Jak określić granicę swojego „ja” w kontekście międzyludzkim? Po czym możemy poznać, że nasza została przez kogoś przekroczona?
Urszula Struzikowska-Marynicz: Granice swojego „ja” można porównać z liniami terytorialnymi. To takie symboliczne linie wokół słowa „ja”- między innymi tego, co nazywamy poczuciem własnej tożsamości. Odnoszą się one zatem do różnych części składowych „ja”, które wyróżniają każdego z nas spośród innych ludzi. Są to takie cechy, które definiują tożsamość, preferencje, a także zasoby. Granice są ważne również dlatego, że określają pewne zasady, warunki, które muszą zostać przez nas samych spełnione, abyśmy mogli w naszym życiu społecznym czuć się bezpiecznie i uczestniczyć w satysfakcjonujący sposób w wymianie społecznej i relacjach z innymi ludźmi, a także w relacjach z sobą samym. Granice zatem wyznaczają nie tylko prywatność, intymność czy przestrzeń osobistą, ale również to, gdzie kończymy się my, a zaczyna się drugi człowiek, oraz gdzie on się kończy, a zaczynamy się my. Takie linie nie są widoczne jak na mapie, stąd tyle trudności wokół ich identyfikowania, stawiania.
Mam poczucie, że kobiety mają więcej trudności ze stawianiem granic. Czy jest to kwestia wychowania? Kultury, w której żyjemy?
Trudno powiedzieć. W swojej pracy spotykam równie często kobiety jak i mężczyzn, którzy przeżywają trudności w definiowaniu, identyfikowaniu czy stawianiu granic innym ludziom, oraz stawianiu ich przede wszystkim sobie. Zawodowo bardzo interesuje mnie kierunek pracy z klientem, w którym dobrze jest usłyszeć, w jaki sposób mówimy o pewnych zjawiskach. Na przykład proszę zauważyć, że narracja społeczna mówi o stawianiu granic innym osobom. Osobiście proponuję się w tym miejscu na chwilę zatrzymać i przyjrzeć sytuacji, w której stawiając granice innym osobom nierzadko oddajemy w pewnym sensie im kontrolę nad własnymi granicami. Stawiając komuś granicę, uzależniamy często nasze wartości i samopoczucie, naszą przestrzeń od tego, czy ktoś będzie te granice szanował czy nie. Proponowałabym zacząć stawianie granic od ich osobistego zdefiniowania. Nie mamy bezpośredniego wpływu na to, jak ktoś zareaguje na nasze granice, czy będzie ich przestrzegał czy nie, dlatego warto zadbać o nie indywidualnie, a partnera relacji poinformować, że takie są i przebiegają dokładnie w tym miejscu. Za nasze granice jesteśmy odpowiedzialni my sami, nie inni ludzie.
Sądzę, że na to, czy potrafimy nasze grancie identyfikować i budować wpływa zdecydowanie dom rodzinny, a więc granice między członkami rodziny, oraz styl wychowania, a także przywiązania. Stawianie granic może również być trudne z uwagi na przeżywanie niepewności wobec siebie, tego co nam wolno, a czego nie. Może wynikać z niepewności co do własnych wartości i potrzeb, a także dlatego, że nie chcemy być niegrzeczni, nie chcemy ranić innych ludzi, czując się odpowiedzialni za ich uczucia, chociaż, zaznaczam, za te odpowiedzialni nie jesteśmy. Nie nauczono nas dbać o własne granice. W dzieciństwie słyszymy przecież, że mamy być grzeczni, zacisnąć zęby lub coś znieść. Zwłaszcza słyszą o tym dziewczynki, stąd być może pani poczucie, że w dużej mierze problem ze stawianiem granic może dotyczyć kobiet. Chłopcy mają być przecież dzielni, odważni, silni i nie płakać. Są zatem zapraszani, a nawet delegowani do wyznawania innych wartości niż dziewczynki oraz do innego typu reakcji. Dziewczynki często od najwcześniejszych lat słyszą, że ważne jest, aby były grzeczne. To w dorosłym życiu przysparza trudności chociażby wtedy, kiedy stajemy w obliczu wewnętrznego konfliktu, rozpostartego między dwoma biegunami - między własnymi potrzebami oraz wartościami, a tym, aby nie zranić drugiego człowieka, nie rozczarować go czy nie narazić się swoim wyborem i swoimi granicami, niekiedy rozbieżnymi z oczekiwaniami otoczenia. Wtedy odczuwamy poczucie winy, wstydu i lęku przed tym, że zostaniemy ocenione jako egoistki, ponieważ dbamy przede wszystkim o to, aby chronić siebie i swoje granice. Ale dlaczego nie? Kto miałby to zrobić za nas?