Joanna Parafianowicz: Wypowiedź Agaty Dudy-Gracz o feminatywach nie pozwala na obojętność

Wywiad, którego Agata Duda-Gracz udzieliła portalowi kobieta.rp.pl, niewątpliwie przysłużył się promocji spektaklu pt. "Proszę Państwa, Wyspiański umiera” wystawianego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie - komentuje prawniczka.

Publikacja: 16.01.2024 14:31

Joanna Parafianowicz: Bycie mężczyzną z definicji przekłada się na profesjonalizm, który panie muszą

Joanna Parafianowicz: Bycie mężczyzną z definicji przekłada się na profesjonalizm, który panie muszą zawsze udowodnić.

Foto: Adobe Stock

... Wielce prawdopodobne jednak, że z innej przyczyny, niż reżyserka pierwotnie zakładała. Tym, co przykuło moją i wielu innych czytelników (oraz komentatorów) uwagę nie były bowiem scenariusz lub wizualna sfera spektaklu, a stosunek reżyser(ki!) do feminatywów. Agata Duda-Gracz stwierdziła, że unika ich podobnie jak kroczenia pod zbyt jaskrawymi sztandarami feminizmu, ponieważ uważa, że bardziej to szkodzi sprawie niż pomaga. Z tego też względu uważa się za reżysera, nie reżyserkę - wszak jej zdaniem jest ona pomieszczeniem na miotły. 

Kobiety muszą udowadniać profesjonalizm

Wypowiedź Agaty Dudy-Gracz nie pozwala na obojętność. Jak mniemam, może zirytować, ale mnie – nade wszystko –smuci. Zdaje się bowiem świadczyć w równym stopniu o niezrozumieniu istoty feminizmu czy nieznajomości prawideł języka polskiego, jak i głęboko zakorzenionych społecznie przekonań.  Pierwsze z nich zakłada, że bycie mężczyzną z definicji przekłada się na profesjonalizm, który panie muszą zawsze udowodnić. Drugie zaś, że kobieta chcąc się wybić ponad przeciętną, środek oparcia dla swych stóp musi umiejscowić na plecach innej przedstawicielki płci pięknej. Wydaje się bowiem, że ze słów Agaty Dudy-Gracz wynika, iż, talent i pracowitość to za mało. Warto inne kobiety wykonujące ten sam zawód porównać do pomieszczenia na miotły i przekonywać, że płeć ma w istocie drugorzędne znaczenie, bo liczy się człowiek i jego osobowość. Cóż, podobne mechanizmy obowiązują w wielu branżach.

Czytaj więcej

Agata Duda-Gracz: Nie używam feminatywów. Reżyserka to pomieszczenie na miotły

Bycie adwokatką to powód do dumy

Przyznaję, że jeszcze dekadę temu słowo „adwokatka” nie wywoływało we mnie pozytywnych emocji. Z dzisiejszej perspektywy przyczyny tego stanu rzeczy upatruję w nie dość krytycznym spojrzeniu na społeczne konwenanse i pobieżnym podejściu do wpływu, jaki wieki patriarchatu mają na sposób postrzegania świata. Dziś jednak z możliwości bycia adwokatką jestem dumna, a używanie tego określenia stanowi dla mnie najprostszy wyraz szacunku wobec kobiet, które w istocie o to, abym była w tej profesji równa mężczyznom walczyły. O ile bowiem wykonywanie zawodu adwokata jest obecnie w zasięgu ręki każdego, kto zda wstępny egzamin testowy na aplikację, o tyle na początku XX wieku panie nie mogły nawet studiować prawa. Dlaczego? Dlatego, że „ze względu na szczególne właściwości ich temperamentu i ich uzdolnienia umysłowego nie posiadają odpowiedniej kwalifikacji, aby z pożytkiem dla dobra publicznego spełniać ważne obowiązki sędziego, prokuratora, adwokata lub urzędnika administracyjnego, a więc aby móc po studiach prawniczych obrać jakąkolwiek z tych najważniejszych karier, do których właśnie te studia mają otwierać drogę”. (stanowisko komisji na UJ, która w 1900 roku miała orzec, czy na fakultet prawny można przyjmować kobiety).

Czytaj więcej

Ministra czy ministerka? Językoznawca Grażyna Majkowska o tym, jak feminatywy dzielą społeczeństwo

O ile próby złamania społecznego tabu związanego z możliwością wykonywania przez kobiety pracy zarobkowej (szczególnie dostrzegalnej w zawodach prawniczych) przez wieki spotykały się głownie ze sprzeciwem mężczyzn, o tyle obecnie chętnie wtórują im niektóre panie, upatrując w dystansowaniu się do swej płci możliwości bycia traktowanymi poważnie. Choć w porannym wydaniu „Rzeczpospolitej” z 18 września 1920 r. radośnie informowano o pierwszej (skądinąd skutecznej) obronie wniesionej przez obrończynię – aplikantkę adwokacką Bolesławę Rappaportównę, ponad 100 lat później nadal kwestionowany jest – ujmowany słowem – profesjonalizm kobiet, a żeńską końcówką rzeczownika się je uprzedmiotawia.

Niezależnie jednak od tego, czy mowa tu o reżyserce i pomieszczeniu na miotły, czy o adwokatce i ciastku, nie wątpię, że taka postawa zasługuje na krytykę. Z jakiej przyczyny? Odpowiadając, na wzór premiera Kanady Justina Trudeau, który zapytany o to, dlaczego w jego rządzie 15 z 31 stanowisk objęły kobiety, stwierdził: „Because it’s 2015” – bo mamy 2024 r.

... Wielce prawdopodobne jednak, że z innej przyczyny, niż reżyserka pierwotnie zakładała. Tym, co przykuło moją i wielu innych czytelników (oraz komentatorów) uwagę nie były bowiem scenariusz lub wizualna sfera spektaklu, a stosunek reżyser(ki!) do feminatywów. Agata Duda-Gracz stwierdziła, że unika ich podobnie jak kroczenia pod zbyt jaskrawymi sztandarami feminizmu, ponieważ uważa, że bardziej to szkodzi sprawie niż pomaga. Z tego też względu uważa się za reżysera, nie reżyserkę - wszak jej zdaniem jest ona pomieszczeniem na miotły. 

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie
Anna Zejdler: Szata nie zdobi człowieka, ale wiele o nim mówi
Opinie
Marta Jarosz: Lokale wolne od dzieci to najlepsze, co można zrobić
Opinie
Mec. Joanna Parafianowicz: Męża w aplikacji randkowej spotkać można. Najczęściej jednak - cudzego
Opinie
Przemoc nie ma płci. Joanna Parafianowicz o żartach ze znęcania się nad mężczyznami
Opinie
Przyszłość jest wegańska! Sylwia Spurek o Dniu bez Mięsa