A gdyby miała pani określić główne zasady i priorytety w zarządzaniu zespołem, to co by pani wymieniła?
Przede wszystkim staram się, aby każdy czuł się członkiem zespołu. Mężczyźni mają tendencję do rywalizacji i konkurencji, więc staram się temu zapobiegać, promując pracę zespołową. Angażuję kilka osób w ten sam projekt, często doceniam i chwalę za różne małe sukcesy, które w codziennym pędzie pracy mogą zostać niezauważone. Zawsze staram się dziękować i doceniać. W moim zarządzaniu jest dużo szacunku do ludzi, wspierania ich i absolutne unikanie rywalizacji. Nie pokazuję ani nie wykorzystuję faktu, że jestem kobietą. Staram się, żeby wszyscy byli traktowani na równi.
A jeśli pojawiają się konflikty w zespole, jakie metody stosuje pani, aby je rozwiązywać?
W moim zespole nie ma konfliktów. Może brzmi to utopijnie, ale staram się prowadzić ludzi w taki sposób, aby unikać tych konfliktów unikać. Gdyby jednak konflikt się pojawił, pewnie zaczęłabym od rozmowy, próby zrozumienia, skąd się wziął oraz znalezienia wspólnego rozwiązania. Dla mnie bardzo ważne jest, aby atmosfera w zespole była dobra.
Kiedy jeszcze zajmowała się pani sprzedażą, sprzedaż wzrosła o 60 procent. Co przyczyniło się do tego sukcesu?
Rzeczywiście odpowiadałam za sprzedaż i te 60-procentowe wzrosty zaczęły się pojawiać od momentu, gdy objęłam tę rolę. Myślę, że to właśnie przyczyniło się do propozycji objęcia stanowiska dyrektora generalnego. Co zrobiłam, że sprzedaż wzrosła o ponad połowę? Zaczęłam rozmawiać. Z naszymi partnerami biznesowymi, z dilerami. Nasz model biznesowy polega na tym, że jesteśmy producentem, a nasze pojazdy sprzedają dilerzy w salonach rozsianych po całej Polsce. Pracujemy z nimi, aby sprzedaż utrzymywała się na odpowiednim poziomie. Kiedy dołączyłam do firmy, zauważyłam, że relacja między nami jako importerem a dealerami była jednostronna. To mi się nie podobało. Zaczęłam więc dużo rozmawiać z dilerami i ich słuchać. Myślę, że to był klucz do sukcesu. Zamiast narzucać im cele i wytyczne, słuchałam ich potrzeb, bo to oni mają bezpośredni kontakt z klientem i najlepiej wiedzą, co zrobić, aby klient zdecydował się na zakup. Dzięki temu mogłam tworzyć strategie sprzedażowe, które odpowiadały zarówno oczekiwaniom centrali, jak i realnym potrzebom rynku. Moja mocna strona w biznesie to umiejętność słuchania i przekładania zdobytej wiedzy na konkretne działania.
Jak udało się pani zrealizować największy przetarg w historii polskiej Policji?
To był dla mnie bardzo stresujący, ale też niezwykle ważny moment. Zdawałam sobie sprawę, że ten przetarg był wyjątkowy pod wieloma względami: największy w historii polskiej policji, a także był to jeden z największych przetargów w Europie dla BMW Motorrad. Sprzedaliśmy polskiej policji ponad 500 motocykli i one teraz jeżdżą po polskich drogach. Sekret sukcesu polegał na współpracy. Pracowałam z jednym z naszych dilerów, który specjalizuje się w przetargach. Wspólnie musieliśmy przygotować odpowiedź na zapytanie ofertowe, upewnić się, że nasze motocykle spełniają wszystkie wymagania, a te były bardzo szczegółowe. Na przykład dotyczyły mocy silnika, wymiarów. Dostarczyliśmy mnóstwo dokumentów potwierdzających te dane, wszystko w ściśle określonych terminach. Wymagało to przetworzenia dużej ilości informacji, znalezienia brakujących danych, czasem w centrali, czasem w urzędach. Uważam to za ogromny sukces. Dziś, kiedy widzę nasze motocykle na polskich drogach z policjantami, uśmiecham się do siebie i cieszę się, że się udało i że miałam w tym swój udział.
Spotkała się pani z sytuacjami, kiedy musiała pani zmienić postawę wobec uprzedzeń czy stereotypów?
Rzadko spotykam się z takimi sytuacjami twarzą w twarz. Gdy jednak coś takiego do mnie dociera, staram się nie traktować tego osobiście. Znam swoją wartość, wiem, co potrafię i jakie mam doświadczenie. Oczywiście na początku może być mi przykro i mogę się zezłościć, ale szybko staram się zrozumieć, że takie opinie są nieuzasadnione.
Jak godzi pani życie zawodowe z prywatnym?
W naszej firmie jestem propagatorką work-life balance. Uważam, że dobry pracownik, to taki, który jest zrelaksowany, wypoczęty, zdrowy i nieobciążony problemami z życia prywatnego. U mnie w zespole chodzi o osiąganie celów, a nie o liczbę godzin spędzonych w biurze. Zdarzają się sytuacje, kiedy pracujemy bardzo intensywnie, nawet w weekendy czy przez 24 godziny na dobę, na przykład przy organizacji różnych eventów. Wszyscy wiedzą, że wtedy trzeba dać z siebie wszystko. Natomiast poza sezonem, kiedy jest mniej pracy, jestem otwarta na elastyczne podejście – pracę zdalną czy krótsze dni pracy, byleby cele były realizowane.
Czy oprócz podróży motocyklowych ma pani inne pasje, które rozwija poza pracą?
Odskocznią i sposobem na zresetowanie się po ciężkim dniu pracy jest dla mnie sport. Ukończyłam Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie, więc sportowa aktywność jest mi bliska. Uprawiam różne dyscypliny – biegam, ćwiczę, chodzę na długie spacery. W domu mam mini siłownię.
Co powiedziałaby pani młodym dziewczynom, które chciałyby pracować w firmie motoryzacyjnej?
Powiedziałabym, żeby się nie bały. W firmach motoryzacyjnych pracuje coraz więcej kobiet, nie tylko na kierowniczych stanowiskach, ale także w zespołach sprzedaży i marketingu. Jest ich naprawdę sporo i są świetne. W takiej pracy liczy się przede wszystkim wiedza, doświadczenie i sposób działania, a nie płeć. Na końcu to nie ma znaczenia, czy jest się kobietą, czy mężczyzną.
Jak widzi pani siebie za 5 lat?
Jako spełnioną kobietę, spokojną, szczęśliwą, zdrową, z pasjami i planami podróżniczymi. Jeśli chodzi o karierę, to chciałabym w przyszłości odpowiadać za dużo większy rynek, może w jakimś ciepłym kraju?