Decyzja o usuwaniu krzyży z miejskich urzędów jest już faktem. Jaka była pani pierwsza myśl po tym, kiedy ta informacja trafiła do mediów?
Dr hab. Aneta Rayzacher-Majewska: Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tę informację, pomyślałam, że sensacyjny nagłówek ma przyciągnąć uwagę, a w istocie chodzi o coś innego. Szybko jednak przekonałam się, że faktycznie taka decyzja została wydana. Jest ona dla mnie kompletnie niezrozumiała i bolesna. Niezrozumiała, ponieważ krzyż poza tym, że jest znakiem religijnym, stanowi znak kultury i tożsamości narodowej. W warunkach polskich dodatkowo kojarzy się z reakcją na wywalczoną wolność. Decyzja jest też bolesna, ponieważ jako osoba wierząca nie wiem, jak daleko mogą jeszcze pójść zarządzenia uderzające w znaczną grupę społeczeństwa. Z niepokojem obserwuję rozbieżność pomiędzy deklaracjami i czynami osób decyzyjnych. I to nawet nie chodzi o świadectwo rzekomego katolicyzmu, ale tolerancji i szacunku wobec wszystkich. Usuwanie krzyża z przestrzeni publicznej w naszym kraju przywodzi na myśl czasy, do których chyba nie chcielibyśmy wracać, a na pewno oddala od standardów europejskich.
Jak pani ocenia argumenty, że to działanie to realizacja konstytucyjnego zapisu o świeckości państwa i zapobieganie dyskryminacji ze względu na wyznanie?
Warto dopytać – jakiego zapisu? Który to konkretnie artykuł, ponieważ mam wrażenie, że w Konstytucji znajdziemy znacznie więcej zapisów będących argumentem „za” krzyżem w urzędach publicznych niż „przeciw”. Nie ma takiego artykułu, więc manipulacją jest uzasadnianie Konstytucją własnych przekonań i działań laicyzacyjnych, które naruszają bezstronność władz. Mówienie o zakazie dyskryminacji skłania też do zadania pytania: jak konkretnie krzyż w urzędzie dyskryminuje? Petentami są zwykle osoby dorosłe, zakłada się przy tym, że i dojrzałe. Jeśli ktoś z powodu dostrzeżonego krzyża nie będzie w stanie sfinalizować spraw urzędowych, to bardziej niż krzyża powinniśmy obawiać się takiego społeczeństwa. Rozumiem, że osoba ta nie chodzi na cmentarze lub ma problem z przejazdem przez tory, przed którymi stoi krzyż świętego (!) Andrzeja…
W rozporządzeniu, o którym mowa, pojawia się też zapis, zgodnie z którym urzędnicy nie będą również mogli eksponować symboli religijnych na biurkach. Myśli pani, że to może kogoś dotykać i krzywdzić?