testom - „zobaczmy jak to będzie w tym roku”, uważam za bardzo ryzykowne. Zazwyczaj kończą się one kolejną frustracją.

Relacjami trzeba się zająć niezależnie od pory roku czy okazji, a wynikiem naszej pracy mogą być w kolejnym roku rzeczywiście inne, dużo lepsze święta, nawet jeśli nie będą spędzone razem.

Kiedy przygotowywałam święta dla większej części rodziny, złapałam się na tym, że moje dania i mieszkanie były przygotowane na 150 procent. Wszystko lśniło, smakowało i pachniało, ale ja byłam w rozsypce – zmęczona, nieumalowana, włosy w nieładzie, strój przypadkowy. Wiem, że wiele kobiet tak ma do dzisiaj. Czy „poświęcenie” to zdrowy odruch? Jak zadbać o samego siebie na święta?

Znowu bym pomyślała, co ja chcę tym pucowaniem okien załatwić? I dlaczego teraz? Zadbanie o siebie to też nie jest zjawisko od święta, więc trudno coś radzić.

Święta tylko wyjaskrawiają stan naszych związków, pokazują temperaturę naszych relacji. Po takich świętach z odrostem na kilka centymetrów, w przypadkowej, dyżurnej sukience, której nie zdążyłyśmy sobie wyprasować, jeśli już sobie takie zafundujemy, zastanowiłabym się nad swoją dorosłością, zależnością, stosunkiem do autorytetów, zasługiwaniem wiecznie na coś.

Warto się też pochylić nad naszą omnipotencją i nierespektowaniem ograniczoności natury ludzkiej. To ona bywa często odpowiedzialna za skłonność do nadużywania siebie.

Czytaj więcej

Social Battery - dotkliwy rodzaj wyczerpania emocjonalnego. Na czym polega?

Na koniec dość krótko – jak spędzić święta i nie oszaleć?

To nie jest łatwe pytanie. Przychodzi mi do głowy, aby spróbować zrobić w święta czy Wigilię miejsce także na smutek, wszyscy życzą sobie radości, a co z tymi, którzy nie mają się czym cieszyć? Szczególnie, kiedy święta sąsiadują z jakimiś bardzo trudnymi sprawami w rodzinie. Pozwolić sobie na bezradność i niezadowolenie. To nasze wyśrubowane oczekiwania sprawiają, że czujemy się fatalnie, załamujemy się, kiedy widzimy rozmiar kosmicznej dysproporcji pomiędzy tym co spodziewane, a rzeczywistością.

Pozwólmy sobie na spontaniczność, nie planujmy za wiele, nie ustalajmy, monitorujmy nasze samopoczucie, ograniczmy, skróćmy może trzydniowy pobyt u rodziny do świątecznego obiadu. To może być pierwszy etap. Za rok zastanówmy się jakie mogłyby być nasze święta, gdyby nie powinności, tradycje i konwenanse i zaryzykujmy.

Justyna Dworczyk

Psychoterapeutka, kieruje ośrodkiem Konteksty, w którym prowadzi psychoterapię indywidualną, par oraz grup.

Marzena Tabor-Olszewska: Święta to rytuał. Wydaje się, że powinniśmy być w rodzinach ze sobą blisko, w jakimś cieple, w zrozumieniu i serdeczności. Tymczasem setki, tysiące rodzin przeżywają w tym czasie stres. Zamiast ciepła, przy świątecznym stole mamy złośliwości i emocjonalne szantaże. Jak to możliwe, że dni, które powinny łączyć, tak bardzo nas dzielą?

Justyna Dworczyk: Coś tkwi w tym słowie, którego pani użyła: „rytuał”, ale ja myślałabym odwrotnie. Rytuałem przed świętami jest nasza codzienność, sprawy się toczą w jakiś określony sposób: praca, szkoła, ogarnianie lodówek i pralek, to nas stabilizuje. Święta wyrywają nas z tego i otwierają wszystko to, co niezałatwione, niewypowiedziane w naszych rodzinach. Nie możemy już liczyć, że da się czegoś uniknąć, że ujdzie nam na sucho. Mobilizujemy się nieświadomie do bycia gotowym na zadawanie nam tych samych, corocznych, dręczących pytań, wytoczenie tych samych roszczeń, tych samych pretensji, niemalże jak podczas przygotowań wojennych.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Psychologia
Psycholożki o śmierci Eweliny Ślotały: Praca nad książką mogła być próbą zatuszowania problemów
Psychologia
Jak reagować, gdy dziecko myśli o destrukcyjnych zachowaniach? Suicydolożka radzi
Psychologia
Czego zazdroszczą sobie nawzajem kobiety i mężczyźni? Zaskakujące wyniki badania
Psychologia
Poczucie winy wśród pracujących matek: w jaki sposób można mu zaradzić?
Psychologia
Co wpływa na chęć bycia życzliwym? Nie religia i nie wykształcenie. Wyniki badania
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10