Mam czasem wrażenie, że co prawda coraz więcej osób mówi otwarcie o chorobach psychicznych, ale niektóre z nich wyobrażają je sobie, tak jakby to było coś w rodzaju szkorbutu. Brakuje ci witaminy C, zażywasz ją i problemy znikają. Kilka dni temu rozmawiałem ze znajomym. Powiedział: „Miałem ostatnio depresję, ale wziąłem sobie przez parę dni antydepresanty i pomogło”. Pytam go: „Byłeś u psychiatry?”. „Nie, żona była pół roku temu i trochę tabletek jej zostało, to wziąłem”. Czyli depresja to nie jest żadne tabu, nie ma co się wstydzić, wystarczy wziąć tabletki. Najlepiej, żeby sprzedawali je w Żabce, obok tabletek na ból głowy i gum do żucia.
Nie traktować problemów psychicznych jak tabu, to tylko pierwszy krok. Drugi to zrozumieć, że zdrowienie wymaga także poważnych zmian w swoim życiu. Tylko kto ma mi pomóc dokonać tych zmian? Po pierwsze kolejki do dobrych terapeutów są gigantyczne, po drugie wielu osób na to nie stać. No to zostają nam leki.
Dlatego ja zawsze zachęcam, by pracować nad sobą szybciej. Zanim będziesz potrzebować psychiatry i terapeuty. I to jest moja misja. I po to są te książki. One nie są dla ludzi chorych, ale dla tych, którzy chorzy nie chcą być.
O siłę psychiczną, podobnie jak o fizyczną, trzeba zadbać.
W jaki sposób?
Wiele zależy od tego w jakim stanie obciążenia ona się obecnie znajduje. Wyobraźmy sobie, że gdzieś w środku mamy coś w rodzaju wskaźnika obciążenia psychicznego. Niech to będzie taki analogowy wskaźnik, jak w starszych samochodach, tyle tylko, że jest podzielony na cztery strefy oznaczone kolorami. Na początku, po lewej stronie jest strefa zielona. Gdy wskazówka jest w tym obszarze, brakuje jakiekolwiek obciążenia psychicznego. Dzień jak co dzień, te same sprawy, żadnych niespodziewanych trudności, nawet trochę nudnawo. Aby podnieść swoją siłę psychiczną, warto sobie trochę dokręcić śrubkę, postawić przed sobą jakieś trudne zadanie, zrobić coś, czego nie robiliśmy. To wiąże się ze stresem, ale właśnie o to chodzi, by go sobie dostarczyć. Dość długo psycholodzy mówili ludziom, że stres zabija. Efektem było na przykład bezstresowe wychowanie dzieci. Dzieci, którym przeszkody usuwa się spod nóg, nie wyrastają na odpornych dorosłych. Trzeba im dawać wsparcie, ale trzeba też stawiać przed nimi wyzwaniami. "Co cię interesuje? Rysowanie?" No to spróbujmy zrobić, coś czego nie umiesz. Może zapiszę cię na jakieś dodatkowe zajęcia rysunku? Ale tak samo z nami. Spróbuj nauczyć się czegoś trudnego, spróbuj zrobić coś, co cię stresuje. Nie bój się stresu. Stres nie jest straszną rzeczą. Przeciwnie, jest bardzo pomocny. Dzięki niemu w krwi pojawia się wiele cennych elementów: adrenalina, która na skupia i wzmacnia, kortyzol który ma na tyle korzystne odziaływania, że zaczęto go nawet podawać pacjentom przed operacjami, dzięki temu łatwiej potem dochodzą do siebie. Ale nie tylko te hormony. Mało kto wiem, że w reakcji na stres wydziela się też oksytocyna, czyli hormon odpowiedzialna za relacje. Początkowo badano to w odniesieniu do kobiet. Jedna z profesorek na Uniwersytecie Stanforda zainteresowała się tym zjawiskiem, gdy jej znajoma, słysząc, że reakcją na stres jest walka, ucieczka albo zastygnięcie, powiedziała: "Ale my, kobiety, niekoniecznie walczymy czy uciekamy. Gdy czujemy stres często chcemy się spotkać, pogadać, dostać jakieś wsparcie – tak pokazały badania. Obok słynnej reakcji fight, flight, freeze (walcz, uciekaj, zastygnij) jest reakcje tend and befriend (opiekuj się zaprzyjaźniaj). Za tą wrodzoną reakcją na stres kryje się właśnie oksytocyna. Stresu zatem nie należy się bać, w każdym razie nie wtedy, gdy twoja wskazówka obciążenia psychicznego jest w obszarze zielonym.
Gdy wskazówka naszego obciążenia przesunie się w obszar żółty następuje mobilizacja, skupienie, energia wewnętrzna. Doskonały obszar. Gdy rozmawiamy z ożywieniem, gdy gramy w tenisa z dobrym przeciwnikiem, gdy prowadzimy szkolenie, gdy rozwiązujemy jakaś łamigłówkę, gdy robimy jakieś wymagające zadanie – właśnie znajdujemy się w tym obszarze.
Ale, jak to ze wszystkim bywa, co za dużo to niezdrowo. Jeżeli stres trawa zbyt długo i jest zbyt mocny, wskazówka zaczyna się przesuwać w stronę cieplejszych barw. W którymś momencie opuszczamy żółtą strefę i docieramy do pomarańczowej – to jest już przeciążenie. W tym momencie powiedzenie komuś: "Weź się w garść, nie rozczulaj się nad sobą" jest zabójstwem. Trzeba umieć rozpoznać moment przejściowy, zauważyć sygnały, że zaczyna dziać się coś złego.
Jak wyglądają takie sygnały?
Na przykład człowiek zaczyna mieć ruminacje - myśli, z których nie może się wyzwolić. Wracam z pracy i ciągle myślę o problemach. Budzę się w nocy i też o nich myślę. Czuję spadek nastroju. Jeszcze to nie jest depresja, ale kiepsko się z sobą czuję. W takiej sytuacji potrzebujemy się o siebie zatroszczyć. Wziąć zwolnienie albo urlop, odpocząć tydzień w łóżku z książką albo wyjechać w góry.
Ktoś napisał, że czasem zdrowie od choroby dzieli dobrze przespana noc. Czasem zdrowie psychiczne od choroby dzieli hobby, któremu się oddajesz, regularne spacery, ćwiczenie jogi każdego ranka, bieganie, regularny odpoczynek, korzystanie z urlopu. Czasem spotkania ze znajomymi.
Każdy powinien znaleźć swój własny sposób odpoczynku. Gdybyśmy się nauczyli rozpoznawać sygnały ostrzegawcze, świadczące o tym, że znaleźliśmy się w strefie przeciążenia, to podejrzewam, że ilość depresji znacznie by spadła. Jeżeli wyłapiemy sygnały w strefie przeciążenia, zaaplikujemy łagodność i troskę, przeczytamy książkę bez poczucia winny, że tracimy czas, spotkamy się z przyjaciółmi, pójdziemy do muzeum, albo zrobimy coś zupełnie innego, to wtedy jest szansa, że nie wpadniemy w strefę czerwoną. A ta strefa to już jest trwałe uszkodzenie. Tu jest już wymagana pomoc terapeutyczna, nierzadko farmakologiczna. Gdy się w niej znajdziemy, to jeszcze nie znaczy, że wszystko stracone, albo że jesteśmy słabeuszami. Możemy z niej wyjść z mocniejsi. Nie mnie jednak, nie ma co się tam pakować. Nie polecam. Lepiej zadbać o swoje zdrowie psychiczne zanim sytuacja stanie się krytyczna.