François Mitterand przez ponad 30 lat prowadził podwójne życie. Był żonaty, gdy poznał Anne Pingeot, studentkę historii sztuki, przyszłą matkę Mazarine. On miał 46 lat, ona 19. Rozwód nie wchodził w grę. – Miał zasady, nigdy nie zmieniał swoich decyzji – tłumaczyła córka w jedynym wywiadzie, jakiego udzieliła – Philipowi Shortowi, autorowi biografii prezydenta.
Mazarine musi milczeć
Żoną François Mitterand była Danielle. Uratowała go podczas okupacji, gdy jako działacz ruchu oporu był poszukiwany przez Gestapo – wywiozła z Paryża, udając jego narzeczoną. Pobrali się w 1944 r. Zanim spotkał Anne, był ministrem spraw wewnętrznych i sprawiedliwości, potem przez 4 lata senatorem i 16 lat posłem oraz szefem Partii Socjalistycznej, jej kandydatem na prezydenta. Danielle w roli pierwszej damy zasłynęła jako obrończyni praw człowieka, cieszyła się wielką sympatią i szacunkiem rodaków. Anne pogodziła się z rolą „tej drugiej”, marzyła jednak o tym, by zostać matką. Mazarine urodziła się w grudniu 1974 r.
Musiała żyć w dwóch odrębnych rzeczywistościach: domowej i zewnętrznej. - To odebrało mi poczucie bezpieczeństwa, choć rodzice mnie rozpieszczali, zwłaszcza tata. Nigdy wprost niczego nie zakazywali, jednak czułam ciężar odpowiedzialności, wydawało mi się, że jeśli komuś powiem za dużo, to zawali się świat. Wiele dzieci tego doświadczyło: lęk, samotność, rodzinna tajemnica – mówi w wywiadzie dla Madame Figaro.
Czytaj więcej
Córka oraz dwaj synowie zmarłego niedawno francuskiego gwiazdora oskarżają się wzajemnie o nadużycia i nękanie. Rozmawiają ze sobą wyłącznie za pośrednictwem mediów i adwokatów. Tłem tej walki jest podział fortuny po ojcu, ocenianej na 300 milionów euro.
Gdy miała 6 lat, jej ojciec został prezydentem i wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało. Urzędnicy Pałacu Elizejskiego naciskali, by Mazarine z matką przeniosły się do rządowego 300-metrowego apartamentu w pobliżu Wieży Eiffla. – Uwielbiałyśmy nasze małe mieszkanie i dzielnie stawiałyśmy opór. Jednak agenci ochrony byli nieustępliwi. Ani ja, ani matka nigdy nie polubiłyśmy tamtego miejsca i nie uważałyśmy go za nasz dom – wspomina Mazarine. Jej nowa książka nosi tytuł „11 quai Branly” – jak adres apartamentu, w którym spędziła dzieciństwo.