52-letnia aktorka, znana między innymi z ról w serialach „Samantha, Who?” czy „Married with… children”, od lat zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. W wieku 36 lat, w wyniku wykrytego nowotworu, przeszła podwójną mastektomię, natomiast w 2021 roku zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane. Była wówczas w trakcie zdjęć do trzeciego, finałowego sezonu serialu „Dead To Me”. Stan zdrowa aktorki, odgrywającej jedną z głównych ról w produkcji, sprawił, że projekt opóźniono o pięć miesięcy, a prace wielokrotnie przerywano, by nie narażać poruszającej się na wózku serialowej Jen Harding na nadmierny wysiłek wynikający z szybko postępującej choroby.
W podcaście „Messy”, który aktorka współprowadzi z inną gwiazdą cierpiącą na stwardnienie rozsiane, Jamie-Lynn Sigler, obu paniom towarzyszyła 13-letnia córka Christiny Applegate, Sadie. W poruszającym wywiadzie z mamą i jej przyjaciółką nastolatka z przykrością ujawniła, że problemy zdrowotne dotknęły również ją. Z jakimi trudnościami boryka się dziewczynka i jak na jej wyznanie w trakcie rozmowy zareagowała zatroskana mama?
Czytaj więcej
– Zawstydzacie mnie, wstając na mój widok! – powiedziała łamiącym się głosem dawno niewidziana Christina Applegate. Aktorka podczas poniedziałkowej 75. gali nagród Emmy pojawiła się na scenie, aby wręczyć statuetkę w kategorii najlepszej aktorki drugoplanowej w serialu komediowym.
Lekceważenie objawów POTS
– Jest najbliższą memu sercu osobą i stanowi powód, dla którego każdego dnia chcę wstawać z łóżka i walczyć o moje zdrowie. Jest radością mego życia – tak Christina Applegate przedstawiła córkę, Sadie Grace LeNoble, która towarzyszyła jej w trakcie ostatniego podcastu Messy. Nastolatka, zapytana o swój stan zdrowia, wyznała, że w wyniku zdiagnozowanego u niej schorzenia doświadcza trudności w poruszaniu się. – Gdy wstaję, bardzo kręci mi się w głowie, moje nogi są osłabione i mam poczucie, że lada moment zemdleję – wyjaśniła, potwierdzając, że schorzenie, o którym mowa, to POTS, czyli zespół posturalnej tachykardii ortostatycznej.
W dalszej części rozmowy Sadie wyznała, że trudności, o których mowa powyżej, towarzyszyły jej od dłuższego czasu, jednak często były bagatelizowane przez wielu nauczycieli w jej szkole, przekonanych, że dziewczynka próbuje tym sposobem uniknąć uczestnictwa w zajęciach. – Często podczas wstawania odczuwałam osłabienie i od razu sygnalizowałam to nauczycielom, mówiąc, że koniecznie muszę pójść do pielęgniarki w szkole. Wtedy wiele osób odpowiadało, że to na pewno nic poważnego, a jedynie objaw stresu lub chęć szybkiego opuszczenia sali lekcyjnej – wspomina.