... Wielce prawdopodobne jednak, że z innej przyczyny, niż reżyserka pierwotnie zakładała. Tym, co przykuło moją i wielu innych czytelników (oraz komentatorów) uwagę nie były bowiem scenariusz lub wizualna sfera spektaklu, a stosunek reżyser(ki!) do feminatywów. Agata Duda-Gracz stwierdziła, że unika ich podobnie jak kroczenia pod zbyt jaskrawymi sztandarami feminizmu, ponieważ uważa, że bardziej to szkodzi sprawie niż pomaga. Z tego też względu uważa się za reżysera, nie reżyserkę - wszak jej zdaniem jest ona pomieszczeniem na miotły.
Kobiety muszą udowadniać profesjonalizm
Wypowiedź Agaty Dudy-Gracz nie pozwala na obojętność. Jak mniemam, może zirytować, ale mnie – nade wszystko –smuci. Zdaje się bowiem świadczyć w równym stopniu o niezrozumieniu istoty feminizmu czy nieznajomości prawideł języka polskiego, jak i głęboko zakorzenionych społecznie przekonań. Pierwsze z nich zakłada, że bycie mężczyzną z definicji przekłada się na profesjonalizm, który panie muszą zawsze udowodnić. Drugie zaś, że kobieta chcąc się wybić ponad przeciętną, środek oparcia dla swych stóp musi umiejscowić na plecach innej przedstawicielki płci pięknej. Wydaje się bowiem, że ze słów Agaty Dudy-Gracz wynika, iż, talent i pracowitość to za mało. Warto inne kobiety wykonujące ten sam zawód porównać do pomieszczenia na miotły i przekonywać, że płeć ma w istocie drugorzędne znaczenie, bo liczy się człowiek i jego osobowość. Cóż, podobne mechanizmy obowiązują w wielu branżach.
Czytaj więcej
- Nie mam wątpliwości, że od początku podążałam własną drogą. Wiem jednak, że cały ten czas, z wyboru dźwigam na plecach mojego tatę… Tyle tylko, że dopiero od niedawna jego cień przestał mnie rozliczać i zrósł się z moim – mówi Agata Duda-Gracz. W Teatrze im. Słowackiego w Krakowie odbyła się premiera jej autorskiego spektaklu „Proszę Państwa, Wyspiański umiera”
Bycie adwokatką to powód do dumy
Przyznaję, że jeszcze dekadę temu słowo „adwokatka” nie wywoływało we mnie pozytywnych emocji. Z dzisiejszej perspektywy przyczyny tego stanu rzeczy upatruję w nie dość krytycznym spojrzeniu na społeczne konwenanse i pobieżnym podejściu do wpływu, jaki wieki patriarchatu mają na sposób postrzegania świata. Dziś jednak z możliwości bycia adwokatką jestem dumna, a używanie tego określenia stanowi dla mnie najprostszy wyraz szacunku wobec kobiet, które w istocie o to, abym była w tej profesji równa mężczyznom walczyły. O ile bowiem wykonywanie zawodu adwokata jest obecnie w zasięgu ręki każdego, kto zda wstępny egzamin testowy na aplikację, o tyle na początku XX wieku panie nie mogły nawet studiować prawa. Dlaczego? Dlatego, że „ze względu na szczególne właściwości ich temperamentu i ich uzdolnienia umysłowego nie posiadają odpowiedniej kwalifikacji, aby z pożytkiem dla dobra publicznego spełniać ważne obowiązki sędziego, prokuratora, adwokata lub urzędnika administracyjnego, a więc aby móc po studiach prawniczych obrać jakąkolwiek z tych najważniejszych karier, do których właśnie te studia mają otwierać drogę”. (stanowisko komisji na UJ, która w 1900 roku miała orzec, czy na fakultet prawny można przyjmować kobiety).
Czytaj więcej
Ministra, ministerka czy pani minister? Dyskusja na temat poprawności i wyboru żeńskiej nazwy stanowiska piastowanego w rządzie przez kobietę nie cichnie. Nawet więcej: w ostatnim tygodniu była wyjątkowo ożywiona. O tym, co najbardziej emocjonuje w tej kwestii, mówi językoznawca doc. dr Grażyna Majkowska, wykładowca Wydziału Dziennikarstwa Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego.