Katarzyna Dowbor wspomina Bogumiłę Wander: Walczyła o swoje miejsce jako dziennikarka

"Była symbolem elegancji i profesjonalizmu. Często mówi się, że piękno nie zawsze idzie w parze z intelektem, ale Bogusia łamała te stereotypy". Karierę Bogumiły Wander i chwile spędzone wspólnie za kulisami wspomina Katarzyna Dowbor.

Publikacja: 30.07.2024 23:59

Katarzyna Dowbor: Bogusia czuła żal, że telewizja tak szybko się jej pozbyła.

Katarzyna Dowbor: Bogusia czuła żal, że telewizja tak szybko się jej pozbyła.

Foto: Jan Bogacz TVP/PAP

Jak pani przyjęła wiadomość o śmierci Bogumiły Wander?

Jestem zszokowana. To bardzo smutna wiadomość. Wiedziałam, że Bogusia chorowała, a jej choroba była naprawdę trudna. Pamiętam ją w jej najlepszym okresie, kiedy była pełna życia i energii. Niestety, widziałam też, jak choroba postępuje i jak ją zmienia sprawiając, że staje się zupełnie inną osobą. Była piękną kobietą, a jej elegancja i styl były nie do podważenia. Pracowałyśmy razem i sądzę, że bardzo się lubiłyśmy. Bogusia i Krzysztof Baranowski, jej życiowa miłość, tworzyli niezwykłą, wręcz legendarną parę na Woronicza. Byli nie tylko piękni na zewnątrz, ale również bardzo życzliwi i otwarci. Krzysiu, jako dziennikarz i kapitan żeglugi wielkiej, często pojawiał się w telewizji. Z tego, co pamiętam, miał również swój program. Spotykaliśmy się towarzysko, a nawet jeździłam z Krzysiem na nartach w jednej ekipie.

Pamięta pani moment, kiedy poznała Bogumiłę Wander?

Poznałam ją w pracy. Przyszłam do telewizji jako młoda dziewczyna, tuż po studiach. Bogusia była już uznaną gwiazdą. Piękna, zawsze świetnie ubrana, znakomicie uczesana i naprawdę zadbana kobieta. Podziwiałam ją. W tamtym czasie chodziłam w ciuchach pożyczonych od Edytki Wojtczak, z włosami zaczesanymi do tyłu, spiętymi w kitkę. Edyta była dla mnie ogromnym autorytetem, moją matką telewizyjną i nauczycielką. Kiedy wchodziła do pokoju, zawsze stawałam na baczność. A Bogusia była damą. Takich dam nie spotykałam. Mam do niej wielki szacunek. Ale też mam szacunek do Krysi Loski i do wszystkich pań spikerek, bo ja przyszłam do zawodu jako ostatnia, najmłodsza. Początkowo koleżanki traktowały mnie z góry. Ale muszę przyznać, że Bogusia bardzo szybko przełamała lody. Mimo swojej posągowej urody, okazała się bardzo miłą ciepłą osobą. Na pewno będę ją długo i miło wspominać.

Jaką była osobą?

Naprawdę utalentowaną. Pięknie śpiewała.

Pochodziła z rodziny artystycznej. Mama była lalkarką, tata – multiinstrumentalistą.

Tak, a jej brat grał na saksofonie. Słyszałam kilka razy, jak ona śpiewa, i była to naprawdę wyjątkowa przyjemność. Była też bardzo inteligentna. Często mówi się, że piękno nie zawsze idzie w parze z intelektem, ale Bogusia łamała te stereotypy. Interesowała się wieloma rzeczami. Pamiętam, jak raz zadzwoniła do mnie z prośbą o pomoc: Krzysiu popłynął w rejs, miał jakieś problemy z masztem. Ona bardzo przeżywała wszystkie jego rejsy. Była naprawdę wspaniałym człowiekiem.

Czym wyróżniała się Bogumiła Wander na tle innych spikerek tamtych czasów?

Każda z moich koleżanek była inna, każda była osobowością – w tamtych czasach w telewizji nie było przypadkowych osób. Bogusia z pewnością wyróżniała się nie tylko urodą, ale także profesjonalizmem. Była zawsze doskonale przygotowana. Może nie uczyła się tekstu na pamięć, jak to robiła Krysia Loska, która miała niesamowitą pamięć, ale również pamiętała, co miała zapowiedzieć. Wtedy czytało się program telewizyjny na kolejny dzień z kartki, bo nie było jeszcze prompterów, a resztę mówiło się z głowy. Bogusia zawsze wiedziała, jaki film zapowiada i o czym on jest. Była zawodowcem. Była też bardzo zaangażowana w swoją pracę; naprawdę ją lubiła. Kiedy nadszedł moment, w którym zawód spikera zniknął, wiele moich koleżanek opuściło telewizję. Ja przeszłam do „Jedynki” jako prezenterka, a Bogusia walczyła o swoje miejsce. Przygotowywała swój autorski program i sprawdzała się jako dziennikarka. W pewnym momencie zdecydowała się odejść, powiedziała mi, że nie ma już siły i zrezygnowała. Nie była osobą, która tylko się pokazywała – walczyła o swoje miejsce jako dziennikarka.

Ma pani w pamięci jakąś anegdotę związaną z Bogumiłą Wander?

Wiele pamiętam, ale nie mogę ich opowiadać.

Czytaj więcej

Pisarka Agata Tuszyńska o zmarłej Zofii Kucównie: Była przy mnie, kiedy kochałam, płakałam, cierpiałam

Czy miała sekrety, których nie zdradzała, a o których dziś można już powiedzieć?

Myślę, że nie miała żadnych tajemnic. W książce Aleksandry Szarłat „Prezenterki. Tele PRL”, Bogusia ujawnia wiele rzeczy. Z tego, co przeczytałam wynika, że była szczera do bólu.

Mówiła, że zarobki w telewizji były marne i że gwiazdy wcale nie zarabiały w PRL-u kokosów, jak można się było spodziewać?

W telewizji byłyśmy w tak zwanej gotowości. Nie przychodziło się tam dla zarobków. Najlepiej zarabiającymi byli kierownicy produkcji, więc jeśli ktoś chciał zarobić więcej, wybierał tę ścieżkę kariery. My, spikerki, nie pracowałyśmy dla pieniędzy. Spełniałyśmy swoje marzenia, realizowałyśmy się, czerpałyśmy satysfakcję z poczucia, że potrafimy to robić, zwłaszcza że była to najtrudniejsza forma pracy – na żywo. Spiker musiał wiedzieć, co powiedzieć, musiał przebić się przez ekran i zdobyć sympatię widza, nie tylko odczytując kolejne punkty programu. Wiele osób przewinęło się przez telewizję, ale tylko kilka, około pięć czy sześć osób się utrzymało.

Jak pani myśli, za co widzowie kochali Bogumiłę Wander?

Za profesjonalizm. Myślę, że także za niezwykłą urodę, która przyciągała wzrok. Za piękny głos i charyzmę. Pamiętam, jak Edyta Wojtczak powiedziała mi, że kamera jest jak rentgen i zawsze pokazuje prawdę o człowieku. Można próbować kogoś udawać, ale kamera to obnaży. Bogusia była autentyczna, nikogo nie udawała, i to było w niej wspaniałe. Myślę, że każdy, kto przed kamerą udaje kogoś, kim nie jest, prędzej czy później przepadnie, bo widz wyczuje ten fałsz. Bogusia była uczciwa i prawdziwa, co sprawiało, że widzowie ją lubili, szanowali i kochali. Miała w sobie to „coś”.

Były w jej zawodowym życiu trudne momenty, nagłe zwroty?

Bogusia była dość rozgoryczona i było jej źle z tym, jak Telewizja Polska ją potraktowała. Często powtarzam, że telewizja to taka „szorstka matka”, która nie zawsze jest łaskawa wobec swoich dzieci, nawet tych, które poświęciły jej całe swoje życie. A Bogusia poświęciła dla TVP naprawdę wiele. Było to dla niej ważne miejsce. Rozmawiałyśmy o tym, kiedy przeszła na emeryturę. Mówiła wtedy, że czuła żal, że telewizja tak szybko się jej pozbyła. Miała jeszcze pomysły, miała siły, ale w pewnym momencie zdecydowała się przestać walczyć. To były dla niej trudne chwile, chyba najmniej przyjemne w karierze. Myślę, że każdy, kto oddaje serce i duszę telewizji, może poczuć podobne rozgoryczenie, gdy okazuje się, że na wdzięczność nie ma co liczyć. Przypomina mi się powiedzenie, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Dlatego uważam, że warto mieć coś poza telewizją, gdy nadejdzie trudniejszy czas. Bogusia poczuła się dotknięta, ale taka jest kolej rzeczy. Trzeba mieć inne życie poza telewizją.

Bogumiła Wander miała to inne życie poza telewizją?

Proszę wybaczyć, ale nie czuję się upoważniona, aby zdradzać jej prywatne sprawy. Wolałabym się na ten temat nie wypowiadać.

Jak pani przyjęła wiadomość o śmierci Bogumiły Wander?

Jestem zszokowana. To bardzo smutna wiadomość. Wiedziałam, że Bogusia chorowała, a jej choroba była naprawdę trudna. Pamiętam ją w jej najlepszym okresie, kiedy była pełna życia i energii. Niestety, widziałam też, jak choroba postępuje i jak ją zmienia sprawiając, że staje się zupełnie inną osobą. Była piękną kobietą, a jej elegancja i styl były nie do podważenia. Pracowałyśmy razem i sądzę, że bardzo się lubiłyśmy. Bogusia i Krzysztof Baranowski, jej życiowa miłość, tworzyli niezwykłą, wręcz legendarną parę na Woronicza. Byli nie tylko piękni na zewnątrz, ale również bardzo życzliwi i otwarci. Krzysiu, jako dziennikarz i kapitan żeglugi wielkiej, często pojawiał się w telewizji. Z tego, co pamiętam, miał również swój program. Spotykaliśmy się towarzysko, a nawet jeździłam z Krzysiem na nartach w jednej ekipie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Jej historia
Lee Miller. Film o pierwszej fotoreporterce wojennej wkrótce w kinach. Była aniołem i demonem
Jej historia
Romy Schneider – tragiczne życie gwiazdy kina i wielkiej miłości Alaina Delona
Jej historia
Zofia Czekalska ps. Sosenka: Żyjcie mądrze, by jeden drugiego nie nienawidził
Jej historia
Mija 27 lat od śmierci księżnej Diany. A teorie spiskowe nie umierają
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Jej historia
Sigourney Weaver nagrodzona Złotym Lwem. Tak wyglądała jej droga na szczyt
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki