Dyrektor generalna BMW Motorrad: Chodzi o osiąganie celów, a nie czas spędzony w biurze

- Wydaje mi się naturalne, że osoba odpowiedzialna za markę produkującą motocykle powinna mieć doświadczenie w ich prowadzeniu i rozumieć, jak się z nich korzysta - mówi Nina Łopuszyńska, dyrektor generalna BMW Motorrad.

Publikacja: 04.08.2024 00:14

Nina Łopuszyńska: Nie udaję, że wszystko wiem i na wszystkim się znam. Staram się zatrudniać ludzi,

Nina Łopuszyńska: Nie udaję, że wszystko wiem i na wszystkim się znam. Staram się zatrudniać ludzi, którzy są ekspertami w swoich dziedzinach i często proszę ich o opinię.

Foto: Tomazi.pl/Archiwum prywatne

Jak pani wspomina swoje pierwsze kroki w firmie?

Nigdy nie planowałam pracy na własną rękę, dobrze odnajduję się w strukturach korporacyjnych, a to była moja kolejna praca. Chciałam pracować dla marki, z którą się identyfikuję, ale na początku nie miałam konkretnego celu. BMW było dla mnie nowym wyzwaniem. Wcześniej pracowałam w branży modowej i sportowej – w firmie Nike. Nie miałam żadnego doświadczenia w sektorze motoryzacyjnym.

Ale miała pani świadomość, że wchodzi do męskiego świata?

Tak, oczywiście. Jednak, tak jak wspomniałam, nie wyznaczałam sobie konkretnych celów. Chciałam dać sobie czas na zrozumienie branży, dowiedzieć się, dlaczego dominują w niej mężczyźni, co jest ważne w tym biznesie. Krótko mówiąc, moim celem było odnalezienie się w sytuacji.


Nina Łopuszyńska

Nina Łopuszyńska

Archiwum prywatne

Chyba dobrze się pani odnalazła, skoro zaproponowano pani stanowisko dyrektora generalnego BMW Motorrad?

To było dość łagodne przejście. Do BMW dołączyłam prawie 10 lat temu; zaczęłam pracę w spółce zajmującej się finansowaniem samochodów i motocykli i byłam tam odpowiedzialna za cały dział obsługi klienta. Trochę wyglądało to jak praca w banku -  było stosunkowo dużo kobiet, więc nie odczuwałam tam aż tak bardzo męskiej dominacji. Dopiero w 2019 roku, kiedy dołączyłam do BMW Motorrad, zetknęłam się z typowo męską branżą. O ile samochody są środkiem komunikacji i można w tej branży spotkać kobiety, o tyle motocykle to prawie wyłącznie męski świat. Praktycznie nie ma w nim kobiet.

A czy w strukturach firmy są kobiety na wysokich stanowiskach? Jak wygląda w firmie różnorodność płciowa?

Kobiet jest coraz więcej i zajmują kluczowe stanowiska. Firma ma jasno określone wytyczne i cele dotyczące liczby kobiet na wysokich pozycjach; stara się, aby ten podział był jak najbardziej równy. Moja szefowa, która pracuje w centrali, też jest kobietą. Jednak przyzwyczaiłam się do pracy z mężczyznami, ponieważ przez ostatnie pięć lat pracowałam wyłącznie z nimi.

Została pani pierwszą kobietą w Europie, która zarządza męskim zespołem.

Po cichu bardzo się z tego cieszyłam. Zanim zaproponowano mi to stanowisko, odpowiadałam już za sprzedaż, co stanowiło dużą część biznesu. I szczerze mówiąc, w głębi serca liczyłam na ten awans - jako kolejny krok w mojej karierze. Ale reakcje były różne.

Czytaj więcej

Karolina Pilarczyk: Panowie mają problem z przegrywaniem z kobietą w motosportach

Jakie dokładnie?

Wśród mężczyzn, z którymi wcześniej pracowałam, którzy znali moje umiejętności, reakcje były pozytywne. Wszyscy mi gratulowali i byli pewni, że sobie poradzę. Natomiast osoby, które nie znały mnie osobiście, miały różne wątpliwości i wyrażały je w komentarzach typu: „Czy ona sobie poradzi?”, „Czy ona w ogóle jeździ motocyklem?”, „Czy ona w ogóle coś wie?”. Kiedy zmieniłam status na LinkedIn, niejako ogłaszając moje nowe stanowisko, pojawiły się nieprzyjemne komentarze w stylu: „Jak to? Kobieta będzie odpowiadać za markę motocyklową w Polsce? Dziwne.”

To ja też zadam to pytanie: „Czy ona jeździ motocyklem?”

Tak, oczywiście, jeżdżę! To pytanie słyszę kilka razy w miesiącu, zwłaszcza podczas spotkań z nowymi osobami. Wydaje mi się naturalne, że osoba odpowiedzialna za markę produkującą motocykle powinna mieć doświadczenie w ich prowadzeniu i rozumieć, jak się z nich korzysta.

Jak zaczęła się pani miłość do motocykli? Jeździła pani już wcześniej?

Moja miłość do motocykli zrodziła się, gdy zaczęłam pracę w tej firmie. Historia jest dość zabawna. Kiedy dołączyłam do spółki zajmującej się finansowaniem, nasze biuro znajdowało się na warszawskim Mokotowie, mieliśmy podziemny garaż dla pracowników. W jednym z pierwszych dni pracy zeszłam tam, aby odebrać mój służbowy samochód i zobaczyć, gdzie on jest zaparkowany. Wtedy natknęłam się na motocykle z floty demonstracyjnej. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z motocyklami, ani w rodzinie, ani wśród znajomych. Byłam zaintrygowana, kiedy je zobaczyłam.

Pani serce zabiło szybciej na widok tych maszyn?

Spodobały mi się. Były po prostu ładne. Nafaszerowane zaawansowaną technologią, doskonale wykonane. Pomyślałam, że świetnie by było móc się na takim motocyklu przejechać. Ale nie miałam wtedy prawa jazdy. To spore ograniczenie. W życiu jednak kieruję się zasadą, że jeśli napotykam na przeszkody, staram się je jak najszybciej pokonać. Postanowiłam więc zdobyć prawo jazdy. Później kupiłam swój własny motocykl, który mam do dzisiaj. Chociaż już na nim nie jeżdżę, to jestem z nim emocjonalnie związana i trzymam go w garażu pod kocykiem. Ale moja miłość do motocykli ciągle rośnie. Z każdym sezonem dostarczają więcej emocji. Na nowo odkrywam różne formy spędzania czasu z motocyklem. Można jechać na wycieczkę po Europie, można odbywać krótsze wycieczki.

Wycieczkę po Europie już pani zaliczyła?

Oczywiście, zjeździłam motocyklem prawie całą Europę, z wyjątkiem Skandynawii. To chyba moja ulubiona forma spędzania czasu na motocyklu - właśnie podróże. Nazywam je „kulinarnymi”, ponieważ cenne jest dla mnie znalezienie fajnego miejsca, gdzie można zjeść coś pysznego. Zawsze planuję i układam trasy motocyklowe w taki sposób, aby głównym punktem wycieczki była restauracja lub nowe miejsce kulinarne. Nazywam siebie kulinarną motocyklistką.

Jeździ pani sama czy w grupie? Często widuję motocyklistów jeżdżących całymi stadami.

Różnie. Ze względu na pracę, bardzo często jeżdżę w grupie z moim zespołem, klientami lub dilerami. Zdarza mi się też jeździć samej, choć nie jest to moja ulubiona forma jazdy. Najczęściej jeżdżę z narzeczonym.

Kto wtedy prowadzi?

Zmieniamy się. Mamy już swój własny, motocyklowy język gestów, dzięki któremu potrafimy porozumiewać się bez słów. Wiemy, co kto chce zrobić, czy potrzebujemy się zatrzymać, czy jest komuś za zimno, za ciepło, czy trzeba zatankować, czy ktoś jest zmęczony. Przez te lata wypracowaliśmy porozumienie.

A kiedy jedzie pani sama i się zatrzymuje, zdejmuje kask — jakie są reakcje?

Ostatnio jechałam sama i musiałam zatrzymać się na poboczu, ponieważ czekałam na ważny telefon. Stanęłam w bezpiecznym miejscu, zdjęłam kask, chciałam odebrać połączenie. W tym momencie zatrzymał się samochód, a kierowca zapytał, czy wszystko w porządku i czy nie potrzebuję pomocy. To było bardzo miłe. Kierowcy samochodów w Polsce coraz bardziej dostrzegają motocyklistów na drogach i starają się dzielić z nimi drogową przestrzenią. Kiedyś było naprawdę niebezpiecznie, szczególnie w mieście. Teraz jest znacznie bardziej kulturalnie. Jednak dopóki nie zdejmie się kasku, często trudno rozpoznać, czy jedzie kobieta czy mężczyzna.

W świecie motocykli panuje moda na dobór maszyny, stroju, kasku?

Oczywiście, że tak. Mój strój motocyklowy jest bardzo przemyślany. Mam kilka par butów, kilka kurtek, a jeśli chodzi o kaski, to znajomi śmieją się, że mam ich za wiele. Z reguły motocyklista ma jeden — dwa kaski, w których jeździ przez parę lat i je wymienia, a ja tych kasków mam chyba z dziesięć. Kask musi pasować i do motocykla, bo jeżdżę różnymi motocyklami, i do butów, do plecaka, do kurtki. Lubię, gdy wszystko do siebie pasuje i jest kolorowe. Jestem kobietą i nie chcę tego ukrywać.

Jaki rodzaj motocykla pani preferuje?

Najlepiej czuję się na motocyklach turystycznych. Pozwalają one komfortowo przemierzać długie trasy. Podróże to moja ulubiona forma spędzania czasu na motocyklu, więc motocykl musi być wygodny, najlepiej z dużą szybą i kufrem, w który mogę schować wszystkie potrzebne rzeczy. Ważna jest też odpowiednia moc; to jest istotne przy pokonywaniu długich dystansów. Cenię sobie różne technologiczne udogodnienia, takie jak tempomat; jest on bardzo przydatny w długich podróżach, czy zmieniacz biegów.

Czytaj więcej

Polskie czołgistki: Służba wojskowa powinna być obowiązkowa, bo uczy życia w grupie

Mówi się, że jazda motocyklem jest niebezpieczna. Jakie jest pani zdanie na ten temat?

Uważam, że wszyscy mamy swój rozum, trzeba jeździć z rozwagą i właściwie oceniać swoje umiejętności oraz sytuację na drodze. Ważne jest, aby być świadomym innych uczestników ruchu i stosować zasadę ograniczonego zaufania. Kierowcy samochodów nie zawsze nas widzą lub nie zawsze pamiętają, że motocykl może pojawić się nagle. Osobiście lubię szybką jazdę, ale przyznam, że na zwykłych drogach staram się jeździć zgodnie z przepisami. Jeśli mam ochotę na szybszą jazdę, wybieram się na tor — tam mogę robić to bezpiecznie.

Dokończmy wątek pierwszego dnia pracy na stanowisku dyrektor generalnej: z jaką myślą przyszła pani wtedy do biura?

Miałam ułatwioną sytuację, ponieważ znałam już zespół, ale jednocześnie było to wyzwanie. Z jednej strony znałam chłopaków, z którymi pracowałam i było to dla mnie ułatwieniem. Ale z drugiej strony, trudność polegała na tym, że byłam ich koleżanką z zespołu, która została ich szefową. Z dnia na dzień zmieniłam swoją rolę z koleżanki na przełożoną. To było dla mnie psychicznie trudne, ale myślę, że nieźle sobie poradziłam. Wszyscy nadal pracują i chyba są zadowoleni, więc idzie nam dobrze. Postawiłam na szczerość. Nie udaję, że wszystko wiem i na wszystkim się znam. Staram się zatrudniać ludzi, którzy są ekspertami w swoich dziedzinach i często proszę ich o opinię. To jest część mojego podejścia do zarządzania – partnerstwo bez narzucania swojego zdania, z dużą ilością rozmów.

A gdyby miała pani określić główne zasady i priorytety w zarządzaniu zespołem, to co by pani wymieniła?

Przede wszystkim staram się, aby każdy czuł się członkiem zespołu. Mężczyźni mają tendencję do rywalizacji i konkurencji, więc staram się temu zapobiegać, promując pracę zespołową. Angażuję kilka osób w ten sam projekt, często doceniam i chwalę za różne małe sukcesy, które w codziennym pędzie pracy mogą zostać niezauważone. Zawsze staram się dziękować i doceniać. W moim zarządzaniu jest dużo szacunku do ludzi, wspierania ich i absolutne unikanie rywalizacji. Nie pokazuję ani nie wykorzystuję faktu, że jestem kobietą. Staram się, żeby wszyscy byli traktowani na równi.

A jeśli pojawiają się konflikty w zespole, jakie metody stosuje pani, aby je rozwiązywać?

W moim zespole nie ma konfliktów. Może brzmi to utopijnie, ale staram się prowadzić ludzi w taki sposób, aby unikać tych konfliktów unikać. Gdyby jednak konflikt się pojawił, pewnie zaczęłabym od rozmowy, próby zrozumienia, skąd się wziął oraz znalezienia wspólnego rozwiązania. Dla mnie bardzo ważne jest, aby atmosfera w zespole była dobra.

Kiedy jeszcze zajmowała się pani sprzedażą, sprzedaż wzrosła o 60 procent. Co przyczyniło się do tego sukcesu?

Rzeczywiście odpowiadałam za sprzedaż i te 60-procentowe wzrosty zaczęły się pojawiać od momentu, gdy objęłam tę rolę. Myślę, że to właśnie przyczyniło się do propozycji objęcia stanowiska dyrektora generalnego. Co zrobiłam, że sprzedaż wzrosła o ponad połowę? Zaczęłam rozmawiać. Z naszymi partnerami biznesowymi, z dilerami. Nasz model biznesowy polega na tym, że jesteśmy producentem, a nasze pojazdy sprzedają dilerzy w salonach rozsianych po całej Polsce. Pracujemy z nimi, aby sprzedaż utrzymywała się na odpowiednim poziomie. Kiedy dołączyłam do firmy, zauważyłam, że relacja między nami jako importerem a dealerami była jednostronna. To mi się nie podobało. Zaczęłam więc dużo rozmawiać z dilerami i ich słuchać. Myślę, że to był klucz do sukcesu. Zamiast narzucać im cele i wytyczne, słuchałam ich potrzeb, bo to oni mają bezpośredni kontakt z klientem i najlepiej wiedzą, co zrobić, aby klient zdecydował się na zakup. Dzięki temu mogłam tworzyć strategie sprzedażowe, które odpowiadały zarówno oczekiwaniom centrali, jak i realnym potrzebom rynku. Moja mocna strona w biznesie to umiejętność słuchania i przekładania zdobytej wiedzy na konkretne działania.

Jak udało się pani zrealizować największy przetarg w historii polskiej Policji?

To był dla mnie bardzo stresujący, ale też niezwykle ważny moment. Zdawałam sobie sprawę, że ten przetarg był wyjątkowy pod wieloma względami: największy w historii polskiej policji, a także był to jeden z największych przetargów w Europie dla BMW Motorrad. Sprzedaliśmy polskiej policji ponad 500 motocykli i one teraz jeżdżą po polskich drogach. Sekret sukcesu polegał na współpracy. Pracowałam z jednym z naszych dilerów, który specjalizuje się w przetargach. Wspólnie musieliśmy przygotować odpowiedź na zapytanie ofertowe, upewnić się, że nasze motocykle spełniają wszystkie wymagania, a te były bardzo szczegółowe. Na przykład dotyczyły mocy silnika, wymiarów. Dostarczyliśmy mnóstwo dokumentów potwierdzających te dane, wszystko w ściśle określonych terminach. Wymagało to przetworzenia dużej ilości informacji, znalezienia brakujących danych, czasem w centrali, czasem w urzędach. Uważam to za ogromny sukces. Dziś, kiedy widzę nasze motocykle na polskich drogach z policjantami, uśmiecham się do siebie i cieszę się, że się udało i że miałam w tym swój udział.

Spotkała się pani z sytuacjami, kiedy musiała pani zmienić postawę wobec uprzedzeń czy stereotypów?

Rzadko spotykam się z takimi sytuacjami twarzą w twarz. Gdy jednak coś takiego do mnie dociera, staram się nie traktować tego osobiście. Znam swoją wartość, wiem, co potrafię i jakie mam doświadczenie. Oczywiście na początku może być mi przykro i mogę się zezłościć, ale szybko staram się zrozumieć, że takie opinie są nieuzasadnione.

Jak godzi pani życie zawodowe z prywatnym?

W naszej firmie jestem propagatorką work-life balance. Uważam, że dobry pracownik, to taki, który jest zrelaksowany, wypoczęty, zdrowy i nieobciążony problemami z życia prywatnego. U mnie w zespole chodzi o osiąganie celów, a nie o liczbę godzin spędzonych w biurze. Zdarzają się sytuacje, kiedy pracujemy bardzo intensywnie, nawet w weekendy czy przez 24 godziny na dobę, na przykład przy organizacji różnych eventów. Wszyscy wiedzą, że wtedy trzeba dać z siebie wszystko. Natomiast poza sezonem, kiedy jest mniej pracy, jestem otwarta na elastyczne podejście – pracę zdalną czy krótsze dni pracy, byleby cele były realizowane.

Czytaj więcej

Joanna Parafianowicz: Korzystanie z telefonu zwiększa ryzyko wypadku z winy kierującego o 70%

Czy oprócz podróży motocyklowych ma pani inne pasje, które rozwija poza pracą?

Odskocznią i sposobem na zresetowanie się po ciężkim dniu pracy jest dla mnie sport. Ukończyłam Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie, więc sportowa aktywność jest mi bliska. Uprawiam różne dyscypliny – biegam, ćwiczę, chodzę na długie spacery. W domu mam mini siłownię.

Co powiedziałaby pani młodym dziewczynom, które chciałyby pracować w firmie motoryzacyjnej?

Powiedziałabym, żeby się nie bały. W firmach motoryzacyjnych pracuje coraz więcej kobiet, nie tylko na kierowniczych stanowiskach, ale także w zespołach sprzedaży i marketingu. Jest ich naprawdę sporo i są świetne. W takiej pracy liczy się przede wszystkim wiedza, doświadczenie i sposób działania, a nie płeć. Na końcu to nie ma znaczenia, czy jest się kobietą, czy mężczyzną.

Jak widzi pani siebie za 5 lat?

Jako spełnioną kobietę, spokojną, szczęśliwą, zdrową, z pasjami i planami podróżniczymi. Jeśli chodzi o karierę, to chciałabym w przyszłości odpowiadać za dużo większy rynek, może w jakimś ciepłym kraju?

Wywiad
Fotki dzieci nie muszą być w sieci. Ekspertka NASK o ciemnej stronie sharentingu
Wywiad
Jadwiga Jankowska-Cieślak: Samotność jest motorem, który uruchamia moje siły życiowe
Wywiad
Polka w Gruzji: Tutaj wciąż żywa jest krwawa zemsta
Wywiad
Polka z Okinawy: Ludzie żyją tu dłużej, bo stosują zasadę "nankurunaisa" czyli...
Wywiad
Rzeźbiarka Monika Osiecka: Dla mnie kamień jest żywy
Materiał Promocyjny
Citi Handlowy kontynuuje świetną ofertę dla tych, którzy preferują oszczędzanie na wysoki procent.