Zasadniczo im więcej danych, tym lepiej. Ale jeśli model jest już dobrze wytrenowany na wysokiej jakości danych, a “dorzucimy” dane niższej jakości, może to obniżyć jego skuteczność. Ciekawym problemem jest też „przetrenowanie” modelu. Nie chodzi tu o ilość danych, ale o to, że zbyt długie trenowanie na tych samych danych bez odpowiednich zabezpieczeń sprawia, że model zaczyna „zapamiętywać” dane treningowe, a nie uczy się generalizować wniosków na nowe dane. Kluczowe jest więc balansowanie treningu, aby model mógł skutecznie rozpoznawać wzorce w nowych, nieznanych danych, a nie tylko w tych, na których został wytrenowany.
Czy AI może w przyszłości zastąpić lekarzy w niektórych dziedzinach medycyny, czy raczej będzie tylko wspierać ekspertów, bo dla pacjentów bardziej liczy się kontakt z lekarzem, dotyk, rozmowa...
Możemy sobie wyobrazić szerokie spektrum zastosowań AI, od wspierania lekarzy w automatycznej segmentacji organów w radioterapii poprzez priorytetyzację pacjentów o podwyższonym ryzyku powikłań, aż po diagnozy w całości dokonywane przez model. AI może zautomatyzować żmudne i czasochłonne procesy, odciążając uwagę lekarza i pozwalając mu się skupić na bardziej złożonych aspektach opieki nad pacjentem.
Możemy również wykorzystać AI do zapewnienia jakości – systemy mogą przeglądać decyzje lekarzy i wychwytywać ewentualne błędy. W niektórych obszarach, takich jak mammografia, AI może zastąpić jednego z dwóch radiologów, a to zmniejszy zapotrzebowanie na kadrę medyczną, której i tak już brakuje. W innych przypadkach AI może podejmować autonomiczne decyzje, jak w modelu ARDA stosowanym do retinopatii cukrzycowej, gdzie analizuje obrazy siatkówki i podejmuje decyzje bezpośrednio, co znacznie usprawnia proces diagnostyczny w miejscach, w których brakuje specjalistów. Kontakt ludzki, dotyk i rozmowa pozostaną ważne, ale w niektórych przypadkach pacjenci mogą preferować szybsze, bardziej dostępne diagnozy AI. Co ciekawe, badania pokazały, że w pewnych sytuacjach pacjenci ocenili notatki wygenerowane przez AI jako bardziej empatyczne niż te napisane przez lekarzy. Być może w przyszłości systemy ochrony zdrowia będą oferować pacjentom większy wybór w zakresie diagnostyki i leczenia. Możliwe będą np. szybsze i tańsze rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, a także opcja dopłaty do bardziej spersonalizowanej opieki lekarza.
Jest pan doktorem informatyki, doktorat obronił na AGH, pana prace były publikowane w „Nature”, a wyniki doprowadziły do pierwszej próby klinicznej w Chicago. Dlaczego prowadzi pan swoje badania w Stanach Zjednoczonych? Nie ma takich możliwości w Polsce? Czego nam brakuje – potencjału, zaawansowania technologicznego, pieniędzy?
Przed emigracją do Stanów robiłem doktorat w Polsce i choć miałem w tym sporo frajdy, to ostatecznie doszedłem do wniosku, że uczelnia nie była dla mnie. Obroniłem doktorat z dobrymi wynikami i miałem publikacje, ale ciągła optymalizacja pod kątem pozyskiwania grantów utrudniała skupienie się na jednym temacie. Trudno też było przenieść odkrycia z nauki do biznesu. To nie jest krytyka wyłącznie polskiego systemu – naukowcy na Zachodzie też często muszą stale pisać wielostronicowe wnioski, żeby przekonać biurokratę do przyznania finansowania. Dla mnie to nie był optymalny sposób pracy.
Moje najlepsze badania, o których pani wspomniała (choćby to opisane w „Nature”, czy też późniejsze próby kliniczne AI) przeprowadziłem już w ramach pracy w Google Health w Stanach Zjednoczonych. Google to wyjątkowe miejsce, bo może pozwolić sobie na bardziej ryzykowne, ale potencjalnie najbardziej przełomowe badania. Mam wrażenie, że w Polsce wciąż nie mamy firm, które mogłyby sobie pozwolić na projekty badawczo-rozwojowe o tak dalekim horyzoncie zwrotu z inwestycji. Natomiast Polska bardzo się zmieniła przez tych 10 lat od kiedy z niej wyjechałem i dynamicznie się rozwija. Mamy świetnych programistów i dynamiczny ekosystem startupowy; to jest ogromny atut. Polacy osiągają sukcesy, a gospodarka idzie do przodu. Techniczne umiejętności mamy na światowym poziomie, ale – w mojej ocenie – wciąż uczymy się sprzedaży i transferu innowacji z uczelni do przemysłu.
Brakuje również cierpliwego kapitału inwestycyjnego: dobrze skonstruowane Programy Polskiego Funduszu Rozwoju odegrały sporą rolę w rozpędzeniu ekosystemu na najwcześniejszych etapach, ale w fazie wzrostowej firm o kapitał jest wciąż bardzo trudno - pozyskanie rundy B i dalszej w Polsce jest praktycznie niemożliwe i wtedy następuje największy drenaż mózgów do krajów gdzie ten kapitał jest. Polska ma jednak swoje silne strony i ogromny potencjał. Nasz wzrost gospodarczy przez ostatnie 30 lat był po Chinach drugim najszybszym na świecie; można być z tego dumnym.
Jest pan również aniołem biznesu. Co pana motywuje do wspierania start-upów?
Dostrzegam pewną przewagę społeczeństw, w których przedstawiciele starszych pokoleń, którzy osiągnęli sukces w biznesie czy technologii, aktywnie wspierają młodych ludzi. Dzielą się z nimi doświadczeniem, kontaktami i kapitałem. W Polsce, ze względu na naszą historię, ta tradycja nie jest tak silnie zakorzeniona, a kapitału wciąż brakuje. Dlatego postanowiłem, że skoro sam nie rozwijam potencjału naukowego w Polsce, to będę wspierał młodych polskich przedsiębiorców, oferując im kapitał i mentoring. Chcę mieć swój wkład w sukces Polaków, nawet przebywając za granicą. Polska to obecnie miejsce pełne energii i innowacyjności. W porównaniu z Europą Zachodnią czy niektórymi sektorami gospodarki USA, gdzie widoczne jest pewne "skostnienie", Polska dynamicznie się rozwija. Nasz kraj ma teraz unikalną szansę, bo szybko rośnie, a system nie jest jeszcze tak skostniały.
Jakie ma pan plany związane z rozwojem sztucznej inteligencji w medycynie?
Pracuję nad projektami, o których jeszcze nie mogę mówić, ale są bardzo ekscytujące. Technologia, zwłaszcza sztuczna inteligencja, rozwija się bardzo szybko. To banał, ale systemy wielomodalne, duże modele językowe mają liczne zastosowania – zarówno w ochronie zdrowia, jak i w innych dziedzinach gospodarki. Można poprawić wiele aspektów życia społeczeństwa. Zobaczymy, ile z tego, co robię, pozostanie w obszarze zdrowia, a ile będzie dotyczyło innych dziedzin. W AI tak dużo się dzieje, że praktycznie w każdym jej obszarze można znaleźć ciekawe wyzwania i osiągnąć coś wartościowego.
Jak udaje się panu utrzymać równowagę między życiem zawodowym a osobistym?
Udało mi się wypracować system, który dobrze sprawdza się w moim przypadku. Mimo możliwości pracy zdalnej, preferuję codzienne dojazdy do biura rowerem. To dla mnie sposób na aktywny początek dnia, uporządkowanie myśli i wyraźne oddzielenie życia zawodowego od prywatnego. Po godzinach pracy staram się zagospodarować czas dla siebie: gram w siatkówkę, gram w zespole muzycznym i spędzam czas z bliskimi. Oczywiście, zdarza się, że po tym wszystkim wieczorem otwieram laptopa, jeśli jakiś projekt mnie wciągnie, ale staram się zachować równowagę.
Przez ostatnie 10 lat udało mi się utrzymać balans. Dzięki temu, uniknąłem wypalenia zawodowego. Myślę, że to naturalna potrzeba naszego pokolenia – szukamy harmonii między różnymi sferami życia. W porównaniu z wcześniejszymi etapami mojej kariery, kiedy prowadziłem własną firmę lub pracowałem w innych miejscach, teraz czuję, że udało mi się tę równowagę osiągnąć.