Uwaga na psychoterapie w sieci. "Równie dobrze mogę leczyć sokiem z jarzębiny"

Potrzebujemy natychmiastowych zmian w psychoterapii, które będą chronić i pacjentów i psychoterapeutów - mówi dr Joanna Gutral. Rozmowa z doktorem psychologii, psychoterapeutką i psychoedukatorką o zagrożeniach psychowashingu.

Publikacja: 25.02.2025 11:41

Dr Joanna Gutral: Pomogłoby już samo wpisanie kompetencji psychoterapeuty w ustawę o zawodzie psycho

Dr Joanna Gutral: Pomogłoby już samo wpisanie kompetencji psychoterapeuty w ustawę o zawodzie psychologa oraz stworzenie rejestru, w którym pacjent mógłby sprawdzić, czy dana osoba ma prawo do wykonywania zawodu.

Foto: Adobe Stock

Obecnie social media pełne są samozwańczych ekspertów, mówców, motywatorów, którzy bez wykształcenia w danej dziedzinie, posługując się niesprawdzonymi metodami, „leczą” ludzi. Działają zarówno w sferze fizycznych chorób, jak i w obszarze zdrowia psychicznego. Część osób nazywa ich wprost szarlatanami. O zagrożeniach płynących z psychowashingu mówi psychoterapeutka dr Joanna Gutral. Ekspertka radzi też, jak rzeczywiście zadbać o swoją głowę.

Zacznijmy od samego początku. Czym w ogóle jest psychowashing?

To groch z kapustą w tyglu usług rozwojowych. Samozwańczy eksperci korzystają częściowo z metod mających podstawy naukowe oraz z narzędzi psychologicznych, ale jednocześnie dorzucają tam sporo swoich własnych przekonań, opinii, praktyk duchowych. Coraz więcej osób, zwłaszcza w dużych miastach, korzysta z jakiejś formy pomocy w obszarze zdrowia psychicznego, ale granice między metodami leczenia a praktykami rozwojowymi zaczęły się zacierać. Co więcej, psychowashing ma to do siebie, że tworzy problemy, by serwować na nie rozwiązania. Social media pełne są dziś popkulturowych etykiet w stylu „rana matki”, „toksyczna relacja”. Nie wiemy, co dokładnie się pod nimi kryje, ale znajdziemy kurs, który pomoże nam to uleczyć. Wszystko formułowane jest w taki sposób, by 90 proc. społeczeństwa mogło doszukać się tych problemów w sobie.

Przy okazji innego artykułu powiedziałaś mi, że chciałabyś porozmawiać o psychowashingu. Dlaczego tak ci na tym zależało?

Coraz częściej w gabinecie spotykam osoby, które padły ofiarą takich praktyk. Pacjent ma prawo wyboru z jakich usług korzysta, podobnie, jak wybierasz czy idziesz do lekarza, czy do znachora, ale wiele osób nie wie tak naprawdę, do kogo się udaje. Mogłabym teraz pastwić się nad tym, że psychowashing to oszustwo i naciągactwo, ale chcę mówić o nim dlatego, że zawodzi tu państwo. Brakuje ustawy, przez co pacjenci często w kryzysie i cierpieniu pozostawieni są sami sobie. Fajnie niosło się na sztandarach wyborczych zdrowie psychiczne, dużo się o nim mówiło z każdej ze stron, ale dziś jesteśmy w sytuacji, gdy wciąż w Polsce nie ma żadnej regulacji rynku psychologiczno-psychoterapeutycznego.

Czytaj więcej

Morning anxiety - napięcie, które może być niebezpieczne dla zdrowia. Jak mu zaradzić?

Co trzeba zrobić żeby zostać dziś psychoterapeutą w Polsce?

Wystarczy założyć działalność gospodarczą.

Czyli postanawiam się przebranżowić i jestem w stanie otworzyć od razu swoją poradnię psychoterapii?

Tak.

To już na starcie daje bardzo dużo możliwości do naruszeń. Jak w takim razie potencjalny pacjent ma się w tym w ogóle połapać?

I to jest mój największy problem z psychowashingiem  – że ta odpowiedzialność nigdy nie powinna być po stronie pacjenta. Odnieśmy to do lekarzy. Żeby w ogóle móc praktykować ten zawód, musisz ukończyć odpowiednie studia, zdać egzaminy, uzyskać specjalizację. Nie mówię, że nie ma złych lekarzy i nie ma błędów lekarskich, jednak w momencie, w którym lekarz zastosuje nieodpowiednią względem ciebie praktykę, masz narzędzia ochrony siebie samej lub swoich bliskich. Jest Naczelna Izba Lekarska. Taka osoba może stracić uprawnienia, zostać pociągnięta do odpowiedzialności. W przypadku psychoterapeuty jedyne, co możesz zrobić to rozpocząć proces cywilny, który jest kosztowny, długotrwały. Mamy w Polsce na szczęście kilka stowarzyszeń, które zrzeszają psychoterapeutów i zajmują się praktyką ich szkoleń. Na przykład Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej, do którego sama należę. Daje ono akredytacje pewnym ośrodkom, które następnie szkolą według określonych standardów. Często te stowarzyszenia są częścią większych organizacji, jak Europejskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej, w związku z czym mają określone standardy.

Jakie warunki należy spełnić, by do nich należeć?

Trzeba ukończyć całościowe czteroletnie szkolenie psychoterapeutyczne w jednym z akredytowanych ośrodków lub być jego uczestnikiem. W przypadku Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej mamy też określoną listę magisterskich studiów, które trzeba ukończyć, aby w ogóle móc przystąpić do takiego szkolenia. Następnie po całościowym czteroletnim szkoleniu jest egzamin i Towarzystwo decyduje, czy ta osoba posiada umiejętności niezbędne do tego, aby praktykować terapię poznawczo-behawioralną. Taki certyfikat nie jest dany raz na zawsze. Trzeba go odnawiać co pięć lat i wiąże się to z poddawaniem swojej pracy regularnej superwizji, czyli kontroli ze strony bardziej doświadczonego terapeuty, który posiada kompetencje superwizorskie. Oprócz tego należy wykazać, że cały czas się dokształca.

Co w takim razie jest potrzebne, żebyś ty jako psychoterapeutka, ale także pacjenci mogli poczuć się bezpiecznie?

Pomogłoby już samo wpisanie kompetencji psychoterapeuty w ustawę o zawodzie psychologa oraz stworzenie rejestru, w którym pacjent mógłby sprawdzić, czy dana osoba ma prawo do wykonywania zawodu. Pozwoliłoby to powołać też zewnętrzne instytucje, które zweryfikują ścieżkę kształcenia, ale też ustalą jakie kroki trzeba w ramach edukacji spełnić. Pacjent wiedziałby dzięki temu, czy ta osoba jest certyfikowanym psychoterapeutą i jeśli cokolwiek się wydarzy, byłyby stosowne komisje czy Rzecznik Praw Pacjenta, u których można dochodzić swoich roszczeń. Na ten moment tego nie ma. I oczywiście może się wydawać, że psychowashing to jest jakieś darcie pierza terapeutów, którzy boją się o swoją pracę. Ja niestety obawiam się, że zajęcia akurat nam nie braknie.

Wydaje się, że dziś psychoterapia jest jedną z najbardziej pożądanych dziedzin ze względu na rosnące potrzeby i świadomość społeczeństwa. Czy cokolwiek dzieje się w tym temacie ze strony rządu?

Powołano konsultanta krajowego do spraw psychoterapii. Są jakieś ruchy w Ministerstwie Zdrowia, które miałyby za zadanie ten zawód uregulować. Nie ma jednak zgodności środowiska, co do podstawowych zasad. W połowie lutego do Marszałka Sejmu trafił pierwszy projekt ustawy o zawodzie psychoterapeuty, ale patrząc na artykuł 2, trudno zrozumieć, czym jest w ogóle jest ta profesja, bo zakres działań jest ogólniejszy niż na przykład w Ustawie o Ochronie Zdrowia Psychicznego. Według projektu nie każdy, ale prawie każdy może zostać psychoterapeutą. Wykluczono nauki ścisłe i techniczne, a co z resztą? Teolog, historyk sztuki, aktor? Ustawa zakłada, że psychoterapeuta jest zawodem zaufania publicznego. W Polsce mamy ich szesnaście i tylko jeden – biegły rewident – ma tak szeroki wybór wykształcenia bazowego. Zamiast więc regulować i ustanawiać wysokie standardy tego zawodu projekt ten otwiera do niego dostęp. Dodam, że w kompetencjach psychoterapeuty nie ma mowy o leczeniu, a jest to regulacja przy Ministerstwie Zdrowia. Wybrano projekt, w którym najwyraźniej bardziej liczy się parlamentarny sukces niż bezpieczeństwo pacjentów. To absurdalne, bo mamy wiele przykładów z rozwiązań innych krajów Unii Europejskiej, jak Włochy, Niemcy, które działają, a my próbujemy wymyślić koło na nowo. Mam żal do decydentów, że nie podejmują decyzji w zgodzie ze standardami światowymi, co przyspieszyłoby zmiany. To tylko stwarza pożywkę dla wszelakich praktyk, które – moim zdaniem – jeśli nie pomagają, to już szkodzą.

Najwięcej kontrowersji budzą ostatnio ustawienia Hellingera, których skuteczność nie została potwierdzona przez naukę. Przy czym jeszcze powinna nam się zapalić czerwona lampka?

W psychowashingu dochodzi do pomieszania z poplątaniem. Z jednej strony mówimy o rozwoju osobistym, dobrostanie, pozytywnych aspektach zdrowia psychicznego, a często ci „eksperci” sięgają do terminologii i praktyk z obszaru psychopatologii, jak praca z traumą czy depresją, napadami paniki. Druga kwestia to wspomniane już wykształcenie. Często można przeczytać, jakie dana osoba ukończyła kursy, ale mało kto zadaje sobie trud, by sprawdzić, co to takiego, ile trwało szkolenie, z jakich elementów się składało, czy ktokolwiek monitoruje pracę takiej osoby, czy jest miejsce, do którego można się udać i powiedzieć: „Ta osoba świadczyła usługi, które naruszyły moje granice i chciałabym, żeby ktoś to zweryfikował.”. Kolejna kwestia to pytanie, co w ogóle ma być efektem takiego kursu? Czy to pokrywa się z respektowanymi na świecie standardami i rekomendowanymi metodami leczenia w przypadku danego rozpoznania i zaburzenia. Też nie wiemy, co dzieje się z taką osobą po wyjściu z takiego spotkania – czy wróciła do domu, gdzie ktoś był, czy ma wsparcie społeczne, czy zmaga się z poważnymi zaburzeniami w obszarze zdrowia psychicznego. W psychoterapii jest przestrzeń na to, żeby to wszystko zbadać i zadbać, by ekspozycja na trudne emocje odbywała się w bezpiecznych warunkach. Pacjent jest na to przygotowany, rozmawiamy o planie terapii, o tym, jakim celom ma służyć.

Czytaj więcej

Odkryto nowe czynniki ryzyka depresji. Co to takiego?

Wiele z tych eksperckich stron i profili wygląda jednak bardzo profesjonalnie. Można wejść w psychowashing nieświadomie.

To działa jak metoda kanapki. Jest kawałek czegoś z psychologii, jest środek nie wiadomo czego i jakaś końcówka znowu o jakiejś teorii psychologicznej. To jest zlepek tak wielu rzeczy, że nawet przy dobrym doświadczeniu i wykształceniu zasiewa się wątpliwość, czy to przypadkiem nie jest jakaś metoda, o której po prostu się nie słyszało. To manipulowanie elementami teorii psychologicznych, pomieszane z własnymi przekonaniami i praktykami. Zobacz, ile osób mówi o autorskich metodach. Co to znaczy? Każda ma swojego autora, to oczywiste, ale by stać się metodą o udowodnionej naukowo skuteczności, musi zostać sprawdzona w warunkach laboratoryjnych i kontrolnych, przejść weryfikacje, czy przyniosła zamierzone efekty. Równie dobrze mogę zacząć oprócz terapii serwować sok z jarzębiny. Moja autorska metoda – nie wiem, czy działa, czy szkodzi, kiedy należy tego unikać. To są te wszystkie wątpliwości, na które autorskie metody z Instagramu nie szukają odpowiedzi.

Za to świetnie na tym zarabiają.

Z perspektywy wolnego rynku te osoby robią fantastyczny biznes. Wykorzystały pewną lukę prawną i pewną ludzką potrzebę. Jesteśmy po bardzo trudnym okresie pandemii, przy wschodniej granicy wciąż trwa wojna. Mierzymy się codziennie z różnego rodzaju trudnościami i żyjemy w świecie, który nie stoi w spójności z tym, jak powinniśmy funkcjonować. Z raportów wiemy, że ludzie nie uprawiają spontanicznej aktywności fizycznej, jedzą coraz bardziej przetworzoną żywność, mają siedzący tryb życia, nie żyją z rytmem okołodobowym. Wyzwania współczesnego świata po prostu nie sprzyjają jakości ludzkiego funkcjonowania, więc coraz więcej osób szuka jakiejś formy pomocy i wsparcia. Chcemy prostych odpowiedzi na bardzo skomplikowane kwestie. Powiedzmy, że dojdziesz do traumy sprzed trzech pokoleń i co to zmieni w twoim życiu? Czy wierzymy w taki prosty determinizm, że moja prababka coś, to ja przez to mam takie a nie inne objawy? To jest kuszące, bo w sposobie opowieści i przekazu jest dużo łatwiejsze.

I nie trzeba wykonać ogromu pracy. W końcu to nie moja wina, że tak jest, tylko moich przodków.

To wspiera też duchowy eskapizm, zjawisko w psychologii, które nazywamy spiritual bypassing. Dochodzi do tego, gdy nie chcę mierzyć się z niewygodnymi sferami swojego życia, więc angażuję się w szereg praktyk, które pomagają mi te trudności ominąć, uniknąć ich. Jeszcze warto wspomnieć o totalnej biologii, ostatnio bardzo modnej, która w prosty sposób tłumaczy różnego rodzaju dolegliwości z obszaru somatycznego różnymi konfliktami wewnętrznymi. A co się dzieje na rynku suplementów? Fantastyczny audio reportaż Michała Janczury o Oskarze Doroszu pokazał skalę szarlatanerii i tego, do jakich absurdów i tragedii prowadzą zalecenia pseudoekspertów. To wszystko bazuje na ludzkim lęku i cierpieniu. Kosztem może być nie tylko życie czy zdrowie, ale do tego dochodzą koszty ekonomiczne, relacyjne, rozpadają się związki, rodziny, kariery.

Powiedziałaś, że jeśli coś nie pomaga, to już szkodzi. Co jeśli jednak jakaś osoba czuje się dzięki takim praktykom lepiej?

To super, niech z nich korzysta. Tylko w momencie, w którym okaże się, że to nie pomaga, a nawet szkodzi, to nie ma żadnych narzędzi, żeby ktoś, kto świadczy takie usługi poniósł jakiekolwiek konsekwencje. Chciałabym, żeby ludzie mieli narzędzie, które pozwala im decydować do kogo idą i żeby osoba, która szuka pomocy, miała wsparcie systemu, który będzie ją chronić.

Obecnie social media pełne są samozwańczych ekspertów, mówców, motywatorów, którzy bez wykształcenia w danej dziedzinie, posługując się niesprawdzonymi metodami, „leczą” ludzi. Działają zarówno w sferze fizycznych chorób, jak i w obszarze zdrowia psychicznego. Część osób nazywa ich wprost szarlatanami. O zagrożeniach płynących z psychowashingu mówi psychoterapeutka dr Joanna Gutral. Ekspertka radzi też, jak rzeczywiście zadbać o swoją głowę.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Psychologia
Ariana Grande: Terapia dla młodych artystów powinna być zapisana w kontrakcie
Psychologia
Morning anxiety - napięcie, które może być niebezpieczne dla zdrowia. Jak mu zaradzić?
PODCAST "POWIEDZ TO KOBIECIE"
Psycholożka o życiowej zmianie: Odwagi można się nauczyć
Psychologia
W serwisach randkowych lepiej nie pisać, że jest się wegetarianinem. Wyniki badania
Psychologia
Muzea będą leczyć z nadmiaru emocji? Otwiera się nowy rozdział w obcowaniu ze sztuką