Polskie Towarzystwo Alergologiczne oraz Koalicja na Rzecz Leczenia Astmy z okazji Dnia Astmy zwróciły uwagę na potrzebę edukacji na temat tej choroby. Czy z pańskiego doświadczenia wynika, że rzeczywiście pacjentom brakuje wiedzy na ten temat?
Rzeczywiście taka wiedza jest bardzo potrzebna, tym bardziej, że często zdiagnozowanie danego przypadku zajmuje nawet około 7 lat. Jest to spowodowane głównie tym, że większość chorych (ok. 90 proc.) ma objawy astmy lekkiej lub umiarkowanej. Najczęściej pojawiają się one sezonowo i nie utrudniają pacjentom życia do tego stopnia, aby skłonić ich do sięgnięcia po pomoc medyczną. Te bagatelizowane latami objawy mogą jednak nasilać się i z czasem stać się poważnym problemem. Uwagę powinny zwrócić m.in. ataki duszności i świszczący oddech. Gdy już zaobserwuje się u siebie takie dolegliwości, to nie warto czekać, aż sytuacja ulegnie pogorszeniu. Trzeba niezwłocznie udać się do lekarza.
Z najnowszych danych wynika, że szacunkowo na astmę choruje nawet 12 proc. społeczeństwa. Ponad wszelką wątpliwość zdiagnozowano chorobę u 6 proc. Co decyduje o liczbie zachorowań?
To choroba cywilizacyjna, a liczba chorych stale wzrasta. Prawdopodobnie cierpieć na nią może około czterech milionów Polaków, chociaż na razie zdiagnozowaliśmy ją u blisko dwóch milionów. Nie wątpię, że ten stan rzeczy związany jest z zanieczyszczeniem powietrza oraz wysokim stężeniem związków chemicznych w środowisku. Istnieje również pewna zależność pomiędzy poziomem rozwoju cywilizacyjnego a rosnącą liczbą zachorowań na astmę. Tło epidemiologiczne astmy jest takie, że wiąże się ją z czynnikami sprzyjającymi rozwojowi alergii. W ujęciu procentowym najwięcej przypadków astmy stwierdza się w Wielkiej Brytanii, Australii i w innych wysoko rozwiniętych państwach. To swego rodzaju cena, jaką płacimy za rozwój cywilizacyjny.
Czytaj więcej
Pierwsza spersonalizowana szczepionka przeciwko czerniakowi jest obecnie testowana w Wielkiej Brytanii. Kto poddał się szczepieniu i czym nowy lek różni się od dotychczas dostępnych?