Czym jest soroptymizm?
Ewa Fabisiewicz: Łatwiej chyba byłoby powiedzieć, czym nie jest. Nie jest na pewno organizacją charytatywną. Soroptymizm powstał ponad sto lat temu, w czasach, kiedy kobiety się nigdzie nie zrzeszały i nie pracowały zawodowo. Bycie kobietą z zawodem było bardzo rzadkie. Organizacja powstała w Stanach Zjednoczonych, a pierwszy klub soroptymistyczny w Europie - w Paryżu. Założyła go lekarka, Suzanne Noël, zajmująca się operacjami plastycznymi żołnierzy, którzy zostali okaleczeni podczas I wojny światowej. Do dzisiaj soroptymistki fundują stypendium imienia Suzanne Noël. Organizacja skupia kobiety wszelkiego rodzaju zawodów, które coś w życiu osiągnęły. Zajmują się one pomocą innym kobietom, ale nie charytatywną. Fundujemy stypendia dla uzdolnionych dziewcząt i kobiet, które w różnych sytuacjach życiowych nie miałyby możliwości się przebić. Są utalentowane, mają ciekawe pomysły, ale nie mają na nie funduszy. To jest sieć kobiet na całym świecie, Soroptimist International jest organizacją międzynarodową. Jest też pierwszą organizacją tego typu, która ma agendę przy ONZ, jest przy Radzie Europy. Krótko mówiąc: to organizacja kobiet, które pomagają innym kobietom.
Emblemat soroptymistek przedstawia kobietę z uniesionymi w górę rękami: "Soroptymistka nigdy się nie poddaje, otoczona wieńcem z liści dębu po prawej, symbolizującym wytrwałość i liśćmi laurowymi po lewej symbolizującymi zwycięstwo". Nie uważa pani, że coraz trudnej jest być kobietą, która się nie poddaje?
Nie wiem. Wydaje mi się, że to nigdy nie było łatwe. Historia kobiet jest historią zmagania się w świecie, w którym ze względów kulturowych i historycznych kobiety w pewnym momencie zajmowały bardzo niską pozycje. Przebijanie się do świata, który jest powszechnie nazywany męskim - polityki, nauki - jest rzeczą niełatwą, ale wydaje mi się, że w naszych czasach jest odrobinę łatwiej. Kiedy soroptymizm powstał, pracująca kobieta była ewenementem. Dzisiaj będzie nim ta niepracująca, bo wiele pań robi kariery, ma zawód. Kobiety są samodzielne, niezależne finansowo. Wydaje mi się, że przed nami ciągle są nowe wyzwania, bo życie jest nieprzewidywalne, ale nie jestem pewna, czy nam w tej chwili jest tak strasznie źle. Abstrahując od lokalnych problemów, miejmy nadzieję przejściowych. Powiedziałabym "semper in altum" - zawsze wzwyż. Trzeba dążyć do tego lepszego.
Soroptymistki na pikniku Farmy Życia, organizowanym przez Fundację Wspólnota Nadziei