Czy drzewo jest osobą?
Katarzyna Simonienko: To zależy od podejścia, od tego, kto interpretuje pytanie, od narracji. Również od tego, jakiej definicji osoby będziemy używać. Mogę mówić za siebie - dla mnie w pewnym sensie jest.
Dlaczego?
Dlatego, że wszystkie elementy środowiska przyrodniczego - w tym ludzie - są w moim rozumieniu podmiotami. Jesteśmy siecią organizmów, które wzajemnie wymieniają się różnymi wartościami, np. pokarmowymi. Mamy wymianę gazową, mamy wymianę różnych innych jakości, która prowadzi do polepszania lub pogarszania naszych warunków życia. Rośliny wydzielają monoterpeny czy fitoncydy usprawniające ludzką odporność. Niektóre bakterie glebowe wpływają na jakość pracy mózgowia ssaków. W mojej pracy, jako przewodniczki terapii leśnej, pracuję w partnerstwie z krajobrazem i w partnerstwie z lasem - to jest jeden argument. Drugi jest taki, że rośliny są naszymi „kuzynami genetycznymi” i jeżeli zrobimy analizę genomu na przykład sosny, bananowca czy człowieka, to okaże się, że dużo genów się pokrywa, ponieważ mieliśmy wspólnych ewolucyjnie przodków, gdzieś u zarania drzewa filogenetycznego. Rośliny są w stanie odbierać środowisko zmysłami. Oczywiście, nie widzą tak jak my, ich zmysły działają troszeczkę inaczej, ale też reagują na światło, na dźwięki, na zapachy, na drgania, wysyłają sobie sygnały biochemiczne, są w stanie opiekować się sobą, słabsze osobniki niektórych gatunków drzew dostają składniki odżywcze za pośrednictwem połączeń podziemnych. Wydaje mi się, że nawet z samego szacunku dla tego, czego nie rozumiemy, dla świata, który jest w jakiś sposób dla nas niedostępny, powinniśmy zostawić przestrzeń, w której nie uprzedmiotawiamy go. Dla mnie więc roślina może nie jest osobą w takim samym sensie jak drugi człowiek, ale jest osobą w kontekście bytu, w kontekście istnienia.
Niedawno mogliśmy obserwować ruch ochrony przyrody na rzecz Odry, gdzie domagano się, by Odra była osobą prawną, by mogła mieć ludzi, którzy będą ją reprezentować, zawalczą o jej dobrostan. Wydaje mi się, że taką osobowość powinny mieć różne miejsca cenne przyrodniczo, a taka osobowość prawna nadana na przykład zwierzętom, sprawiałaby, że mniej niefrasobliwie podchodzono by do znęcania się nad nimi, że miałyby, być może, więcej obrońców w sądzie i że traktowano by je po prostu z większym szacunkiem. W tym kontekście i zwierzę, i roślina są dla mnie osobami, co nie znaczy, że są nietykalne, bo używamy siebie nawzajem. Zależności pokarmowe są naturalną sprawą, podobnie wykorzystywanie surowców roślinnych. Jestem przeciwna tzw. bambinizacji przyrody, atropomorfizacji jej czy tworzenia nierealnych, idealistycznych wizji. Chodzi mi jednak o zdrowy szacunek i świadomość tego, że nie tylko my, ludzie, odbieramy świat zmysłami, czujemy, przetwarzamy informacje, uczymy się nawzajem. Bez popadania w skrajności i nadinterpretacje, ale też bez unikania i wypierania tego, jak złożona i delikatna jest materia życia – nie tylko ludzi.